Kraj

Myślenie o edukacji sprowadzamy do myślenia o produkcji

To jest pozornie atrakcyjna teza: szkoły funkcjonują z naszych podatków, więc powinniśmy widzieć, że nasze podatki są dobrze spożytkowane. Jednak jeżeli przyjmiemy, że dobre stopnie uczniów to dobrze spożytkowane pieniądze, to jesteśmy na równi pochyłej. Rozmowa z Zofią Grudzińską.

Przemysław Stefaniak: 16 czerwca na antenie Radia Wrocław minister Czarnek stwierdził, że „nie ma czegoś takiego jak autonomia szkół”. Czy szkoła może być autonomiczna?

Zofia Grudzińska: Minister ma rację, bo autonomia w aktach prawnych zapisana jest jedynie odnośnie do uczelni, co uważam za bardzo niesprawiedliwe. Dlaczego historycznie uczelniom zawsze przysługiwała autonomia, a szkołom nie? Gdybyśmy chcieli szczerze porozmawiać o autonomii szkół publicznych, podstawowych i ponadpodstawowych, to teza jest taka, że od kiedy szkolnictwo powszechne powstało, czyli mniej więcej od XIX wieku, było jasne, że przygotowuje ono posłusznych obywateli − to zawsze była najważniejsza funkcja. Gdyby przyznano im autonomię, dyskredytowałoby to cel, dla którego rządzący je fundowali. Gdyby szkoły były autonomiczne, politycy nie osiągnęliby swojego celu: nie kształtowaliby obywatela posłusznego, który odpowiada planom danego państwa. Funkcjonalnie sprowadza się to do kontroli i ograniczania samodzielności szkół.

Czyli szkoła jest instytucją przemocową?

Otóż to − szkoła jest przemocowa. Pytanie tylko, w jakim stopniu ta przemoc będzie się ujawniać. Parę lat temu prof. Tomasz Polak i dra Beata Polak z Pracowni Pytań Granicznych na UAM opracowali koncepcję maszyny społecznej. Maszyna społeczna to taki konstrukt, który nie funkcjonuje dla społeczeństwa. Jej celem jest kontynuowanie swojego istnienia, a paliwem są zasoby ludzi, którzy ją realizują. Maszyną społeczną jest np. Kościół, tak samo, jak i szkoła. Oznacza to, że to nie szkoła jest dla nas, ale my jesteśmy dla niej i to my jesteśmy jej paliwem. Nam się nie mówi, że państwo jest przemocowe − nam się mówi, że państwo funkcjonuje dla naszego dobra. Pytanie, co z tym zrobić i jak pogodzić dobrostan jednostki czy społeczeństwa, z przemocą, która w teorii jest potrzebna, aby ten dobrostan osiągnąć.

Nie chcę, aby moje dzieci uczyły się kosztem zdrowia

Być może, zamiast skupiać się na rozwoju technologicznym, powinniśmy dążyć do takiego rozwoju cywilizacyjnego, w którym osiągnięcie tego dobrostanu byłoby możliwe bez użycia przemocy. Wtedy wiele problemów edukacji byłoby łatwiejszych do rozwiązania.

Czy edukacja może istnieć bez przemocy?

Dopóki system społeczny, choćby najlepszy, opiera się na przemocy, która czasem uzasadniana jest naszym dobrem, nie mogę wyobrazić sobie szkoły, która byłaby częścią struktury społecznej i nie kierowała się przemocą. Nie da się dopasować koła do kwadratu. W dzisiejszej rzeczywistości możemy pracować tylko nad tym, jak tę przemoc najefektywniej tonować.

Jakie są największe grzechy obecnego systemu edukacji?

Na przykład to, że upodabniamy myślenie o edukacji do myślenia o produkcji. To jeden z grzechów liberalizmu, który postrzega edukację jako element gospodarki rynkowej. Jego efektem są rozliczenia, pomiary i wskaźniki efektywności szkół. To jest pozornie atrakcyjna teza, która trafia na przekonanie o społecznej sprawiedliwości: szkoły funkcjonują z naszych podatków, więc powinniśmy widzieć, że nasze podatki są dobrze spożytkowane. Problem polega na definicji „pożyteczności”; jeżeli za definicję przyjmiemy, że dobre stopnie uczniów to dobrze spożytkowane pieniądze, to jesteśmy na równi pochyłej. Sprawdzamy wiedzę, w dodatku z klucza, a nie umiejętności i kompetencje. Skutkuje to tym, że nauczyciele, zamiast poświęcać czas na rozwijanie umiejętności i talentów, kładą nacisk na przyswajanie wiedzy, bo z tego są rozliczani.

Główną racją bytu szkoły nie powinno być dawanie wiedzy, bo ona jest łatwo dostępna. Zamiast tego szkoła powinna być terenem, na którym dziecko rośnie w społeczeństwie. Dostarczać nauki o relacjach społecznych, uczyć rozmowy i słuchania, debatowania czy wyciągania wniosków. To wszystko opiera się na dobrej relacji, której szkoła nie dostarcza.

Kto na tym cierpi najbardziej? Nauczyciele i nauczycielki czy uczniowie i uczennice?

Zawsze uczniowie i uczennice, bo to oni są tutaj najsłabszym ogniwem. Ta odpowiedź jest szalenie prosta i okrutna. Wszyscy pokutujemy, ale nauczyciel i nauczycielka mogą przynajmniej starać się swoim działaniem choć trochę osłabiać przemocowy system, którym jest szkoła. Kiedy uczyłam w jednej ze szkół powszechnych, nie stawiałam stopni. W związku z tym konstruowałam z uczniami autorski system, który w końcu przestał być mój, a stał się systemem uczniów. Musiałam im zadać pytanie „co wy postrzegacie jako dobre, czego wy potrzebujecie?”. I oni musieli mi zaufać, a funkcjonariuszce systemu ciężko się ufa. Ale kiedy doszliśmy do zaufania, to zaczęliśmy rozmawiać, zbudowaliśmy relację.

W tym momencie system edukacji polega na całkowitej bierności ucznia. Co można zrobić, żeby to zmienić?

I to jest pytanie, na które ja odpowiedzi nie mam. Ponieważ realizujemy podstawę programową, nie mamy wiele przestrzeni, aby zaangażować ucznia czy uczennice uczciwie, bez pogwałcenia ich autonomii. My, nauczyciele, nie wiemy, czy i jak tę bierność zwalczać. Ale jest różnica między zmuszaniem do realizowania celów, które niekoniecznie są celami uczniów, a wyjaśnianiem sensu przygotowywania się do egzaminów w ramach istniejącej struktury. Zbyt często nauczyciele skupiają się na kwestii „motywowania ucznia”, mając na myśli manipulowanie, by uczniowie posłusznie przyswajali treści dyktowane podstawą programową; zamiast otworzyć przestrzeń na pobudzanie uczniów do aktywności w ogóle, a więc również takiej, która może wynikać z ich własnych zainteresowań. Dlatego jeżę się, słysząc sformułowanie „motywowanie” czy „zwalczanie bierności”.

Pamiętam z czasów licealnych, że byłem zupełnie niezainteresowany programem edukacji, nawet kiedy miałem nauczycieli, którzy chcieliby to złamać. Jak w tak przemocowym systemie stworzyć przestrzeń dla nauczycieli, którzy chcą uczyć inaczej?

To tylko nauczyciele sami mogą tę przestrzeń tworzyć. Najważniejsza jest uczciwość. Siądźmy z uczniami i porozmawiajmy. Rozumiem to, że każdy ma swoje pasje, ale przecież chcecie zdać egzamin. W takim razie siądźmy wspólnie i pomyślmy, jak chcecie rozdysponować tę liczbę zajęć w szkole i ile chcecie dołożyć pracy własnej w domu. Wiadomo, że w ramach pracy szkolnej nie zrealizujemy wszystkich celów. Ci ludzie są bardzo świadomi i zaczynają organizować swój czas.

Dziemianowicz-Bąk: Czy słaby, uległy wobec władzy dyrektor będzie potrafił bronić interesu swoich uczniów?

Ubezwłasnowolnienie dyrektorów, całkowity brak swobody nauczania, zmniejszanie autonomii szkół niepublicznych. Co najbardziej w tych zmianach przeraża?

Rozszerzanie obszaru przemocy państwa. Kurczenie się tego skrawka naszej wolności, czyli: nauczycielek, dzieci i rodziców.

Czy jest jakaś nadzieja na przeciwdziałanie tej reformie?

Zawsze jest nadzieja. Sytuacja w Sejmie jest coraz bardziej chybotliwa. Patrząc z szerszej perspektywy, to reforma aż tak wiele nie zmienia, wciąż pozostajemy w tym przemocowym systemie, niezależnie od rządzącej partii. Jest za to nadzieja, że po odejściu ministra Czarnka będzie bardziej kulturalnie.

Kiedy minister Gowin próbował wprowadzić zmiany na uniwersytetach, studenci wzięli sprawy we własne ręce i protestowali. Czy uczniowie mogą zaangażować się w strajk przeciwko reformie? W jaki sposób mogą wspierać nauczycieli?

Jeżeli my nawiązaliśmy z uczniami uczciwe relacje, to możemy im powiedzieć, co jest grane. Uważam, że da się to powiedzieć nawet sześcioletnim dzieciom przy odpowiednim doborze języka. To nie jest wizja idealistyczna, bo mamy uczniów i uczennice, którzy razem z nami próbują walczyć.

**
Zofia Grudzińska − nauczycielka w Społecznym Liceum Startowa w Warszawie. Jest współzałożycielką i koordynatorką Ruchu Społecznego Obywatele dla Edukacji oraz wiceprezeską Fundacji Przestrzeń dla Edukacji.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij