Świat

Monbiot: To już postanowione. Nikt nie odwoła katastrofy

Na pierwszym szczycie klimatycznym w 1972 roku wpływowe państwa powołały „nieformalny i poufny” organ, który miał zapobiec ustaleniu światowych norm emisji zanieczyszczeń. Dziś, 50 lat później, już wiemy: nie unikniemy podwyższenia temperatury o więcej niż 1,5 stopnia Celsjusza. Bo tak postanowiły rządy i korporacje.

Życiowy trener znany jako dr Ali Binazir obliczył kiedyś, jakie było prawdopodobieństwo narodzin każdego i każdej z nas. Pomnożył prawdopodobieństwo spotkania się naszych rodziców oraz tego, że dojdzie między nimi do zbliżenia i zapłodnienia, przez prawdopodobieństwo tego, że z komórką jajkową zjednoczy się konkretny plemnik, następnie przez prawdopodobieństwo dożycia wieku reprodukcyjnego u wszystkich naszych ludzkich i człekokształtnych przodków, oraz tego, że każde z nich faktycznie miało potomstwo.

Wynik tych obliczeń sięgał jednej dziesiątej do potęgi 2 640 000. Aby łatwiej było to sobie wyobrazić – w mianowniku było 10 i 2,6 miliona zer. Liczba niewyobrażalna, prawdziwy cud. A jednak istniejemy.

Wielki Reset, czyli nadchodzą rządy korporacji

Gdyby chcieć oszacować prawdopodobieństwo, że urodzimy się w obecnych czasach, w jednym z pierwszych pokoleń, które mają pewność, dokąd prowadzi obrana przez nie droga, trzeba dodać do mianownika tej zawrotnej liczby jeszcze kilka zer. Zaś prawdopodobieństwo zostania prezydentem bądź premierem własnego kraju w tym kluczowym momencie… wiadomo już chyba, do czego zmierzam.

Jak zatem szefowie rządów zdecydowali się ów niewyobrażalny cud wykorzystać? Przedłużyć czas naszej egzystencji na Ziemi, zaskarbiając sobie wdzięczność niewyobrażalnie nieprawdopodobnych istot ludzkich, które narodzą się przyszłości? Otóż nie. Zdecydowali, że nie zrobią nic. Nic, co na tym festynie prawdopodobieństwa miałoby realną szansę zmienić naszą trajektorię.

Na 27. Konferencji Stron Ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (COP27) w Szarm el-Szejk mieli wybór – albo obronić planetę, by nadawała się jeszcze do życia, albo zadowolić sponsorów. Wybrali sponsorów.

Klimatyczne plagi egipskie. COP27 to kolejny szczyt hipokryzji

Wiemy, jak jedno prowadzi do drugiego, jak władza zgromadzona na skutek wynaturzonych korupcją decyzji podjętych w poprzednich pokoleniach wiedzie do wynaturzonych korupcją decyzji podejmowanych teraz. Wiemy, że nieskrępowana swoboda działania, jaką przez 50 lat bezczynności ustawodawców cieszyły się firmy z sektora paliw kopalnych, umożliwiła im osiąganie ogromnych zysków – przez cały ten okres średnio 2,8 miliarda dolarów dziennie. Wiemy też, że dziś wystarczy, aby te firmy zainwestowały drobny ułamek owych pieniędzy w politykę, a będą miały w kieszeni każdego polityka i kupią sobie każdą polityczną decyzję po ich myśli.

Wiemy, że politykom najłatwiej jest umocnić władzę poprzez dogadzanie tym, którzy tę władzę już mają, a których władza sięga daleko poza wybory: paliwowych możnowładców, właścicieli imperiów medialnych, korporacji i rynków finansowych. Wiemy, że taka władza wynosi na szczyt najgorsze możliwe osoby w najgorszym możliwym momencie. Wiemy, jak starzy miliarderzy usiłujący nachapać się jak najwięcej życia, które im się wymyka, ustanawiają kult śmierci.

Jak rozśmieszyć nafciarza? Łatwizna. Powiedz mu, że walczysz o klimat

Przez 50 lat? – zapytacie. Owszem, pierwszy międzynarodowy szczyt zwołany w celu omówienia kryzysu klimatycznego odbył się w 1972 roku. Garstka wpływowych nacji, wśród nich Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, utworzyła na owym szczycie coś, co w tajnych notatkach służbowych nosiło miano „nieformalnego i poufnego” organu, którego celem, według tych notatek, było zatroszczenie się o to, aby biedniejsze kraje nie dostały tego, czego chciały – aby nie dopuścić do ustalenia żadnych międzynarodowych norm dotyczących emisji zanieczyszczeń czy jakości środowiska.

To tam właśnie rządy wyciągnęły ważkie wnioski. Zagrożenia czyhające na sponsorów niweluje się potakiwaniem głowami i uśmiechami, zgodnymi z oczekiwaniami wypowiedziami publicznymi oraz blokowaniem wszelkich skutecznych poczynań – ale to ostatnie to już za zamkniętymi drzwiami. W tym roku politycy zjechali się na COP27, nie mając najmniejszego zamiaru wypłacić przyrzeczonych przez nich wcześniej biedniejszym państwom środków na dostosowanie – jeśli coś takiego w ogóle jest możliwe – do zapaści klimatycznej. O zapobieżeniu samej zapaści nie było mowy.

Shell musi upaść

czytaj także

Shell musi upaść

#ShellMustFall

Tak to zatem wygląda, po 50 latach wystudiowanej niemocy, gdy dosłownie żaden z czterdziestu wyznaczonych wskaźników działań klimatycznych nie zbliża się nawet do docelowego poziomu wyznaczonego przez rządy. Przez pierwsze dziewięć miesięcy bieżącego roku siedem największych przedsiębiorstw paliwowych osiągnęło zyski w wysokości około 150 miliardów dolarów. A jednak rządy nadal dokładają się do tej grabieży, dopłacając firmom paliwowym i gazowym 64 miliardy dolarów rocznie ze środków publicznych.

Nie ma już sposobu na to, aby zapobiec podwyższeniu średniej temperatury na Ziemi o więcej niż 1,5 stopnia Celsjusza, skoro nadal eksploatuje się nowe złoża ropy naftowej i gazu. A jednak sektor paliw, za namową rządów, które albo są jego właścicielem, albo udzielają mu koncesji, planuje w latach 2023–2025 znacząco zwiększyć inwestycje. Zdecydowanie największy rozwój tej działalności przypada na Stany Zjednoczone. Miękkie fakty, a także składane w Szarm el-Szejk mętne i niepoparte żadnymi gwarancjami obietnice ograniczenia zużycia paliw na nic się nie zdadzą, kiedy de facto wydobycie paliw rośnie.

Globalna Północ wywołała kryzys klimatyczny. To ona musi zapłacić

Nie musimy już snuć spekulacji, dokąd prowadzi ta droga – my już tam jesteśmy. Powodzie pustoszące Pakistan, w wyniku których dach nad głową straciło 33 miliony osób, a ponad 1,2 miliona hektarów żyznej gleby zostało wymyte. A także paląca uprawy fala upałów, która nadeszła tuż po nich. Tak właśnie wygląda efekt, który przewidywano w artykułach naukowych – oto co się dzieje, gdy umiarkowany klimat przemienia się gwałtownie zmieniający się cykl skrajnych stanów pogodowych. Trudno sobie wyobrazić, jak Pakistan miałby się podnieść po wstrząsach gospodarczych wywołanych tymi klęskami. Ledwo się podniesie, zapewne spadną na niego kolejne.

Choć zachodnie media donosiły o tym bardzo oszczędnie, również przez Chiny przetoczyła się w tym roku fala upałów, która była nie tylko najstraszliwszą taką falą spośród kiedykolwiek tam odnotowanych, ale także największą anomalią cieplną odnotowaną kiedykolwiek na tej planecie. Wyniszczająca Półwysep Somalijski susza, trwająca już pięć lat, daje nam pewne pojęcie o tym, jak może wyglądać to „nienadające się do zamieszkania” środowisko.

Pięć perfidnych spisków, które naprawdę istnieją

Rządy bogatych krajów zjawiły się na konferencji w Egipcie, mówiąc, „teraz albo nigdy”. Wyjeżdżając, powiedziały sobie: „to może nigdy?”.

Właśnie przekraczamy każdy z wyznaczonych pułapów, każdą nieprzekraczalną granicę. Zmierzamy ku przyszłości, w której możliwość urodzenia się kogokolwiek zaczyna być bliska zeru. Każde życie to nieopisany, nieprawdopodobny dar. Jak długo jeszcze będziemy bezczynnie siedzieć i patrzeć, jak nasze rządy wyrzucają go w błoto?

**
George Monbiot jest dziennikarzem i działaczem ekologicznym. Publikuje w „Guardianie”. W przyszłym roku nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej ukaże się jego książka Regenesis. Feeding the world without devouring the planet.

Artykuł ukazał się na blogu autora. Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij