Świat

Kradzież wynagrodzeń – niewidzialne ogniwo wyzysku migrantów

Usiłując zwalczać współczesne niewolnictwo, państwa skupiają się na przestępczości zorganizowanej. Istnieje jednak o wiele powszechniejszy, a niewidzialny problem: graniczący z niewolą wyzysk pracowników migrujących. Szkopuł w tym, że ten wyzysk często nie jest nielegalny.

Odkąd pod koniec 2000 r. Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych przyjęło protokół ONZ przeciwko handlowi ludźmi [tzw. protokół z Palermo – przyp. red.], większość działań przeciwko wyzyskowi pracowników migrujących skupiała się właśnie wokół handlu ludźmi. Co roku wydaje się setki milionów dolarów na walkę z tym procederem, zwłaszcza na szkolenia „uświadamiające”, śledztwa i sprawy karne oraz na schroniska i „rehabilitację” poszkodowanych.

Od niedawna w debacie publicznej używa się pojęcia „współczesne niewolnictwo”, które podkreśla rolę biznesu w wyzysku pracowników. Wobec tego, że przedsiębiorstwa na całym świecie szukają jak najtańszej siły roboczej i jak najbardziej ograniczonych regulacji, często słychać, że zmianę przyniosą kampanie zachęcające do przestrzegania etycznych praktyk biznesowych w sektorze prywatnym.

Innym proponowanym sposobem zwalczenia problemu handlu ludźmi mają być rozwiązania techniczne, np. aplikacje na telefon służące do zgłaszania nadużyć, zdjęcia satelitarne do rozpoznawania niewolniczej pracy z kosmosu, użycie technologii blockchain do eliminowania manipulacji umowami oraz rozbudowanie bazy dokumentacji za pomocą wielkich magazynów danych.

Pielęgniarki to bohaterki, gosposie są podejrzane, a pracownice seksualne roznoszą zarazki: pandemiczny festiwal stereotypów

Brakuje jednak wystarczających oznak, że te taktyki skutecznie zmniejszają skalę czy ciężar nadużyć wobec migrantów. Dostępne dane empiryczne, które miałyby potwierdzać skuteczność działań mających zwalczać handel ludźmi czy współczesne niewolnictwo, nie wskazują na efekt porównywalny z coraz większym rozmachem takich inicjatyw.

Społeczność międzynarodowa skupia się na skrajnościach. Tymczasem mniej drastyczne nadużycia pracy migrantów są znacznie powszechniejsze – a wręcz w pewnych sytuacjach uległy już normalizacji. Choćby niedawne badanie w Australii wykazało, że prawie połowa wszystkich migrantów otrzymuje wynagrodzenia poniżej stawki minimalnej. Szacuje się, że niskopłatni pracownicy w wyniku łamania prawa przez ich pracodawców tylko w Stanach Zjednoczonych tracą w sumie nawet 50 mld dolarów rocznie.

Codzienne nadużycie, jakim jest kradzież wynagrodzeń, w ostatnich latach nie cieszy się zainteresowaniem organizacji humanitarnych. Międzynarodowy standard w tym zakresie do dziś wyznacza ustanowiona w 1949 r. przez Międzynarodową Organizację Pracy konwencja nr 95 dotycząca ochrony płacy [przez PRL przyjęta w 1955 r. – przyp. tłum.], tak nieaktualna, że zakazuje „wypłaty wynagrodzeń w gospodach”.

Odmawianie wypłaty wynagrodzenia i innych świadczeń migrantom, znane też jako kradzież wynagrodzeń, jest dziś tak powszechne i wręcz „rutynowe”, że trzeba poświęcić im więcej uwagi.

W globalnej gospodarce decyzje dotyczące tego, skąd pozyskiwać towary albo gdzie je wytwarzać, często zależą od dostępności taniej pracy oraz okoliczności sprzyjających przemysłowi. A skoro w outsourcingu to najczęściej praca stanowi największy koszt produkcji, międzynarodowe korporacje porównują koszty, by znaleźć takie rynki pracy, które oferują największe obniżki płac pracowników.

Wywiera to ogromną presję na dostawców z rynku upstream, zmuszając ich do nieustannego obniżania kosztów pracy, m.in. przez wypłatę niższych wynagrodzeń pracownikom migrującym. W wielu branżach pracochłonnych te siły rynkowe prowadzą do powstania takich modeli biznesowych, które mogą przynosić zyski tylko dzięki różnym postaciom kradzieży wynagrodzeń.

Na eliminowanie nadużyć nie przekłada się też samoregulacja, mimo całego entuzjazmu, jaki ją ostatnio otacza. Promowanie odpowiedzialności społecznej korporacji niewątpliwie ucisza natomiast żądania takich standardów pracy, które można by egzekwować prawnie, a zarazem marginalizuje udrękę migrantów niepracujących w ramach globalnych łańcuchów dostaw. Na uwagę mają zasługiwać tylko ci pracownicy, których warunki pracy wychodzą na światło dzienne w kontaktach z rynkami Globalnej Północy. A możliwość wprowadzania zmian ma leżeć w rękach konsumentów i korporacji, nie zaś samych pracowników.

Indie: lockdown Modiego sprzyja handlowi ludźmi

Pracownicy migrujący najczęściej są wpuszczani do kraju przyjmującego w celu uzupełnienia niedoboru w konkretnym sektorze czy regionie. Jeśli przyjęcie migrantów sprawia, że w tych branżach czy na tych obszarach utrzymają się niskie koszty pracy, często uważa się, że tamtejsza gospodarka korzysta na zwiększonej podaży taniej pracy.

Aby realizować te cele gospodarcze, w krajach przyjmujących wprowadza się przepisy dotyczące tymczasowej migracji pracowników, które silnie ograniczają możliwość samowolnej zmiany miejsca pracy. Status prawny pracowników zostaje powiązany bezpośrednio z pracodawcą, co oznacza, że odejście z pracy pociąga za sobą utratę pozwolenia na pracę i prawa pobytu. Ponadto w wielu krajach przyjmujących utrudniono migrantom przystępowanie do związków zawodowych, dzięki którym mogliby prowadzić negocjacje zbiorowe czy uzyskać pomoc prawną. Takie ograniczanie podstawowych praw pracowniczych tworzy zależność, którą łatwo wykorzystać.

Ze względu na te czynniki kradzież wynagrodzeń nie można uważać za niezamierzony skutek nieliberalnych systemów zarządzania migracją pracowników. Systematyczne środki mające na celu utrudnienie migrantom unikania nadużyć, uzyskiwania rekompensat albo wyjścia z trudnej sytuacji, przeliczają się na zyski, które pracodawcy „odciągają sobie” w ten sposób z wynagrodzeń wypłacanych pracownikom. Niektórzy badacze przekonują, że cena praw migrantów jest wręcz bezpośrednio wliczona w regulacje polityki migracyjnej w krajach przyjmujących.

Uciekają do nas, bo są biedni. Są biedni, bo my jesteśmy bogaci

Pracownicy migrujący częściej znajdują zatrudnienie w sektorach pracy nieformalnej, nie w pełni objętych prawem pracy. Wskutek tego nie dotyczą ich tak istotne środki ochrony wynagrodzenia jak płaca minimalna czy płatne nadgodziny. Prowadzi to m.in. do sztucznego zaniżenia wynagrodzeń i segmentacji w ramach narodowych rynków pracy.

Fragmentaryzacja stosunku pracy w ostatnich dekadach również ograniczyła ochronę pracy i zabezpieczenia socjalne pracowników migrujących. Z powodu uzewnętrznienia stosunków pracy, np. poprzez outsourcing czy niewłaściwą klasyfikację zatrudnienia [chodzi np. o umowy śmieciowe – przyp. tłum.], na pracodawcach spoczywa znacznie mniejsza odpowiedzialność za wynagrodzenie i inne świadczenia pracownicze.

Listę trudności związanych z ochroną pracy migrantów należy też rozszerzyć o fakt, że głęboko zakorzenionych postaw dyskryminacyjnych nie da się uregulować prawnie. Władze potrafią np. odmiennie traktować przypadki kradzieży wynagrodzeń, kiedy dotyczą one migrantów, tłumacząc sobie, że migranci i tak otrzymują lepszą płacę niż ta, na jaką mogliby liczyć w kraju pochodzenia. Urzędnicy nie okazują wyrozumiałości zwłaszcza nieudokumentowanym pracownikom migracyjnym, którzy są źle opłacani. Uważają, że takie osoby same sprowadziły na siebie problem.

Epidemia pokazała, że europejskie gospodarki zależą od migrantów

Protokół ONZ przeciwko handlowi ludźmi ustanowiono 20 lat temu, a do tej pory nie mamy jasności, co właściwie jest, a co nie jest handlem ludźmi. W realnym świecie nie istnieje jasny podział na pracę wolną i niewolną. Praktycy, którzy starają się wprowadzić ostre rozróżnienie, często pogrążają się w kolejnych problemach poznawczych.

Jeszcze inną przeszkodę dla skutecznego zwalczania handlu ludźmi i współczesnego niewolnictwa stanowi fakt, że kategorie te są zbyt abstrakcyjne, by osoby, które ich doświadczyły, mogły się same w ten sposób określić. Z powodu zawiłości formalnych poszczególne przypadki musi identyfikować osoba trzecia. Tak migrantom ogranicza się sprawczość: możliwość samodzielnego zgłoszenia nadużyć. Również dlatego tak nieproporcjonalnie skupiono się na wyzysku w branży usług seksualnych, wokół którego regularnie wybuchają paniki moralne wywoływane przez zajmujących się tym obszarem aktorów społecznych.

Większą część nadużyć będzie można wyeliminować dopiero wtedy, gdy migranci będą rozumieli, że ich prawa zostały złamane, i będą mogli zgłosić gdzieś skargę. Pod tym względem nadużycia związane z wypłacaniem wynagrodzeń można uznać za problem znacznie prostszy do rozwiązania niż handel ludźmi czy współczesne niewolnictwo. W wielu przypadkach wystarczy elementarna znajomość dodawania i odejmowania, by każdy pracownik migrujący wiedział, czy otrzymał obiecane wynagrodzenie.

Skuteczne zajęcie się problemem wyzysku pracowników migrujących wymaga uważniejszego przyjrzenia się temu, dlaczego dochodzi do nadużyć. Wbrew temu, co zakłada protokół ONZ, znaczna większość przypadków nie wynika z działań międzynarodowych grup przestępczych. Ujęcie wyzysku jako skutku przestępczości to wygodne odwracanie uwagi od drastycznie nierównej globalnej dystrybucji majątku. Przez to, że za niedopuszczalne uznajemy pojedyncze przypadki poważnego wyzysku, rzadko kwestionujemy szersze, strukturalne nierówności.

Prawdziwie przełomowe podejście do tych kwestii nie może ograniczyć się do skrajnych przypadków wyzysku, o których czytamy później w nagłówkach gazet i które „inspirują” korporacje do podejmowania coraz to nowych inicjatyw związanych z odpowiedzialnością społeczną. Zamiast tego warto zająć się codziennymi sytuacjami narażenia na nadużycia, z którymi styka się znaczna większość pracowników migrujących.

W przeciwieństwie do nie zawsze przejrzystej kwestii handlu ludźmi, w przypadku kradzieży wynagrodzeń pracowników migrujących już istnieją sprawdzone rozwiązania. Zasadniczo chodzi w nich o zwiększenie sprawczości pracowników migrujących w ich stosunkach pracy, tak by byli mniej zależni od pracodawcy, a zatem mogli egzekwować swoje prawa do równej płacy i dobrych warunków pracy.

Mury, zasieki, płoty z drutu kolczastego pod napięciem. Kronika nadchodzącej, straconej dekady

Najlepiej by było, gdyby obok wzmożonych dążeń do eliminacji kradzieży wynagrodzeń wprowadzono całkowicie nowe podejście do tej problematyki: z naciskiem na prawa pracownicze. Większość dostępnych danych empirycznych dotyczących wyzysku migrantów sugeruje, że poprawa reakcji na kradzież wynagrodzeń to szczególnie pragmatyczny punkt wyjścia. Polepszyłaby ona warunki pracy wielkiej liczby niewidzialnych pracowników, którzy doznają dużo powszechniejszych form nadużyć.

Skupienie na sprawiedliwszej dystrybucji płac jednocześnie zwróciłoby uwagę na zasadniczy problem epoki globalizacji. Wzmożone dążenia do eliminacji kradzieży wynagrodzeń pracowników migrujących przyczyniłyby się do zapewnienia sprawiedliwości społecznej ogromnemu segmentowi najbardziej nieuprzywilejowanych pracowników i pracownic tego świata. Tego jeszcze nie udało się kupić za setki miliony dolarów wydawane dorocznie na inicjatywy przeciwko handlowi ludźmi.

**
Benjamin Harkins jest specjalistą w dziedzinie migracji i praw człowieka. Spędził prawie dziesięć lat w Azji Południowo-Wschodniej, gdzie zajmował się migracją pracowników, handlem ludźmi i problemami uchodźców. Obecnie pracuje w programie Międzynarodowej Organizacji Pracy TRIANGLE in ASEAN w Bangkoku.

Artykuł opublikowany w serwisie openDemocracy na licencji Creative Commons. Z angielskiego przełożyła Aleksandra Paszkowska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij