Kim jest człowiek, który najpierw był wielką gwiazdą pakistańskiej sceny sportowej, jeszcze do niedawna politycznej, a teraz odchodzi w niesławie?
Kolejny raz w swej ponad 70-letniej historii Pakistan pogrążył się w poważnym kryzysie polityczno-konstytucyjnym. 10 kwietnia 2022 roku doprowadził on do upadku premiera Imrana Khana.
Po wielogodzinnej, burzliwej sesji, 174 deputowanych (z liczącego 342) Zgromadzenia Narodowego głosowało za usunięciem go ze stanowiska. Tym samym Khan stał się kolejnym na liście pakistańskich szefów rządu, którzy nie dokończyli kadencji, ale jednocześnie pierwszym, który stracił władzę w następstwie wotum nieufności.
Kapitan z ambicjami
Przyszły premier Pakistanu urodził się w 1952 roku w mieście Lahaur, kulturowym sercu Pakistanu, stolicy politycznie i gospodarczo dominującej prowincji Pendżab. Kształcił się między innymi na Uniwersytecie Oksfordzkim i sporą część życia spędził na Zachodzie, głównie w Wielkiej Brytanii.
Tam też zaczął grać w krykieta – z ogromnym sukcesem. Okres jego największych osiągnięć sportowych przypadł na lata 80. i 90. XX wieku, a ich zwieńczeniem było doprowadzenie pakistańskiej drużyny do zwycięstwa w krykietowym Pucharze Świata w 1992 roku. Potem przez jakiś czas był komentatorem sportowym, pisał o krykiecie między innymi do brytyjskich gazet.
Sportowa emerytura zaowocowała też rozwojem politycznych zainteresowań Khana, które manifestowały się między innymi krytyką korupcji pakistańskich władz. Pakistańscy liderzy, zarówno cywilni, jak i militarni, od dawna mieli ochotę na zbicie własnego politycznego kapitału przy pomocy popularnego i charyzmatycznego sportowca-filantropa. Stanowiska polityczne oferowali Khanowi zarówno militarny dyktator Zia ul-Haq, jak i późniejszy premier z ramienia Pakistańskiej Ligi Muzułmańskiej-Nawaz (PLM-N), Nawaz Sharif.
Polityczne ambicje Imrana Khana zmaterializowały się w kwietniu 1996 roku dzięki utworzeniu własnej partii, Ruchu na rzecz Sprawiedliwości (PTI), której niezmiennie przewodniczy. Przychylnym okiem patrzył także na niego późniejszy dyktator (ostatni jak dotąd w historii Pakistanu), generał Pervez Musharraf.
Taliban-Khan idzie po władzę
Imran był trzykrotnie żonaty: jego pierwszą żoną była Brytyjka Jemima Goldsmith (1995–2004; ma z nią dwóch synów, mieszkają na Wyspach), z drugą, Reham Khan, związany był tylko rok (2014–2015). Reham stała się zawziętą krytyczką byłego męża. W 2018 roku, przed wyborami, opublikowała skandalizujący pamiętnik, w którym zarzucała mu między innymi przyjmowanie narkotyków i wiarę w czarną magię.
W 2018 roku jego trzecią wybranką została Bushra Maneka, pochodząca z Pakpattan, ważnego na mapie Pakistanu sufickiego miasta i miejsca pielgrzymek do świątyni wielkiego, XII-wiecznego mistrza, zwanego Babą Faridem. Uznająca się za suficką mistyczkę Bushra zyskała status „duchowej mentorki” premiera, który kontynuował dzięki niej budowanie wizerunku gorliwego muzułmanina. Była to bardzo wyraźna, choć ukierunkowana na określone cele transformacja Imrana.
Ten były playboy, brylujący niegdyś w brytyjskich nocnych klubach, jako polityk coraz mocniej hołdował społeczno-obyczajowemu konserwatyzmowi, głównie w celach wzmacniania swojej pozycji wśród bardziej ortodoksyjnej części społeczeństwa. Przeciwnicy, w tym także konserwatywni muzułmanie, oskarżali go o zakłamanie, pozerstwo, hipokryzję i prześmiewczo nazwali „prayboy”. Niektórzy uznali, że wykorzystuje islam do zbijania politycznego kapitału (co zresztą jest immanentną cechą państwa od momentu jego narodzin – choć może trafniej byłoby napisać – od „poczęcia” idei Pakistanu).
Media społecznościowe niemal eksplodowały od memów, kiedy Bushra wystąpiła na ślubie z zasłoniętą twarzą, a prześmiewcze żarty oczywiście z satysfakcją odnotowano w Indiach. Należy dodać, że wskutek zbyt uległej postawy wobec talibów i deklarowanej chęci dialogu z nimi jeszcze przed objęciem premierostwa Imran zyskał przydomek „Taliban-Khan”.
Kiedy PTI stała na czele rządu prowincji Chajber Pasztunkwa (lata 2013–2018), przyznano olbrzymie dofinansowanie medresie powszechnie uznanej za kuźnię terrorystów, określanej mianem „uniwersytetu dżihadu” dla afgańskich talibów. Finansowy zastrzyk dla ekstremistów szef PTI tłumaczył koniecznością ich deradykalizacji i włączenia do mainstreamu.
To przysporzyło mu kolejnych wrogów między innymi wśród polityków opozycji i wśród pakistańskich liberałów. Warto dodać, że tych drugich już dekadę temu nazwał „zarazą” kraju, będącą na usługach USA.
Polityczny gwiazdor (z błogosławieństwem generałów)
W 2011 roku wiece PTI gromadziły dziesiątki tysięcy zwolenników, a Khan prezentował się jako lider nieskażony wszechobecną w Pakistanie korupcją, który stoi na czele walki o lepszy i uczciwszy „naya Pakistan” – nowy Pakistan.
W oczach wielu zwolenników, w tym rozczarowanej wcześniejszymi rządami i brakiem perspektyw miejskiej klasy średniej, uwielbiany „Kapitan” (przydomek nawiązujący rzecz jasna do kariery krykietowej Khana) miał być odpowiedzią na skorumpowanych poprzedników, pogrążonych w aferach „szabrowników” Pakistanu. I nadzieją na długo oczekiwane zmiany.
W trakcie kampanii wyborczej w 2018 roku obietnic nie było końca: od pompatycznego „nie będę kłamał przed narodem” do tradycyjnego zapewnienia gospodarczego rozwoju kraju, uniezależnienia się od zagranicznych pożyczek między innymi od Międzynarodowego Funduszu Walutowego (obietnica zerwana już w 2019 roku) i sztandarowych, populistycznych deklaracji kierowanych „do zwykłego obywatela”: sprawiedliwości i dostępu do zasobów dla wszystkich, niezależnie od statusu społecznego.
Jedni upatrywali w Khanie szansy na uczciwą politykę (miał wizerunek zamożnego, płacącego podatki lidera, który między innymi wybudował szpitale, by pomóc chorym na raka) i skuteczne rozwiązywanie nękających Pakistan problemów gospodarczo-społecznych. Inni zaś widzieli w nim poplecznika potężnej armii, celowo wywindowanego do władzy, aby osłabić wpływowy klan Sharifów, w tym premiera Nawaza Sharifa z Pakistańskiej Ligi Muzułmańskiej-Nawaz (PML-N), i umożliwić generałom rządzenie z tylnego siedzenia. Zwolennicy Nawaza, który też niegdyś cieszył się poparciem armii, uznali, że były premier został usunięty w polityczny niebyt głównie dlatego, że zaczął otwarcie ją krytykować i chciał prowadzić niezależną politykę zagraniczną.
Taka sytuacja nie jest niczym nowym: armia ma kluczowy wpływ na to, kto jest u sterów władzy, także jeśli chodzi o liderów cywilnych. Indeks Demokracji przygotowywany corocznie przez „The Economist” plasuje Pakistan niezmiennie wśród reżimów hybrydowych. Od dekad wejście do politycznej czołówki w Pakistanie jest praktycznie niemożliwe bez poparcia potężnego establishmentu militarno-wywiadowczego, słusznie określanego mianem „państwa w państwie”.
Nie dziwi więc fakt, że po wygranych przez PTI wyborach w lipcu 2018 roku analitycy podkreślali, że „Kapitan”, zwyciężył dzięki wsparciu generałów, co budziło obawy, że jego rząd będzie jedynie fasadową demokracją, posłuszną armii, zwłaszcza w kluczowych kwestiach dotyczących polityki wobec Chin, Indii i Afganistanu. Warto podkreślić, że armia pakistańska regularnie przyczynia się do eskalowania politycznego chaosu, na przykład wspierała masowe wystąpienia antyrządowe w 2014 roku, notabene pod przywództwem również Imrana Khana. Można było założyć, że jeśli „Kapitan” zadrze z generałami, podzieli los poprzedników i straci władzę.
Kadencja Khana upłynęła pod znakiem populizmu podsycanego religijnie większościowego nacjonalizmu, antyindyjskiej i antyzachodniej retoryki oraz rzucania oskarżeń w stronę polityków opozycji i obwiniania ich niemal za całe zło, jakie spotyka Pakistan. Polaryzowanie społeczeństwa, prześladowanie dysydentów, łamanie praw mniejszości, appeasement wobec organizacji skrajnie prawicowych, chcących mieć wpływ na polityczne decyzje, ograniczanie wolności słowa, w tym kneblowanie mediów, stały się bardziej systemowe i systematyczne niż wcześniej.
Niektórzy eksperci porównywali Khana do populistycznych konserwatystów, choćby Narendry Modiego czy Donalda Trumpa, jeszcze zanim objął tekę premiera. Z biegiem czasu pojawiły się nawet porównania do Zii ul-Haqa, dyktatora, który mocno przyczynił się do radykalizacji i łamania praw człowieka w Pakistanie.
Kapitan już nie patrzy na Zachód
Jako szef rządu Khan skupił się głównie na oskarżaniu politycznych oponentów o złą sytuację gospodarczą i korupcję, a nie na skutecznym wdrażaniu konstruktywnych rozwiązań choćby dla pakistańskiej gospodarki, osłabionej dodatkowo pandemią. Khan systematycznie wycofywał się z danych wcześniej obietnic, zmieniał strategię. Zaczęto określać go mianem mistrza zwrotów („U-turn master”).
W 2018 roku Khan stwierdził, że polityczne zwroty to cecha prawdziwych liderów, dodając, że Hitler i Napoleon ponieśli porażkę w Rosji, bo nie potrafili na czas zmienić strategii. Słowa te wywołały oskarżenia o narcyzm i historyczną ignorancję poprzez przyrównywanie się do wojennego zbrodniarza.
W kwestii polityki zagranicznej i bezpieczeństwa sprawczość premiera Khana też była wysoce ograniczona. Znów – głównie za sprawą silnej pozycji politycznej armii. Kapitan raczej unikał konfliktu z generałami. Stosował natomiast silnie antyzachodnią narrację, dopatrując się przejawów islamofobii i prób zewnętrznej ingerencji w pakistańską suwerenność i kulturę. Khanowi zarzucano w tej kwestii hipokryzję, udział w systemowym wspieraniu religijnego fanatyzmu i oskarżano go o pogorszenie relacji z Zachodem. Jednocześnie w polityce zagranicznej Pakistanu doszło do mocnego zwrotu ku Chinom i ugruntowywanie międzynarodowego wizerunku kraju jako mekki sunnickich fundamentalistów.
Były krykiecista kontra generał
Pod koniec marca tego roku rząd Khana stracił większość w parlamencie po tym, jak swe wsparcie wycofał kluczowy koalicjant. Przeciągający się kryzys parlamentarny przyniósł kulminację zarzutów wobec politycznych oponentów Kapitana. Broniący się przed upadkiem Khan próbował nawet rozwiązać Zgromadzenie Narodowe, żeby nie dopuścić do głosowania wotum nieufności dla jego rządu (nie zgodził się na to Sąd Najwyższy).
W odpowiedzi premier Khan obwinił zagraniczne siły o wykorzystanie pakistańskich kolaborantów w celu dokonania „największego” ataku na pakistańską suwerenność i demokrację, który został wsparty przez siły zewnętrzne (Stany Zjednoczone).
Relacje Pakistanu z USA znacząco się pogorszyły w ostatnich latach, między innymi za sprawą ponadregionalnych uwarunkowań geostrategicznych (rywalizacja USA–Chiny), krytyki polityki amerykańskiej w Afganistanie przez rząd Khana i jego chęci współpracy z reżimem talibów. Imran nie był ulubieńcem Waszyngtonu, ale teorie mówiące, że USA stoją za spiskiem prowadzącym do jego odwołania, są zwyczajnie nieprawdziwe.
Partie, które zainicjowały wotum nieufności przeciwko Khanowi, oskarżone zostały o próbę obalenia rządu przy pomocy zagranicznego spisku, a nawet porównane do historycznych postaci z XVIII wieku, kojarzonych ze zdradą na rzecz Brytyjczyków. Khan, nieustannie projektujący swój wizerunek jako jedynego zbawcy narodu przed zdrajcami w Pakistanie, kolaborującymi z obcymi siłami, pozbawienie go premierostwa uznaje za tożsame z „dewastacją kraju”.
Na ostateczną klęskę byłego krykiecisty złożyło się wiele czynników polityczno-gospodarczych: brak oczekiwanych reform, jego konfliktowo-narcystyczna osobowość i zwyczajny brak kompetencji Khana do zarządzania państwem. Nie zmienia to faktu, że jednym z kluczowych jest niewątpliwie kryzys w reakcjach z wpływowym szefem armii (generał Qamar Javed Bajwa), który pojawił się pod koniec 2019 roku podczas przedłużania kadencji generała o kolejne trzy lata.
Jesienią 2021 kryzys na linii premier – szef armii nasilił się, gdy ten pierwszy przedłużał wydanie zgody na objęcie stanowiska dyrektora potężnej pakistańskiej agencji wywiadowczej, ISI, przez generała Andeema Anjuma. W marcu 2022 roku, w obliczu zbliżającej się porażki, rozsierdzony brakiem spodziewanego wsparcia armii Khan nie przebierał w słowach: „Allah nie pozwala nam być neutralnymi, tylko zwierzęta zachowują neutralność”. Takie obraźliwe porównanie zapewne przypieczętowało jego los.
Armia nie chce być też kojarzona z popieraniem lidera, który nie spełnił gospodarczych obietnic i nie poradził sobie z licznymi wyzwaniami, chociażby z szalejącą inflacją, najwyższą obecnie w Azji Południowej. To bez wątpienia kolejny powód upadku Khana. Wreszcie generałowie nie wydają się też popierać skrajnie antyamerykańskiej retoryki byłego już premiera, a na początku kwietnia szef armii podkreślał znaczenie relacji z USA.
„Stary” Pakistan?
Czy konsekwencje chaosu politycznego przybliżą Pakistan do stawienia czoła licznym wyzwaniom polityki wewnętrznej i zagranicznej? Jak zwykle, pozostaje jedynie żywić złudne nadzieje.
Jako państwo powstałe na komponencie ideologicznym, Pakistan realizuje swoją strategię w oparciu o historyczną spuściznę „teorii dwóch narodów”, której hołdowali jego twórcy, zwolennicy oddzielenia go od Indii przy pomocy kryterium wyznaniowego. Akcentowanie muzułmańskiej jedności stanowi do dziś nieodłączną część wspieranej przez państwo retoryki, której fundamentalne znaczenie mają terytorialne roszczenia wobec administrowanej przez Indie części Kaszmiru, zamieszkanej przez muzułmańską większość.
Imran Khan w żadnym stopniu nie zmienił tej politycznej retoryki. Nie ustawał w konstruowaniu wizerunku potężnego sąsiada jako głównego wroga i nieustannego źródła zagrożeń dla pakistańskiej integralności terytorialnej. Na cele obronne i potężną armię przeznaczane są nadal ogromne środki, kosztem ważnych potrzeb społecznych, takich jak np. lepszy dostęp do służby zdrowia czy edukacji.
Potencjalne porzucenie rewizjonistycznej narracji wiązałoby się z gruntownym przewartościowaniem geopolitycznej strategii państwa, co z kolei wymagałoby niebywałej odwagi decydentów. Trudno założyć, że jest obecnie na pakistańskiej scenie politycznej ktoś, kto nie tylko miałby tę odwagę, ale także mógłby efektywnie takich przewartościowań dokonać.
Najbliższa przyszłość upłynie zapewne w atmosferze nowych/starych politycznych rozdań i rywalizacji, gdzie scenariusz przejęcia władzy przez armię tradycyjnie nie może być wykluczony. Wrócił „stary” Pakistan, jak z satysfakcją ogłosił jeden z liderów opozycji – Bilawal Bhutto Zardari z Pakistańskiej Partii Ludowej (PPP), syn zamordowanej w 2007 roku Benazir Bhutto.
Imran Khan wciąż ma jednak wielu zwolenników (wręcz wyznawców, jak podkreśla wybitny pakistański intelektualista Pervez Hoodbhoy), którzy zaciekle bronią swojego lidera i chcą jego powrotu do władzy. W grze jest także odsunięta od władzy w 2018 roku rodzina Sharifów, potężna i ciesząca się popularnością w Pendżabie.
Już wiadomo, że chce odzyskać władzę: 11 kwietnia dotychczasowy lider opozycji, młodszy brat byłego premiera Nawaza Sharifa i obecny szef PML-N Shehbaz Sharif został wybrany 23. premierem Pakistanu. Politycy z obozu Khana zbojkotowali głosowanie. Jeśli nie wydarzy się nic wyjątkowego, Shehbaz Sharif zostanie premierem do przyszłorocznych wyborów.
Premier-elekt obiecał wiele: między innymi uczynienie z Pakistanu „raju dla inwestycji”, poprawę gospodarki dzięki „ciężkiej pracy i jedności narodu”, podniesienie płacy minimalnej, niższe ceny energii elektrycznej, „przyjaźń na zawsze” z Chinami, wzmocnienie relacji również z Arabią Saudyjską, Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Wielką Brytanią i Iranem (USA na wszelki wypadek pominął), podnoszenie na arenie międzynarodowej kwestii Afganistanu oraz muzułmanów z Palestyny i (indyjskiego) Kaszmiru. Tradycyjnie pominięta została kwestia niedoli muzułmańskich Ujgurów w Chinach.
czytaj także
Jak zawsze, dobre relacje z Indiami premier Pakistanu uzależnił od „sprawiedliwego” rozwiązania konfliktu o Kaszmir.
Khan tymczasem mobilizuje swoich zwolenników, którzy w trakcie trwającego Ramadanu tłumnie gromadzą się w różnych miastach na nocnych wiecach poparcia i powtarzają jego narrację: że cała ta sytuacja to spisek wymierzony w godność Pakistanu, a kolejny rząd będzie narzuconą z zewnątrz, grabiącą i pozbawiającą ten kraj suwerenności marionetką Zachodu.
Chaos, niestabilność i niepewność, które czekają w najbliższej przyszłości Pakistan, podsycane są ogromnymi emocjami, personalną rywalizacją i politycznymi ambicjami, z podzielonym społeczeństwem oraz armią przyglądającą się rozwojowi sytuacji i przejmującą kontrolę, jeśli uzna to za stosowne. Nihil novi sub sole. Wszystko to dzieje się ze szkodą dla międzynarodowego wizerunku i potencjału, jaki Pakistan bez wątpienia posiada.
**
Agnieszka Kuszewska – doktor habilitowana nauk o polityce, profesorka uczelniana Uniwersytetu Jagiellońskiego, pracuje w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu. Wykłada także w Collegium Civitas. Zajmuje się dynamiką stosunków międzynarodowych, współczesnymi konfliktami, bezpieczeństwem, wyzwaniami społeczno-ekonomicznymi w obrębie Azji i Pacyfiku, ze szczególnym naciskiem na Azję Południową.