Świat

Gaz to nie alternatywa, ale wyrok

Kolektyw Bombelki blokuje ulicę Wiednia podczas Europejskiej Konferencji Gazowej.

Nie wierzymy, że którakolwiek partia polityczna zmieni system energetyczny, gdy wygra wybory. Potrzebna jest presja społeczna – mówi aktywistka z antygazowego kolektywu Bombelki, Julia Keane.

Z najnowszego raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) wynika, że w XXI wieku nie unikniemy wzrostu globalnej temperatury o wskazane w porozumieniu paryskim krytyczne 1,5 st. Celsjusza. Przekroczenie tej granicy przyniesie jeszcze więcej ekstremalnych zjawisk pogodowych, które oznaczają kolejne tragedie milionów ludzi. Tymczasem emisje gazów cieplarnianych, zamiast spaść, wzrosły – według informacji podanych przez Międzynarodową Agencję Energii o 1 proc. w 2022 roku, a bogacze na potęgę generują ślad węglowy.

Truciciele, nie elity. Nazywajmy bogaczy po imieniu

Powołując się na badania instytutu badawczego CE Delft, Greenpeace ujawnił, że liczba lotów prywatnymi odrzutowcami w Europie w ubiegłym roku wzrosła aż o 64 proc., do 572 806. Ten sam środek lokomocji wybrali goście Europejskiej Konferencji Gazowej, która pod koniec marca odbyła się w Wiedniu. Jednak to nie ich podróż wzbudza największe kontrowersje, a fakt, że gazowi potentaci nic nie robią sobie z przybierającej na sile katastrofy klimatycznej. Budują nam przyszłość, w której zamiast inwestować w odnawialne źródła energii i zrezygnować paliw kopalnych, węgiel zastępuje się gazem.

Przeciwko temu zaprotestowali aktywiści i aktywistki, którzy przyjechali do stolicy Austrii, by uświadomić „zbrodniarzom klimatycznym”, że mają krew na rękach. Do trwających cztery dni demonstracji i blokad dołączyła także ekipa z Polski, w tym przedstawicielki z kolektywu Bombelki i inicjatywy Wschód. Z członkinią tego pierwszego, Julią Keane, rozmawiamy o tym, co działo się na ulicach Wiednia.

Paulina Januszewska: Co właściwie wiemy o Europejskiej Konferencji Gazowej? Jakie decyzje tam zapadają?

Julia Keane: To najgorętsza i największa impreza paliwowa w tym sezonie. Do Wiednia zjechali najważniejsi lobbyści, prezesi koncernów paliwowych, politycy – słowem: bardzo zamożni i wpływowi ludzie, o czym świadczy luksusowa oprawa wydarzenia. Wstęp na konferencję kosztuje 5 tysięcy euro, więc nie ma mowy o tym, by trafiły tam przypadkowe osoby. Wszystko dzieje się za zamkniętymi drzwiami. Na prywatnych spotkaniach zakulisowo omawiane są projekty infrastrukturalne dotyczące dalszego eksportowania gazu, zwłaszcza w obliczu konieczności odejścia od dostaw z Rosji, to ostatnie jednak zaplanowano dość późno, bo dopiero na 2027 rok. Wiemy, że dyskutowano projekty terminali LNG w Niemczech, Transatlantic Pipeline we Włoszech, rozwój rurociągów w Katalonii, ale z pewnością było tego znacznie więcej.

Julia Keane. Fot. Roman Koziel
Julia Keane. Fot. Roman Koziel

Obecność kolektywu Bombelki była podyktowana globalną mobilizacją w obronie klimatu czy czymś jeszcze?

Przede wszystkim oburzeniem na to, że klimatyczni zbrodniarze z całego świata, także z Polski, w czasie kryzysu i wojny zorganizowali sobie wydarzenie, którego energię i charakter śmiało można określić mianem karnawałowej. To jedna wielka szampańska gala rozlewania LNG, podczas której ludzie w garniturach stoją przy wysokich stoliczkach z kieliszkami bąbelkowych trunków i w takiej kuriozalnej atmosferze rozmawiają o swoich interesach paliwowych. Wszystko to dzieje się w świecie, w którym energia jest horrendalnie droga, paliwa kopalne powodują 90 proc. inflacji, a ceny gazu – 50 proc., jesteśmy na dobrej drodze do wzrostu globalnej temperatury o 1,5 st. Celsjusza, różne kraje są dotykane przez klimatyczne klęski żywiołowe, Pakistan znalazł się pod wodą, a miliony ludzi zostaje przesiedlonych, bo ich domy zniszczył żywioł.

Takie sytuacje będą dalej się tylko nawarstwiać. Dlatego nastąpiła mobilizacja ruchów klimatycznych i społecznych, bo przekroczyliśmy wszelkie granice naszej cierpliwości i naszego gniewu. Z Polski do Wiednia pojechało 50 osób, bo również nadwiślańskie koncerny wzięły udział w konferencji. Mowa o osiągającym olbrzymie zyski Orlenie, o Gaz-Systemie, który pod budowę infrastruktury gazowej wyciął hektary lasów w miejscowościach koło Warszawy i planuje budowę pływającego terminala LNG w Gdańsku, czy o PGNiG, który poszukuje gazu w Wielkopolsce i innych częściach kraju.

Aktywistyczny sojusz zawiązano pod szyldem BlockGas. Kto wchodzi w jego skład?

Ruchy i społeczności, spośród których nie wszystkie są klimatyczne, ale które widzą, że gaz stanowi zagrożenie dla interesów całej ludzkości i trzeba przeciwko inwestycjom w niego intensywnie protestować. Mowa o aktywistach politycznych, lokatorskich, antymilitarnych, krajowych, ale także międzynarodowych. Oficjalnie w akcję w Wiedniu włączyło się 12 ruchów, w tym m.in. System Change Not Climate Change, Riseup 4 Rojava, kolektyw Bombelki czy Ende Gelände.

Czy wasze protesty zyskały taki rozgłos, jakiego oczekiwaliście?

Uważam, że odnieśliśmy ogromny sukces, pokazaliśmy masowość ruchu klimatycznego, wielką siłę i możliwość mobilizacji. Protesty trwały cztery dni, ale przygotowania zajęły nam kilka miesięcy. Najpierw grupa aktywistów zablokowała lotnisko, utrudniając przybycie gości, spośród których spora część przyleciała prywatnymi jetami. W kolejnych dniach odbyły się masowe blokady, w których udział wzięło kilkaset osób i które spowodowały ogromne utrudnienia w ruchu. Policja tłumiła je z dużą brutalnością. Użyto gazu, doszło do przepychanek, zatrzymano ok. 150 demonstrantów i prawie dwie doby trzymano ich w areszcie.

Masowe protesty odbywały się m.in. na drogach prowadzących do rafinerii należącej do OMV, największego koncernu gazowego i klimatycznego zbrodniarza w Austrii. Ulicami Wiednia przeszła wielka demonstracja, którą zakończyliśmy pod hotelem – miejscem konferencji. Widzieliśmy, jak delegaci ze wspomnianymi kieliszkami szampana w rękach wyglądali na zewnątrz, obserwując, co się dzieje. Ostatniego dnia aktywistom udało się wejść na teren hotelu i zakłócić przebieg spotkań, krzycząc w stronę gości, że mają krew na rękach. Jednocześnie odbywały się manifestacje solidarnościowe w innych krajach, np. w Portugalii.

Bardzo nas cieszy reakcja mediów, które szeroko i szczegółowo opisywały i transmitowały wszystkie nasze akcje, nagłaśniając skalę zatrzymań aktywistów, potępionych na arenie międzynarodowej, m.in. przez Amnesty International. Osoby aresztowane mówiły, że w celach miały telewizory i przez niemal cały dzień kanały informacyjne pokazywały doniesienia o protestach. Na pierwszych stronach gazet, które można pobierać ze stojaków na ulicach, też dominowały informacje o tym, co działo się w Wiedniu. Wiemy, że policja spodziewała się zakłóceń i na dwa dni przed konferencją wydała ostrzeżenia, co też pokazuje skalę całego przedsięwzięcia. Myślę, że dotarliśmy do ogromnej liczby osób, którym chcieliśmy pokazać, że gaz to problem nas wszystkich, a nie błękitna przyszłość. To się udało.

Jak reagujecie na głosy, że gaz to surowiec przejściowy w transformacji energetycznej?

To perfidne kłamstwo wzięte z narracji lobby paliwowego, któremu zależy na tym, żeby kurczące się zyski z węgla zastąpić zyskami z innego emisyjnego paliwa, jakim jest gaz. Mówi się, że tak uchronimy się przed kryzysem. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie. Gaz nie jest ani tani, ani bezpieczny, nie stanowi żadnej sensownej alternatywy pozwalającej przeprowadzić sprawiedliwą transformację energetyczną. Ten surowiec składa się w większości z metanu – ponad 80 razy silniejszego gazu cieplarnianego niż wytwarza spalany węgiel, który ociepla atmosferę bezpośrednio, od razu po ulotnieniu się. Węglowi zajmuje to więcej czasu. Ponadto emisje z gazu w przeciwieństwie do węgla są generowane na przestrzeni całego łańcucha dostaw i eksploatacji, w tym przy wydobyciu, transporcie, czyszczeniu i konserwacji rurociągów.

Agresja Rosji w Ukrainie i konieczność uniezależnienia się od putinowskich dostaw wprawiła przedstawicieli wielu krajów w panikę, ale zamiast inwestować w OZE, wszyscy chcą budować infrastrukturę gazową i kolejne terminale LNG. Europa kupuje bardzo drogi gaz z innych krajów, które racjonują go swoim mieszkańcom. To pułapka, ponieważ wyznacza trend na dekady. Gotowa inwestycja, która pochłonęła mnóstwo pieniędzy, zachęca do dalszego użytkowania. To oznacza, że będziemy jeszcze długo korzystać z gazu, mimo że w ten sposób oddalamy się od realizacji celów klimatycznych.

Przed trzecią wojną światową uratuje nas ekosocjalizm [rozmowa z Edwinem Bendykiem]

Wspomniałaś o krajach, z którymi Europa nawiązuje gazową współpracę kosztem warunków życia społeczności azjatyckich, arabskich czy afrykańskich. Czy to nowa odsłona kolonializmu?

Zdecydowanie tak. Europa wydobywa i eksportuje paliwa kopalne z krajów globalnego Południa, wpisując cierpienie ich mieszkańców między koszty. W protestach przeciwko Europejskiej Konferencji Gazowej uczestniczyli przedstawiciele koalicji Don’t Gas Africa, którzy alarmowali, że Afryce grozi uwięzienie w wielomilionowej infrastrukturze eksportowej, do której Europa teraz ją zachęca, a która stanie się niepotrzebna, gdy faktycznie się zdekarbonizujemy, zostawiając państwa afrykańskie „na lodzie”.

Poza tym w większości krajów Europy obowiązuje zakaz frackingu, czyli inwazyjnej metody wydobywania gazu polegającej na rozsadzaniu skał, w których jest on uwięziony, i wpuszczania do środka toksycznych chemikaliów, które wyciągają go na powierzchnię. Nie przeszkadza jej to jednak w importowaniu milionów ton błękitnego paliwa wydobytego tą metodą ze Stanów Zjednoczonych, Meksyku czy Argentyny. Fracking wykonywany na potrzeby Europy zatruwa ziemię i wodę, wywołuje trzęsienia ziemi, pożary i białaczkę u dzieci, a ma on miejsce przede wszystkim na terenach zamieszkanych przez rdzenne społeczności, choćby w Teksasie i w argentyńskim regionie Vaca Muerta.

Globalna Północ wywołała kryzys klimatyczny. To ona musi zapłacić

W Polsce z coraz większą mocą rozpędza się kampania wyborcza. Czy partie polityczne w ogóle dostrzegają kwestię gazu w swoich programach? Zamierzacie jako kolektyw Bombelki bezpośrednio się tego od nich domagać?

Spółki paliwowe powiązane z rządem to konstans w krajobrazie politycznym. Nieważne, kto wygrywa wybory. Orlen i Gaz-System istnieje pod takim czy innym szyldem cały czas, zmieniają się jedynie twarze w zarządach, ale nie interesy, zyski i plany. Spółki są tym podmiotem, przeciwko pazerności którego walczą takie kolektywy jak nasz. Kampania wyborcza jest zaś momentem największej legitymizacji systemu, w którym wszystkie ważne sprawy są zamiatane pod dywan. Gaz to jedna z nich.

Jak robić aktywizm, by nie wkurzyć facecików?

Jeżeli na coś liczymy, to na opór społeczeństwa wobec rosnących kosztów życia, cen energii, gazu i tego, co paliwa kopalne robią z naszym życiem. Nie wierzymy, że którakolwiek partia polityczna jest w stanie cokolwiek zmienić. Skuteczność może odnieść wyłącznie presja obywatelska wywierana na spółkach paliwowych i decydentach.

**

Julia Keane – działa w antygazowym kolektywie Bombelki. Pisze, krzyczy, prowadzi warsztaty, bierze udział w blokadach i okupacjach wymierzonych w lobby paliwowe. Ostatnio nie może przestać krzyczeć o rewolucji i wciąż opłakuje wycięty pod gazociąg park Młociński. W wolnym czasie studiuje socjologię stosowaną i artes liberales w ramach MISH-u na Uniwersytecie Warszawskim i uczy dzieci angielskiego.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij