Praca nad książką była długim procesem, opartym głównie na badaniu zespołów akt sądowniczych, policyjnych, obozowych i więziennych. Próbowałam za wszelką cenę wyjść poza te cztery grupy dokumentów, sporządzonych przecież przez sprawców przemocy, czyli służby państwowe, wyjść poza ich język. To było najtrudniejsze.
Katarzyna Przyborska: Wielki sukces!
Joanna Ostrowska: Bardzo się cieszę! To nasza wspólna, odmieńcza nominacja i nagroda nas wszystkich, zajmujących się queerową opowieścią, historią. To nagroda dla archiwistów i archiwistek, studentów i studentek, aktywistek i aktywistów LGBT+, we wszystkich inkluzywnych formach, dla całej tej tęczowej gromady. Mam nadzieję, że nagroda ułatwi nam dalszą pracę, zachęci inne osoby, by queerową historię odkrywać i archiwizować. Zwłaszcza tę lokalną. Przyzwyczailiśmy się do wyobrażenia, że to duże miasta dawały wolność społeczności nieheteronormatywnej. Moje badania, a także Kamila Karczewskiego, Mathiasa Foita, Raimunda Wolferta, które koncentrują się na Europie Środkowo-Wschodniej, pokazują, że mniejsze miejscowości, prowincja dawały osobom nieheteronormatywnym szansę życia po swojemu.
Budowania relacji, nie tylko ukrycia się?
Właśnie tak. Tworzyli relacje, żyli, budowali swój własny świat bez potrzeby kategoryzacji, nazywania, używania dyskursu medycznego i naukowego. Mamy coraz więcej dowodów na to, że właśnie w małych społecznościach było możliwe życie na własnych zasadach, bez doświadczania przemocy.
Zainteresowanie historią queerową w Polsce zaczęło się w 2016 roku od książki Mężczyźni z różowym trójkątem, na której wydanie pieniądze zebrano w publicznej zbiórce.
Rzeczywiście, zaczęło się od Mężczyzn z różowym trójkątem, potem w 2017 roku była Cholernie mocna miłość Lutza van Dijka − historia Teofila Kosińskiego, która bardzo dużo mnie nauczyła. Teofil Kosiński był jedynym Polakiem skazanym na mocy paragrafu 175, który pozostawił świadectwo. Nie wyobrażam sobie napisania swojej własnej monografii, gdyby wcześniej nie ukazały się po polsku te dwie książki. Dla mnie to były kamienie milowe, jeśli chodzi o odzyskiwanie queerowej historii II wojny światowej. Dlatego tak mocno walczyłam o ich wydanie i byłam odpowiedzialna za redakcję merytoryczną obu tekstów.
czytaj także
Relacja Hegera była tą pierwszą, została wydana w 1972 roku, i udało się ją przetłumaczyć na polski przed upływem pięćdziesięciu lat. Cholernie mocna miłość pojawiła się po niemiecku w 1991 roku, Teofil mieszkał w Warszawie, zmarł w 2003 roku, a jego historia w języku polskim ukazała się czternaście lat później.
Kiedy w 2018 wydawałaś Przemilczane, chyba już myślałaś o Onych?
Robiąc kwerendę do Przemilczanych, robiłam też kwerendę do Onych, nie będąc jeszcze pewna, jak ta książka będzie wyglądać. Trafiałam na wzmianki dotyczące mężczyzn z różowym trójkątem, relacji seksualnych między mężczyznami w obozach koncentracyjnych, pierwsze źródła pojawiły się na moim komputerze w 2009 roku. Temat się rozwijał, rozszczelniał w miarę mojego procesu uczenia się go. To był proces długi, oparty głównie na badaniu zespołów akt sądowniczych, policyjnych, obozowych i więziennych. Próbowałam za wszelką cenę wyjść poza te cztery grupy dokumentów, sporządzonych przecież przez sprawców przemocy, czyli służby państwowe, wyjść poza ich język. To było najtrudniejsze.
Starałaś się podejść najbliżej, jak się da, ale nie miałaś już szans natrafić na żyjących świadków?
To już niemożliwe, to nieodrobiona lekcja z lat 90. Dzięki badaniom niemieckim i austriackim wiemy, że to wtedy świadkowie i świadkinie otwierali się, można było zadać pytania, których wcześniej nie stawiano.
Teraz coraz częściej pracuję z rodzinami świadków, w rodzinnych archiwach zachowało się wiele osobistych zapisków i artefaktów.
Mówiłaś, że musiałaś udowodnić, że twoi bohaterowie w ogóle istnieją.
To odnosi się do walki z kliszami, szczególnie w polskiej historiografii, które bazują na uznaniu, że Oni to byli Niemcy, że było ich mało i byli przestępcami seksualnymi, więc nie ma sensu się nimi w ogóle zajmować, odzyskiwać ich historii. Podchodząc do książki, musiałam zmierzyć się z tymi stereotypami, zobaczyć, co kryje się pod spodem, pokazać, że Oni to też Polacy i mężczyźni innych narodowości. Ich też skazywano na mocy paragrafu 175. Wcześniej twierdzono, że Polaków wśród Onych nie było. Historia queerowa w XX wieku, jeśli chodzi o Europę Środkową i Polskę, wydawała się czymś, co pojawiło się dopiero w latach 90. Próbowałam pokazać, że to nieprawda.
Twarze „różowych trójkątów”. Kim są osoby na fotografii z KL Sachsenhausen?
czytaj także
Polska po wojnie, mimo że komunistyczna, była też nacjonalistyczna. A to nacjonalizmowi przeszkadza nieheteronormatywność w budowaniu prężnej tkanki narodu…
Ten kontekst nacjonalistycznego, a dla niektórych pewnie patriotycznego nastawienia jest bardzo istotny. Heteroseksualność jest wiązana z patriotyzmem. I to też było moim zadaniem, by oprócz kontekstu wojennego i wojennych biografii pokazać moich bohaterów – bo to głównie mężczyźni – w kontekście powojennym. Pokazać, na czym polegało wymywanie ich z pamięci zbiorowej, niedopuszczanie, by świadectwa queerowe w ogóle się pojawiły.
Większość twoich bohaterów to mężczyźni. Co z kobietami?
W trzeciej części Onych jest rozdział, który jest „listem w butelce”. Piszę o tym, jak więźniowie i więźniarki obozów koncentracyjnych mówili o nieheteronormatywnych kobietach. Należały do obozowej kategorii tak zwanych osób aspołecznych, asocjalnych. To bardzo niejednorodna kategoria, w której można było umieścić wszystkie osoby uznane za nienormatywne, które nie mieściły się w innych grupach. Tym osobom poświęcę kolejną książkę, pracuję nad nią już od kilku lat. Onych traktuję jako wstęp do większej całości.
Okres twojej pracy nad kolejnymi książkami przypada na czas wzmożonej homofobii, transfobii, idei powrotu do zakleszczenia się w binarnych opozycjach w Polsce. Czy to wpłynęło na twoją pracę?
Wyprowadziłam się z Polski między innymi z powodu tej atmosfery. Książka Oni powstała w całości poza granicami Polski. Nie wyobrażałam sobie pracy nad książką, będąc częścią społeczeństwa, które codziennie narażone jest na tak mocną homofobiczną i transfobiczną politykę. Mówię tu przede wszystkim o zdarzeniach, które miały miejsce w 2019 i 2020 roku. Z badawczego punktu widzenia poważną trudnością było pisanie o języku, historycznych kategoryzacjach, bo okazywało się, że tego języka nadal się używa. Najbardziej drastycznym momentem dla mnie było przemówienie arcybiskupa Jędraszewskiego, jego słowa o „tęczowej zarazie”. To kategoria mocno obecna w Europie Środkowo-Wschodniej przez cały XX wiek.
Czy to, że te słowa słyszymy teraz, oznacza, że historia nie jest wcale linearna, ale zapętla się, wraca, niektóre rozdziały powtarzamy, jakbyśmy nie wyciągnęli z nich wniosków?
Myślę, że mamy do czynienia z cyrkulacją pojęć. Gdzieś na początku jest to, o czym wspomniałaś, czyli takie biologiczne, cielesne pojmowanie idei bycia członkiem jakiejś wspólnoty narodowej. Etniczność jest nadal kluczowa i wiążąca, ale powiązana również z orientacją seksualną i tożsamością płciową. To myślenie jest charakterystyczne dla społeczeństwa polskiego w całym XX wieku. To, co obserwujemy przez ostatnie dwa lata, czyli gotowość młodego pokolenia, by wyrwać się poza te kategorie, wychodzić poza układ binarny, jest dla mnie światełkiem w tunelu, że nie musimy wciąż wracać do początku i za każdym razem powtarzać wszystkich etapów.
*
Joanna Ostrowska – doktora nauk humanistycznych w zakresie historii, studiowała również w Instytucie Sztuk Audiowizualnych UJ, Katedrze Judaistyki UJ, Gender Studies UW, Zakładzie Hebraistyki UW i PWSFTviT w Łodzi. Wykładowczyni akademicka, krytyczka filmowa, dramaturżka. Zajmuje się tematyką związaną z przemocą seksualną w czasie drugiej wojny światowej i zapomnianymi ofiarami nazizmu. Autorka głośnej książki Przemilczane. Seksualna praca przymusowa w czasie II wojny światowej (2018), za którą otrzymała prestiżową nagrodę Mauthausen-Memorial-Forschungspreis. Jej książka Oni. Homoseksualiści w czasie II wojny światowej zdobyła nagrodę „Nike” Czytelników 2022.