Kraj

„Emocjonalna kobieta” i konserwatywni politycy, którzy nie czytają sondaży

„Emocjonalna kobieta” powiedział prezydent Komorowski o Janinie Ochojskiej, osobie, która z konwojami pomocy humanitarnej jeździła do miejsc, które pan prezydent oglądał tylko w telewizorze. Serio, panie prezydencie?

Nie od dziś wiadomo, że na partie demokratyczne głosują kobiety. Nie od dziś wiadomo też, że w Polsce to one są lepiej wykształcone, aktywne zawodowo i korzystają ze swoich praw wyborczych. Kaja Puto pisała już jakiś czas temu o dziadersach, którzy jakoś nie potrafią tych faktów połączyć i jeśli nie z czystej uprzejmości, to z wyrachowania politycznego pozbyć się patriarchalnych nawyków. Niestety, czas płynie, wszystko płynie, a dziadersi opierają się prądom jak te kamienie.

„Emocjonalna kobieta przesadziła”

Były prezydent Bronisław Komorowski w programie Moniki Olejnik w TVN skomentował słowa Janiny Ochojskiej, europarlamentarzystki z ramienia KO i szefowej Polskiej Akcji Humanitarnej, która pod koniec grudnia napisała na Twitterze: „Mam nadzieję, że kiedyś ludzie z @Straz_Graniczna odpowiedzą za łamanie prawa i tortury zadawane niewinnym ludziom. Opisy takich czynów czytałam w relacjach osób, które przeżyły II WŚ, Wzorce z katów niemieckich i sowieckich obozów”.

O akcji solidarnościowej z Ochojską rozmawialiśmy już z prof. Przemysławem Sadurą, niebawem opublikujemy też wywiad z aktywistami, którzy zorganizowali akcję pod hasłem „Zbrodnia jest zbrodnią”.

Bronisław Komorowski powiedział tymczasem tak: „Nawet jeżeli emocjonalna kobieta przesadza w słowach, to dziwię się trochę, że pan wiceminister chce skierować sprawę do prokuratury”.

„Emocjonalna kobieta” powiedział Komorowski o Janinie Ochojskiej, osobie, która z konwojami pomocy humanitarnej jeździła do miejsc, które pan prezydent tylko w telewizorze oglądał, narażała się na niebezpieczeństwa wojny, trudy podróży, nie mając ani twardej zbroi, ani wspaniałych mięśni. „Emocjonalna kobieta” powiedział Komorowski o osobie, która jest europarlamentarzystką z ramienia bliskiej sercu prezydenta Koalicji Obywatelskiej.

Radykalny język trafia do garstki i zniechęca większość

A powiedział tak dlatego, że on sam nie dopatrzył się w działaniach państwowych funkcjonariuszy niczego złego. „O żadnych torturach, przez które ja rozumiem zadawanie cierpienia celowo… ja tego nie dostrzegam. Torturowanie to jednak jest bicie, zrywanie paznokci, ja tak to kojarzę” − powiedział Komorowski Monice Olejnik i nam wszystkim. Nie, że przeczytał czy dowiedział się, bo był na miejscu i sprawdził − nie, prezydent po prostu taką ma opinię. I na podstawie swojej opinii lekceważy i obraża osobę, która była, widziała, sprawdziła, doczytała.

Panie prezydencie, następnym razem przed programem niech podpyta pan żonę, bo zdaje się, że ona jest bardziej na bieżąco.

Historia według pana prezydenta skończyła się najwyraźniej na zaklęcie Fukuyamy w okolicach 4 czerwca 1989 roku i tortury to coś, co mogło dziać się w więzieniu na Rakowieckiej, ale przecież nie później. Igor Stachowiak najpewniej był gilgotany i umarł ze śmiechu, a przedstawiciele Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur, którzy od sierpnia monitorują granicę z Białorusią, prawdopodobnie nie wiedzą, co czynią.

Ups, elektorat wcale nie ma wszystkiego w nosie

Liberalni politycy, z Donaldem Tuskiem na czele, w sprawie granicy i kryzysu humanitarnego konsekwentnie milczą. Mówią o gospodarce, podwyżkach, inflacji, TVN-ie i UE, ale o prawach człowieka nawet się nie zająkną. Może według nich prawa człowieka też należą do historii, która, jak wiadomo, skończyła się w roku 1989. Zwykli Polacy tymczasem − według polityków PO − dbają tylko o swoje sprawy i jakieś głodne, zamarzające osoby w polskich lasach ich nie interesują.

Najnowszy sondaż pokazuje jednak, że i owszem, interesują. A zainteresowane są przede wszystkim właśnie te „emocjonalne kobiety”, które stanowią trzon wyborczy.

Ipsos zapytał pod koniec roku: „Organizacje humanitarne, a także niektórzy mieszkańcy terenów przy granicy z Białorusią próbują ratować migrantów, którzy przedostali się na teren Polski, przekraczając nielegalnie granicę. Czy Pana/Pani zdaniem to dobrze, czy źle, że to robią?”. Okazało się, że pomoc migrantom popiera aż 72 proc. badanych! W tej grupie najbardziej zdeterminowane są kobiety w wieku 40−59 lat.

Fundacja Ocalenie napisała, komentując badanie: „Nawet pomimo rządowej propagandy, pomimo banu dla mediów w strefie. My wszyscy: organizacje, aktywistki i aktywiści, lokalne osoby, toczymy walkę niemal jak Dawid z Goliatem. Siły i środki przeznaczane na walkę informacyjną, dozbrajanie i dbanie o służby są po stronie rządu nieporównywalnie większe niż po stronie społecznej. A mimo to Polki i Polacy widzą, że naszym obowiązkiem jest stanięcie w obronie słabszych”.

Sondaż pokazuje, że tych, którzy uważają pomoc migrantom za słuszną, jest więcej w elektoratach każdej partii, nawet Konfederacji (47 do 45 proc.). Najbardziej chcą pomagać uchodźcom wyborczynie (tych jest większość) w elektoratach Lewicy i KO − po 93 proc. W PiS 52 do 37 proc., wśród niegłosujących, czyli tych, których chcą zaktywizować przed wyborami politycy wszystkich opcji, 72 do 20 proc.

Tu właściwie mogłabym skończyć mój „emocjonalny rant” na prezydenta Komorowskiego, ale jeszcze nie skończę. Otóż szukając komentarzy do tej wypowiedzi, zajrzałam na Twitter Senatu, a tam w wielu, bardzo wielu wpisach opowiedziana została wizyta marszałka Tomasza Grodzkiego wraz z małżonką w Watykanie i audiencja u papieża.

Kolejne posty pokazują hierarchię, małżonka na nielicznych ujęciach, w czerni, z czarnym welonem, 10 kroków z tyłu za mężem. Papież po powitaniu pokazuje jej miejsce po swojej lewicy, po czym odwraca się do niej plecami, by z marszałkiem oglądać przywiezione przez oboje prezenty. A małżonka − która uśmiecha się niepewnie i odsuwa, by nie zostać nadepniętą − ma zaszczyt oglądać głównie papieskie tyły.

O czym takim rozmawiali marszałek z papieżem? Twitter Senatu głosi: „Przesłanie Papieża Franciszka dla Polaków i Europejczyków było jedno: musimy coś zrobić, aby Europa nie umarła, aby w Europie rodziło się więcej dzieci”.

Nie o kryzysie humanitarnym (ani nawet kryzysie wartości chrześcijańskich) rozmawiali poważni, nierozemocjonowani mężowie, nie o pomocy, którą migrantom niosą mieszkańcy pogranicza i aktywiści, narażając się państwowym funkcjonariuszom, nie o prawach człowieka, nie o katastrofie klimatycznej, ale o tym, co tu zrobić, żeby kobiety rodziły więcej dzieci.

Podpowiem: może na przykład warto nie odwracać się do kobiet tyłem?

„Warto być przyzwoitym”, szczególnie przed wyborami

Taka zabawa była kiedyś, „połącz kropki” się nazywała. Może panom politykom na jakimś reedukującym, integrującym spotkaniu warto podsunąć. Kobiety nie chcą rodzić dzieci, kiedy wiedzą, że państwo nie przestrzega ich praw, każe rodzić dzieci martwe i skazane na śmierć, oferuje co najwyżej pokój do wypłakania się, a potem zostawia same z konsekwencjami, bez pomocy. Kobiety nie chcą rodzić dzieci, kiedy państwo nie przestrzega praw człowieka, kiedy widzą, że dzieci takie same jak ich zostawia zimą w lesie, przepycha przez płot żyletkowy. Kiedy widzą, że o życie, które one dają, nikt nie dba. Nie chcą pewnie dlatego, że takie z nich „emocjonalne kobiety”.

Drodzy dziadersi, „wypierdalać” jest również do was

Na kogo będą głosować? Na tę albo tego, kto pokaże, że „emocjonalnym kobietom” ma coś więcej do zaproponowania niż tylko zlewkę.

Mariusz Janicki pisał w „Polityce”, że strategia liberalno-konserwatywnych polityków celowania w centrum może być nieskuteczna. „Polityka wymaga też jakiegoś zapalnika, emocji, a pójście na wybory − motywacji” − pisał i przypomniał, że PiS za prospołeczną zasłoną 500+ miał program radykalny, tożsamościowy, uderzający po emocjach.

Jak na razie politycy celujący w centrum są nijacy jak zimne ryby, może dlatego mówią o ciepłej wodzie i niczym więcej.

Bronisław Komorowski na koniec programu Kropka nad i, komentując zawetowanie Lex TVN, powiedział, że pewnie i polityczna kalkulacja miała tu miejsce i prezydent Duda stwierdził, że w takim momencie „warto zachować się przyzwoicie, bo może się to na przyszłość przydać w sensie politycznym również”. Święte słowa.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij