Kraj

Szkoła powinna się opowiedzieć po stronie prawa, przeciw przemocy

Bardzo potrzebna jest edukacja seksualna i antydyskryminacyjna. A kiedy ich nie ma, tym istotniejsza jest postawa nauczycieli i dyrekcji. Nie można zamieniać całej instytucji szkoły w kurs maturalny − mówi aktywista Dominik Kuc.

Krzysztof Katkowski: Już dwa razy przebadałeś stosunek do LGBTQ+ warszawskich liceów. Stworzyłeś ranking tych przyjaznych młodzieży LGBTQ+. Jak to jest być teraz gejem w polskiej szkole?

Dominik Kuc: Mieszkam w Warszawie, a tu − nie ukrywajmy − sytuacja osób LGBT jest mimo wszystko dużo lepsza niż gdzie indziej. Na studniówkach coraz częściej pojawiają się pary jednopłciowe. Mamy dużo NGO-sów działających w tej sferze i przyjazny urząd miasta. Problemy jednak pozostają te same, tyle że mają inne natężenie.

W „wieku gimnazjalnym”, to jest między 12. a 15. rokiem życia, czyli w okresie poznawania siebie i swojej seksualności, wiele zależy od tego, czy temat tej innej seksualności nie zostanie stabuizowany.

Dominik Kuc. Aktywista LGBTQ+.

Jednym z wniosków z przeprowadzonych przeze mnie badań w liceach jest to, że w Warszawie problemem jest częściej przemilczanie kwestii seksualności niż wyśmiewanie albo rzucanie homofobicznych żartów przez nauczycieli.

 A w liceum? Czas, kiedy człowiek poznaje siebie, nie zamyka się w trzech latach gimnazjum. 

Właśnie, problem wieńczy studniówka. A dokładniej to, z kim się na niej pokazać – nawet jeżeli taka para jednopłciowa jest już wcześniej w swoim środowisku akceptowana, to właśnie na studniówce ma się pokazać publicznie.

A ty tańczyłeś poloneza na studniówce? Przyjąłeś normę czy się przeciwko niej zbuntowałeś?

Ja przyszedłem na studniówkę sam, po prostu nie tańczyłem poloneza. Wybór był dla mnie prosty: albo tańczyłbym z jakimś chłopakiem, albo nie tańczył wcale. W ogóle nie brałem pod uwagę opcji jakiegoś podporządkowania się.

Problem leży chyba też głębiej, jeszcze na etapie edukacji…

Tak. Kiedy brakuje jakiegokolwiek systemowego wspierania edukacji antydyskryminacyjnej czy seksualnej w szkołach, to wszystko zależy od konkretnego nauczyciela. A także od sposobu przedstawienia zagadnienia, które proponuje podstawa programowa.

Młody człowiek, który dopiero kształtuje sobie jakiekolwiek wyobrażenie o świecie i o sobie samym, przychodzi rano na biologię, gdzie może się dowiedzieć o różnych orientacjach psychoseksualnych. Ale chwilę później na lekcji WOS-u dowie się, że mniejszości żądają zbyt wielu praw, potem jeszcze pójdzie na religię, no i tam… W głowie takiej młodej osoby pojawia się mętlik.

Czy mogłaby temu zaradzić edukacja seksualna? Czy istnieją poważne obawy, że tylko zwiększyłaby ten mętlik?

Jestem zdecydowanie za rzetelną edukacją seksualną i antydyskryminacyjną. Nie traktowaną jako przedmiot dodatkowy, nieobowiązkowy, tylko jako systemowe rozwiązanie.

Stop lewackiej antydyskryminacji

Potrzebna jest lekcja, na której wszystko zostałoby wyłożone w jasny sposób. Brakuje też warsztatów dla dyrekcji i nauczycieli, by wiedzieli, jak przeciwdziałać dyskryminacji. Nie można przecież ukrywać, że ona w szkołach istnieje – i nie chodzi tutaj tylko o tę, która bierze się z homofobii.

A jak do ciebie odnosili się ludzie, którzy dowiadywali się o twojej orientacji i związanym z nią aktywizmie? 

W liceum nie było z tym akurat żadnych problemów, ani ze strony rówieśników, ani nauczycieli. Ale w gimnazjum był to temat tabu. Omijanie tematu seksualności to duży problem polskiej edukacji. Znaczenie ma postawa dyrektorów: jeśli jest negatywna, wtedy nawet bardziej otwarci nauczyciele boją się o tym mówić.

Jak jest poza Warszawą? 

Poza Warszawą − mam wrażenie − jest dużo trudniej. Na przykład ostatnio przeprowadzono w Koninie badanie podobne do tego, które ja przeprowadziłem; jego autorem był Piotr Czerniejewski. Badanie dotyczyło tam akurat nie tylko zjawiska homofobii, ale też praw kobiet czy stosunku do mniejszości etnicznych. Ogromny szacun, że takie inicjatywy wychodzą poza warszawską bańkę.

Chcemy edukacji seksualnej!

Wyniki różniły się od tych, które ja uzyskałem. Piotr Czerniejewski przyznał, że nie dochodzi do skrajnych przypadków, ale zdarzają się zaczepki czy złośliwe uwagi. Pobicia są rzadkością, ale występują.

Głosy o niektórych sytuacjach wykluczania i dyskryminacji zwykle wychodzą dopiero po czasie, kiedy ludzie decydują się o nich mówić, kiedy wyjdą z traumy, zmienią środowisko.

Czy uważasz, że przez ostatnie lata rządów PiS, raczej niezbyt przyjaznego LGBT, sytuacja osób nieheteronormatywnych w szkołach się pogorszyła? Czy nagonka prowadzona przez osoby pokroju Jędraszewskiego rzeczywiście ma na to wpływ?

Przez takie szczucie radykalizuje się całe społeczeństwo, więc także i młodzież – widzieliśmy to chociażby na marszu równości w Płocku. To niestety działa. Wcześniej, podczas medialnej nagonki na uchodźców, w niektórych przedszkolach najgorszą obelgą było „ty uchodźco” − mówiła mi o tym jedna ze znajomych nauczycielek.

Dzieciaki nie mają podstawowej wiedzy. Ich zdrowie jest rozgrywane politycznie

Nawet w tej „liberalnej” Warszawie?

Niestety tak. To pokazuje, że radykalizować mogą się także i najmłodsi. Boję się, co można usłyszeć wśród przedszkolaków teraz (śmiech). To pokazuje, jak istotna jest rola szkoły i rozwiązań systemowych oraz postawa nauczycieli, którzy w różny sposób reagują na dyskryminujące zachowania wśród dzieci. A z tym też jest problem. Podczas naszych badań jedna z dziewczyn miała dyscyplinującą rozmowę z dyrekcją za sam fakt wrzucenia ankiety na grupę szkolną… Ogromny podziw mam za to do dyrektorek warszawskiej Żmichowskiej, które nie bały się bronić w wywiadach osób LGBT – to też daje uczniom jasny przekaz. Liczy się postawa. Nie można zamieniać całej instytucji szkoły w kurs maturalny.

Za te ankiety, twój aktywizm, musiało się na ciebie polać sporo hejtu. 

Na fejsbukowym profilu @idziemygdzie dalej można zobaczyć post z moją ankietą – i paręset komentarzy dowodzących, dlaczego to badanie „nie ma sensu”.

Rawłuszko: Nikt nie odwołał słów Giertycha

Wymierzonego we mnie bezpośrednio hejtu nie doświadczyłem. Cyberprzemoc jest znacznie częstsza niż ataki w realu. Często stoję na Patelni − zbierałem na przykład podpisy pod projektem ustawy „Ratujmy kobiety” − i napotykałem czasem grupę „Stop pedofilii”, nie dochodziło jednak do jakichś większych konfliktów między nami. A raz podeszła do nas zakonnica, która zaczęła obsypywać nas solą i odprawiać jakieś modlitwy.

Paweł Śpiewak nazwał zamieszki w czasie Marszu Równości w Białymstoku ponownymi narodzinami polskiego faszyzmu. Co one oznaczają dla ciebie?

Nie byłem tam wtedy, niestety. Oglądałem transmisję na żywo. Widziałem dehumanizację, jawną przemoc na ulicy, nawet próbę zabójstwa. Ktoś, kto rzuca kamieniem, musi się liczyć z tym, że trafi. Próba skatowania, atak na bezbronnych – tak, to jest totalna granica człowieczeństwa, totalny absurd. Nie wyobrażam sobie, bym na przykład podniósł rękę na kogoś, dlatego że się z nim nie zgadzam.

Uważasz, że to apogeum czy raczej początek czegoś gorszego? 

Białystok nie jest jakimś apogeum, ale raczej rozwianiem jakichkolwiek nadziei, że polityka PiS-u nie ma aż takiego negatywnego wpływu na społeczeństwo. To jest taki znak ostrzegawczy. Jeżeli nic się nie zrobi z tymi nastrojami społecznymi, to rzeczywiście może się stać coś złego.

W Białymstoku to nie była rozróba, tylko próba homofobicznego pogromu

I wtedy już jesteśmy wszyscy zagrożeni – wszelkie mniejszości.

Na tegorocznej Paradzie Równości w Krakowie na chwilę odszedłem z marszu, czekając na koleżankę. Miałem tylko plastikową flagę wystającą z plecaka… I od razu przyczepiło się do mnie kilku facetów, na szczęście udało mi się uciec. Skoro taka sytuacja ma miejsce w biały dzień, w centrum drugiego co do wielkości miasta w Polsce – to nie, wcale nie jest dla nas bezpiecznie w tym kraju. A naklejki z „Gazety Polskiej” są także w samolotach lecących z Warszawy – takie przesłanie o Polsce rozchodzi się na cały świat.

Masz pomysł, jak temu przeciwdziałać?

Indywidualne zwracanie uwagi, mimo że bardzo ważne, nie załatwia problemu. Dopóki nie będzie systemowych rozwiązań, trudno liczyć na realne zmiany w społeczeństwie. Szkoła powinna prowadzić programy antydyskryminacyjne, jasno opowiedzieć się po stronie prawa, przeciw przemocy.

Szkoła to instytucja, pracują w niej ludzie − nauczyciele.

Powinny być organizowane dla nich warsztaty, by wiedzieli, jak podchodzić do tematów związanych z osobami LGBT, ich problemów. Na przykład nauczyciel WOS-u w szkole chce poruszyć te tematy, o których rozmawiamy – czyli chociażby Białegostoku – ale to, co może robić, to podzielić klasę na dwie części, zorganizować debatę i w ten sposób wysłuchać argumentów obu stron.

Edukacja seksualna ratuje życie

czytaj także

Edukacja seksualna ratuje życie

Jayathma Wickramanayake

Ale jest to bardzo niezręczne dla osób LGBT, które się w tej klasie znajdują. Jak mogą dyskutować o tym, czy są jakąś „chorą ideologią”, czy normalnymi obywatelami?

W środowiskach bardziej przywiązanych do Kościoła dochodzi przecież do tego jeszcze wpływ duchownych. Zdarza się też, że katecheta jest nauczycielem WDŻ-u czy pedagogiem szkolnym. Katecheci nie zawsze odnoszą się do nas przyjaźnie.

Temat młodych, nie tylko tych nieheteronormatywnych, może być często uważany za nieistotny – i może dlatego jest marginalizowany.

Dorośli często nie traktują nas − młodych − poważnie. Trudno mi teraz powiedzieć, skąd to dokładnie się bierze. Dotyczy to też osób LGBT, których problemy i potrzeby są lekceważone. Taka osoba zostaje czasem zupełnie sama. Trudno jej znaleźć wsparcie. Kiedy się jest już dorosłym, można wyjechać. W wieku szkolnym, czyli do tego symbolicznego zwieńczenia edukacji w formie studniówki, młodzi muszą radzić sobie sami. System powinien im w tym pomóc.

Rozmawiajmy z dziećmi o seksie od najmłodszych lat

To jak temu przeciwdziałać? 

Głosować. Na ugrupowania, które szanują prawa mniejszości.

Czy są jakieś nadzieje?

Tak, jestem optymistą. Coraz więcej młodych działa na rzecz równości. Ostatnio w jednej ze szkół zorganizowano Dzień Praw Kobiet, niektóre szkoły organizują Poloneza Równości. Zmiana może nastąpić właśnie dzięki tym młodym, którzy zaczynają się aktywizować.

 

**
Dominik Kuc jest działaczem na rzecz osób LGBTQ+. W 2018 roku stworzył ranking stołecznych liceów przyjaznych młodzieży LGBTQ+. W czerwcu tego roku wraz z Kampanią Przeciw Homofobii oraz miastem Warszawa wręczał Dyplomy Równości najbardziej przyjaznym i otwartym szkołom ponadgimnazjalnym. W 2018 roku był jednym z najmłodszych kandydatów do Rady Warszawy.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Krzysztof Katkowski
Krzysztof Katkowski
Student MISH UW, aktywista
Publicysta, pisze między innymi w OKO.press, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, Krytyce Politycznej i Kulturze Liberalnej. Obecnie studiuje na Uniwersytecie Warszawskim i barcelońskim Universitat Pompeu Fabra. Współpracownik Centrum Studiów Figuracyjnych UW. Jego teksty ukazywały się też m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Polityce”, „Więzi”, „The New Humanist” czy „Tygodniku Powszechnym”.
Zamknij