Kraj

Pisowska szafa Lesiaka

Czy podsłuchiwanie się w polityce robi jeszcze na kimś większe wrażenie? Felieton Galopującego Majora.

Pamiętają państwo najsłynniejszą szafę III RP, zwaną potocznie „szafą Lesiaka”. Stare to czasy, ale jednak ktoś może pamięta? Chodzi o słynną instrukcję UOP nr 0015/92 z 1992 roku, na podstawie której, wedle prawicowych posłów, ówczesne służby miały inwigilować prawicowe partie. A materiały zbierać miał pułkownik Lesiak i trzymać je właśnie w szafie. Szafie Lesiaka. W 2006 można było w mediach poczytać, jakie materiały zawierała owa słynna szafa.

Czy Lesiak w istocie inwigilował, czy jedynie zbierał informacje w ramach tak zwanego białego wywiadu, to akurat najmniej ważne. Istotne jest natomiast to, że sprawa afery Lesiaka była przez lata jednym z kamieni węgielnych tożsamości postsolidarnościowej prawicy. To esbeckie metody – grzmiano na prawicy, w tym zwłaszcza w Porozumieniu Centrum. Jak można tak rozpracowywać opozycję?

No właśnie, jak można?

Dziś, gdy afera Pegasusa zatacza coraz szersze kręgi, nietrudno o skojarzenia. Nie mamy wprawdzie szafy z materiałami, tylko zakup systemu, ale za to takiego, który potrafi włamywać się do telefonów, czytać SMS-y i mejle, analizować historię wyszukiwania, słowem może inwigilować totalnie. System, który kosztuje ciężkie miliony i stworzony został, przynajmniej oficjalnie, do włamywania się do telefonów osób podejrzanych o terroryzm. I teraz takiego systemu mają używać polskie służby. Nie, nie do inwigilowania ludzi handlujących kobietami, organizujących zamachy, nie do rozbicia szajki pedofilów. Polskie służby pod płaszczykiem prawdziwych bądź urojonych śledztw mają używać do inwigilowania polityków, jak Krzysztof Brejza, adwokatów, jak Roman Giertych, czy prokuratorów, jak Ewa Wrzosek. Tak brzmią zarzuty wobec władzy. Jeśli to nie są esbeckie metody, to co nimi jest? Ba, jak twierdzą media, system ten był używany tak bezczelnie, że aż USA wraz z Izraelem odcięły polskim służbom dostęp do Pegasusa, bo nasi zamiast za terrorystami ganiali za opozycją. Więc kto tu jest dzisiaj drugim Lesiakiem? Kto zamienił się w karykaturę własnego siebie i kto pakiet demokratyczny w Sejmie wprowadził z takim rozmachem, że aż zaczęto inwigilować szefa kampanii wyborczej największej partii opozycyjnej?

Jest się czego bać, czyli Pegasus w rękach polskich służb

Skandal z Pegasusem mało kogo jednak wśród wyborców obejdzie. Mowa oczywiście o wyborcach kluczowych, dających zwycięstwo, a nie o elektoracie najbardziej politycznie wzmożonym. Podsłuchy w polityce, jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, są dla Polaków czymś zupełnie normalnym. A nawet warunkowo akceptowalnym. Od wspomnianej szafy Lesiaka, przez kolejne skandale z podsłuchiwaniem dziennikarzy, taśmy z Sowy, po, wreszcie ostatnie, wycieki ze skrzynki mejlowej ministra Dworczyka, widzimy zestaw skandali, w których bynajmniej nie to, że ktoś kogoś podsłuchiwał, rozpaliło zainteresowanie wyborców.

Podsłuchiwanie się w polityce nie robi już większego wrażenia. Tak, politycy się podsłuchują i co z tego? Zawsze tak było, chętnie to nawet poczytamy i tego posłuchamy, no i może to, co usłyszymy, okaże się gamechangerem? Albo na takowy zostanie wypromowane. Ośmiorniczki jedli? Skandal. Podsłuchali ich? No bez przesady. Ot, zwyczajowa polityka.

Gdyby jeszcze był to temat w sezonie ogórkowym. Tymczasem w Nowy Rok wkraczamy z Nowym Ładem, który na razie budzi same pytania i wątpliwości u podatników. Z inflacją, która bynajmniej nie będzie spadać. Z gigantycznymi cenami energii. Wreszcie, co akurat pozytywne, z nowym taryfikatorem mandatów za naruszenie przepisów ruchu drogowego.

To są rzeczy, które zaprzątają teraz umysły wyborców. Mało tego, być może po raz pierwszy od czasów wprowadzenia 500+ większość wyborców zaczyna przejawiać utratę poczucia bezpieczeństwa ekonomicznego. A to dla władzy może być dewastujące.

W tej sytuacji, pomijając to, jak bardzo oburzające jest inwigilowanie opozycji, skupienie się na bieganiu opozycji za Romanem Giertychem jest tylko prezentem dla PiS. Opowiadanie o nieważnych wyborach, gdy inwigilowana opozycja wygrała wyboru do Senatu, czy straszenie wszystkich więzieniem jest odwracaniem uwagi i pośrednim przyznaniem, że opozycja nadal nie ma pomysłu, jak radzić sobie z prawdziwymi problemami. Przypomnijmy, według sondażu IBRIS aż 63 proc. wyborców uważa, że opozycja nie nadaje się do rządzenia. To jest koszmarny wręcz wynik, a służenie za podstawkę do Giertychowego mikrofonu na pewno w poprawie notowań opozycji nie pomoże.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Galopujący Major
Galopujący Major
Komentator Krytyki Politycznej
Bloger, komentator życia politycznego, współpracownik Krytyki Politycznej. Autor książki „Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij