Czytaj dalej, Weekend

Prawda kłamstw – o powieści politycznej Juana Gabriela Vasqueza i Javiera Cercasa

Javier Cercas i Juan Gabriel Vásquez nie ufają do końca fikcji i piszą z politycznym zacięciem, aby angażować się w debatę polityczną w swoich krajach. Jednocześnie ich twórczość to niemal antypody popularnych reportaży historycznych czy biografii.

Zdarza mi się czasem patrzeć z zazdrością na literaturę innego kraju, kiedy potrafi wydać na świat dzieła, które nie tylko podsuwają niepochlebne lustro krajanom, ale też wychodzą poza wąskie lokalne podwórko uniwersalnym przekazem. Zazdroszczę więc Hiszpanom pisarza takiego jak Javier Cercas, który analizuje w swych książkach hiszpańską transformację, drobiazgowo opisując narodowe mity i wybiórczą pamięć zbiorową, a Kolumbijczykom Juana Gabriela Vasqueza, który robi to samo, tylko że w Kolumbii.

Obaj pisarze – powieści Cercasa wychodzą regularnie w tłumaczeniach Ewy Zaleskiej (Żołnierze spod Salaminy, Władca cieni, Oszust, Prędkość światła, Anatomia chwili), a Kolumbijczyka tłumaczyli Tomasz Pindel (Hałas spadających rzeczy) i Katarzyna Okrasko (Sekretna historia Costaguany, Kształt ruin, A gdy obejrzysz się za siebie, Reputacje) – uprawiają pisarstwo na wskroś polityczne, nie rezygnując z ambitnej literackiej formy.

Obaj zasługują na więcej uwagi krytycznej, niż im dotąd w Polsce poświęcono – można odnieść wrażenie, że choć zajmują się tak popularnym tematem jak pamięć historyczna i jej pułapki, to są traktowani jako zbyt egzotyczni. Pochodzą z krajów, z którymi nasze więzi są słabsze, a kontakty były rzadsze, ale jednak warto przypomnieć, że w latach 90. polską transformację często porównywano z hiszpańską i stawiano nam Hiszpanię za wzór. Tymczasem Javier Cercas już w pierwszej dekadzie XXI wieku zaczynał pisać krytycznie o popełnionych w Hiszpanii błędach i zaniedbaniach.

To prawda, że w Polsce nie mieliśmy wojny domowej takiej jak hiszpańska czy kolumbijska, a kraje te nie doświadczyły, a przynajmniej nie na swoim terytorium, II wojny światowej. W XX wieku mieliśmy tylko jeden zamach, na prezydenta Narutowicza, i nie rozpętał on krwawej wojny domowej, jak będące obsesją Vasqueza zabójstwo liberalnego polityka Jorge Eliecera Gaitana w 1948 roku, które powraca echem w prawie wszystkich jego książkach, aby w Kształcie ruin stać się głównym tematem.

Historie, które mogą stać się obsesją. Albo rytuałem

Javier Cercas też poświęcił jedną książkę zamachowi, którego celem było cofnięcie hiszpańskiej transformacji – w Anatomii chwili pisze o próbie puczu podjętej przez hiszpańskich wojskowych 23 lutego 1981 roku. To data, którą Hiszpanie pamiętają tak dobrze jak my 13 grudnia tego samego roku.

Obu pisarzy wiele łączy. Po pierwsze, znają się osobiście: Cercas jest o dekadę starszy i Vásquez nieraz wymienia go w podziękowaniach na końcu swoich książek. Po drugie, piszą w tym samym języku, bo dzielą wspólne dziedzictwo literackie hiszpańszczyzny, są aktywnymi felietonistami i cieszą się międzynarodową sławą. Obaj zaliczyli dłuższe pobyty za granicą: Vásquez aż 16 lat spędził w Europie, gdzie napisał większość swoich książek, Cercas uczył na uniwersytecie w Illinois i pomieszkiwał często poza Hiszpanią.

W przypadku obu pisarzy te pobyty sprawiły, że przezwyciężyli pierwotną niechęć do pisania o własnych krajach. Cercas powiedział kiedyś w wywiadzie, że w Ameryce, gdzie próbował zostać pisarzem amerykańskim, odkrył, że jest Hiszpanem. Podobną konstatację można usłyszeć od Vasqueza, który wyjechał z Kolumbii w apogeum wojny z narcos w poczuciu, że w ogóle swojego kraju nie rozumie, przez co nie może o nim pisać. A jednak po tym, jak napisał dwie powieści, których akcja dzieje się w Europie (i od których dziś się odżegnuje), Kolumbia go w końcu dopadła. Doszedł do wniosku, że pisanie może być próbą zrozumienia i wyjaśnienia problemu, także sobie samemu, i od publikacji powieści Los informantes (Donosiciele) o obywatelach Niemiec internowanych w Kolumbii podczas drugiej wojny światowej nie przestaje pisać o swoim kraju.

Przede wszystkim jednak Cercasa i Vasqueza łączy uprawiana przez obu pewna szczególna, u nas chyba niewypróbowana, forma autofikcji: ich znakiem rozpoznawczym stało się rozmywanie granicy między osobą autora, narratora i bohatera, czyli „pakt o niejednoznaczności”. O tej metodzie obszerniej pisze Ewa Kobyłecka-Piwońska w eseju o Cercasie pt. Pacto ambiguo („Literatura na Świecie” nr 1–2/2020), w którym precyzuje, że „niejednoznaczność staje się szkieletem konstrukcyjnym powieści – a przyjemność tekstu ma wynikać z bycia zwodzonym”.

Pamięć, czułość i znaczenie. Czy współczesna powieść może być zaangażowana?

Twórczość Vasqueza i Cercasa to zatem niemal antypody popularnych reportaży historycznych czy biografii, ponieważ obaj pisarze chętnie wplątują w fabułę własne życiorysy, książki i artykuły, rozbudowują rozważania metanarracyjne i posługują się chwytem dziennikarskiego śledztwa, aby jednocześnie umiejętnie sondować narodową psyche, szukać bolących miejsc i wypartych wydarzeń.

Opublikowana w 2001 roku powieść Żołnierze spod Salaminy Cercasa to pierwszy przykład tej metody: narrator nazywa się tak samo jak pisarz, Javier Cercas, i prowadzi amatorskie dochodzenie w sprawie incydentu z czasów hiszpańskiej wojny domowej. Autor z premedytacją miesza tożsamości autora, narratora i bohatera, wikłając czytelników w sieć, która zmusza do ciągłego zastanawiania się, co jest prawdą, a co fikcją, i kim właściwie jest pisarz.

Podobny zabieg stosuje Vásquez w późniejszej o kilkanaście lat powieści Kształt ruin, ale zamiast nieznanego incydentu narrator o nazwisku, jakżeby inaczej, Vásquez, obiera za cel punkt zwrotny w historii Kolumbii: zamach na popularnego trybuna ludowego Gaitana w 1948 roku, po którym rozpętała się trwająca dekadę wojna domowa.

Obaj pisarze mają swoje obsesje i tematy, które nie dają im spokoju. Cercasa fascynuje sposób, w jaki działa pamięć historyczna, jak tworzą się mity, jak kapryśna i selektywna jest ta pamięć. Dekonstruuje fikcje, które Hiszpania tworzyła na swój temat: fikcję zbiorowego oporu przeciw Franco, która miała pomóc zapomnieć o oportunizmie i tchórzostwie epoki dyktatury, zafałszowaną pamięć o zamachu z 1981 roku, w momencie którego wszyscy mieli jakoby mężnie stanąć po właściwej stronie, a nie biernie czekać na rozwój wydarzeń, o czym przekonany jest pisarz.

Na przykład w Oszuście Cercas opisuje hiszpańską transformację jako epokę „masowego wymyślania siebie na nowo”, a na symbol i ofiarę oraz, do czasu, beneficjenta mody na bohaterów wojny domowej i tzw. odzyskiwanie pamięci historycznej wybiera Enrica Marco, patologicznego kłamcę i hochsztaplera.

Przypomnijmy: Enric Marco był bohaterem międzynarodowego skandalu, który wybuchł, gdy okazało się, że sfabrykował sobie nie tylko bohaterską przeszłość bojownika i opozycjonisty, ale nawet więźnia obozu koncentracyjnego. Tę monumentalną mistyfikację obnażył w 2005 roku historyk Benito Bermejo, a pisała o niej prasa na całym świecie. Cercas w Oszuście nie posługuje się fikcją i grą literacką – wystarczającą ilość fikcji dostarcza sam Marco. I nie ogranicza się do zdemaskowania jego kłamstw, ale pokazuje tę postać na szerszym tle burzliwych lat transformacji i zapotrzebowania na tego typu opowieści, które Marco potrafił doskonale wykorzystać.

Cercas nie poprzestaje na ujawnieniu kłamstw – problematyzuje także swoje pisarskie motywacje i sukcesy jako autora bestsellerowej powieści o hiszpańskiej wojnie domowej (Żołnierze spod Salaminy) i swój apetyt na historyczne katharsis, który przyniósł mu wielką popularność. Nie brak jednak głosów, które zarzucają mu, że jego samokrytyka nie jest do końca szczera, bo wkłada ją w usta swego moralnie podejrzanego bohatera, Enrica Marco, o czym bardzo ciekawie pisze Agnieszka Kłosińska-Nachin w tekście pt. Literackie obrazy transformacji w publikacji Uniwersytetu Łódzkiego Czytanie między językami.

Hiszpańskie kobiety przegrały wojnę domową

czytaj także

W Kształcie ruin Vásquez wykorzystuje metodę „paktu o niejednoznaczności”, aby z rozmachem potraktować XX-wieczną historię Kolumbii. Jak Cercas w Oszuście wybiera bohatera, który budzi antypatię – Carlosa Carballo. To postać fikcyjna i przeciwieństwo genialnego oszusta, którym był Marco – Carballo postrzega siebie, i całą Kolumbię, jako ofiarę oszustwa. Bohater Vasqueza uważa, że zna „prawdę ukrytą pod politycznymi manipulacjami”, nie kupuje „bajeczek” o zamachu na Kennedy’ego czy na World Trade Center, o wypadku księżnej Diany i przypadkowej śmierci Marilyn Monroe. Co najważniejsze – wierzy, że zamach na Gaitana, liberalnego kandydata na prezydenta, którego gwałtowna śmierć z rąk zamachowców zatrzęsła Kolumbią, został ukartowany.

Carballo najpierw budzi w narratorze odrazę i antypatię, która przeradza się w fascynację, aby w końcu zbliżyć ich do siebie. Przypomina to relację przyciągania – odpychania między Cercasem i Enrikiem Marco – obrzydzenie ustępuje ciekawości, a potem ambicji odkrycia źródła patologii, a nawet jej uleczenia. To samo dzieje się między narratorem Kształtu ruin i Carlosem Carballo – Vásquez narrator próbuje „oddać sprawiedliwość” wierzącemu w spiski Carballowi i postanawia stać się „notariuszem”, depozytariuszem jego historii, ponieważ wyznawca spiskowej teorii dziejów „całe życie czekał, żeby ją opowiedzieć”.

W podobnym tonie o pisanej przez siebie biografii Marco wypowiada się Cercas, jako o historii o stworzonej wprost dla niego, ponieważ łączy motyw pamięci historycznej i oszustwa. Obaj autorzy czują się wybranymi do zrealizowania misji, jaką jest wyjaśnienie motywacji tych postaci, i w ten sposób przezwyciężają opory przed gloryfikowaniem bohaterów, którzy budzą moralne wątpliwości.

Metadyskurs i opisywanie pracy nad książką to stały zabieg obu autorów: Enricowi Marco pochlebia, że znany pisarz Javier Cercas chce o nim napisać książkę, choć Cercas się temu opiera i nie szczędzi czytelnikom opisów targających nim wątpliwości. Carlos Carballo także usiłuje przekonać Vasqueza narratora do napisania książki o jego odkryciach, które mają raz na zawsze ujawnić, że śmierć Gaitana była rezultatem spisku „bezlitosnych elit”, które nie chciały u władzy „adwokata wywodzącego się z klas ludowych”.

Intymne laboratorium Annie Ernaux

czytaj także

Cercas wielokrotnie porównuje swojego bohatera do Don Kichota, szaleńca, który wymyśla sobie barwne przygody błędnego rycerza pod wpływem ksiąg rycerskich, a w tym porównaniu do uniwersalnej postaci literatury światowej więcej jest podziwu niż krytyki dla odwagi kogoś, kto śmiał żyć fantazją. Donkiszoteria Carlosa Carballo także nie powinna nam umknąć: dla bohatera Kształtu ruin teorie spiskowe są w pewnym sensie „księgami rycerskimi”, które stają się jego obsesją i fikcją pozwalającą mu żyć wersją wydarzeń, która przynosi ulgę.

Cercas i Vásquez nie są autorami na miarę Cervantesa – po pierwsze, nie ufają do końca fikcji, po drugie, nie rezygnują z psychologizowania, a po trzecie, piszą z politycznym zacięciem, aby angażować się w debatę polityczną w swoich krajach. To słabość i siła ich książek, które mają powiększające się grono czytelników. Vásquez zdaje się podzielać fatalistyczną wizję swego wiecznie podzielonego na zwalczające się obozy konserwatystów i liberałów kraju, w którym pojednanie nie jest możliwe, a historia to zamknięte koło nawracających masakr. W Sekretnej historii Costaguany pisze o Kolumbii jako o „ojczyźnie filologów, gramatyków i krwawych dyktatorów”, w której „Wielkie Chwile” przytłaczają „Małe Życia”, ale nie pozostał na emigracji i po 16 latach wrócił do Kolumbii.

Obaj pisarze wierzą w „prawdę kłamstw”, która prowadzi do prawdy moralnej, uniwersalnej lub poetyckiej, o której pisze Cercas w Oszuście. Vásquez dokonuje czegoś jeszcze ciekawszego – usankcjonowanej prawdzie zwycięzców przeciwstawia „prawdy delikatne […] prawdy wrażliwe jak przedwcześnie urodzone dziecko, prawdy, które nie mogą się obronić w świecie udowodnionych faktów”. I nie próbuje bynajmniej bronić teorii spiskowych i nadać im legitymacji, ale wydobyć je na światło dzienne i ujawnić ich ciemne źródło – interesuje go nie tyle przeszłość i niemożliwa już do ustalenia wersja wydarzeń, ale „kształt ruin”, czyli to, co zostało, co z przeszłości chcemy wydobyć i zachować. Stawką w jego powieści nie jest przeszłość, ale dziedzictwo i konflikt między pamięcią indywidualną i zbiorową, stąd ciągle nawracający w jego twórczości motyw poszukiwania ojca, który stopniowo ustępuje egzystencjalnym wątpliwościom tego, który zostaje ojcem – pisarza-narratora, któremu rodzą się córki.

Biografie mogą być ciekawe. O ile ktoś umie je dobrze opowiedzieć

Powieści Vasqueza i Cercasa mają w sobie to coś, co powoduje, że nawet czytelnikom słabo albo w ogóle nieznającym historii Hiszpanii czy Kolumbii dzieje tych krajów wydają się bliskie i znaczące, a ich polityczny wymiar nie odbiera im uniwersalności. Cercas regularnie biczuje obie strony hiszpańskiej sceny politycznej, krytykuje lewicę i prawicę za doraźność i koniunkturalność ich polityki, naraża się też katalońskim separatystom, z którymi nie sympatyzuje, demaskuje przemysł pamięci i jego kicz. Vásquez nie przestaje się zastanawiać nad tym, jak scalić podzielone społeczeństwo Kolumbii, świadomy, że fikcja to broń obosieczna, ponieważ „rzeczywistość jest słabym przeciwnikiem dla potęgi pióra, że każdy może stworzyć utopię, uzbroiwszy się jedynie w odpowiednią retorykę”, jak pisze w Sekretnej historii Costaguany.

I muszę przyznać, że dlatego marzyłaby mi się polska powieść polityczna o rozmachu Kształtu ruin – na przykład wokół zabójstwa Narutowicza, albo – jak Oszust Cercasa – ambitna powieść non-fiction o Tymińskim, czy analiza taka jak Anatomia chwili o momencie wprowadzenia stanu wojennego lub katastrofie pod Smoleńskiem.

**
Iwona Komór – absolwentka iberystyki, publikowała w Dwutygodniku i „Wizjach”, mieszka i pracuje w Luksemburgu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij