Kraj

Oburzać ma to, że ktoś dokonuje zbrodni, a nie to, że zostanie nazwany zbrodniarzem

Znamy to już: „ja tylko wykonywałem rozkazy”, „ja nic złego nie zrobiłem”. Ale jak ktoś przepycha dziecko przez drut żyletkowy, to nie ma tu niczego do interpretacji. Sprawa Janiny Ochojskiej łączy dwa światy: aktywistyczny i polityczny. To bulwersujące, że politycy jej teraz nie wspierają. Społeczeństwo obywatelskie ma inne standardy. Rozmawiamy z Ewą Borguńską i Kajetanem Wróblewskim, inicjatorami akcji „Zbrodnia Jest Zbrodnią”.

Katarzyna Przyborska: Zorganizowaliście akcję „Zbrodnia Jest Zbrodnią” w geście poparcia dla Janiny Ochojskiej, która na Twitterze napisała „Mam nadzieję, że kiedyś ludzie z @Straz_Graniczna odpowiedzą za łamanie prawa i tortury zadawane niewinnym ludziom. Opisy takich czynów czytałam w relacjach osób, które przeżyły II WŚ, wzorce z katów niemieckich i sowieckich obozów”.

Kajetan Wróblewski: Nie ona pierwsza i jedyna padła ofiarą nagonki. Władza i jej propagandziści urządzili regularne polowanie na osoby potępiające polskie zbrodnie na granicy z Białorusią. Internet jest przeczesywany w poszukiwaniu wypowiedzi, które „nadają się do prokuratury”. Celem jest oczywiście „efekt mrożący”, zdławienie krytyki i wprowadzenie jako kanonicznego języka Orwella z Roku 1984. Jednak groźba wobec Janiny Ochojskiej z ust ułaskawionego przestępcy Macieja Wąsika, wiceministra MSWiA odpowiedzialnego za te zbrodnie, przelała czarę goryczy.

Ewa Borguńska: Zarzutami prokuratorskimi grożono także Piotrowi Maślakowi, dziennikarzowi Tok FM. A także Marcie Lempart, Michałowi Kobosce, współpracownikowi Szymona Hołowni, czy Bartoszowi Kramkowi, ten ostatni także złożył autodonos. Czytałam także o zapowiedziach wobec Igora Isajewa, ale ten ubiegł aparat przemocy państwowej i sam na siebie doniósł w ramach naszej akcji. Podobnie część innych osób, nieznanych publicznie, a wobec których także formułowane są zarzuty.

Radykalny język trafia do garstki i zniechęca większość

Michał Kobosko porównał służby policyjne na granicy do ZOMO, Marta Lempart w czasie manifestacji przeciw wyjściu Polski z UE mówiła o mordercach w mundurach. Piotr Maślak napisał w sierpniu na Twitterze, że „strażnicy graniczni, którzy zabraniają dostarczyć wody i dopuścić lekarzy do uchodźców, mogą sobie przyczepić naszywki SS”. Władysław Frasyniuk, też w sierpniu, nazwał żołnierzy pilnujących polsko-białoruskiej granicy „śmieciami”. Po drugiej stronie jest propaganda państwowa, która mówi o dzielnych obrońcach ojczyzny, organizuje koncerty i wysyłanie funkcjonariuszom laurek. Wy zaś − a do akcji przyłączyło się już ponad 160 osób − mówicie o zbrodni przeciw ludzkości i składacie na siebie donosy. Radykalnie.

K.W.: To nie jest żadna radykalizacja, lecz nazywanie rzeczy po imieniu w języku prawa. Przywracamy właściwe znaczenie słowom i czynom. Dla mnie i wielu innych sprawa była jasna już pod koniec sierpnia, po osobistym pobycie w Usnarzu, gdzie sytuacja ewidentnie wypełniała znamiona − tak jak zresztą pisał o tym Adam Bodnar, a ostatnio przypomina to jego ciągle urzędująca zastępczyni, dr Hanna Machińska − nieludzkiego traktowania i tortur, a to jest część składowa zbrodni przeciwko ludzkości. Opisuje to szereg międzynarodowych aktów prawnych ratyfikowanych przez Polskę: od Konwencji ONZ w sprawie zakazu stosowania tortur i innego okrutnego, nieludzkiego traktowania, przez rzymską Konwencję o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, Statut Międzynarodowego Trybunału Karnego, którego jurysdykcję RP uznaje, następnie Europejską konwencję praw człowieka, aż do naszego własnego Kodeksu karnego, konkretnie art. 118a. Jesteśmy więc „radykalni” tak samo jak polski Kodeks karny.

E.B.: To walka o utrzymanie wolności słowa wobec całej PiS-owskiej propagandy. Przecież Ochojska teraz jest na celowniku TVP, zorientowali się, że jest jeszcze jeden autorytet, który trzeba szybko zszargać. Gdybym miała numer, mogłabym zadzwonić do niej i powiedzieć: bądź dzielna, masz rację. Ale co by to dało? Trzeba działać publicznie. Chodzi o to, żeby każda następna osoba, która będzie chciała powiedzieć, co zobaczyła, jak rozumie, jak widzi tę sytuację, wiedziała, że jest grupa solidarna, która jej nie zostawi. „Nie będziesz szedł (szła) sam(a)”.

Wyjęci spod prawa [rozmowa z Jackiem Leociakiem]

czytaj także

Wyjęci spod prawa [rozmowa z Jackiem Leociakiem]

Zofia Waślicka-Żmijewska, Artur Żmijewski

K.W.: To nie jest żaden akt desperacji ani reakcja emocjonalna grupki jakichś pierdolniętych aktywistów. To przemyślany gest solidarności wobec ofiar reżimu, który dławi wolność słowa i nie waha się popełniać zbrodni.

E.B.: Jest szereg rozstrzygniętych już spraw, które według prawników, w tym sędziów, w ogóle nie powinny trafić na wokandę. Taką sprawą jest na przykład umorzenie sprawy Żulczyka oskarżonego o zniewagę prezydenta RP. Taką sprawą jest także inne głośne i już prawomocne uniewinnienie oskarżonych: Joanny Gzyry-Iskandar, Elżbiety Podleśnej i Anny Prus o obrazę uczuć religijnych „Tęczową Maryjką” w Płocku. Także w mojej sprawie, wspólnej z Elżbietą Podleśną, o „naruszenie miru domowego TVP” sąd apelacyjny w ustnym uzasadnieniu potrzymania wyroku uniewinniającego orzekł, że stawianie obywateli przed sądem z zarzutami karnymi za takie sprawy świadczy o wzrastaniu represyjnego charakteru polskiego państwa, a nie o dbałości o praworządność. Takich absurdalnych spraw przed sądami przez ostatnie pięć lat nagromadziły się już setki w całej Polsce.

K.W.: Wszczyna się postępowania przeciw ludziom, którzy nazywają działania służb wprawnie czy mniej, natomiast wobec sprawców czynów nie ma postępowań. Ale jeśli już Ochojskiej zamykają gębę, to trzeba było podjąć jakąś akcję, która właściwie jest powtórką działań Obywateli RP, kiedy była nowelizacja ustawy o IPN-ie w 2018 roku. Wtedy też poleźliśmy na Chocimską i złożyliśmy donos na siebie, że szkalujemy Polaków.

E.B.: Wtedy naciskały też Izrael, Stany Zjednoczone…

Geopolityka wam pomogła.

E.B.: Natomiast teraz niestety nam nie pomaga. Unia Europejska nie ma problemu z tym, co dzieje się na granicy.

K.W.: No właśnie. I habituacja tego jest niedopuszczalna. A prof. Sadura mówi w wywiadzie właśnie tak: to już było, już o tym pisaliśmy, nie wymyślił tego PiS. I wrażenie jest dokładnie takie, skoro to było i jest, po co łamać krzesła? Tymczasem my uważamy, że zbrodnia popełniana codziennie nie przestaje być od tego „ucodziennienia” zbrodnią. Nie wolno się do niej przyzwyczajać. A pierwszym krokiem do tego jest nazywanie jej po imieniu.

E.B.: Profesor Michał Dadlez skomentował to tak, że ta retoryka tonująca, racjonalizująca szykany i zbrodnie, doprowadziła do Holokaustu. „Jeszcze nie należy używać takich słów”, „to nie ten moment”. Skoro już giną ludzie, w tym dzieci, to kiedy ma być „ten moment”?

K.W.: Czysty Niemöller. Jak nie będzie żadnego głosu sprzeciwu, to jesteśmy na równi pochyłej. Stan wyjątkowy na granicy to zwieńczenie pewnego procesu. Lex TVN też. Polaryzacja istnieje. Jeśli jedna strona gra na polaryzację, buduje wspólnotę wokół zbrodni, to czymś „gorszym od zbrodni, bo błędem”, jest budowanie wspólnoty wokół jej przemilczania. Mamy ten luksus, że znamy prawdę i opisujemy sytuację zgodnie z prawdą. Według metody zaproponowanej przez Przemysława Sadurę w Niemczech w latach 1933−1945 trwał spór niemiecko-żydowski. Opamiętajmy się w tym laniu oliwy na wzburzone fale, szczególnie kiedy władza promuje nazistowski w istocie przekaz, że pomaganie ofiarom jest przestępstwem.

No nie. We wszystkich tekstach pisze on wprost o łamaniu praw człowieka, o wywózkach, o postępowaniu mającym znamiona tortur.

K.W.: A kwalifikacją prawną tych czynów jest zbrodnia przeciw ludzkości, ale Sadura wzbrania się przed użyciem tego sformułowania, bo uważa je za zbyt radykalne. Tymczasem to jest prawny opis sytuacji. Sadura napisał świetny reportaż z granicy, tylko że my wyciągamy z niego zupełnie inne wnioski. To wszystko, co mówi, co opisuje, to właśnie zbrodnia przeciw ludzkości − jeśli posługujemy się językiem prawa, a nie socjologii.

Tam, gdzie ich zbierają i „gonią” z powrotem

E.B.: Znamy to już: „ja tylko wykonywałem rozkazy”, „ja nic złego nie zrobiłem”. Ale jak ktoś przepycha dziecko przez drut żyletkowy, to nie ma tu niczego do interpretacji.

K.W.: A ktoś powie: ale ja jestem tylko kucharzem, toż Eichmann się kłania, wspomniany przez Ochojską. Można wyśmiewać Sterczewskiego biegającego z torbą, ale odmawianie dostępu do jedzenia, wody, leków jest właśnie elementem zbrodni przeciw ludzkości. Te analogie z nazizmem wszystkim wydają się przesadzone, natomiast…

E.B.: …nam właśnie chodzi o to, żeby nie dopuścić do sytuacji, w której nazizm się rozwinie. Znamy historię, wiemy, jak to się zaczynało, jak krok po kroku przesuwano granicę. Wojna, terror państwowy nie wzięły się znikąd.

Czy to nazywanie rzeczy po imieniu przysporzy naszej stronie głosów wyborczych? Tak by rzeczywiście móc postawić przed sądem tych, którzy odpowiadają za śmierć ludzi na granicy? Przekaz, który trafia do funkcjonariuszy, może spowodować, że uznają, że nie mają dokąd wracać, że zostali nazwani zbrodniarzami. Rodziny funkcjonariuszy usłyszą, że ich córki, synowie, ojcowie są zbrodniarzami. Usłyszy to cała rzesza tych, co skandują „murem za mundurem”

E.B.: Ale w naszym oświadczeniu nie ma tego [treść oświadczenia publikujemy pod rozmową − przyp. red.]. Tworząc oświadczenie, bardzo zwracaliśmy uwagę na to, w kogo uderzamy.

K.W.: Dlatego mówimy o funkcjonariuszach służb wykonujących konkretne czynności, a nie o całych służbach. I o sprawcach na stanowiskach kierowniczych.

E.B.: Piszemy: „reagując na działania funkcjonariuszy nie tylko Straży Granicznej, ale także Policji oraz żołnierzy Wojska Polskiego i Wojsk Obrony Terytorialnej, którzy z premedytacją dopuszczają się na granicy polsko-białoruskiej zorganizowanej zbrodni przeciwko ludzkości, aktywnie uczestnicząc w łamaniu prawa i torturach, którzy stali się oprawcami, katami dla osób uchodźczych, oświadczam, że powinni za swoje czyny ponieść odpowiedzialność karną”. Mówimy też o ludności cywilnej, która jest zamknięta, jest zakładnikiem tej sytuacji i doświadcza traumy. Zwracamy również uwagę na tych funkcjonariuszy, którzy starają się służyć uczciwie. Piszemy: „Tortury psychiczne dotykają wszystkich. Także tych, którzy służąc w wymienionych formacjach, usiłują zachować przyzwoitość i unikają udziału w opisanych czynach”. Wyraźnie piszemy, kto hańbi polski mundur. Nawet w tym reportażu z granicy pana Sadury, któryś żołnierz mówi, że są tacy, którzy z przemocy czerpią satysfakcję i przyjemność.

Ktoś wymyślił, że ceną za przekroczenie granicy może być śmierć z zimna i wycieńczenia

K.W.: Nie oskarżamy Wojska Polskiego ani żadnej jednostki. Mówimy o konkretnych osobach popełniających konkretne czyny.

E.B.: Wiemy, że oni dostają takie rozkazy, mają bardzo trudny wybór. Dostają rozkazy, za które odpowiadają politycy i to oni ponoszą odpowiedzialność w pierwszym rzędzie. Odpowiadają też za kompletny chaos organizacyjny, zakwaterowanie, niedostatek wyżywienia, opieki, wprowadzony chaos i Dziki Zachód, a raczej Dziki Wschód. Politycy są winni zbrodni nie tylko wobec uchodźców, ale i wobec własnego narodu.

K.W.: Niestety jest tak, że do Międzynarodowego Trybunału Karnego sprawa nie trafi, dopóki same ofiary jej tam nie zaniosą. W kraju natomiast prokuratura Ziobry na pewno nie zajmie się tymi zbrodniami z urzędu.

Czy wasza akcja nie zaszkodzi organizacjom działającym na granicy?

E.B.: Rozmawialiśmy o tym, co jest ważniejsze w tym oświadczeniu, czy sytuacja ludzi na granicy, czy solidarność z tymi, którzy są szykanowani za mówienie prawdy. Stawiamy życie ludzkie na pierwszym miejscu, ale zależy nam, by zatrzymać efekt mrożący. Mówimy: jeśli posadzicie Ochojską, posadźcie też nas. I tu są ludzie, naprawdę gotowi to zrobić. Co ona zresztą zrozumiała.

Dziękowała na Twitterze.

K.W.: Dla ludzi aktywnych na granicy liczy się przede wszystkim możliwość działania i ratowania ofiar. To postawa godna najwyższego szacunku. W tym zawiadomieniu jest prawniczy numer. Chodzi o to, żeby zrobić solidarnościówkę z Ochojską et consortes, ale nie składać na razie zawiadomienia, że taki Morawiecki jest zbrodniarzem. Zawiadomienie wymagałoby powoływania na świadków ludzi aktywnych na granicy, co naraziłoby ich na hejt, na represje i odciągnęło od pracy, którą wykonują. Jednocześnie w związku z tym oświadczeniem każdy prokurator, który się o nim dowie, powinien z marszu wszcząć postępowanie.

Służby chciały zastraszyć aktywistów, urządziły wjazd na chatę. Trafili na katolików

Rozumiem odruch stanięcia po właściwej stronie. Jednak wiem o tym, do jakich strategii ludzie się uciekają na granicy, by uratować kolejne życie, że zbierają jedzenie i ubrania dla uchodźców, ale i wojsku wiozą zupę. A jeżeli prawo nie działa, to te układy lokalne bywają decydujące. Z kim się napić, a z kim pogadać. Ta cała strefa niknie, kiedy jedni krzyczą: bohaterowie, a drudzy: zbrodniarze.

K.W.: Dlatego z szacunku dla tego typu postawy nie wciągamy w naszą akcję osób, które tam na miejscu działają. Choć i takie są wśród sygnatariuszek i sygnatariuszy.

E.B.: To proszę robić coś, co jest przeciw propagandzie. To nie my − opisując − odpowiadamy za tę sytuację, ale ci, co popełniają zbrodnie. My stajemy po stronie sióstr, braci, rodziców i dzieci funkcjonariuszy, którzy przyzwoicie wykonują swoją służbę, ale przeciwko ich kolegom i koleżankom, którzy hańbią ich i polski mundur. W zasadzie to my stajemy murem za polskim mundurem, przeciwko władzy i dowódcom, którzy go kalają. W całej tej trudnej sytuacji są wektory, które są proste. Jak jakiś gościu w mundurze z polską flagą każe bezbronnej osobie klękać, to sprawa jest jasna.

K.W.: Oburzać ma to, że ktoś dokonuje zbrodni, a nie to, że zostanie nazywany zbrodniarzem. Chcielibyśmy pomnożyć liczbę Ochojskich, żeby ludzie nie bali się mówić.

Mówicie, że używacie języka prawniczego. Prawniczym językiem trudno dotrzeć do zwykłych ludzi. Do kogo jeszcze kierujecie swoje oświadczenie?

K.W.: Naszą ambicją jest być może w perspektywie przekonanie ludzi, którzy wierzą przekazom rządowym do zmiany sądu na temat tego, co dzieje się na granicy, ale zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy malutcy. Natomiast możemy kąsać mainstream, który w Sejmie wstaje i oklaskuje pochwałę straży granicznej, który posługuje się językiem PiS-owskich komunikatów nawet w TVN-ie.

Państwo polskie 2021, czyli dysfunkcja, abstrakcja i śmierć

Ok. Czyli uważacie, że jeśli teraz do waszej akcji dołączyła Agnieszka Holland, to wywrze to wrażenie na, powiedzmy, Donaldzie Tusku?

K.W.: Za jego czasów rząd również tolerował działania straży granicznej polegające na odmowie przyjęcia od uchodźców wniosków o ochronę. To de facto „miękkie push-backi”, bez wywożenia dzieci na bagna i innych zbrodni przeciw ludzkości, ale właśnie za takie działania Europejski Trybunał Praw Człowieka nakazał Polsce wypłacić odszkodowania ludziom, których tak potraktowaliśmy. Ta „miękka” praktyka łączy prawie wszystkie polskie rządy niestety. PiS jednak przekroczyło granicę w tym sensie, że dopuszcza się zbrodni i nie tylko się tym chwali, ale jeszcze kryminalizuje tych, którzy o tym mówią.

No właśnie, czy ta akcja może być skuteczna, skoro politycy największej partii opozycyjnej nie chcą widzieć i słyszeć?

K.W.: Ale co my mamy do stracenia? Jest oddolny postulat w sprawie zjednoczenia opozycji przed wyborami. Na Węgrzech doszło do tego przy użyciu prawyborów. Ale pal już diabli technikę. Wszyscy by się ucieszyli, gdyby oni się dogadali choćby zakulisowo i stworzyli jeden blok. Ale ku temu nie idzie.

Były krzyki: „zjednoczona opozycja!” w trakcie manifestacji przeciw Lex TVN, ale niech pani zobaczy, że politycy to całkowicie olewają. Czarzasty powiedział: tak, trzeba będzie to przemyśleć − i to ma zaspokoić tych biednych ludzi, stojących na mrozie. Tusk gryzie Lewicę. Hołownia nieudolnie parodiuje Geremka, o którym był dowcip, że jak go widać na schodach, to nie wiadomo, czy wchodzi, czy schodzi.

Idzie ku temu, że my te wybory przepieprzymy. Nie pozostaje więc nic innego, jak pokazać standardy, do których powinniśmy dążyć. Jest część elektoratu labilna. Zmieniły się też okoliczności. PiS wpadł w korkociąg inflacji, podwyżek, Polskiego Ładu, który okazał się bajzlem, Mejz, ulegania antyszczepom − może więc jest dobra pora na przypomnienie o moralnych aspektach tych rządów.

Bierzecie na siebie rolę takiej moralnej busoli?

K.W.: Unikałbym tego typu górnolotnych określeń. My chcemy, żeby rzeczy były nazywane po imieniu. 11 teza o Feuerbachu: trzeba świat zmieniać, a nie go opisywać. W gronie ponad 160 osób, które podpisały to oświadczenie, są wszystkie środowiska: „starzy etosowcy” obywatelscy, LGBT, feministyczne, młodzi, liberałowie, lewica, hołownianie, ludzie spod znaku zielonej latarni. Łączy nas kategoryczny sprzeciw wobec samych zbrodni i prób zrobienia ze społeczeństwa ich ogłupiałych żyrantów.

E.B.: Mówi pani o tym, co pomiędzy. My nie załatwimy wszystkiego. Nas jest parę osób. Rośnie determinacja w ludziach, naciski na opozycję są coraz większe i im bliżej będzie wyborów, tym będą intensywniejsze. Potrzebny nam jakiś szkielet wartości. Politycy będą musieli w końcu jaśniej się wypowiadać, a nie kluczyć i się wymigiwać.

Przydałoby nam się wsparcie instytucji. Za propagandą i przemocą stoi rząd, partie rządzące, publiczne media…

E.B.: Tymczasem Bronisław Komorowski uważa, że na granicy nie ma tortur, bo tortury to bicie i wyrywanie paznokci, mówił tak, chociaż jego żona protestowała w akcji Matki na Granicę. Mówił, on i Schetyna o Jance Ochojskiej, że to emocje, że ją rozumieją, bo ona się zawsze starała, no ale nie można takich słów używać. A to jej zimna krew przez całe lata sprawiała, że udawało jej się nieść pomoc w najgorsze miejsca…

A tu, w Polsce, jej nie wpuszczają.

E.B.: We własnym kraju, w którym nie ma wojny. Żeby Janinę Ochojską nazwać histeryczną czy emocjonalną kobietą!

K.W.: Niechby do Frasyniuka powiedzieli: Ty histeryku! Mogliby po pysku dostać! (śmiech)

E.B.: Władek, po co te emocje! Władek, nie histeryzuj!

„Emocjonalna kobieta” i konserwatywni politycy, którzy nie czytają sondaży

Czyli adresatami tego oświadczenia są nie tylko funkcjonariusze i odpowiedzialni politycy rządzący, ale i politycy opozycji, od których domagacie się, żeby stanęli za swoją europosłanką.

K.W.: Oczywiście, że tak. Bo niestety wszystkie ścieżki komunikacji między NGO-sami a politykami zostały poprzecinane.

Te kanały komunikacji powstały, kiedy PO była jeszcze u władzy?

To też. Ale mam na myśli te, które rodziły się już za rządów PiS. Szczególnie w czasie wielkich protestów w 2017 roku. To się niestety posypało. Całe sześć lat rządów PiS partie polityczne zajmowały się raczej dezawuowaniem ruchów niż ich wspieraniem. A sprawa Ochojskiej łączy te dwa światy: aktywistyczny i polityczny, i tym bardziej jest bulwersująca, że oni jej teraz nie wspierają.

Naiwne są tu rozważania Sadury, jak uzyskać wpływ polityczny. To jest konflikt! Musimy zwiększać tę aktywną grupę, takich Jachir, Zielińskich, Sterczewskich, choćby o pojedynczych ludzi, którzy się nie boją. Bo KO powciągała na listy parę osób ze środowisk aktywistycznych, myśląc, że to rozbroi społeczeństwo obywatelskie. Społeczeństwo obywatelskie nie jest żadnym partnerem dla polityków, oni wręcz wolą, by było bierne, jeśli nie chce na gwizdek pojawiać się na ulicach, a potem z nich znikać.

E.B.: A jednocześnie wszystko, co udało się uzyskać przez te sześć lat, wyszło od ruchów obywatelskich. TSUE w ogóle by się nie zajął sprawą sądów w Polsce, gdyby nie ruchy obywatelskie, w tym prawnicze. Politycy wręcz torpedowali inicjatywy na naszych oczach. Kiedy był kongres Europejskiej Partii Ludowej, to była mała demonstracja, żeby ich zainteresować tą sprawą. Posłowie PO albo zasłaniali aktywistów, albo odciągali członków EPL. Ale tam też są politycy innej miary i oni podchodzili, pytali. Potem było spotkanie ruchów aktywistycznych z nimi pod sejmem w namiocie. Otwierali oczy, bo ich partyjni koledzy z Polski w ogóle im o determinacji społeczeństwa nie mówili.

Ulica i zagranica [fotorelacja z protestów w obronie Sądu Najwyższego]

KOD jeszcze został.

E.B.: A czym będzie, jak PO dojdzie do władzy?

K.W.: A co jest przeciwieństwem młodzieżówki? Będzie starówką Platformy. (śmiech) Przy całym moim szacunku dla ludzi KOD-u nie podoba mi się rola, w jakiej daje się przez PO obsadzać, co było widoczne podczas rocznicy powstania. Wymowne są też przemilczenia Tuska na przykład na temat Strajku Kobiet. Tusk mógł być takim Macronem. Mógłby czerpać siłę z ruchów obywatelskich, ale do głowy mu to nie przychodzi.

Za Komorowskiego pod patronatem Henryka Wujca w kancelarii odbywały się spotkania z organizacjami zajmującymi się migracją i uchodźcami. Efekt tego był ustrojowo mizerny. Należałem wraz Ton Van Anh i Robertem Krzysztoniem do grupy trojga działaczy zaproszonych przez PO do zainicjowania procesu abolicji dla „nielegalnych imigrantów”, czyli tych, którzy wjeżdżali normalnie, ale w wyniku biurokratycznych barier stracili prawo pobytu. Ale to były inne czasy, nie używano jeszcze kwestii migracji jako broni politycznej.

Ale rzetelnej polityki migracyjnej też nie było?

Wracamy do historii. Kolejne rządy lekceważyły migrację. W 2020 roku powinniśmy mieć, wedle ocen, sprzed ponad 10 lat, Rządowej Rady Ludnościowej i całej masy poważnych instytucji zajmujących się demografią, półtora miliona migrantów już zintegrowanych, na stałe. Oczywiście ich nie ma. Natomiast my tych ludzi potrzebujemy ze względów demograficznych, jeśli już ktoś nie chce słuchać o powodach moralnych, humanitarnych, to jest jeszcze ekonomia. Imigracja nie tylko się nam opłaca, ale jest nam niezbędna do utrzymania i rozwoju.

Teraz epatuje się społeczeństwo milionem Ukraińców, którzy przebywają tu czasowo, na tak zwanych oświadczeniach.

Gra w nielegalne. Między pomaganiem a pomocnictwem [reportaż z granicy]

Którzy jednak nie dostają pomocy, nie są integrowani.

K.W.: Od zmiany systemu do 2015 roku do Polski przyjechało mniej więcej 160−170 tysięcy ludzi, którym umożliwiono złożenie wniosków o ochronę. I jaka była ich skuteczność? Całe 10 proc.

Wszystkie bajki o 90 tysiącach Czeczeńców, którym pomogliśmy, to właśnie bajki. Trzy czwarte z nich uciekło w trakcie procedury na Zachód.

Proporcje uznawanych wniosków się nie zmieniły, zmieniła się tylko liczba push-backów. PiS robi to bezczelniej, w świetle kamer, no i na pewno bardziej brutalnie. Ale metoda nieprzyjmowania wniosków była ta sama. Łukaszenka wiedział o tym, wiedział, że może to wykorzystać. Gdyby nie tolerowanie „miękkiego” bezprawia w Polsce przez prawie 20 lat, nikt w białoruskim KGB nie wpadłby na pomysł operacji „Śluza”.

Jakie konsekwencje czekają uczestniczki i uczestników akcji?

E.B.: Reakcja władzy była błyskawiczna, 2 stycznia oświadczenia ukazały się na Facebooku, 3 stycznia trafiły razem z „autodonosami” − zawiadomieniami o możliwości popełniania przestępstwa − do prokuratur, a już 5 stycznia do jednego z sygnatariuszy w Kielcach, Piotra Fijałkowskiego z Obywateli RP, dzwoniła policja z wezwaniem na przesłuchanie (telefonowanie w takiej sprawie jest niezgodne z przepisami, można było je uznać za niebyłe, ale, zgodnie z radą adwokata, aktywista „nie komplikował” sprawy). W święto Trzech Króli do Ewy Polak z grupy „Opozycja uliczna Kielce” przyszła policja z wezwaniem na dzień następny.

A w następnym tygodniu, także w Kielcach, Irenę Lankoff dwoje policjantów nawet podwiozło na komisariat, żeby tylko złożyła zeznania, wpadli do niej może nie o szóstej rano, ale też rwcześnie, tak się spieszyli. Co ciekawe, prokuratura Kielce-Zachód, która za tym stoi, niektórych traktuje jako świadków, co ogranicza prawo od odmowy zeznań, a innych jako podejrzanych. Pytają o to, czy te osoby rzeczywiście złożyły autodonosy, jak i gdzie je opublikowały oraz… kto je do tego „namawiał”. W każdym razie nikt nie jest informowany o tym, jaki ma charakter to postępowanie i którego artykułu Kodeksu karnego dotyczy.

Medycy w momencie granicznym

K.W.: Z kolei w Częstochowie wszystkie osoby biorące udział w akcji otrzymały z prokuratury rejonowej pismo, że ich zawiadomienia zostały przekazane do prokuratury okręgowej, a ta prześle je do Warszawy. Znamienne jest, że z treści tego pisma wynika, że prokuratura wzięła je właśnie za zawiadomienie o zbrodniach rządu i służb, a nie ich znieważeniu. Reszta z ponad 160 „desperados”, którzy donieśli na siebie, czeka na reakcję prokuratury, na którą ta ma 30 dni. Realnie więc możemy spodziewać się czegoś około końca pierwszej dekady lutego.

Akcja trwa, wobec licznych zapytań w sieci postanowiliśmy dać ludziom możliwość publikacji oświadczenia bez konieczności składania samodonosu. Zrozumiałe jest, że nie każdy może ryzykować proces i skazanie, każdy musi o tym zdecydować sam, a z naszej strony każda decyzja jest akceptowana i rozumiana. Chcemy jednak „poszerzenia pola walki”, w końcu nie darmo jedną z redaktorek tekstu oświadczenia jest Beata Geppert, tłumaczka Houellebecqa.

**
Ewa Borguńska − przed 2015 rokiem kierowniczka produkcji i producentka filmowa. W 2016 roku współtwórczyni inicjatywy Protest Kobiet, współorganizatorka „Marszu Godności – Prawa kobiet prawami człowieka” 18 czerwca 2016 roku.

Kajetan Wróblewski − dziennikarz, aktywista obywatelski, od sześciu lat w czynnej antypisowskiej opozycji, od ponad 20 lat zajmujący się pomocą migrantom i uchodźcom.

***

W akcie solidarności

Oświadczenie

„Mam nadzieję, że kiedyś ludzie ze Straży Granicznej odpowiedzą za łamanie prawa i tortury zadawane niewinnym ludziom. Opisy takich czynów czytałam w relacjach osób, które przeżyły II WŚ, wzorce z katów niemieckich i sowieckich obozów”. To napisała Janina Ochojska, założycielka i od 1992 r. prezeska Polskiej Akcji Humanitarnej.

Powtarzam te słowa z pełnym przekonaniem o ich słuszności. Właśnie za te słowa pełniący funkcję wiceministra Maciej Wąsik grozi Janinie Ochojskiej zarzutami prokuratorskimi.

Świadomy odpowiedzialności karnej oraz reagując na działania funkcjonariuszy nie tylko Straży Granicznej, ale także Policji oraz żołnierzy Wojska Polskiego i Wojsk Obrony Terytorialnej, którzy z premedytacją dopuszczają się na granicy polsko-białoruskiej zorganizowanej zbrodni przeciwko ludzkości, aktywnie uczestnicząc w łamaniu prawa i torturach, którzy stali się oprawcami, katami dla osób uchodźczych, oświadczam, że powinni za swoje czyny ponieść odpowiedzialność karną. Jednocześnie oświadczam publicznie, że w powyższym kontekście:

  1. Premier Mateusz Morawiecki jest zbrodniarzem.
  2. Wicepremier ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński jest zbrodniarzem.
  3. Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak jest zbrodniarzem.
  4. Minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński jest zbrodniarzem.
  5. Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik jest zbrodniarzem.
  6. Komendant główny Straży Granicznej Tomasz Praga jest zbrodniarzem.
  7. Dowódca Wojsk Obrony Terytorialnej Wiesław Kukuła jest zbrodniarzem.
  8. Komendant główny Policji Jarosław Szymczyk jest zbrodniarzem.

Wszystkie wymienione powyżej osoby powinny ponieść odpowiedzialność – polityczną i karną – za sprawstwo kierownicze zbrodni popełnianych przez podległych im funkcjonariuszy, funkcjonariuszki i żołnierzy.

Zarówno funkcjonariusze dopuszczający się zbrodni bezpośrednio, jak i ich zwierzchnicy wszystkich szczebli okrywają hańbą polski mundur i nas wszystkich jako naród, jako społeczeństwo.

W geście solidarności ze wszystkimi represjonowanymi za słowa prawdy Obywatelkami i Obywatelami, a są wśród nich oprócz Janiny Ochojskiej m.in. Władysław Frasyniuk, Marta Lempart, Bartosz Kramek, Michał Kobosko i Piotr Maślak, 3 stycznia 2022 r. o godz. 15.00 złożę w prokuraturze doniesienie o możliwości popełnienia przeze mnie przestępstwa.
Warszawa, 02.01.2022 r., imię i nazwisko

Uzasadnienie

Od kilku miesięcy funkcjonariusze Straży Granicznej, Wojska Polskiego, Wojsk Obrony Terytorialnej i Policji z premedytacją dopuszczają się na granicy Polski i Unii Europejskiej z Białorusią zorganizowanej zbrodni przeciw ludzkości, czyli czynów opisanych w art. 118a Kodeksu karnego, za które sprawcom grozi od 12 lat pozbawienia wolności do dożywocia włącznie.

Oto lista ich działań będących rodzajem tortur lub nieludzkiego traktowania, stwierdzonych przez licznych świadków, wielokrotnie opisanych i nagranych:

  1. Łapanki i wywózki (zwane push-backami), także rodzin z małymi dziećmi i kobiet ciężarnych
  2. Rozdzielanie rodzin, wypychanie nieletnich za granicę
  3. Wywózki chorych ze szpitali do lasów
  4. Stosowanie wobec uchodźców i migrantów tortur psychicznych, werbalnych i fizycznych, w tym przepychanie przez zasieki z drutu żyletkowego, wpychanie do rzeki, na bagna, szczucie psami itp.
  5. Blokowanie/utrudnianie interwencji medycznych
  6. Blokowanie dostarczania jedzenia i pomocy uchodźcom
  7. Niszczenie/kradzież telefonów lub kart SIM
  8. Zabieranie śpiworów, jedzenia
  9. Blokowanie/utrudnianie pomocy prawnej uchodźcom/migrantom i kontaktu z pełnomocnikami
  10. Bezczeszczenie zwłok poprzez przeciąganie martwych ciał na drugą stronę granicy.

Wszystkie te działania przyczyniły się do wywołania katastrofy humanitarnej. Lista osób, w tym dzieci, które w wyniku opisanych praktyk, stosowanych przez katów w polskich mundurach, poniosły śmierć lub uszczerbek na zdrowiu, ciągle się wydłuża. Tortury psychiczne dotykają wszystkich. Także tych, którzy służąc w wymienionych formacjach, usiłują zachować przyzwoitość i unikają udziału w opisanych czynach. Pełniący rolę katów lub po prostu zwyrodniali funkcjonariusze polskich służb dokonują tych odrażających, hańbiących polski mundur zbrodni na polecenie swoich bezpośrednich przełożonych oraz polskiego rządu.

Osoby niosące pomoc ofiarom przestępstw popełnianych przez wymienione wyżej służby spotyka ze strony państwowego aparatu przemocy szereg dotkliwych i bezprawnych szykan. Mieszkańcy terenów objętych nielegalnym, niekonstytucyjnym „stanem wyjątkowym” są zastraszani i nękani przez polskie służby.

Ludzie głośno mówiący o przestępczej działalności funkcjonariuszy otrzymują zarzuty prokuratorskie za rzekome ich znieważanie. Prokuratura, zamiast stawiać zarzuty zbrodniarzom, oskarża osoby, które wyrażają opinię na temat ohydnych zbrodni o znieważenie oprawców. Można więc uznać, że Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro jest winny przestępstwa zaniechania (art. 2 Kodeksu karnego).

W żaden sposób nie można i nie da się usprawiedliwić wszystkich tych praktyk zbrodniami popełnianymi przez reżim białoruski czy też koniecznością obrony polskiej granicy. Kiedy jesteśmy świadkami zbrodni, nie możemy milczeć, bo to oznacza przyzwolenie na nią. Nikt nie może nam też odebrać prawa do nazywania rzeczy po imieniu, a szczególnie nie mogą tego uczynić sami zbrodniarze i kaci plugawiący honor Polski, Polaków i Polek, honor polskiego munduru każdej służby.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij