Świat

Prezydent aresztowany, ludzie na ulicach. Peru w ogniu

Pedro Castillo, pierwszy lewicowy prezydent z ludu, rządził 495 dni. Jego aresztowanie odebrano jako atak na obietnicę walki o prawa najbardziej poszkodowanych przez system, który od stuleci faworyzuje uprzywilejowane warstwy najmożniejszych.

Żal i oburzenie z powodu uwięzienia Castillo – pierwszego lewicowego prezydenta od dziesięcioleci, przekształciły się w masowe protesty, które błyskawicznie rozlały się po całym kraju. Starcia uzbrojonych w proce i koktajle Mołotowa manifestantów z oddziałami peruwiańskiej policji doprowadziły do śmierci ponad 65 osób. Wprowadzenie stanu wyjątkowego i godziny policyjnej na terenie siedmiu departamentów kraju, blokady głównych arterii transportowych czy ataki na międzynarodowe lotnisko w Limie spowodowały paraliż większości kraju i kryzys w branży turystycznej – trzeciego źródła przychodu peruwiańskiej gospodarki.

Ustawodawcy częściowo spełnili żądania demonstrantów, przesuwając najbliższe wybory z 2026 na 2024 rok, lecz nie uspokoiło to społecznego wzburzenia. O wcześniejszą, planowaną na 2023 rok elekcję, wnioskowała także sama Dina Boluarte, jednak peruwiański Kongres odrzucił tę propozycję.

Domosławski: Dać głos ludziom bez głosu

Obecny kryzys, zaostrzony przez ekonomiczne skutki pandemii koronawirusa i problemy z dostępem do podstawowych usług publicznych, nie ogranicza się do roli poszczególnych jednostek w ostatnich wydarzeniach. Rozciąga się on na cały system władzy, która nie reprezentuje interesów większości mieszkańców andyjskiego kraju. Prezydentura Castillo miała sprawić, że Peru przestanie być „bogatym krajem biednych ludzi”. Co poszło nie tak?

Wzlot i upadek Pedro Castillo

José Pedro Castillo Terrones to były nauczyciel i związkowy lider, pochodzący z jednego z najbiedniejszych regionów kraju. Jako syn niepiśmiennych chłopów i członek ugrupowań marksistowsko-leninowskich zdobył polityczne poparcie antyestablishmentowymi hasłami i obietnicą walki ze skostniałym systemem politycznego elitaryzmu. Do władzy wynieśli go najbiedniejsi, bo obiecał zerwanie z neoliberalnym systemem gospodarczym, który poprawił makroekonomiczne wyniki kraju, lecz nie uczynił nic dla społecznych nizin z peruwiańskich peryferii.

Pedro Castillo. Fot. OEA-OAS/Flickr.co,

Do walki o prezydencki fotel w 2021 roku stanęło 21 kandydatów. Zwycięzca pierwszej tury, Pedro Castillo, uzyskał zaledwie 18,9 proc. poparcia. O wyniku wyborczej dogrywki zadecydowało niewiele ponad 40 tysięcy spośród ponad 19 milionów oddanych głosów – Castillo pokonał kandydatkę prawicy, Keiko Fujimori, osiągając 50,4 proc. poparcia. Świętując swój triumf, podkreślał, że „to pierwszy raz, kiedy nasz kraj będzie rządzony przez człowieka z ludu – osobę pochodzącą, podobnie jak wielu Peruwiańczyków, z grup od wieków pomijanych przez rządzących”.

Castillo nie miał jednak klarownego planu rządzenia; nie miał też za sobą partii politycznej, która reprezentowałaby jego poglądy. W czasie 495-dniowej prezydentury pięciokrotnie formował rząd, przez który przetoczyło się 68 różnych ministrów. Osoby odpowiedzialne za najważniejsze dla państwa resorty, takie jak sprawy wewnętrzne czy rolnictwo, zmieniały się odpowiednio siedem i sześć razy. Jedynym politykiem, któremu udało się utrzymać stanowisko przez cały okres rządów Castillo, był minister handlu zagranicznego i turystyki Roberto Sánchez. Nieustanna rotacja na najwyższych szczeblach władzy potęgowana była ciągłą walką ze stojącym w opozycji, prawicowym Kongresem, który odrzucił ponad 90 proc. z prawie 70 ustaw przedłożonych mu przez rząd Castillo.

