Film, Weekend

„Kryptonim Polska”: Trochę prawdziwej Polski

„Kryptonim Polska” realizuje schemat znany z „Zemsty” Fredry czy „Samych swoich” Sylwestra Chęcińskiego: opowiada historię miłości dwojga młodych ludzi, która ma zszywać pękniętą wspólnotę. Tylko inaczej niż u Fredry czy w historii Kargulów i Pawlaków w „Kryptonimie” zwaśnione są nie dwie rodziny, ale dwa polskie plemiona.

Pola Ratajczyk jest młodą kobietą o wyraźnie progresywno-lewicowych poglądach. Jest sojuszniczką osób LGBT+, angażuje się przeciw przemocy wymierzonej w osoby o innym kolorze skóry, boli ją wycinka polskich lasów. Z pewnością protestowała, gdy Trybunał Przyłębskiej praktycznie zakazał w Polsce aborcji.

Z kolei Staszek Sułkowski działa w Zrzeszeniu Młodzieży Radykalnej, organizacji narodowców czy też po prostu neofaszystów: ZMR poznajemy w filmie, gdy jego członkowie (jeszcze bez Staszka) organizują w lesie urodziny Hitlera, w kolejnych scenach działacze organizacji palą kukłę Żyda oraz planują wymierzone w mniejszości akty przemocy.

Kadr z filmu Kryptonim Polska. Fot. Robert Jaworski/Kino Świat

Pomysł zestawienia ze sobą środowisk Poli i Staszka jako dwóch radykalnych, skrajnych tożsamości, których konflikt przezwycięża uczucie młodych ludzi, wydaje się na pierwszy rzut oka absurdalny i oburzający. Bo przecież między poglądami Poli – która ogólnie chce, by ludzie niezależnie od pochodzenia i orientacji byli traktowani równo i z elementarnym szacunkiem – a poglądami gotowymi na przemoc neofaszystów nie ma i nie może być żadnej symetrii.

Na szczęście film, choć na początku wydaje się to zapowiadać, nie tylko nie stawia znaku równości między marszem równości i dziarskimi chłopcami narodowcami, a nawet wyśmiewa stwierdzenia, że współczesny faszyzm (niezależnie od tego, w jakich szatach się maskuje) to normalne stanowisko w demokratycznym sporze, z którym należy po prostu rozmawiać.

Staszek do ZRM trafia trochę z przypadku, wciągnięty przez swojego kuzyna, który kieruje organizacją. Wkręca się w narodowy radykalizm nie z przekonania czy nienawiści do mniejszości, ale z frustracji. Chłopak, choć już jakiś czas jest dorosły, dzieli pokój z nastoletnią siostrą w ciasnym, estetycznie opresyjnym mieszkaniu rodziców w Białymstoku. Nie ma pieniędzy ani perspektyw, marzenia o karierze piłkarskiej przerwała kontuzja, pracuje jako stróż na parkingu. Gdy prosi szefa o umowę o pracę, ten traktuje to jako żart, mówi Staszkowi, że ma dziesiątkę Ukraińców na jego miejsce, i poleca żeń-szeń syberyjski na przemęczenie.

Choć Staszek bez wątpienia ma dość konserwatywne poglądy, to radykalizacja w stronę skrajnej prawicy następuje dopiero pod wpływem ekonomicznej frustracji, resentymentu, braku nadziei, niemożności prawdziwego wejścia w dorosłość. Chłopak ma poczucie, że ta „lepsza” Polska – liberalna, uśmiechnięta, tolerancyjna – ma dla takich ludzi jak on wyłącznie pogardę i paternalistyczne pouczenia, i od razu przechodzi do kontrataku.

Szybcy, wściekli i samotni. Czy mężczyźni są w Polsce emocjonalnie dyskryminowani?

W Kryptonimie mamy jeszcze kilka takich całkiem celnych obserwacji. Neofaszyści z ZRM są groteskowi i tak nieporadni, że gang Olsena to przy nich geniusze zbrodni, a przy tym nie są wyłącznie śmieszni: są zdolni do realnej przemocy. Skrajna prawica okazuje się mieć przy tym cenne kontakty w Kościele katolickim i rządzie.

Trzeba też przyznać, że Kryptonim jest całkiem sprawnie opowiedziany, wyreżyserowany i zagrany, film ogląda się ogólnie bez bólu, a miejscami nawet z przyjemnością. Nieznana do tej pory z żadnej istotnej filmowej roli Magdalena Maścianica jako Pola i znany z Hejtera Maciej Musiałowski mają naprawdę dobrą ekranową chemię.

Kadr z filmu Kryptonim Polska. Fot. Robert Jaworski/Kino Świat

W filmie jest też kilka bardzo dobrze wymyślonych scen. Gdy Pola i Staszek spotykają się po raz pierwszy, na końcu spotkania widzimy wizualizację fantazji, jaką każde z tej dwójki żywi na temat drugiej osoby. Pola widzi w niej siebie i Staszka wspólnie przykutych łańcuchem do drzewa w środku lasu, do którego wkracza grupa uzbrojonych w piły łańcuchowe drwali. Staszek widzi z kolei Polę w ciąży, jak podaje zupę do stołu, za którym młody mężczyzna zasiada z kilkorgiem ich wspólnych dzieci, jako ojciec rodziny, spełniony patriarcha. Chamfort pisał, że miłość jest „zetknięciem dwóch naskórków i wymianą dwóch fantazji”, fantazje przy tym często w ogóle do siebie nie przystają – nie tylko, gdy lewicowa aktywistka spotyka się z narodowcem.

bell hooks: chłopcy i mężczyźni są programowani do wiary, że w pewnym momencie życia będą musieli sięgnąć po przemoc

Jednocześnie Kryptonim Polska ma równie wiele fragmentów słabych. Może nie żenująco złych, ale ciągnących film w dół w rejony miernej letniości i żartów wywołujących pełną niezręczności ciszę. Taka jest otwierająca dzieło scena urodzin Hitlera urządzanych przez ZMR w lesie. Twórcy filmu przenoszą tu w komediowej konwencji na ekran faktyczne wydarzenia, które bardzo szybko stały się memem.

W filmie pojawia się zresztą kilka podobnych wątków, np. napięcia wokół lokalu z kebabem, w którym zostaje zraniony nożem jeden z ZMR-owców, próbujący zaatakować właściciela. Pokazująca to sekwencja nawiązuje do podobnych wydarzeń z Ełku w 2017 roku. Te ożywione na ekranie newso-memy wypadają jednak płasko, niezręcznie, nieśmiesznie. Mem powinien pozostać memem, polityczna komedia musi szukać swojego języka.

Kadr z filmu Kryptonim Polska. Fot. Robert Jaworski/Kino Świat

W ogóle chyba największym problemem Kryptonimu jest to, że twórcy nie wiedzą do końca, jaką konkretnie formułę komedii chcą tworzyć. Mamy w efekcie trochę komedii romantycznej z polityką w tle, trochę trzymającej się ogólnie realistycznej konwencji komedii obyczajowej, trochę zwariowanej farsy i komedii absurdu.

Być może komuś innemu udałoby się złożyć w całość te wszystkie filmowe konwencje, twórcom Kryptonimu (za scenariusz odpowiadają Jakub Rużyłło i Łukasz Sychowicz, film wyreżyserował Piotr Kumik) się to niestety nie udaje. Jak na komedię realistyczną, scenariusz jest zbyt dziurawy i zbyt słabo zriserczowany, wielu scenom i wątkom brakuje dobrej motywacji. Jak na komedię absurdu, Kryptonim Polska jest zbyt estetycznie zachowawczy, zbyt mało szalony, zbyt grzeczny – a w tych kwestiach najgorsze, co może zrobić komedia, to zatrzymać się w połowie drogi, zachowywać się, jakby nikogo nie chciała naprawdę obrazić. Dobra komedia musi umieć nie tylko rozśmieszać, ale też autentycznie wkurzać ludzi. W ogóle wymagałaby o wiele więcej przewrotności, czarnego humoru, moralnej ambiwalencji, niż są w stanie wydobyć twórcy Kryptonimu.

Bardzo doceniam to, że twórcy podjęli temat. Że w komedii widzimy trochę prawdziwej Polski – z jej szaleństwem, wyniszczającą polaryzacją, codzienną ponurą polityczną groteską, nierównościami i resentymentami – a nie tylko, jak to na ogół w polskich próbkach tego gatunku, wnętrza jak z katalogu filmy meblarskiej dla klasy średniej lub obraz rodziny jak ze spotu wyborczego prawicowo-katolickiej partii.

Niemal powszechna apolityczność polskiej komedii filmowej skrywała po prostu jej drobnomieszczański konserwatyzm, odbierała większości produkcji z tego gatunku jakiekolwiek istotne kulturowe znaczenie. Bardzo więc cieszę się z filmu, który oferuje coś nowego i w dodatku jest w zasadzie słuszny. Tym większa szkoda, że Kryptonimowi nie udało się zrealizować w pełni swojego potencjału.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij