Kraj

Wowrzeczka: Miasto to wspólna odpowiedzialność

Fot. Archiwum Joanny Wowrzeczki

Podczas spotkania z Robertem Biedroniem w Cieszynie ktoś z sali krzyknął „Wowrzeczka na burmistrzynię!”, a inni podchwycili. Potraktowałam to jako żart, ale później sam Robert mi całkiem poważnie powiedział, że skoro taka energia i zapał się tutaj wytworzyły, to nie wolno mi tego zignorować. Rozmowa z Joanną Wowrzeczką, kandydatką na burmistrzynię Cieszyna.

Jan Smoleński: Robisz w kulturze, sztuce i nauce, angażujesz się społecznie, po co ci jeszcze polityka?

Joanna Wowrzeczka – artystka i socjolożka sztuki, wykładowczyni akademicka, redaktorka, działaczka społeczna.

Joanna Wowrzeczka: Na start zdecydowałam się w drugiej połowie czerwca, po serii spotkań Rozgrzewka Przedwyborcza, jakie zorganizowaliśmy w Świetlicy Krytyki Politycznej w Cieszynie. Rozmawialiśmy tam o polityce lokalnej, o tym, na czym polega zmiana ordynacji wyborczej, co się z nią wiąże. Występowali burmistrz Wadowic Mateusz Klinowski, Rafał Matyja czy Maciej Gdula.

I Robert Biedroń.

Tak, właśnie podczas spotkania z nim, ktoś z sali krzyknął „Wowrzeczka na burmistrzynię!”, a inni podchwycili. Potraktowałam to jako żart, ale później sam Robert mi całkiem poważnie powiedział, że skoro taka energia i zapał się tutaj wytworzyły, to nie wolno mi tego zignorować.

To przesądziło, że się zdecydowałaś?

Wtedy wydawało mi się jeszcze, że moją główną rolą jest kontrola władzy z zewnątrz – w końcu tym między innymi zajmowałam się w Krytyce – ale w tym samym mniej więcej czasie spotkałam przypadkiem jednego z byłych burmistrzów Cieszyna, faceta, który bardzo skrzywdził to miasto. Krzyknął do mnie z samochodu, że ja mam twarz, a on doświadczenie i że w związku z tym powinnam z nim startować.

No tak, po takim starcie ty mogłabyś co prawda stracić twarz, ale za to zyskać doświadczenie…

Poczułam się obrażona taką propozycją, bo kiedy on – bardzo nieudolnie – zarządzał Cieszynem, to wielokrotnie byliśmy w konflikcie. Dwa tygodnie później spotkałam kolejnego polityka lokalnego, opowiedziałam mu tę historię, na co ten odparł, że oni idą do wyborów razem. Zachęcał też mnie, żebyśmy wystartowali wspólnie, by sobie nie szkodzić. Znowu, rzecz dla mnie nie do przyjęcia. Uznałam wtedy, że muszę wziąć odpowiedzialność za miasto, z którym jestem od zawsze związana. Cieszyn naprawdę zasługuje na lepsze standardy rządzenia.

W jaki sposób twoje doświadczenie jako społeczniczki i działaczki pomoże w byciu burmistrzynią?

Uczestniczyłam w projektach, które wymagały wypracowania zupełnie nowego podejścia do naszych spraw, np. warsztaty dla przedsiębiorców z centrum miasta. Konfrontowałam się wtedy i z władzą, i ludzkimi problemami. To wymagało naprawdę dużo wyobraźni i odwagi – żeby rozwiązania móc w ogóle wymyślić, ale też roztropności, by oddzielić naprawdę innowacyjne pomysły od utopii czy myślenia życzeniowego.

Przetarcie przed rządzeniem miastem?

Tak, bo tam mogłam przetestować różne metody współpracy i przekonać się, jak można sobie poradzić ze współczesnym kryzysem zaufania obywateli do władzy i do siebie nawzajem. Mówiąc konkretnie, chodzi o to, jakie instrumenty – np. budżety partycypacyjne czy panele obywatelskie – sprawdzają się najlepiej i co jest konieczne, by w ogóle działały. Bo np. w wielu miastach budżety partycypacyjne okazały się niewypałem.

Cieszyn, czyli teleportacja

A to niby dlaczego?

Zamiast praktyką edukacyjną, przywracającą wartość rozmowie o mieście, konsultacjom i współpracy, stały się sposobem na autopromocję radnych. Taki ktoś zamiast tylko dzielić się wiedzą, inicjować dyskusję, przeprowadza sam cały proces. I na końcu ogłasza: mamy latarnię, mamy ławkę – i to ja wam to daję, z budżetem obywatelskim pod pachą.

Poza Warszawą też jest Polska

Ale wy to zrobicie lepiej?

Wiem – właśnie z własnego doświadczenia – co zrobić, żeby u nas wypaliły. Do tego dochodzi moje doświadczenie z uczelni – rozumiem kwestie planowania przestrzeni, budowy infrastruktury czy finansowania miasta wystarczająco dobrze, by móc sobie wyobrazić Cieszyn przyjaźniejszy mieszkańcom. Wiedza ekspercka to też mój kapitał, z którego będę korzystać.

Według waszego komitetu najważniejszym problem Cieszyna jest transport. Naprawdę jest tak źle?

Transport publiczny jest w bardzo złym stanie. Chodzi o stary tabor, ale też o przebieg tras niedopasowanych do potrzeb ludzi. Weźmy na przykład ogródki działkowe „Złocień”, przy ulicy Zamarskiej – tam autobus nie dojeżdża. Dlaczego? Władze mówią, że to się nie opłaca, bo trasa jest niepopularna. Tyle że to absurd – trasa jest niepopularna właśnie dlatego, że nie ma autobusu!

Czyja to wina?

Transport na poziomie regionu został sprywatyzowany i busy jeżdżą tak, jak się opłaca przewoźnikom i za takie ceny, jakie sobie naliczą. Z niektórych małych miejscowości w ogóle nie ma żadnej opcji wyjazdu poza samochodem. To ogromny problem, bo dzieci nie mają jak do szkół dojechać. Do tego brak transportu powoduje, że nie możemy sobie poradzić z innymi problemami miasta.

Co za plagi na was spadają?

Tu nie ma żartów, są za to problemy typowe dla malejących miast. Pierwszy to postępujące wyludnienie. Drugi to fakt, że tych kilka nielicznych inicjatyw kulturalnych, jak choćby Galeria Szara czy teatr alternatywny, nie mogło tutaj przetrwać. W zamian robi się duże, masowe imprezy.

A co w tym złego?

Festiwalizuje się w ten sposób kulturę, sprowadza do szybkich przeżyć, ale nie dość głębokich, czyli nie takich, które mogą w nas coś poruszyć, popchnąć do wewnętrznej zmiany, otworzyć na coś innego, słowem przygotować do drogi ku przyszłości. Kultura najbardziej nam dziś w mieście potrzebna to przede wszystkim małe wydarzenia i oddolne inicjatywy, które pomagają odpowiedzieć na kryzys więzi społecznej i wyobraźni – a nie eventy powiększające kolekcję naszych przeżyć… A zatem – festynowa polityka kulturalna to jedno wyzwanie. Druga rzecz to obumarcie życia obywatelskiego.

Bendyk: Państwo uczy się wolniej niż miasta

Czyli?

Cieszyn długo słynął z działalności społecznej i polityki sprzyjającej organizacjom pozarządowym, ale to się zmieniło kilka lat temu, podobnie zresztą, jak w całej Polsce. Kiedyś było tutaj około 400 aktywnie działających organizacji, teraz mamy trochę ponad sto, ale tylko niewiele z nich działa naprawdę prężnie. Tymczasem Cieszyn bez nowoczesnego rozumienia miasta turystycznego, nie opartego wyłącznie na zabytkach, tylko odpowiadającego szerszym potrzebom i zainteresowaniom – nie utrzyma wizerunku miasta modnego. I to pomimo rotundy, Wież Piastowskich i całego kapitału historycznego.

W waszym programie dużo mówicie o konieczności poprawienia jakości komunikacji – chcecie kupić nowe autobusy i poprowadzić trasy tak, by faktycznie odpowiadały potrzebom ludzi. Brzmi dobrze, ale za co to wszystko?

Chcemy zacząć od studium transportu. A zakup taboru sfinansujemy z odpowiednich programów, np. z Systemu Zielonych Inwestycji w ramach Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej czy Pakietu dla Miast Średnich Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju. Pamiętajmy też, że jest to program na całą kadencję, a nie na jutro i pojutrze.

Przestańcie powtarzać, że miasto nie jest polityczne

Najbardziej zaciekawił mnie pomysł na elastyczne ceny biletów komunikacji miejskiej. Czemu jednak nie wprowadzić po prostu komunikacji darmowej?

Obawiamy się, że wciąż w ludziach tkwi przekonanie, że to, co jest darmowe, będzie też niskiej jakości. Dlatego postanowiliśmy stworzyć pewuemkę, od „płać wiela mosz”, co w gwarze cieszyńskiej oznacza „płać, ile możesz”. Chodzi o to, żeby jeżdżenie autobusem było modne, bo wciąż wiele osób uważa, że to dla „boroków”, czyli dla biednych. Planujemy wprowadzić minimalne ceny biletów na naprawdę niskim poziomie po to, by ich cena nie odstraszała. Każdy będzie mógł zapłacić więcej, jeśliby chciał.

Poważny eksperyment.

Chcemy w ten sposób wyrobić w cieszynianach i cieszyniankach poczucie współodpowiedzialności: ten transport publiczny jest dla was, żebyście z niego korzystali. Podobnie z parkingami: rozumiemy, że chcecie dojeżdżać z okolicznych miejscowości do Cieszyna samochodem, więc wybudujemy wam parking, ale po to, żebyście się potem przesiedli do autobusu. Miasto będzie dobrze funkcjonować, jeśli my mieszkańcy i miasto jako instytucja będziemy się o siebie troszczyć.

I uważasz, że ludzie się przesiądą?

Zachęcanie ludzi do zmiany przyzwyczajeń może potrwać. Ale jeśli ograniczymy ruch samochodowy w centrum – bo tam jest największy smog – to uważam, że przy dobrze zaprojektowanym transporcie publicznym, zmiana zachowań i przyzwyczajeń jest możliwa.

Czyje właściwie jest miasto?

czytaj także

A skąd wiecie, z czego ludzie są niezadowoleni?

Dlatego musimy wybadać, jakie są potrzeby ludzi, sprawdzić, gdzie są skupiska zakładów pracy, w jakich godzinach się tam pracuje, porozmawiać z pracodawcami, porozmawiać z uczniami i rodzicami, skąd dzieci dojeżdżają do szkół… Wszystko po to, by stworzyć system transportu publicznego, dzięki któremu ludziom naprawdę będzie łatwo się przesiąść z samochodu do autobusu. Tuż za południową granicą, w Czechach, różne linie autobusów i ich rozkłady są ze sobą powiązane, a to oznacza, że da się to zrobić dobrze.

Jak na lewicową kandydatkę wiele miejsca w swym programie poświęciłaś na współpracę z przedsiębiorcami.

To ważni mieszkańcy miasta. Chodzi mi głównie o właścicieli małych, rodzinnych firm, którym zagrozi niedługo planowana galeria handlowa. Cieszyn zawsze był miastem kupieckim i te rodzinne biznesy – zamiast banków i sieciówek, jak w wielu innych miastach – tworzą koloryt naszej starówki, zwłaszcza ulicy Głębokiej. Oni się wszyscy znają, znają też swoich klientów, wokół tej przestrzeni powstały trwałe więzi społeczne. Będę z nimi współpracować, bo jako burmistrzyni powinnam znać ich potrzeby.

Dworzec pojawił się w poniedziałek

Będziesz? To dla nie ciebie jeszcze nowy, nierozpoznany teren?

Już w 2015 roku robiłam zresztą badania dotyczące naszego śródmieścia i wtedy okazało się, że tamtejsi przedsiębiorcy mieli problemy już po pierwszym remoncie ulicy Głębokiej. Pierwszym rozwiązaniem, na jakie wpadli, była zmiana asortymentu, a drugim – niestety – zwolnienia pracowników. Tym razem miasto nie może zostawić ich samych z problemem – nie chcemy przecież, by ludzie tracili pracę, ale też wolę, by to właśnie ci drobni kupcy, gospodarze Głębokiej od wielu lat, dalej prowadzili tam swoje sklepy, zamiast ustępować miejsca kolejnym bankom.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jan Smoleński
Jan Smoleński
Politolog, wykładowca w Ośrodku Studiów Amerykańskich UW
Politolog, pisze doktorat z nauk politycznych na nowojorskiej New School for Social Research. Wykładowca w Ośrodku Studiów Amerykańskich UW. Absolwent Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Budapeszcie. Stypendysta Fulbrighta. Autor książki „Odczarowanie. Z artystami o narkotykach rozmawia Jan Smoleński”.
Zamknij