Kolejne, wysuwane pod adresem prezydenta oskarżenia o korupcję (m.in. o kierowanie organizacją o charakterze mafijnym, pranie brudnych pieniędzy czy handel wpływami) oraz nadciągająca trzecia już próba konstytucyjnego odsunięcia go od władzy spowodowały, że Castillo zdecydował się na radykalny ruch. 7 grudnia 2022 roku ogłosił rozwiązanie peruwiańskiego Kongresu i powołanie „rządu nadzwyczajnego”, odpowiedzialnego za przygotowanie nowej Karty Praw i ponowne sformowanie składu parlamentu. Trybunał Konstytucyjny uznał to za próbę przeprowadzenia zamachu stanu.

Biały zawsze był panem. Dzieje biedy w Ameryce Łacińskiej

Próba przejęcia władzy była jedną wielką improwizacją. Castillo nie miał poparcia w Kongresie, wsparcia wojska i policji ani większości społeczeństwa. Wierzył, że podąży za nim lud oraz siły zbrojne, które wymuszą na politykach podporządkowanie się jego decyzji. Jednak tego samego dnia 101 spośród 130 posłów przegłosowało impeachment prezydenta. Castillo został aresztowany, gdy próbował przedostać się do ambasady Meksyku, gdzie miał prosić o azyl.

Cień fujimoryzmu

Peru określa się dziś jako jedno z najtrudniejszych do rządzenia państw w całej Ameryce Łacińskiej. Od czasu zakończenia 10-letnich, autorytarnych rządów Alberto Fujimoriego (który obecnie odbywa 25-letni wyrok za korupcję, szpiegostwo i ludobójstwo) w 2000 roku przez Pałac Pizarro przewinęło się jedenastu prezydentów. Sześciu z nich zostało skazanych za korupcję. Tylko w ostatnich sześciu latach prezydenci Peru zmieniali się aż sześć razy. Biorąc pod uwagę, że kadencja prezydencka w Peru trwa pięć lat, świadczy to o głębokim, politycznym kryzysie, w jakim pogrążone jest to andyjskie państwo. W jaki sposób człowiek, który ponad 20 lat temu utracił władzę, wciąż destabilizuje peruwiańską politykę?

Alberto Fujimori był prekursorem idei samozamachu stanu, którą nieudolnie próbował naśladować Pedro Castillo. O jego sukcesie zdecydowało poparcie armii, dzięki któremu mógł rozwiązać parlament i skutecznie przejąć władzę nad wszystkimi organami państwa. Pomimo autorytarnych rządów i represji wobec poszczególnych grup ludności utrzymywał wysokie poparcie dzięki zdecydowanej polityce ekonomicznej w czasach kryzysu inflacyjnego lat 90. oraz skutecznej walce z maoistycznymi partyzantami Świetlistego Szlaku.

Zbrodnia na żądanie banków. Jak Peru likwidowało biedę przymusową sterylizacją

Oskarżenia o korupcję i łamanie praw człowieka zmusiły go do rezygnacji z funkcji prezydenta w listopadzie 2000 roku, lecz społeczna polaryzacja między zwolennikami i przeciwnikami jego rządów jeszcze przez lata będzie kładła się długim cieniem na peruwiańskiej polityce, o czym świadczyć mogą kolejne, dotąd nieudane próby zdobycia władzy przez jego córkę – Keiko Fujimori. Trzykrotnie brała ona udział w wyborach prezydenckich, z czego dwukrotnie, w 2016 i 2021 roku, przegrywała je minimalną liczbą 40 tysięcy głosów.

Polityczne siły odpowiedzialne za powstrzymywanie fujimorystów przed przejęciem władzy i wypuszczeniem ojca chrzestnego ich ruchu z więzienia nie stanowią jednolitego bloku. Są rodzajem politycznego sprzeciwu wobec autorytarnych rządów Fujimoriego z końca XX wieku, lecz nie są w stanie osiągnąć konsensusu w rządzeniu. Polityczna niezgodność, parlamentarne rozdrobnienie i powszechna korupcja sprawiają, że Peru od lat cierpi z powodu braku stabilizacji na najwyższych szczeblach władzy.

Dina Boluarte. Fot. Ministerio de Defensa del Perú

Polityczny Titanic

Po upadku Fujimoriego Peru doświadczyło okresu rozkwitu demokracji i względnej stabilizacji polityczno-gospodarczej, która sprawiła, że andyjski naród osiągnął jeden z najwyższych wskaźników wzrostu gospodarczego w całej Ameryce Łacińskiej. Jednak w 2016 roku latynoamerykańskim światem wstrząsnął jeden z największych korupcyjnych skandali w historii – sprawa brazylijskiej firmy budowlanej Odebrecht, która finansowała kampanie wyborcze polityków w dziesięciu krajach kontynentu w zamian za późniejsze kontrakty na zamówienia publiczne. Śledztwo doprowadziło do uwięzienia trzech peruwiańskich prezydentów, z których jeden – Alan García, popełnił samobójstwo jeszcze przed ogłoszeniem wyroku. Kolejne lata upłynęły pod znakiem nieudanej próby znalezienia wyjścia z politycznego impasu spowodowanego dyskredytacją całego systemu w oczach mieszkańców kraju.

Wielu analizatorów peruwiańskiej sceny politycznej zwraca uwagę, że chaos na najwyższych szczeblach władzy powodują trzy główne czynniki: parlamentarne rozdrobnienie, źle skonstruowana konstytucja oraz powszechna korupcja.

Zamieszki w Limie. Fot. Diario el Comercio/Youtube.com

Peruwiański Kongres to jednoizbowy organ, w którym nie występuje podział na sejm i senat. Obecnie zasiada w nim 14 ugrupowań, z których największe – fujimoryści z Fuerza Popular – posiada jedynie 24 spośród 130 mandatów (najliczniejsze ugrupowanie opozycyjnej lewicy skupia 15 posłów). Zakaz parlamentarnej reelekcji sprawia, że większość obecnych polityków ma niewielkie doświadczenie w rządzeniu krajem, a stającym do wyboru kandydatom brak solidnej bazy poparcia społecznego.

Według Międzyamerykańskiego Trybunału Praw Człowieka na trwający od lat polityczny kryzys w Peru mają wpływ konstytucyjne prawa, które zagrażają stabilnemu zarządzaniu państwem: dokument daje możliwość odwołania prezydenta za czyny niemoralne, np. kłamstwa czy korupcję. Gwarantuje mu on także prawo do rozwiązania parlamentu, jeśli ten odmówił wotum zaufania dwóm stworzonym przez niego rządom – ostatnim, który tego próbował, był właśnie Pedro Castillo.

Czy Brazylia tęskni za dyktaturą?

czytaj także

Kolejnym problemem jest powszechna korupcja, zarówno na płaszczyźnie publicznej, jak i prywatnej. Rządzący wykorzystują władzę do realizowania swoich partykularnych, ekonomicznych celów, a nie prowadzą polityki, której faktycznym beneficjentem będzie naród. W praktyce działania peruwiańskich polityków często przyrównywane są do sposobów funkcjonowania mafii.

Kryzys politycznej reprezentacji

Próbując rozsadzić polityczny establishment od środka, Castillo okazał się niezdolny do rządzenia w obliczu głęboko podzielonego Kongresu, który blokował wszelkie próby reformowania państwa i posunął się do trzech prób impeachmentu. Obecny chaos w kraju nie jest jednak spowodowany wyłącznie decyzją o aresztowaniu pierwszego prezydenta wywodzącego się ze społecznych nizin. Prawdziwą przyczyną jest kryzys reprezentacji politycznej najbiedniejszych.

Zamieszki w Limie. Fot. El Pais/Youtube.com

Castillo był osobą, z którą utożsamiali się „przeciętni” Peruwiańczycy – ubodzy chłopi, pracownicy fizyczni, nieformalnie zatrudnione miliony mieszkańców kraju, dla których polityka od zawsze kojarzyła się z wyzyskiem biednych przez bogatych. Jego uwięzienie, bez względu na przyczyny, zostało odebrane jako atak na społeczną obietnicę walki o prawa najbardziej poszkodowanych przez system od wieków faworyzujący uprzywilejowane warstwy najmożniejszych Peruwiańczyków.

Dla rozwiązania kryzysu niezbędna będzie restrukturyzacja polityki, oparcie jej na dialogu między instytucjami państwowymi i przedstawicielami lokalnych samorządów. Niezbędna jest transparentność działań władz, która pozwoliłaby wyeliminować korupcję i zwiększyć zaufanie społeczne dla rządzących.

Chile: kolejna przegrana rewolucja

czytaj także

Niestety, problemy, które trawią obecnie Peru, wydają się głęboko zakorzenione w strukturze lokalnej polityki. Z tego powodu, nawet jeśli obecna prezydent Dina Boluarte spełni żądania protestujących i ustąpi z urzędu, nie spowoduje to zakończenia konfliktu, który wydaje się nie mieć rozwiązania.

**
Daniel Brusiło – fotograf, antropolog kulturowy, podróżnik. Zafascynowany krajami Ameryki Łacińskiej i relacją, która łączy teraźniejszość z ich przeszłością.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij