Kultura zachodnia nie traktuje mięsa jak zwykły produkt. Uczyniła je fetyszem i podstawą ideologii związanej z konkretnymi wyobrażeniami na temat męskości i przypisywanej jej dominacji. O genderowym wymiarze konsumpcji mięsa rozmawia z drą Moniką Żółkoś Paulina Januszewska.
Paulina Januszewska: Pod względem ilości spożywanego mięsa mężczyźni biją kobiety na głowę. Przykładowo, jak wynika z danych przytoczonych w Atlasie mięsa, w Niemczech mężczyźni jedzą średnio dwa razy więcej mięsa dziennie niż kobiety. W USA – gdzie dieta jest na ogół bogata w mięso – mężczyźni i tak spożywają go o połowę więcej. To wynika z biologii czy kultury, która jedzenie mięsa uczyniła atrybutem męskości?
Monika Żółkoś: Ta dysproporcja rzeczywiście uderza. Kobiety nie tylko spożywają mniej mięsa, ale także są bardziej skłonne do ograniczania produktów odzwierzęcych lub całkowitej z nich rezygnacji. Oczywiście powody przejścia na weganizm są złożone i zindywidualizowane, jednak pewne wzorce związane z genderowym aspektem konsumpcji zwierząt stale się powtarzają.
Makłowicz: Polacy jedzą tak dużo mięsa, bo pragną zaspokoić tęsknoty swoich chłopskich przodków
czytaj także
Ważny jest tu naddatek symboliczny. Carol J. Adams w przełomowej książce The Sexual Politics of Meat wskazuje, że kultura zachodnia nie traktuje mięsa jak zwykły produkt, lecz uczyniła je fetyszem i podstawą ideologii związanej z konkretnymi wyobrażeniami na temat męskości i przypisywanej jej dominacji. W tym imaginarium mięso jest źródłem siły, płodności, wytrzymałości, energii seksualnej i witalności. Carol J. Adams demaskuje jednak te przekonania, pokazując, że funkcjonują one poza porządkiem medycznym czy biologicznym.
Bo nadmierna konsumpcja mięsa prowadzi do chorób i skraca życie?
To jeden aspekt problemu. Z kulturowego punktu widzenia konsumpcja mięsa stała się nieodłącznym elementem patriarchalnej figury męskości, by legitymizować przemoc i opresję wobec kobiet i zwierząt, istot uważanych stereotypowo za słabsze, takie, na które się – dosłownie lub w przenośni – poluje, których się używa i które się konsumuje. Taki porządek funkcjonuje na różnych poziomach kultury, ale najjaskrawiej widać go w reklamie, która z łatwością łączy kobiecość ze zwierzęcością, a spożyciu mięsa nadaje kontekst erotyczny. Tak jak w patriarchalnie pojmowanym akcie seksualnym, tak w zjadaniu zwierząt najważniejsze są męskie rozkosz i władza. Dlatego pomiędzy branżą produkującą mięso a przemysłem pornograficznym można znaleźć tak wiele podobieństw.
Jakie chwyty stosują marketingowcy reklamujący mięso? I dlaczego są one tak skuteczne?
Ich potęga polega na powszechności i na sprzężeniu ze sobą dwóch, wzajemnie wzmacniających, a wręcz determinujących się form wykluczenia i podrzędności. Opresja wobec zwierząt i ta wobec kobiet pozwala z jednej strony animalizować kobiety, legitymizując ich podrzędność, a z drugiej feminizować zwierzęta oraz produkty pochodzenia zwierzęcego, dzięki czemu stają się one atrakcyjne przede wszystkim dla mężczyzn.
Fetyszyzowane jest jednak nie tylko mięso?
Owszem, również jaja czy nabiał, które produkują samice (tak się składa, że najbardziej eksploatowane w przemyśle spożywczym) i które w reklamach często opakowuje się skojarzeniami z macierzyństwem, płodnością i rozrodczością. Carol J. Adams nazywa produkty mleczne „białkiem feminizowanym”.
czytaj także
Najczęściej jednak w imię zasady sex sells podkreśla się przyjemność płynącą z używania ciała. Dlatego tak często poszczególne części zwierząt zostają wystylizowane na kobiece, np. pierś czy udko z kurczaka. Albo odwrotnie: kobiece ciało zostaje upodobnione do ciała maciory, kury, krowy. W efekcie dostajemy na przykład seksowną świnię wystawioną na pokaz, uwodzącą konsumenta niczym kobieta i proszącą go wręcz o to, by ją zjadł. Akt seksualny w sensie metaforycznym, fantazmatycznym nabiera wówczas aspektu kanibalistycznego, zostaje zrównany z konsumpcją i eksploatacją, która nie tylko nie jest obca przemysłowi pornograficznemu, ale również znajduje w nim swoje odzwierciedlenia. Kobiety poprzebierane za zwierzęta, zachowujące się jak one, wydające charakterystyczne dla nich dźwięki, podległe i uległe to stały motyw filmów erotycznych.
Carol J. Adams wskazuje też, że ważną strategią w upowszechnianiu konsumpcji mięsa jest oddzielenie zjadacza mięsa od zwierzęcia, które zostaje spożyte, a zwierzęcia od produktu końcowego.
Patriarchat i pornograficzne obrazowanie często robią to samo z kobietami. Zaburzają integralność ich ciał, sprowadzając je do wagin, odbytów czy piersi, czyniąc z nich przedmioty mające budzić seksualne podniecenie. Wiedzione przez fantazję o erotycznej rozkoszy, spełnieniu i budzące z kolei apetyt spożywczy kawałkowanie zwierząt pozwala konsumentowi nie myśleć o tym, że de facto zjada poddane obróbce zwłoki. Dlatego stwierdzenie Adams: „mięso jest jak pornografia: zanim stało się czyjąś przyjemnością, było czyimś życiem” jest tak celne.
Alicja Rokicka, Wegan Nerd: Pokazuję, że kuchnia wegańska jest prosta, smaczna, kolorowa
czytaj także
Rozerwanie połączenia pomiędzy finalnym produktem, jakim jest mięso na talerzu, a zwierzęciem i jego cierpieniem sprawiło, że ilość spożywanego mięsa jest tak wysoka, a nasze wybory konsumpcyjne nierzadko bezrefleksyjne. Badaczka, na którą się powołujemy, nazywa to nieobecnym, wymazanym desygnatem lub nieobecną strukturą odniesienia (ang. absent referent), służącą przede wszystkim zamaskowaniu i normalizacji przemocy.
To powód, dla którego Carol J. Adams tak bardzo odżegnuje się od podkreślania połączeń kobiet z naturą, które jest charakterystyczne dla jednego z dwóch głównych nurtów ekofeminizmu i ma tłumaczyć wyższą niż u mężczyzn skłonność do rezygnacji ze spożycia mięsa?
Niewątpliwie tak, choć jej pierwszym autorytetem w tej kwestii była twórczyni tzw. gyn/ecology (ekologii duchowej, uznającej metafizyczne relacje kobiet z przyrodą) Mary Daly. W swojej książce Adams odwraca się od swojej nauczycielki i pokazuje skrajnie negatywne konsekwencje pielęgnowania skojarzeń natury z kobiecością. Zauważa (zresztą nie tylko ona), że na końcu przemocy symbolicznej – obecnej w słowie, obrazach itp. – jest przemoc realna, fizyczna. Jako przykład podaje tu chociażby seryjnych morderców szlachtujących ciała kobiet tak, jak robi się to ze zwierzętami w rzeźni. To bez wątpienia radykalne porównanie, ale w tych szokujących sytuacjach widać mechanizm o wiele bardziej powszechny oraz społecznie akceptowalny: wzajemnie sprzężone praktyki animalizacji kobiet i feminizacji zwierząt, które znajdują swoje potwierdzenie nie tylko w obrazach czy narracjach popkultury, ale też w języku.
Jak to się stało, że uwierzyliśmy i wciąż jako społeczeństwo wierzymy w narrację, w której mięsożerność jest cechą nobilitującą?
Mamy do czynienia z szeregiem wyobrażeń, które konstytuowały się w ciągu ostatnich kilkuset lat. Wbrew pozorom dzieje fetyszyzacji czy też wyjątkowości mięsa sięgają znacznie dalej niż historia chowu przemysłowego, który rozwinął się w latach 50. ubiegłego wieku.
Carol J. Adams dokopuje się do źródeł tego myślenia w kulturach o wiele starszych i wspomina o tym na początku swojej książki. Opisuje, jak podczas przeprowadzania kwerendy w bibliotece przypadkiem natrafiła na reprodukcję obrazu Henryka XVIII w otoczeniu żon. One zjadają potrawy roślinne, marchew, winogrona, tymczasem król rozkoszuje się wypasioną mięsną ucztą, bogatą w pasztety, ptasie udka, kiełbasy itd. Podobnych ilustracji można w sieci znaleźć o wiele więcej, co tylko pokazuje, że mięso było od dawna atrybutem męskości, ale też władzy i pozycji społecznej. Widać tu przenikanie się dwóch porządków – wyższości mężczyzn nad kobietami i dominacji władcy nad poddanymi.
Dostęp do mięsa jako produktu ekskluzywnego i przywilej jego jedzenia ma więc aspekt nie tylko genderowy?
Owszem, odwołuje się również do klasowości, którą sygnalizuje Adams, wskazując, że za sprawą diety demonstrujemy naszą przynależność do konkretnej grupy i swój status społeczny, finansowy. W jej książce pojawia się też wątek związany z kolorem skóry. Niewątpliwą zaletą rozważań amerykańskiej badaczki jest uchwycenie tego, jak wzajemnie nakładają się na siebie i wzmacniają różne strategie dominacji. Według niej genderowe i klasowe uprzywilejowanie uwidacznia się wówczas, gdy mięso staje się produktem limitowanym.
Ale dziś mamy bardzo łatwy i szeroki dostęp do mięsa – nierzadko tańszego niż produkty roślinne. Czego jest ono zatem wyznacznikiem?
W powszechnych wyobrażeniach mięso często bywa atrybutem męskiej tożsamości, która w ujęciu genderowym i w świecie kontestującym dotychczasową hierarchię oraz binarny, złożony podrzędnie podział płciowy, potrzebuje różnych sposobów potwierdzenia swojej pozycji. Prowadzi to do kuriozalnego, a jednak niepokojąco powszechnego przekonania, że „prawdziwy mężczyzna je mięso”, przez co jawi się ono jako coś więcej niż element diety. Obrasta szczególnym naddatkiem znaczeniowym, staje się produktem symbolicznym, trwale związanym z obrazem dominującej męskości.
To jednak nie oznacza, że książki Carol J. Adams czy ruch ochrony zwierząt i weganizm są antymęskie, że mężczyźni są z tej przestrzeni wypychani. Przeciwnie – współczesny feminizm ma charakter włączający, inkluzywny i uderza w określoną, wyrastającą z kultury patriarchalnej koncepcję męskości, we wzorzec, a nie osoby. Ekofeminizm identyfikuje i poddaje krytyce powiązania pomiędzy patriarchatem a ustawieniem mięsa w centralnym miejscu diety oraz tożsamości. Pokazuje połączenia pomiędzy eksploatacją zwierząt a eksploatacją kobiet, jedzeniem mięsa a presją na udowadnianie swojej męskości. Prace Carol J. Adams są zresztą pełne przykładów narracji, w których konieczność dążenia do określonego modelu męskości uderza także w mężczyzn.
Poda pani jakiś?
W spocie reklamowym pewnej marki samochodowej scenariusz wygląda tak, że dwóch mężczyzn robi zakupy. Jeden na taśmę przy kasie wykłada tofu i warzywa, a drugi kolejne kawałki czerwonego mięsa, wprawiając pierwszego w wyraźne zakłopotanie. Nie mamy wątpliwości, że weganin czuje się naruszony w swojej męskości, by nie powiedzieć: symbolicznie wykastrowany, więc od razu kieruje się do salonu samochodowego i kupuje wielkie terenowe auto. Jego męska tożsamość jest uratowana. Odjeżdża zadowolony, zagryzając marchewkę, a na ekranie pojawia się napis: „Restore your balance” (ang. „odzyskaj równowagę”). Przekonanie, że trzeba ciągle udowadniać swoją męskość, jest niszczące. Potrzeba dużo samozaparcia i osadzenia w swojej tożsamości, żeby nie ulegać podobnym obrazom i komunikatom.
czytaj także
Zdaje się, że po publikacji książki Carol J. Adams skłonność do tej uległości zaczęła być coraz bardziej podważana. Wydana w latach 90. The Sexual Politics of Meat doczekała się kilku wznowień i stała się ważnym kulturowym zjawiskiem. Czy faktycznie miała istotny wpływ na społeczeństwa zachodnie?
Ta książka stała się kulturowym fenomenem, przeniknęła poza „bańkę” akademicką do szerszego kręgu czytelników, w USA wpłynęła na całe pokolenie badaczek i badaczy reprezentujących myśl ekokrytyczną. Ubolewam nad tym, że wciąż nie została przetłumaczona na język polski i funkcjonuje jako wielka nieobecna w naszej humanistyce, choć powoli zaczyna się o niej głośniej mówić. Z perspektywy kultury amerykańskiej natomiast można spokojnie nazwać ją popularnonaukowym fenomenem, bo uruchomiła i rozpropagowała wysoce empatyczny sposób myślenia o zwierzętach. Oczywiście jestem daleka od tego, by powiedzieć, że amerykański przemysł reklamowy zerwał pod jej wpływem z dotychczasowymi strategiami promocji mięsa lub je ograniczył. Niemniej jednak Carol J. Adams wywołała społeczno-kulturowy ferment, który wpływał na wznowienia The Sexual Politics of Meat.
Co to znaczy?
Autorka dostawała przez lata od czytelniczek i czytelników mnóstwo zdjęć i wiadomości z przykładami działania przemysłu mięsnego, co tylko stanowi dowód, że ikonosfera, która nas otacza, jest wypełniona stereotypami, o których rozmawiałyśmy. Na oficjalnej stronie Adams można znaleźć najciekawsze przykłady, które wzbogacały kolejne wydania jej książki, a potem zainspirowały badaczkę do napisania następnej publikacji – The Pornography of Meat. Ta jak na dłoni pokazuje, jak wielkimi beneficjentami łączenia tego, co seksualne, z tym, co mięsne, są przemysły spożywczy i reklamowy.
I właśnie w tych społeczeństwach, gdzie mięsoholizm jest szczególnie obecny, książka Adams odniosła albo ma szansę odnieść największy sukces. Stała się ona ważną lekturą dla całej generacji badaczek, aktywistek, ekofeministek, które uważają, że walka o prawa kobiet nie może istnieć bez weganizmu.
Mówi się, że kryzys klimatyczno-ekologiczny, do którego przyczynia się nadmierna produkcja i konsumpcja mięsa, to kryzys wyobraźni. Czy współczesna kultura operuje narracjami, które byłyby go w stanie przezwyciężyć, skutecznie skłaniając społeczeństwa do przejścia na weganizm?
Zdecydowanie tak. Sprawczą moc w tej kwestii mają wszelkiego rodzaju performanse aktywistyczne, które do spektrum publicznego widzenia wprowadzają to, co ukryte, czyli drogę pomiędzy zwierzęciem a produktem. Jeżeli biznes mięsny bazuje na zerwaniu tych połączeń, symbolicznej niewidoczności rzeźni, zakłamywaniu rzeczywistości poprzez tworzenie wizerunków zwierząt proszących o bycie skonsumowanymi, nie ma innego wyjścia, jak pokazywać całość procesu produkcyjnego.
czytaj także
Ogromną rolę odgrywają tu także różnego rodzaju filmy dokumentalne czy reportaże, odsłaniające kulisy działania rzeźni czy połowu ryb i wymagające od aktywistów ogromnego poświęcenia. We wszystkich tych formach chodzi o ideę performatywną, która czyni widzialnym to, co zostało ukryte, i wzmacnia świadomość ludzi na temat ich wyborów konsumpcyjnych. Te bowiem mają zawsze wymiar etyczny. A jedzenie mięsa ma swoją cenę klimatyczną, środowiskową czy zdrowotną, której nie będzie w stanie zapłacić nawet „najprawdziwsza męskość”.
**
dra Monika Żółkoś – pracuje w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Gdańskiego. W swojej pracy naukowej zajmuje się humanistyką postantropocentryczną, ze szczególnym uwzględnieniem studiów zwierzęcych oraz problematyki antropocenu. Autorka kilkunastu artykułów naukowych poświęconych tej tematyce.
*
Wywiad jest częścią cyklu dotyczącego postaw wobec mięsa. W cyklu ukazały się również rozmowa z Przemysławem Sadurą, który badał postawy młodych Polek i Polaków wobec konsumpcji mięsa (ich wyniki zostały zaprezentowane w Atlasie mięsa wydanym przez Fundację Heinricha Bölla w 2022 roku), tekst Jarosława Urbańskiego Czy świat bez mięsa jest możliwy?, rozmowa z Robertem Makłowiczem o ludowej – i nie tylko – historii kuchni polskiej oraz wywiad z Alicją Rokicką, autorką bloga Wegan Nerd, o jej doświadczeniach z popularyzowaniem weganizmu.