Świat

Czyżby papież Franciszek był jednak lewakiem?

Fot. Mazur/catholicnews.org.uk, pixabay.com. Edycja KP.

Druga encyklika Franciszka jest z ducha socjaldemokratyczna i progresywna. Występuje przeciwko „świętemu prawu własności” i wzywa do radykalnego otwarcia granic. Konserwatywna część polskiego Kościoła ma niezwykle twardy orzech do zgryzienia.

Katolicka zasada powszechnego przeznaczenia dóbr jest chyba tą najmniej popularną wśród katolików. Nie widzimy w jej obronie marszów środowisk katolickich; próżno szukać wypowiedzi przedstawicieli polskiej prawicy, którzy by się na nią powoływali. Powszechne przeznaczenie dóbr jest traktowane przez polskich tradycjonalistów jak wstydliwy wypadek przy pracy. Jakiś święty coś kiedyś palnął, jego następcy to lekkomyślnie podchwycili, po co drążyć temat? Powszechne przeznaczenie dóbr ewidentnie brzydko pachnie lewactwem i stoi w jawnej sprzeczności ze „świętym prawem własności”, choć to akurat tego drugiego próżno szukać w źródłach katolickiej nauki społecznej.

Ci, którzy najgłośniej krzyczą o swoim przywiązaniu do katolicyzmu – przedstawiciele różnych Konfederacji, Fundacji Polska Ziemia czy Młodych Prawic – zawsze chętnie wystąpią w obronie własności prywatnej, która powinna być według nich nienaruszalna, gdyż rzekomo wywodzi się wprost z prawa naturalnego. Podobno już pierwszy homo sapiens całe dnie spędzał na akumulowaniu swojego bogactwa, więc własność wynika z naszego człowieczeństwa i jest naturalna jak chodzenie na dwóch nogach. Oczywiście historycznie to zupełna nieprawda: pierwsze wspólnoty ludzkie przypominały komuny, w których wszystko było wspólne, a coś na kształt własności powstało najwcześniej wtedy, gdy pojawiło się prawo oraz pierwsze instytucje parapaństwowe, które mogły je egzekwować.

Franciszek: W trosce o wspólny dom

czytaj także

Fakt, że wolnorynkowa prawica głosi historyczne fejki, jest tak dobrze znany, że już mało interesujący. Ciekawsze jest to, że wynosząc własność do rangi świeckiej świętości, wolnorynkowa prawica jawnie sprzeciwia się myśli Kościoła katolickiego. Tak się szczęśliwie złożyło, że papieżem jest obecnie nielubiany przez nich Franciszek, który im to dość regularnie przypomina. Najpierw w encyklice Laudato si, w której przedstawił zdecydowanie nieprawicowe podejście do środowiska naturalnego. A teraz w encyklice Fratelli tutti, która kręci się wokół idei braterstwa.

Społeczna funkcja własności

Franciszek przypomina więc, że wcześni myśliciele chrześcijańscy traktowali własność prywatną raczej nieufnie. Panowało wśród nich dość zgodne przekonanie, że dobra przeznaczone są dla wszystkich, a własność prywatna jest przejawem uzurpacji. Tu warto zauważyć, że według św. Jana Chryzostoma czy św. Bazylego własność prywatna była efektem grzechu pierworodnego, co jest całkiem logiczne: przecież Adam przywłaszczył sobie owoc. Gdyby nie grzech pierworodny, dobra byłyby wspólne, czyli żylibyśmy w komunie, jak nasi pierwotni przodkowie. Absolutyzowana i wynoszona przez niektórych na ołtarze własność prywatna wynika więc z grzechu, a nie ze świętości.

Franciszek wrzuca tutaj kilka cokolwiek rewolucyjnych cytatów. Mianowicie św. Jan Chryzostom stwierdził, że „niedawanie ubogim części swoich dóbr jest okradaniem ubogich, jest pozbawianiem ich życia, a to, co posiadamy, nie jest nasze, lecz ich”. Natomiast według św. Grzegorza Wielkiego, „gdy dajemy potrzebującym to, co im niezbędne, dajemy im to, co do nich, a nie do nas należy”. Możemy przypuszczać, że gdyby ci święci żyli dziś i głosili takie same poglądy, wielu wiernych nie dopuściłoby ich w pobliże kościoła.

Franciszek nie posłużył się jednak tymi cytatami, żeby nawoływać do masowego odbierania majątków bogatym. Przypomniał po prostu, że to nie własność jest zakorzeniona w prawie naturalnym, lecz powszechne przeznaczenie dóbr. Prawo własności jest wobec niego wtórne i ma jedynie ułatwiać korzystanie z dóbr. Gdyby nie własność, panowałby pewien chaos; człowiek, wychodząc rano do pracy, nie wiedziałby, czy samochód, którym na co dzień jeździ, będzie stać na parkingu. Własność jest więc jedynie instrumentem, konstruktem prawnym, dzięki któremu sprawniej posługujemy się wytwarzanymi dobrami. Jeśli prawo własności uniemożliwia masom korzystanie z wytworzonego bogactwa, to jest niezgodne z zasadą pierwotną. Tak więc ingerowanie w prawo własności w taki sposób, by jak najwięcej grup społecznych mogło korzystać z bogactwa, jest według katolickiej nauki społecznej właściwe i pożądane.

Granice mają granice

Z powszechnego przeznaczenia dóbr Franciszek wywodzi konieczność zmiany nastawienia wobec imigrantów. „Nikt zatem nie może być wykluczony, niezależnie od tego, gdzie się urodził, a tym bardziej ze względu na przywileje, jakie posiadają inni, bo urodzili się w miejscach o większych szansach. Ograniczenia i granice państw nie mogą się do tego przyczyniać” – pisze. Zamykanie granic przed imigracją ekonomiczną jest więc wyrazem egoizmu, próbą zawłaszczenia dóbr, z których mogliby korzystać także przybysze z krajów biednych. Według papieża „każdy kraj jest także krajem cudzoziemca, ponieważ nie można odmówić potrzebującym, pochodzącym z innego miejsca dóbr z danego terytorium”. Dopóki nie nastąpi wyraźny postęp w rozwoju krajów biednych, państwa rozwinięte powinny szerzej otworzyć się na imigrantów i prowadzić wobec nich politykę opartą na czterech działaniach: przyjmowaniu, ochronie, promowaniu i integracji. Ta ostatnia powinna odbywać się w duchu braterstwa, by zarówno goście, jak i gospodarze mogli zachować swoje tożsamości kulturowe i religijne.

Uchodźcy jak powódź albo natarcie wrogich armii. Język w służbie nieludzkiej polityki

Według Franciszka państwa rozwinięte powinny więc zwiększyć liczbę przyznawanych wiz, uprościć procedury ubiegania się o nie, otworzyć korytarze humanitarne dla uchodźców z zapalnych rejonów świata, zapewnić im zakwaterowanie, bezpieczeństwo i dostęp do podstawowych świadczeń, a także swobodny dostęp do wymiaru sprawiedliwości, sektora bankowego i krajowych rynków pracy. Dla imigrantów, którzy przebywają w danym kraju dłużej, zadomowili się w nim i chcieliby w nim pozostać, powinna zostać stworzona jasna ścieżka dojścia do obywatelstwa.

Zgodnie z tytułem encykliki – Bracia wszyscy – Franciszek nawołuje do braterstwa z przybyszami i apeluje do ludzi młodych, by nie dawali się ogłupiać propagandzie nastawiającej ich wrogo do rówieśników pochodzących z biedniejszych krajów. „Przybycie osób odmiennych, pochodzących z innego środowiska życiowego i kulturowego, staje się darem, ponieważ historie migrantów to także spotkania między ludźmi i między kulturami: dla wspólnot i społeczeństw, do których przybywają, są one szansą na ubogacenie i integralny ludzki rozwój wszystkich” – pisze Franciszek.

Lokalne narcyzmy

Obecny papież wychodzi więc na socjaldemokratę i zwolennika społeczeństwa wielokulturowego. Jakby tego było mało, jednoznacznie opowiada się przeciw nastrojom nacjonalistycznym, które nazywa eufemistycznie „lokalnymi narcyzmami”. Nacjonaliści są w rzeczywistości ludźmi tak przestraszonymi otaczającą ich rzeczywistością, że chcą tworzyć wokół siebie „mury obronne”. Ich skupienie się na lokalności sprawia, że obsesyjnie obracają się wokół „kilku idei, zwyczajów i pewników”, przez co nie są w stanie czerpać z wartości, które oferuje im pozostała część planety.

„Zauważmy, że im ciaśniejsze są horyzonty myśli i serca człowieka, tym mniej będzie on zdolny do interpretowania bliskiej mu rzeczywistości, w której jest zanurzony. Bez relacji i spotkania z tym, kto jest odmienny, trudno jest mieć jasne i pełne poznanie siebie samych i swojej ziemi, jako że inne kultury nie są wrogami, przed którymi trzeba się chronić, ale są różnorodnymi odbiciami niewyczerpanego bogactwa życia ludzkiego” – pisze papież.

W niepewnym, rozpadającym się świecie ultrakonserwatyści karmią się strachem

Przesadne skupienie się na lokalności prowadzi także do tracenia z oczu spraw globalnych. Nowych problemów i wyzwań, przed którymi stoi cała planeta. Problemów, których nie da się rozwiązać na szczeblu krajowym. Społeczeństwo światowe nie jest jedynie sumą wszystkich państw, lecz także wynikiem ich współpracy, która powinna być maksymalnie inkluzywna. Lokalne partykularyzmy temu przeczą i utrudniają syntezę kultur, dzięki której świat się rozwija. Silna tożsamość nie powinna bać się otwartości – jeśli rzeczywiście jest silna, będzie w stanie włączyć to, co nowe, bez utraty własnej identyfikacji.

Dwa Kościoły w jednym

Oczywiście trudno traktować Fratelli tutti jak spójny program polityczny. Jak większość encyklik, to dosyć chaotyczny strumień słusznych idei i ogólnych postulatów, pośród których próżno szukać konkretnych rozwiązań. Nic w tym dziwnego – encykliki mają jedynie wytyczać pewne kierunki, w których powinni podążać politycy, jeśli myśl Kościoła jest dla nich ważna. Większość wątków – społeczne przeznaczenie dóbr, bliska współpraca między narodami, globalne spojrzenie na problemy – pojawiła się już we wcześniejszych dokumentach i to nie tylko Franciszka. W dosyć podobnym duchu pisana była chociażby encyklika Benedykta XVI Caritas in veritate, nie mówiąc już o encyklikach papieża Pawła VI. Jednak Franciszek we wszystkich tych sprawach idzie znacznie dalej. Szczególnie w kwestii imigracji – to chyba pierwszy dokument Kościoła katolickiego tej rangi, który tak jednoznacznie nawołuje do otwarcia granic.

Polski Kościół katolicki znów jest miejscem, w którym kwitnie nienawiść do mniejszości

Konserwatywna część polskiego Kościoła – mam tu na myśli zarówno duchownych, jak i wiernych, w tym polityków – ma więc niezwykle twardy orzech do zgryzienia. Trzeba pamiętać, że encykliki nie wyrażają jedynie opinii samego papieża, ale też części hierarchów, którzy z nim najbliżej współpracują. Podczas gdy Watykan staje się coraz bardziej progresywny i otwiera się na wielokulturowość, w Kościele nad Wisłą – ale też we Włoszech, Chorwacji i wielu innych katolickich krajach – coraz głośniejsze stają się tradycjonalistyczne i konserwatywne nurty. Niechętne obcym, nacjonalistyczne i negujące istnienie wielu globalnych problemów. Używające katolicyzmu bardziej jako flagi oraz elementu tożsamości niż realnie przyjętego systemu wartości.

Paradoksalnie frontalne starcie tych idei mogłoby uzdrowić i wyjaśnić sytuację. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że oba nurty będą żyć obok siebie, coraz bardziej się od siebie oddalając. A sama encyklika w Polsce zostanie przemilczana. Tak jak zasada powszechnego przeznaczenia dóbr.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij