Zamachy z 11 września nieodwracalnie zmieniły status wyznawców islamu na całym świecie. Stereotyp muzułmanina terrorysty każe zapomnieć, że także sami muzułmanie padają ofiarą przemocy ze strony fanatyków religijnych. Każe też zamykać granice przed tymi, którzy przed tym zagrożeniem uciekają.
Mija 20 lat, odkąd Al-Kaida wbiła samoloty w wieże World Trade Center i w Pentagon. Był to moment graniczny, który utorował drogę nowym konfliktom na Bliskim Wschodzie, wzmożonej inwigilacji i łamaniu praw człowieka pod pretekstem walki z terroryzmem.
Ten obcy
Mimo że strach zachodnich społeczeństw przed islamem nie zaczął się wraz z zamachem na WTC, to wydarzenie napędziło jednak tendencje antymuzułmańskie, znane nam od wieków. Bo lęk i wrogość wobec „obcego” towarzyszyła ludziom od zawsze.
– 11 września 2001 roku to początek współczesnej islamofobii nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także w Europie – twierdzi Anna Wilczyńska, arabistka i współzałożycielka Salam Lab. – Bardzo wiele osób przed 11 września nie miało wiedzy na temat islamu i jego występowania na świecie. Dopiero gdy pojawiły się informacje, kto tego zamachu dokonał i jakie były motywacje sprawców, zaczęliśmy tak silnie utożsamiać muzułmanów z terroryzmem.
Po upadku bloku sowieckiego politolog Samuel Huntington wysnuł teorię „zderzenia cywilizacji”, wedle której w latach 90. miejsce konfliktów na tle ideologicznym miały zastąpić walki religijno-kulturowe. Twierdził, że świat dzieli się kręgi cywilizacyjne, a największym zagrożeniem dla cywilizacji zachodniej będą islam i Chiny. Po 2001 roku ta teoria na nowo zyskała szerokie poparcie, przyczyniając się do upatrywania w muzułmanach obcych kulturowo wrogów Europy i USA.
Jest kolejny wyimaginowany wróg prawicy. Poznajcie islamolewicę
czytaj także
Chociaż teoria Huntingtona jest dziś krytykowana w środowisku akademickim ze względu na daleko idące uproszczenia i stereotypizację, to zdążyła rozgościć się w społecznej świadomości.
– Jako Europejczycy mieliśmy uprzedzenia od zawsze, zmieniają się tylko grupy, co do których jesteśmy uprzedzeni. Mimo że w latach 90. mogliśmy śledzić w telewizji konflikt w Afganistanie czy na Bałkanach, w których również uczestniczyli muzułmanie, to dopiero rok 2001 tak silnie wtłoczył nam w wyobraźnię, że osoba z długą brodą i kobieta w chuście, do tego o ciemnej karnacji, to ktoś niebezpieczny. To wydarzenie sprawiło, że pewne elementy wyglądu czy ubioru zaczęliśmy automatycznie kojarzyć z muzułmanami, a muzułmanów z terrorystami, czyli zagrożeniem – mówi Wilczyńska.
Po 11 września nastąpiła seria zamachów terrorystycznych w Europie. Po wysadzeniu w 2004 roku przez Al-Kaidę pociągów w Madrycie osoby wyglądające „muzułmańsko” zaczęły budzić niepokój nie tylko na lotniskach, ale też w pociągach czy metrze. Spirala strachu zaczęła się nakręcać, rozbudzając wrogość wobec każdego „obcego ze Wschodu”, z definicji podejrzanego.
Potencjalny terrorysta
Czym jest islamofobia? Najogólniej mówiąc, to lęk przed islamem i jego wyznawcami, bazujący na uprzedzeniach do tej religii i związanych z nią wartości. Dalej – to też wszystkie zachowania wynikające z tych uprzedzeń, które są kierowane w stronę wyobrażonych lub konkretnych osób kojarzonych z islamem, czyli dyskryminacja. I wreszcie – przemoc werbalna czy fizyczna wobec osób oraz niszczenie muzułmańskich instytucji, meczetów czy cmentarzy.
„Islamofobia tworzy wokół muzułmanów struktury wyobrażone, które są wykorzystywane do usprawiedliwiania sankcjonowanej przez państwo dyskryminacji, wrogości i przemocy wobec muzułmanów, co ma poważne konsekwencje dla praw człowieka, w tym wolności religii i przekonań” – mówił specjalista ONZ ds. wolności religii i przekonań, Ahmed Shaheed.
Z badań wynika, że fundamentaliści muzułmańscy stanowią 5–8 proc. wszystkich muzułmanów świata, a od 3 do 10 proc. fundamentalistów staje się terrorystami. Oznacza to, że liczba muzułmanów stanowiących realne zagrożenie dla świata to mniej więcej 0,15–0,8 proc. populacji wyznawców islamu.
Nieznośna ciężkość historii. 10 lat po ataku Andersa Breivika
czytaj także
„Blisko 17 mln potencjalnych terrorystów jest zagrożeniem i nikt nie przeczy realnemu niebezpieczeństwu. Wobec całej populacji wyznawców islamu to jednak liczba niewielka. Dlatego niezwykle ważne jest rozsądne rozdzielenie dwóch problemów, które są nieustająco mylone, a przez to fałszowany jest obraz islamu i muzułmanów. Kwestia terroryzmu jest sprawą odrębną. On nie ma religii, żadna religia nie nawołuje do przemocy i prowadzenia wojen” – twierdzi Aldona Piwko, religioznawczyni i islamoznawczyni.
Stereotyp muzułmanina terrorysty każe zapomnieć, że także sami muzułmanie padają ofiarą zamachów terrorystycznych i przemocy ze strony fanatyków religijnych. Każe też zamykać granice przed tymi, którzy przed tym zagrożeniem uciekają.
Zdaniem Wilczyńskiej kolejny etap islamofobii przyniósł rok 2015 – gdy postrzeganie muzułmanina jako terrorysty było już dobrze ugruntowane.
– Zwiększona liczba uchodźców i uchodźczyń oraz migrantów i migrantek stworzył ciąg skojarzeń: muzułmanin terrorysta imigrant. To kolejna fala islamofobii – łatkę przyklejamy już nie tylko wszystkim muzułmanom, ale wszystkim uchodźcom. Wrzucamy te osoby do jednego worka, mimo że to są bardzo różne grupy. Stereotypy, które mieliśmy od 2001 roku, nie zniknęły, tylko dokładamy do nich kolejne. A te stają się bardzo wygodnym narzędziem kontroli w rękach osób sprawujących władzę – stwierdza.
Narzędzie władzy
Celem terroryzmu jest wywołanie strachu. A strach jest narzędziem zdobywania władzy. Zarządzanie strachem przed muzułmanami to metoda wykorzystywana przez polityków do swoich celów. Ataki terrorystyczne ekstremistów zostały użyte przez ruchy prawicowe i populistyczne do podsycania strachu przed „obcym”. Muzułmanie na świecie płacą dziś za to swoją cenę.
Popularne hasło „Nie każdy muzułmanin to terrorysta, ale każdy terrorysta to muzułmanin” nie ma nic wspólnego z prawdą. Za większością ataków terrorystycznych w USA stoją biali suprematyści, a w Europie mniej niż 2 proc. aktów terroru jest dziełem muzułmanów. Ale to właśnie antymuzułmański stereotyp stał się argumentem za zamykaniem granic Unii Europejskiej przed tymi, którzy chcą złożyć wniosek o ochronę międzynarodową. I jeszcze nie tak dawno temu – do budowania muru na południu USA.
– Lęk przed obcym nie bierze się z niczego. Jego źródłem są bardzo jasne przekazy polityczne – mówi Przemysław Wielgosz, wydawca i redaktor naczelny polskiej edycji „Le Monde diplomatique”, autor wydanej niedawno książki Witajcie w cięższych czasach. Zaznacza, że o ile nowa fala nacjonalizmu, ksenofobii i szowinizmu miała miejsce na długo przed 11 września, o tyle zamach na WTC przyczynił się przede wszystkim do znormalizowania tego, co wcześniej znajdowało się na marginesie sceny politycznej.
Sachs: Kto nas terroryzuje bronią? Biały, republikański mężczyzna, wyborca Trumpa
czytaj także
– Retoryka islamofobiczna pojawiła się w głównym nurcie zarówno mediów, jak i debaty politycznej. To jedyny rodzaj rasizmu, który nie budzi większych kontrowersji. Także w Polsce. Przedstawiciele bardzo różnych sił politycznych i środowisk operowali językiem, który z dzisiejszej perspektywy jest jawnie ksenofobiczny. „Gazeta Wyborcza” publikowała islamofobiczną Dumę i wściekłość Oriany Fallaci, Ireneusz Krzemiński pisał o kulturze islamskiej nienawiści, Jarosław Gowin, wtedy redaktor „Znaku”, twierdził, że z islamistami się nie rozmawia, ale trzeba ich złamać, Leszek Kołakowski wyrażał zrozumienie dla eliminacji terrorystów bez sądu. Tego rodzaju poglądy były wtedy powszechne – komentuje Wielgosz.
Donald Trump mówił wprost: islam nas nienawidzi. Nie ulega wątpliwości, że zrobienie z muzułmanów wrogów Ameryki pomogło mu wygrać wybory. Nie inaczej było i jest w Europie.
– Różne przejawy islamofobii i ich natężenie w Europie zależały od tego, czy w danym kraju akurat trwały wybory. Nabraliśmy przekonania, że liczba osób wyznających islam przyrasta w naszych krajach w sposób niekontrolowany i że te osoby chcą na skutek swojej przewagi liczebnej przejąć struktury państwowe czy wpłynąć na zmianę naszych tradycji. To przekonanie zostało wykorzystane do zdobywania głosów wyborców we Francji, Danii czy Hiszpanii – mówi Anna Wilczyńska.
– W 2005 roku fala rozruchów na biednych przedmieściach Francji została zinterpretowana przez media, a potem przez polityków, nie jako efekt nierówności i braku perspektyw, co było faktem od wielu lat, tylko jako wynik lektury Koranu przez tamtejszą młodzież – dopowiada redaktor „Le Monde diplomatique”.
W 2015 roku, po atakach terrorystycznych w Paryżu, coraz większe poparcie w kraju zaczęła zdobywać Marine Le Pen, prezeska skrajnie prawicowej partii Front Narodowy. Figura muzułmanina uchodźcy terrorysty ponownie rozbudziła zbiorową wyobraźnię.
Efektem politycznej retoryki jest również to, że znacznie przeszacowujemy liczbę muzułmanów i muzułmanek żyjących w krajach europejskich. Według sondażu przeprowadzonego przez Ipsos Mori Francuzi sądzą, że muzułmanie stanowią aż 31 proc. populacji Francji. W rzeczywistości to 7,5 proc. społeczności tego kraju. Podobnie wygląda sytuacja w Wielkiej Brytanii – 15 proc. (wyobrażenie) do 4,8 proc. (rzeczywistość) czy innych krajach zachodniej Europy. W Polsce sądzimy, że wyznawców islamu jest aż 70 razy więcej, niż wskazują na to dostępne dane. Z roku na rok Europejczycy coraz bardziej przeszacowują liczbę muzułmanów żyjących w granicach ich państw.
Śmieszny Achmed
Amerykanin Jeff Dunham to najlepiej zarabiający brzuchomówca i aktor lalkarz na świecie. Światową sławę przyniosła mu seria występów Achmed, martwy terrorysta, w których głupkowaty kościotrup, tytułowy Achmed, wykrzykiwał do publiczności słynne „Silence! I kill you!”.
Pomysł na skecz pojawił się niedługo po zamachu na WTC. „Nie można nabijać się z 9/11, to nigdy nie będzie śmieszne. Ale mogę żartować z tego gościa [Osamy Bin Ladena – przyp. red.], tego idioty” – mówił o pierwowzorze Achmeda Jeff Dunham.
Zdaniem Wilczyńskiej, mimo że występy Dunhama miały być próbą zmierzenia się przez humor z tragedią, to odegrały też zupełnie inną rolę – wzmocniły tendencje do utożsamiania muzułmanina z terrorystą, prostakiem i analfabetą, który pozuje na kogoś strasznego, a w rzeczywistości nie grzeszy rozumem.
czytaj także
Nie ma wątpliwości, że do szerzenia islamofobii przyczyniły się na wielu poziomach programy telewizyjne i kanały internetowe, docierając z antymuzułmańskim przekazem znacznie dalej niż głos polityków.
– Po 11 września islamofobia mocno weszła w popkulturę. Gdy oglądamy amerykańskie kino klasy B, widzimy, że wątek islamskich terrorystów jest tam powszechny, a czarny charakter ma często stereotypowo „arabskie rysy”. Jeśli weźmiemy do ręki gry RPG, zauważymy, że w wielu z nich głównym motywem fabuły jest odstrzeliwanie terrorystów. Do tego mamy mnóstwo popularnych książek w rodzaju Byłam żoną szejka, gdzie nie tylko treść, ale nawet okładki – obowiązkowo z kobiecą twarzą w nikabie lub hidżabie – eksploatują islamofobiczne stereotypy – uważa Wielgosz.
Życie po 9/11
Mohamed, tak go nazwijmy, jest Egipcjaninem i mieszka w Krakowie od wielu lat. Prowadzi lokal gastronomiczny, którego pracownik został pobity podczas pracy przez pijanego polskiego mężczyznę. Pobiciu towarzyszyły islamofobiczne i ksenofobiczne wyzwiska. Przy okazji rozmowy o tym incydencie opowiedział Wilczyńskiej o tym, jak po 2001 roku zmienił się stosunek Polek i Polaków do niego.
Wcześniej na wieść, że jest z Egiptu, ludzie reagowali entuzjastycznie, bo ten kraj kojarzył im się z wakacjami czy z bliskimi, którzy w latach 70. jeździli do krajów arabskich na kontrakty budowlane. Dopiero po wydarzeniach z 11 września Mohamed poczuł, że nie ma tu dla niego miejsca. Zaczął słyszeć, że powinien wracać do siebie, bo jego współbracia muzułmanie przyjeżdżają tu tylko po to, żeby organizować zamachy. „Gdzie mam wrócić, skoro większość życia spędziłem w Polsce? W Egipcie będę zupełnie obcy” – opowiadał.
czytaj także
– Takie historie słyszałam też od wielu innych osób. Muzułmanie – nie tylko cudzoziemcy, ale także polscy konwertyci – od 20 lat ponoszą zbiorową odpowiedzialność za terrorystów i muszą tłumaczyć całemu swojemu otoczeniu, jak błędne jest postrzeganie religii przez ekstremistów i że nie podzielają ich interpretacji islamu – mówi Wilczyńska – Także na nowo przybyłych do krajów Zachodu spadła odpowiedzialność za ataki terrorystyczne, których dokonano w przeszłości. Oczekuje się od nich, że będą wiecznie przepraszać za terrorystów i tłumaczyć się ze swojej religii.