Kultura

Praca w warszawskiej kulturze staje się luksusem

pelna kultura puste konta raport

Jak wszędzie w Polsce, także w warszawskiej kulturze instytucje buduje się na niskopłatnej pracy i wyzysku kobiet. Z Łukaszem Jaskułą, współautorem raportu na temat warunków zatrudnienia i poziomu płac w warszawskich publicznych instytucjach kultury „Pełna kultura – puste konta”, rozmawia Jakub Majmurek.

Jakub Majmurek: Pracownicy kultury biedują?

Łukasz Jaskuła: Najkrócej mówiąc: tak. Dane GUS pokazują, że w kulturze zarabia się najmniej ze wszystkich branż. Jako komisje związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza przy warszawskich instytucjach kultury chcieliśmy sprawdzić, jak to dokładnie wygląda w Warszawie, w instytucjach kultury prowadzonych przez miasto, samorząd wojewódzki i przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

I co wam wyszło?

Dane są zatrważające. Mediana zarobków warszawskich pracowników kultury jest o jedną czwartą niższa niż mediana zarobków w Warszawie – jesteśmy w tej gorzej zarabiającej połowie warszawiaków. Przy tym w takich instytucjach jak biblioteki, teatry czy domy kultury zarabia się jeszcze mniej. Wielu pracowników i pracownic kultury to de facto pracujący ubodzy.

Jakie to są konkretnie liczby?

Mediana płacy w warszawskiej kulturze to 4536 złotych brutto, czyli jakieś 3227 złotych na rękę. Mediana warszawska to 6100 złotych brutto. Nasza jest niższa o 1564 złote.

3227 na rękę to faktycznie tak bardzo mało? Mediana wynagrodzeń w kraju szacowana jest na jakieś 2100 netto.

Osobom spoza Warszawy rzeczywiście może się wydawać, że to nie tak mało. Trzeba jednak uwzględnić wyższe koszty życia w stolicy. Zestawiliśmy więc w naszym raporcie medianę z podstawowym koszykiem towarów i usług. Z tego zestawienia wyraźnie widać, że ta kwota starcza na realizację podstawowych potrzeb, ale praktycznie na nic więcej. Nie pozwala np. odłożyć środków na nieprzewidziane wydatki. Gdy pojawi się choćby konieczność zakupu nowej pralki – bo stara wysiadła – większość pracowników kultury, jeśli nie ma dobrze zarabiającego partnera lub partnerki, musi się zapożyczać, korzystać z sieci pomocy wzajemnej itp.

Liszka: Tylko lewica zdoła zapewnić pluralizm w kulturze

Czy tych niskich płac nie rekompensują takie rzeczy, jak niski próg wejścia do pracy w wielu instytucjach kultury, stabilne formy zatrudnienia, określone godziny pracy, jak w urzędzie, stosunkowo lekka praca?

Jako Inicjatywa Pracownicza, związek obecny w niejednej instytucji kultury w stolicy, nie widzimy tego w ten sposób. Praca w kulturze z pewnością nie należy do łatwych i bezstresowych. Często pracujemy po godzinach. Warszawskie instytucje kultury rządzą się zasadą nadprodukcji: produkuje się zbyt wiele wydarzeń w stosunku do realnych możliwości kadrowych instytucji. Cenę za to płacą pracownicy, którzy mają poczucie misji publicznej i dają z siebie wszystko, by program instytucji był jak najlepszy. Pracując np. w bibliotece, nie tylko wydajesz książki czytelnikom, ale też organizujesz spotkania, prowadzisz warsztaty, piszesz wnioski o granty, potem je rozliczasz, a do tego zajmujesz się promocją. Mamy w związku osoby, które przez dwa, trzy miesiące nie mają ani jednego dnia wolnego. Powinny być one godnie wynagradzane.

A jak liczyliście medianę płac w warszawskiej kulturze? Braliście pod uwagę płace wszystkich zatrudnionych przez daną instytucję pracowników, łącznie na przykład ze sprzątaczkami?

Tak, prosiliśmy instytucje kultury działające w Warszawie o przesłanie nam mediany płac wszystkich zatrudnionych przez nich pracowników. Te dane miały uwzględniać premie, dodatki czy dodatkowe wynagrodzenia, jakie np. w teatrach aktorzy dostają za granie spektakli. Raport pokazuje więc dość dobrze, jak realnie kształtują się dochody pracowników sektora, wliczając wszystko to, co dostają oprócz podstawy. Choć trzeba też wziąć pod uwagę, że w kulturze sporo osób pracuje na umowach śmieciowych i nie do końca da się wyłapać, jak kształtują się ich wynagrodzenia.

Kurz: „Dobra zmiana” dowartościowała kulturę – ale tylko jako „kulturę narodową”

A jak wyglądają nierówności płacowe wewnątrz instytucji kultury w Warszawie? Dotarliście do takich danych?

Prosiliśmy instytucje, by oprócz mediany płac podały nam także średnią. Średnia płac w warszawskich instytucjach kultury jest wyraźnie wyższa od mediany, wynosi 5094 zł brutto. Średnią ciągną w górę wyższe wynagrodzenia części pracowników – głównie dyrekcji. Różnica między medianą a średnią bardzo się waha w zależności od instytucji.

Które instytucje płacą najgorzej, a które najlepiej?

Najlepiej państwowe studia filmowe, które teraz zostały połączone w jedno – choć to niewielkie instytucje, na umowach o pracę zatrudniające 10–20 pracowników. Wyraźnie wyższa mediana zarobków jest też w różnych Narodowych Instytutach podlegających MKiDN. Najgorzej płacą instytucje pierwszego kontaktu z kulturą – domy kultury i biblioteki. Zauważyliśmy też taką prawidłowość, że im więcej kobiet pracuje w danej instytucji, tym zarobki są w niej niższe.

Jakie są te najniższe kwoty? Ile płacą na przykład warszawskie biblioteki?

W tych prowadzonych przez miasto mediana wynosi niecałe 4 tysiące złotych brutto – jakieś 2900 na rękę. Gorzej jest w Bibliotece Narodowej, gdzie mediana to 3709 brutto, 2700 na rękę. BN jest w ogóle jedną z najgorzej wynagradzających instytucji kultury w stolicy. Choć poza tym to raczej instytucje podległe MKiDN płacą lepiej niż te samorządowe – mediana zarobków jest w nich o 500 złotych wyższa.

Nierówności płacowe w warszawskiej kulturze kształtują się mniej więcej racjonalnie? Są tu jakieś szczególnie problematyczne rozwiązania?

Niepokojące są różnice w wynagrodzeniach między placówkami wykonującymi tę samą misję. Na przykład różne domy kultury albo biblioteki w Warszawie płacą inne wynagrodzenia za pracę na tym samym stanowisku w zależności od tego, w jakiej dzielnicy mieści się dana placówka. To dla nas niezrozumiałe: obie instytucje prowadzi ten sam organizator – miasto, praca wygląda w nich mniej więcej tak samo, wynagrodzenie za nią powinno kształtować się na tym samym poziomie.

Wspominałeś o problemie śmieciowego zatrudnienia w instytucjach kultury. Jak duża jest jego skala?

Trudno to dokładnie oszacować. Instytucje kultury podpisują wiele umów o dzieło czy umów zleceń – ale w ich wypadku to często po prostu właściwa forma zatrudnienia. Na przykład gdy muzeum płaci artyście za udział w wystawie albo teatr reżyserce za przygotowanie spektaklu. My, pracując nad raportem, poprosiliśmy instytucje kultury o liczbę osób, jakie zatrudniają w ten sposób przez więcej niż 6 miesięcy w roku – jeśli ktoś jest zatrudniony dłużej niż pół roku na umowę o dzieło, to raczej nie jest artystą pracującym nad spektaklem. Takich osób jest ponad 2 tysiące – około 20% pracowników warszawskich publicznych instytucji kultury. Ale żeby powiedzieć, ile osób w kulturze faktycznie jest wypchniętych na umowy śmieciowe albo samozatrudnienie, choć zachodzi stosunek pracy, trzeba by innego, bardzo szczegółowego badania, sprawdzenia praktycznie każdej umowy.

Artystko, chcesz być ubezpieczona?

Z czego wynika śmieciowe zatrudnienie? Z oszczędności?

Tak jak w całej budżetówce, płace w państwowych instytucjach kultury były przez długi czas zamrożone. Jednocześnie rosła ilość obowiązków, jakie instytucje miały realizować. By obejść zakaz zwiększania wydatków z funduszu płac czy tworzenia nowych etatów, zatrudniano ludzi na umowy cywilnoprawne albo zmuszano do samozatrudnienia. Taka forma zatrudnienia wynikała czasami z decyzji i preferencji dyrektorów instytucji. Niektórzy proponowali umowę-zlecenie początkującym pracownikom – zamiast umowy na okres próbny. Z osobą zatrudnioną na śmieciówce bardzo łatwo zakończyć współpracę.

Mówiłeś, że sfeminizowane instytucje kultury płacą gorzej. Jak ogólnie kształtują się nierówności płac w kulturze pod względem kryterium „płeć”?

Kobiety zarabiają mniej średnio o 126 zł. Różnice stają się widoczne przy porównywaniu typów instytucji – w instytucjach filmowych to jest ponad 2000 zł różnicy! Kobiety rzadziej awansują i rzadziej zajmują kierownicze stanowiska, a przy tym stanowią większość pracowników warszawskich instytucji kultury – dokładnie 64%. W najgorzej płacących instytucjach, jak biblioteki, jest ich aż 72%. Jak wszędzie w Polsce, także w kulturze instytucje buduje się na niskopłatnej pracy i wyzysku kobiet.

Hunwejbin „dobrej zmiany” w CSW? Kim jest Piotr Bernatowicz

Jak pracownicy radzą sobie z niskimi płacami? Łapią dodatkowe prace, biorą drugi etat?

Wiele osób pracuje po 14 godzin dziennie, także w weekendy. Bardzo wiele zależy od tego, czy ktoś ma mieszkanie w Warszawie czy nie – to jest największy koszt życia w mieście. Pomaga też posiadanie zamożnego partnera. Obserwuję niebezpieczną tendencję: praca w kulturze w Warszawie staje się przywilejem, luksusem. Osoby bez dodatkowych zasobów nie bardzo są w stanie pozwolić sobie na pracę w teatrze albo galerii.

Ogłaszając raport, jako związek zawodowy przedstawiliście też postulaty. Czego dotyczą?

Po pierwsze wzrostu płac. Domagamy się podniesienia wszystkim pracownikom kultury w Warszawie wynagrodzeń o 1564 złote brutto – tak, by wyrównać różnice do warszawskiej mediany. Żądamy także wspólnej siatki wynagrodzeń dla danego typu instytucji – na przykład domów kultury – by zlikwidować niczym nieuzasadnione różnice między placówkami. Postulujemy też transparentność płac w publicznych instytucjach kultury. Siatki płac powinny być jawne, w ofertach o pracę instytucje miałyby obowiązek przedstawiać oferowane wynagrodzenie.

Obserwuję niebezpieczną tendencję: praca w kulturze w Warszawie staje się przywilejem, luksusem.

Chcemy także skończyć z outsourcingiem i umowami śmieciowymi w instytucjach kultury. Instytucje, które stosują takie praktyki, nie powinny prowadzić programu merytorycznego. Zanim podejmą się nowych działań programowych, muszą zapewnić godne warunki zatrudnienia swoim pracownikom. Oczywiście nie chodzi tu o to, by wypierać umowy o dzieło z tych sytuacji, gdy są jak najbardziej odpowiednie. Chcemy po prostu, by tam, gdzie faktycznie zachodzi stosunek pracy, stosowano umowę o pracę – tak jak określa to prawo.

Do kogo kierujecie te postulaty?

Do organizatorów, którym podlegają warszawskie instytucje kultury: miasta stołecznego Warszawa, Urzędu Marszałkowskiego województwa mazowieckiego oraz MKiDN. Bez politycznej decyzji o zwiększeniu finansowania instytucji kultury, bez zapisu w kontraktach dyrektorskich wymogu jawności wynagrodzeń i zakazie outsourcingu nic nie wywalczymy, działając jako związek w poszczególnych zakładach pracy.

Jak na te postulaty i wasz raport zareagowali dyrektorzy instytucji kultury? Macie od nich wsparcie?

Raport rozesłaliśmy do wszystkich 119 stołecznych instytucji, od których otrzymaliśmy dane o wynagrodzeniach. Do tej pory nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

Doczekaliście się jakiejś reakcji ze strony ministerstwa i samorządu?

Nie, ale planujemy nagłaśnianie tematu i liczymy na spotkania z przedstawicielami władz. Na razie radni Warszawy: przewodnicząca komisji kultury w radzie miasta Agata Diduszko i Marek Szolc, wyrazili zainteresowanie raportem.

Graeber: Praca bez sensu, praca bez wartości

czytaj także

Występujecie jako związek zawodowy reprezentujący pracowników kultury. Jak w kulturze w ogóle wygląda uzwiązkowienie? W powszechnej opinii pracownicy kultury to raczej osoby stawiające na indywidualne taktyki budowania karier, nie na kolektywną walkę związkową. Tak jest faktycznie?

Uzwiązkowienie kultury jest beznadziejnie niskie. Według danych GUS za 2018 rok 1,2% osób zrzeszonych w związkach zawodowych to pracownicy kultury. My, jako IP, działamy w dwunastu warszawskich instytucjach kultury. Publikacja tego raportu zaowocowała zgłoszeniami z kolejnych. Dużo liczniejsza jest „Solidarność”, aktywna zwłaszcza w podległych ministerstwu muzeach. Ciągle jest nas za mało. Masz rację, że większość ludzi przyjmuje strategie indywidualistyczne. Jeśli te strategie nie działają, to pojawia się wypalenie, zniechęcenie, pokusa odejścia do dobrze płacącego sektora prywatnego. Cenę za taki stan rzeczy – niskie pensje, słabość organizacji reprezentujących pracowników, indywidualizm – płaci cała warszawska kultura.

**
Łukasz Jaskuła – pracownik warszawskiego Teatru Powszechnego im. Zygmunta Hübnera, producent Forum Przyszłości Kultury. Związkowiec OZZ „Inicjatywa Pracownicza”.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij