Świat

W Gruzji też walczą z „ideologią LGBT”, atakują demonstracje i palą tęczowe flagi

Narodowcy byli w bojowych nastrojach. W końcu inicjatorzy pochodu zapowiadali, że będą szli w jednym celu – powstrzymania organizacji festiwalu nad jeziorem Lisi. Obecni na miejscu funkcjonariusze zachowali prawie zupełną bierność.

W Gruzji każda inicjatywa organizowana przez środowisko LGBTQ+ spotyka się z radykalnym sprzeciwem ze strony  prawicy oraz Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego (GKP). Wtóruje im w tym rządząca krajem partia Gruzińskie Marzenie (GM), która – jak sama deklaruje – stoi na straży konserwatywnych wartości. Przyświeca jej ochrona rodzin przed „zgniłymi ideologiami”.

Jak się to wyraża w praktyce? Choćby w sprzeciwie wobec zestawów Happy Meal. W czerwcu tego roku gruziński McDonald’s dołączał do nich książeczki i gadżety związane z Eltonem Johnem, jego mężem Davidem Furnishem oraz ich synami. Środowisko prawicowe uznało to za bezpardonowy atak wymierzony w gruzińskie dzieci, spisek bliżej nieokreślonych wrogów Gruzji.

Czy Gruzja jest gotowa na ruchy LGBT+?

Na dni 2–8 lipca zaplanowano Tbilisi Pride Week. Wydarzeniu towarzyszyły spotkania oraz prelekcje odbywające się za zamkniętymi drzwiami. Organizatorzy wyszli z założenia, że taka forma zapewni uczestnikom bezpieczeństwo. Mimo to inicjatywa spotkała się z ostrym sprzeciwem ze strony Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego, który oświadczył, że nawet za zamkniętymi drzwiami może dojść do społecznego zgorszenia. W jego opinii Gruzja, jako kraj z głęboko zakorzenionymi wartościami chrześcijańskimi, nie może pozwolić sobie na propagowanie „ideologii LGBT”. Tego samego zdania była grupa Alt Info, skrajnie prawicowa oraz homofobiczna, znana także ze swoich prorosyjskich sympatii. To ona stała się głównym aktorem nadchodzącego nieszczęścia.

Narodowcy atakują, policja się przygląda

Zwieńczeniem Tbilisi Pride Week miał być festiwal Pride Fest, zorganizowany nad jeziorem Lisi, na obrzeżach miasta. Organizatorzy zrezygnowali z marszu równości, obawiając się, że może dojść do powtórki z lipca 2021 roku, kiedy parada musiała zostać rozwiązana. Skrajna prawica, przy gorących namowach gruzińskiego duchowieństwa, zaatakowała siedzibę Tbilisi Pride. Rannych zostało około 50 dziennikarzy, z których jeden – kamerzysta Lekso Laszkarawa – zmarł wyniku odniesionych obrażeń. Fala przemocy, jaka przetoczyła się ulicami stolicy, trwała jeszcze przez kilka godzin po rozwiązaniu marszu.

Część sprawców stanęła przed sądem, jednak organizatorów planowanej blokady marszu nie spotkały żadne konsekwencje. Gruzińskie Marzenie za winną sprowokowania zamieszek uznało opozycję.

Ministerstwo spraw wewnętrznych, w obecności zachodnich dyplomatów, obiecało Tbilisi Pride, że tegoroczny festiwal nad jeziorem Lisi będzie chroniony przez policję. Deklaracja ta okazała się jednak mrzonką. Wydarzenie zaplanowano na godzinę 16:00 czasu gruzińskiego.

W tym samym czasie na miejsce zmierzała demonstracja skrajnej prawicy. Przeważającą większość jej uczestników stanowili mężczyźni. Blisko dwutysięczny tłum niósł gruzińskie flagi państwowe, duże, drewniane krzyże oraz kolorowe ikony z wizerunkami świętych. Wśród demonstrantów można było dostrzec mężczyznę, który zrobił sobie pelerynę z flagi Unii Europejskiej. Umieszczony na niej czerwony krzyżyk świadczył o jego podejściu do tej struktury.

Protestujący byli w bojowych nastrojach. W końcu inicjatorzy pochodu zapowiadali, że będą szli w jednym celu – powstrzymania organizacji festiwalu nad jeziorem Lisi. Obecni na miejscu funkcjonariusze zachowali prawie zupełną bierność. Narodowcy nie mieli żadnego problemu, aby wkroczyć na teren Pride Fest. Organizatorzy zostali zmuszeni do odwołania wydarzenia i ucieczki pod policyjną eskortą. Podstawione specjalnie na tę okazję busy czekały w pogotowiu.

Nacjonalizm, darmowe piwo i karimata

Wściekły tłum niszczył rozstawione instalacje oraz kradł to, co uczestnicy festiwalu zostawili na miejscu. Rozpalono ogniska, w których spalono tęczowe flagi. Wokół gromadzili się ludzie, uśmiechnięci i dumni z siebie. Popijający skradziony alkohol i filmujący całe zajście telefonami komórkowymi. Na jednym z zamieszczonych w internecie zdjęć widzimy opuszczającego teren zdemolowanego festiwalu mężczyznę, który niesie swoje zdobycze. W jednej ręce trzyma skradzioną różową karimatę oraz reklamówkę pełną puszek piwa, a w drugiej czteropak. W oddali stoją policjanci, którzy bezczynnie przyglądają się całemu zajściu. Nie robią nic, by powstrzymać zniszczenia oraz kradzieże.

Nie będziemy transpłciowi po cichu ani na smutno

W tym samym czasie liderzy skrajnej prawicy oraz duchowni wygłaszali przemowy uderzające w środowisko LGBTQ+.  Stojący na czele Alt Info Zurab Macharadze wezwał parlament do uchwalenia ustawy zabraniającej szerzenia „homopropagandy”. Mowa o propozycji legislacyjnej zaproponowanej przez skrajną prawicę w ubiegłym roku. Formalnie została ona zarejestrowana w Parlamencie w maju roku bieżącego. Gruziński Kościół Prawosławny poparł ustawę. Gruzińskie Marzenie deklaruje, że jest jej przeciwne.

Policja nie miała żadnych oporów przed użyciem armatek wodnych i gazu łzawiącego wobec Gruzinów, którzy w marcu protestowali przeciwko próbom wprowadzenia ustawy o agentach zagranicznych, podobnej do tej obowiązującej w Rosji.

Gdyby służby porządkowe powstrzymały narodowców przed zniszczeniem Pride Fest, oznaczałoby to, że rządzące Gruzińskie Marzenie użyło przemocy wobec swojego potencjalnego elektoratu. Jak by to wyglądało w oczach opinii publicznej? Konserwatywny rząd, stojący na straży tradycyjnych wartości, który daje zielone światło policji, by ta biła „gruzińskich patriotów, zmartwionych przyszłością swojej ojczyzny”?

Czy Gruzja ma szanse na wejście do Unii?

Wydarzenia z 8 lipca potępiła gruzińska prezydentka. Stwierdziła, że tego dnia doszło do naruszenia wolności słowa oraz prawa do zgromadzeń, co oznacza złamanie konstytucji. Salome Zurabiszwili oskarżyła Gruzińskie Marzenie o całkowitą bierność wobec przemocy, a incydent nazwała wstydem dla całego kraju. Słowa potępienia wobec zajścia wyrazili także zachodni dyplomaci. Czeski ambasador zasugerował nawet, że może ono mieć wpływ na starania Gruzji o wejście do Unii Europejskiej. Z kolei przewodniczący parlamentu zganił akty przemocy, ale również pochwalił postawę funkcjonariuszy. Jego zdaniem wywiązali się ze swoich obowiązków, ponieważ nikt nie został ranny.

Ponad 80 proc. gruzińskiego społeczeństwa opowiada się za przystąpieniem do Unii Europejskiej. Jednocześnie największym zaufaniem społecznym rzędu – 91 proc. – cieszy się stojący na czele Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego patriarcha Eliasz II.

W czerwcu 2022 roku Gruzja otrzymała „żółtą kartkę” od Brukseli, nie uzyskując statusu kandydata do Unii Europejskiej. W przeciwieństwie do Ukrainy oraz Mołdawii. Stwierdzono wtedy, że gruzińskie władze nie wywiązują się z realizacji tzw. 12 kamieni milowych, czyli zaleceń, które wzywają do reform w poszczególnych obszarach. Wśród nich wymieniono prawa człowieka, depolaryzację polityczną i społeczeństwo obywatelskie. W grudniu dojdzie do ponownego rozpatrzenia kwestii kandydatury Gruzji do Unii, a europejscy przywódcy zdecydują, czy gruziński rząd zrealizował zalecenia Brukseli.

**

Maciej Musiał – redaktor portalu Mówiąc Wprost. Z wykształcenia historyk, zajmuje się Kaukazem Południowym. Współautor książki Upadek Królestwa Armenii w latach 363-428. Armenia między Cesarstwem Rzymskim a Iranem Sasanidów.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij