Świat

Żeby nigdy więcej nie było za późno

„Ukronazizm stanowi nie mniejsze, ale większe zagrożenie dla świata i Rosji niż niemiecki hitlerowski nazizm”. Czy te słowa i obrazy z Buczy, które od kilku dni nie pozwalają nam spać spokojnie, przekonają nas, że Rosja zmierza do wyniszczenia Ukrainy?

Europa mechanicznie powtarzała „Nigdy więcej”, a jej politycy w imieniu jej społeczeństw starali się, by wojna nie stała się doświadczeniem kolejnych pokoleń. To nie jest już czas na dyskusję, czy w ostatnich dekadach te starania nie stały się jedynie zachętą dla kraju, który nie umie żyć bez wojny. Ta kwestia należy w tej chwili już tylko do historyków. Hasło „Nigdy więcej” nic już więcej nie znaczy. Wojna jest i trwa.

W tej wojnie Rosja chce zniszczyć Ukrainę i naród ukraiński. Rosyjska armia brutalnie mordowała cywili w miastach wokół Kijowa, metodycznie niszczy Mariupol. Nie wiemy dokładnie, co dzieje się na tymczasowo okupowanych przez Rosjan terenach na wschodzie i południu Ukrainy. Wiemy, czego możemy się spodziewać.

W odpowiedzi na wstrząsające kadry z Buczy rosyjska strona nadal zaprzecza, wypiera się i kłamie. Telewizor wytłumaczył już Rosjanom, że to wszystko fejki i inscenizacje. Na dowód pokazano, że trupy na ulicach Buczy ruszają rękami i zapewniono, że ani jeden cywil nie zaznał krzywdy z rąk rosyjskich żołnierzy. To zbrodnicze w swojej istocie kłamstwo nas słusznie przeraża, ale jeszcze bardziej powinniśmy się bać tego, że jednocześnie rosyjski publicysta i były prezydent Rosji otwarcie wzywają do zniszczenia państwa i narodu ukraińskiego.

Bendyk: Bucza, groza i nadzieja

W obrzydliwym tekście Co Rosja powinna zrobić z Ukrainą, opublikowanym 3 kwietnia przez państwową rosyjską agencję informacyjną RIA, autor opisuje, jak ma wyglądać to, co nazywa „denazyfikacją” Ukrainy. Faktycznie usprawiedliwia już popełnione przez Rosję zbrodnie wojenne i zapowiada kolejne. Przytoczę kilka cytatów, nie sądzę, że wymagają wyjaśnienia czy komentarza:

„Nazistowska, banderowska Ukraina, wróg Rosji i instrument Zachodu służący do zniszczenia Rosji, nie jest nam potrzebna”.

„Naziści, którzy wzięli do ręki broń, powinni zostać zlikwidowani na polu walki. […] Oprócz elit winna jest także znacząca część ludności, która stanowi pasywnych nazistów, pomocników nazizmu. Ci ludzie popierali nazistowską władzę i jej potakiwali. Sprawiedliwe ukaranie tej części ludności możliwe jest tylko w postaci niesienia przez nią ciężaru i konsekwencji sprawiedliwej wojny przeciwko nazizmowi. […] Dalsza denazyfikacja tej ludności będzie polegała na resocjalizacji poprzez ideologiczne represje, czyli na stłumieniu nazistowskich pobudek i ostrej cenzurze, nie tylko w sferze polityki, ale także kultury i edukacji”.

„Okres denazyfikacji nie może być krótszy niż jedno pokolenie, które powinno się urodzić i dorosnąć w warunkach denazyfikacji. Nazyfikacja Ukrainy trwała ponad 30 lat, od 1989 roku […]”

„Ukronazizm stanowi nie mniejsze, ale większe zagrożenie dla świata i Rosji niż niemiecki hitlerowski nazizm”.

„Nazwa »Ukraina« w oczywisty sposób nie może zostać zachowana jako nazwa w pełni zdenazyfikowanego państwowego tworu na terytoriach uwolnionych od nazistowskiego reżimu”.

„Ich [powstałych na terytorium Ukrainy republik ludowych – przyp. red.] polityczna orientacja nie może być neutralna. Odkupienie winy przed Rosją za traktowanie jej jak wroga może realizować się tylko w oparciu o Rosję w procesach odbudowy, odrodzenia i rozwoju. […] Kadry i organizacje, które będą instrumentem denazyfikacji, muszą opierać się o bezpośrednie siłowe i organizacyjne wsparcie Rosji”.

„Denazyfikacja będzie nieuchronnie oznaczać także deukrainizację, czyli rezygnację z rozpoczętego jeszcze przez sowiecką władzę rozbuchiwania etnicznego komponentu ludności terytoriów historycznej Małorosji i Noworosji. Stanowiąc instrument sowieckiej superwładzy, po jej upadku sztuczny etnocentryzm nie pozostał bezpański. W swoim instrumentalnym charakterze przeszedł pod inną superwładzę – superwładzę Zachodu. Należy przywrócić go do naturalnych granic i pozbawić politycznej funkcjonalności”.

„[…] Ukraina, jak pokazała historia, nie może istnieć jako państwo narodowe, a próby stworzenia takowego naturalnie prowadzą do nazizmu. Ukrainizm to sztuczna antyrosyjska konstrukcja, nieposiadająca własnych cywilizacyjnych podstaw, to element obcej cywilizacji”.

„[…] denazyfikacja Ukrainy to również jej nieunikniona deeuropeizacja”.

„Banderowska elita powinna zostać zlikwidowana, jej resocjalizacja jest niemożliwa. Społeczne »bagno«, które aktywnie i pasywnie ją wspiera, powinno przejść przez trudy wojny i przeżyte doświadczenia potraktować jako historyczną lekcję i sposób odkupienia swoich win. […] Historyczne doświadczenie pokazuje, że tragedie i dramaty wojny wychodzą na korzyść ludności, która nie oparła się pokusie i oddała się roli wroga Rosji”.

Karetki pod ostrzałem. Rozmowy z ukraińskimi medykami

W tym długim tekście znajdują się również obszerne fragmenty o Europie, której Rosja nie zdołała uratować przed upadkiem. Jeśli chcielibyśmy nawet na chwilę uwierzyć, że ten tekst to tylko chore rojenia kremlowskiego publicysty (choć nie sądzę, że możemy jeszcze coś takiego zakładać), w podobnym tonie 5 kwietnia wypowiedział się były prezydent i były premier Rosji Dmitrij Miedwiediew. W poście na swoim kanale na Telegramie napisał o „ukraińskiej pseudohistorii” i konieczności zmiany „krwawej i pełnej kłamliwych mitów świadomości części dzisiejszych Ukraińców”. Deklaruje, że celem działań Rosji jest Eurazja, rozciągająca się od Władywostoku do Lizbony.

Czy te słowa i obrazy z Buczy, które od kilku dni nie pozwalają nam spać spokojnie, są wystarczająco przekonujące, żeby pokazać, że Rosja będzie nadal prowadzić wojnę, zmierzającą do wyniszczenia Ukrainy? Czy możemy się z tym pogodzić? Czy damy radę obejrzeć kolejne zdjęcia i nagrania z miast, w których, według relacji świadków, rozmiary zbrodni są większe i straszniejsze, niż to, co dotychczas znamy? Czy będziemy mogli z tym żyć?

Ost: Inwazji Putina na Ukrainę nie da się bronić z lewicowych pozycji

Nie jestem wojskową ekspertką ani nie jestem polityczką, która reprezentuje przynajmniej jakąś część społeczeństwa. Nie mam w sobie śmiałości, by powiedzieć, że polska armia powinna jechać i walczyć w Ukrainie przeciwko Rosji, bo rozumiem, że to zbyt poważne sprawy, by mówić o nich ot tak. Tym bardziej by wysyłać kogoś na wojnę, na potencjalną śmierć. Rozumiem ryzyko. Ale wiem jednocześnie, że nie tylko ja marzę mniej lub bardziej skrycie, by NATO zrobiło wyjątek i rozniosło rosyjską armię w pył (tak, wiem, bomba atomowa).

Dzisiaj nie czas na naiwny papieski pacyfizm ani na powtarzanie „nigdy więcej”. Apelujmy i wpływajmy na polityków w Polsce i Europie, by udzielili Ukrainie wszelkiej niezbędnej pomocy, by przekazywali jej jak najwięcej sprzętu wojskowego i broni. Wymagajmy embarga na rosyjskie paliwa kopalne. Pytajmy samych siebie, co jeszcze możemy zrobić, żeby nigdy więcej nie było za późno. Bo mam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Siegień
Paulina Siegień
Dziennikarka i reporterka
Dziennikarka i reporterka związana z Trójmiastem, Podlasiem i Kaliningradem. Pisze o Rosji i innych sprawach, które uzna za istotne, regularnie współpracuje także z New Eastern Europe. Absolwentka Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego i filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Autorka książki „Miasto bajka. Wiele historii Kaliningradu” (2021), za którą otrzymała Nagrodę Conrada.
Zamknij