Kraj

Seks + praca = panika moralna. Lajki same się sypią

Krzysztof Stanowski raz po raz zabiera głos na różne tematy z perspektywy osoby wszechwiedzącej. W niedawnym programie „Dziennikarskie zero” wypowiedział się na temat pracy seksualnej, a raczej – jak sam mówi – „dawania dupy za pieniądze”. Wyszło jak zwykle.

O Stanowskim pisałem w listopadzie, gdy inny ze swoich programów (prowadzony wspólnie z Robertem Mazurkiem) postanowił wykorzystać do żarcików z molestowania seksualnego. Tym razem mechanizm działania jest bardzo podobny: Stanowski bierze na tapet chwytliwy temat, ale nawet nie próbuje się w niego zagłębiać. Tak jak poprzednio temat molestowania posłużył mu jedynie do „pitolenia na YouTubie”, tak teraz Stanowski poczyna sobie z pracą seksualną.

Po co o tym w ogóle pisać? Treści tworzone przez Krzysztofa Stanowskiego mają ogromne zasięgi. Program Stop promocji prostytucji przez Agorę obejrzało do tej pory ponad 700 tysięcy osób. Zasięgi tego materiału widoczne są też w liczbach, które uzbierał tweet o tym odcinku: ponad 400 podań dalej, niemal 2500 polubień, a całościowy zasięg znacznie przekracza pół miliona.

Molestowanie: śmieszny temat do żartów, gdy nie masz o nim pojęcia

Łatwe odpowiedzi na trudne pytania, których udziela Stanowski, bez wątpienia są pociągające. Warto, żeby w debacie publicznej pojawiały się głosy, które pokażą, że rzeczywistość jest nieco bardziej skomplikowana, a taki temat jak praca seksualna wymaga czegoś więcej niż wykrzykiwania chwytliwych hasełek przed kamerą.

Główna teza Krzysztofa Stanowskiego brzmi: media promują prostytucję jako coś pozytywnego, mimo że to szkodliwa, niszcząca społeczeństwo patologia. Żeby tę tezę uargumentować, dziennikarz sięga po przykłady tekstów pojawiających się w mediach należących do Agory. Chociaż już tutaj zaczyna się problem z jego researchem, bo Gazeta.pl miesza mu się z „Gazetą Wyborczą”.

Do omawianego tematu Stanowski podchodzi z nieporadnością, aż chciałoby się napisać „uroczą”, ale tak naprawdę cholernie szkodliwą. Podobnie jak w przypadku molestowania zachowuje się tak, jakby tym tematem nikt wcześniej się nie zajmował. Tysiące lat trwania ludzkości, a dopiero w 2023 roku Krzysztofowi Stanowskiemu przyszło na myśl, żeby w ten sposób rozmawiać o sekspracy. A mówimy przecież, jak głosi znana legenda, o najstarszym zawodzie świata!

Dlaczego seksworkerki nie pójdą na „Dziewczyny z Dubaju”?

Tak naprawdę jednak Stanowski ze swoimi poglądami ląduje w samym środku trwającej od lat debaty. Przez to prawie wszystko, o czym mówi, jest przeraźliwie nudne, ponieważ nieświadomie wypowiada argumenty, które wielokrotnie słyszeliśmy od SWERF-ek albo Jana Śpiewaka regularnie wypowiadającego się na ten temat w mediach społecznościowych i felietonach pisanych dla prorządowych portali. Właśnie dlatego polemika ze Stanowskim nie jest łatwa: z jednej strony trzeba powtórzyć to, o czym już wielokrotnie mówiono i pisano, a z drugiej – aż głupio pisać tekst wypełniony takimi oczywistościami.

Praca seksualna jest od wielu lat badana zarówno przez środowiska akademickie, jak i organizacje pozarządowe. Wyśmiewane przez Stanowskiego „sex work” (tak dziwne, że nie może mu przejść przez gardło i wywołuje pogardliwy uśmiech!) to pojęcie od kilku dekad jasno zdefiniowane i szeroko opisane. Od prostytucji różni się przede wszystkim tym, że ta ostatnia jest pojęciem węższym i zakłada konieczność bezpośredniego kontaktu z klientem lub klientką. Z czasem „prostytucja” została także przechwycona przez dyskurs polityczny, prawniczy czy moralny, przez co straciła neutralność i stała się przedmiotem gry o władzę. Właśnie dlatego odchodzi się od tego terminu jako niewystarczająco precyzyjnego, a jednocześnie silnie nacechowanego i emocjonalnie.

Wbrew wyobrażeniu Krzysztofa Stanowskiego praca seksualna to nie tylko „dawanie dupy za pieniądze”. Badania naukowe przeprowadzone przez Basila Donovana i Christine Harcour pokazują, że sekspracą są chociażby takie formy interakcji jak taniec erotyczny czy utrzymywanie relacji społecznych, w których seks – szeroko pojęty – jest wyłącznie fakultatywnym elementem.

Artykuł Donovana i Harcour pochodzi z początku wieku. Od tego czasu zmiany społeczne spowodowały, że istotnym obszarem pracy seksualnej stał się internet. Ronald Weitzer – amerykański socjolog, jeden z najważniejszych współczesnych badaczy pracy seksualnej – w pochodzącej z 2010 roku książce Sex for sale pisze o tym, że sekspraca obejmuje także usługi erotyczne świadczone przez telefon czy kamerę internetową, a także przez osoby aktorskie, które występują w filmach pornograficznych. Cztery lata temu „New York Times” opublikował z kolei artykuł o tym, jak serwis OnlyFans (portal, który wykorzystywany jest do udostępnienia zdjęć o charakterze erotycznym) na zawsze zmienił oblicze sekspracy.

Jak tak na to spojrzymy, to brzmi to trochę inaczej, prawda? Może się okazać, że osoby pracujące seksualnie to nie jakieś mityczne „kurwy”, o których z taką satysfakcją mówi Stanowski, ale osoby, które wcale nie są tak daleko od nas: kolega z podstawówki, który dorabiał jako tancerz na studiach, czy koleżanka z pracy, która od czasu do czasu pracuje na sekskamerkach.

Seksworkerka: Dlaczego chcę pełnej dekryminalizacji usług seksualnych

Twórczyni pojęcia „sex work” Carol Leigh wymyśliła je w kontrze do „prostytucji” czy „sex use industry”, uprzedmiatawiających osoby pracujące seksualnie. Taki pogląd Krzysztof Stanowski też zresztą wyśmiewa, gdy czyta fragment wywiadu, w którym Aleksandra Kluczyk mówi, że „Prostytucja jest pejoratywnym określeniem, bo już na poziomie etymologicznym ma konotacje z towarem, sprzedawaniem się”. Dziennikarz uśmiecha się i stwierdza ironicznie „Ciekawe, dlaczego?”.

Na szczęście ze Stanowskim nie zgadza się między innymi Światowa Organizacja Zdrowia, która jednoznacznie rekomenduje używanie właśnie terminu „sex work” jako mniej stygmatyzującego i pozwalającego prowadzić systemową politykę wobec pracy seksualnej. Australijska badaczka Elena Jeffreys wskazuje, że odrzucenie terminu „prostytucja” pozwoliło osobom pracującym seksualnie jednoczyć się i walczyć o swoje prawa, a w konsekwencji – spowodowało m.in. większą ochronę przed chorobami przenoszonymi drogą płciową. Stanowski jednak, zamiast używać języka, który chroni zdrowie i życie, woli dostać więcej łapek w górę za kilka niewybrednych słów.

Język, jakim mówi się o zjawiskach społecznych, jest istotny, bo może ułatwiać albo utrudniać prowadzenie polityki, której celem jest redukowanie szkód. Eksperci i ekspertki pokazują, że każda forma sekspracy wiąże się z innymi następstwami i tak naprawdę powinniśmy toczyć kilka równoległych debat. Dotyczy to chociażby tego, co w części literatury określane jest jako „prostytucja uliczna”, która szczególnie naraża osoby pracujące w ten sposób, a jednocześnie reprodukuje rozwarstwienie społeczne, ponieważ na ulicach często pracują osoby ekonomicznie wykluczone. To, w jaki sposób i do jakiego stopnia usługi seksualne powinny być zalegalizowane (a więc na przykład objęte przepisami podatkowymi, ubezpieczeniem i prawem pracy), także jest przedmiotem wielu debat, naukowych, publicystycznych czy politycznych.

Krzysztof Stanowski wszystkich tych niuansów nie dostrzega albo dostrzegać nie chce, przecież omawiane przez niego teksty (a chociaż je – mam nadzieję – przeczytał) przedstawiają w końcu różne aspekty pracy seksualnej. Mimo to wizja dziennikarza jest uwłaczająco prostacka: pracownice seksualne to dla niego kobiety, które „łapią starego gościa za kutasa”.

Wyjątkowo paskudny jest fragment, gdy Stanowski komentuje inne słowa Aleksandry Kluczyk o tym, że prostytucja kojarzy się z czymś niezgodnym z moralnością. „Tak, […] bo to jest niezgodne z moralnością”, dziennikarz sportowy kwituje to krótko i bez cienia wątpliwości.

I znów – co takiego jest niemoralne? I dla kogo? Moralność jest względna i zróżnicowana. Sekspraca ma wiele bardzo różnych form. Są na świecie miejsca, gdzie nielegalna jest pornografia, a jednocześnie poligamia jest wyznacznikiem prestiżu. Są takie, gdzie skorzystanie z usług pracownicy seksualnej jest ważnym elementem dojrzewania dla nastoletnich chłopców. Jeśli Krzysztof Stanowski mówi tylko o sobie, ma do tego prawo, ale niech nie robi z tego uniwersalnej zasady. Praca seksualna, jak każda inna praca, nie jest niemoralna sama w sobie. Ktoś może uważać, że niemoralne jest bycie żołnierką, ktoś inny, że ginekologiem. Ale to wyłącznie prywatne osądy, nic więcej.

Majmurek: Godność pornografki

Dla Krzysztofa Stanowskiego praca seksualna jest zresztą tak bardzo powiązana z kobietami, że z tej okazji zaczął nawet – chyba po raz pierwszy – sięgać po feminatywy i zwracać się do „widzów i widzek”. To znów ogromne uproszczenie, ponieważ praca seksualna naprawdę nie ma płci. Z drugiej strony, nie przeszkadza mu to kilkanaście minut później wyśmiewać tezę Agaty Dziuban, socjolożki związanej z koalicją Sex Work Polska, która w wywiadzie łączy podejście do sekspracy z patriarchatem. „Patriarchat to jest odpowiedź na wszystko. My po prostu nie możemy znieść silnych, niezależnych, odnoszących sukces kobiet, które ruchają się ze starymi facetami z grzybicą stóp” – mówi dziennikarz, choć czuję się zażenowany nawet tym, że muszę cytować to zdanie.

Tak, podejście do sekspracy w naszym społeczeństwie jest bezpośrednio związane z patriarchatem. Dowodów na to nie trzeba zresztą szukać daleko: Stanowski – jak każdy i każda z nas – odtwarza przemoc jednej płci nad drugą prawie za każdym razem, gdy przeklina. To nie jest przypadek, że tak wiele wulgaryzmów – „kurwa”, „dziwka” czy „skurwysyn” – w języku polskim oznacza również kobiety, które wykonują pracę seksualną.

To, czym jest praca seksualna, podlega stałej kontroli przez rozmaite systemy: społeczne, polityczne, religijne czy ekonomiczne. Właśnie dlatego nasze poglądy na to zjawisko są tak upolitycznione, czego najlepszym dowodem jest program Stanowskiego. Jego wizja pracy seksualnej jest nacechowana przez wszystkie te systemy. Dziennikarza nie interesuje ani podmiotowość osób pracujących seksualnie, ani głos ekspertek, które się tym tematem zajmują. Osoby pracujące seksualnie postrzega jako zdemoralizowane kobiety, a siebie jako kaznodzieję, którego rolą jest ratowanie tych nieświadomych białogłów przed moralnym upadkiem.

Oczywiście, można dyskutować o tym, jaka narracja wokół pracy seksualnej jest właściwa. Ale po pierwsze naprawdę dużo już powiedziano, a po drugie – nieprędko dojdziemy w tej kwestii do zgody. Krzysztof Stanowski przedstawia wizję, jakoby powszechne było bagatelizowanie zagrożeń wynikających z pracy seksualnej. A jest wręcz przeciwnie. Zamiast wyśmiewać kolejne wypowiedzi, wystarczyłoby zajrzeć do Doświadczalnika wydanego przez Nieformalną Grupę Pracownic Seksualnych – zdecydowana większość treści dotyczy właśnie zagrożeń: zdrowia psychicznego, infekcji, higieny pracy, uzależnień, ustalaniu granic w kontakcie z klientką bądź klientem. Wystarczyły dosłownie dwa kliknięcia, ale wtedy świat nie byłby już tak czarno-biały.

Jednocześnie ekspertki i eksperci przekonują, że praca seksualna jest nadmiernie stygmatyzowana. Właśnie o tym mówi w wywiadzie – tak wyśmiana przez Stanowskiego i Śpiewaka – Agata Dziuban. Wielokrotnie pisał o tym także Ronald Weitzer, który (choć daleko mu do bagatelizowania zagrożeń!) w wielu pracach pokazał, że przeświadczenie o powszechności niebezpieczeństw wynikających z pracy seksualnej jest przejawem paniki moralnej. Kryminalizacja sekspracy przy jednoczesnym demonizowaniu osób pracujących seksualnie – a także ich klientów i klientek – służy umacnianiu władzy poszczególnych grup w społeczeństwie.

Według danych Prokuratury Krajowej w 2021 roku w Polsce popełniono 447 przestępstw dotyczących handlu ludźmi, 36 z nich popełnione było w celach seksualnych. Oczywiście, że to o 36 przestępstw za dużo. Jednak jednocześnie badania Kantar pokazują, że ponad 52 proc. respondentów i respondentek kojarzy handel ludźmi z prostytucją, co jest zdecydowanie najczęściej wskazywaną odpowiedzią. Mało kto kojarzy go z pracą na budowie, przy zbiorze owoców albo z opieką nad dziećmi i starszymi osobami, a więc z branżami, w których to zagrożenie również występuje, a nawet jest częstsze.

Jeśli jakiś portal opublikowałby reportaż o tym, jak fajna jest praca na dźwigu, Krzysztof Stanowski nie nagrałby niemal godzinnego programu o tym, ile zagrożeń jest związanych z pracami budowlanymi na wysokości. To właśnie typowy mechanizm paniki moralnej.

Moje ciało, mój wybór? Tak, dlatego pracuję na czacie erotycznym

Dziennikarz wiele razy podkreśla, że martwi się o dzieci, których mózgi są „zatruwane” taką narracją o pracy seksualnej. Złośliwie dopytuje, jak wygląda rozmowa na ten temat z córką – jak gdyby nie wyobrażał sobie, że można o tym mówić po prostu normalnie. „Jeżeli miałabym córkę i ona zdecydowałaby się pracować seksualnie, zależałoby mi przede wszystkim na tym, żeby była bezpieczna” – mówi Agata Dziuban. Właśnie o to chodzi: świat jest różnorodny, a pracownicy i pracownice seksualni powinni po prostu być szanowani i bezpieczni. Nie mniej i nie bardziej niż osoby pracujące w jakimkolwiek innym zawodzie.

Potrzeby seksualne są jednymi z podstawowych, w dodatku są w znacznej mierze determinowane biologicznie. W naszym społeczeństwie część osób realizuje je w ramach romantycznych relacji międzyludzkich, część poprzez wymianę ekonomiczną. Wbrew temu, co wyobraża sobie Stanowski, sekspracy nie trzeba specjalnie promować, bo – tak jak aborcja – była, jest i będzie. To nie oznacza, że nie możemy o niej rozmawiać. Ale na pewno nie tym językiem i nie w ten sposób.

**
Jan Radomski – socjolog, doktorant na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, naukowo zajmuje się oporem, przede wszystkim pojęciem „strajku” w dyskursie, a także narracjami dotyczącymi systemów społeczno-ekonomicznych.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij