Kraj

Ludzie nie chcą cierpienia zwierząt

Fot. Aaron Edwards/Flickr.com

Baliśmy się, że jeśli dojdzie do jakiegokolwiek opóźnienia, to moment na wprowadzenie zmian minie. Było takie niebezpieczeństwo. Przełamana została blokada psychologiczna, która towarzyszyła nam od lat. To krok w dobrym kierunku. Posłanka KO Dorota Niedziela mówi o tym, jak Sejm uchwalił „piątkę dla zwierząt” i czego w niej brakuje.

Katarzyna Przyborska: Razem z Katarzyną Piekarską wprowadzały panie, w dość niecodziennych warunkach, w wielkim pośpiechu, poprawki do ustawy o zakazie hodowli norek. Które z poprawek przeszły? Czy słusznie się cieszymy?

Dorota Niedziela: W drugim czytaniu wszystkie kluby złożyły swoje poprawki. Uważnie przejrzałyśmy wszystkie, dając rekomendację do głosowania. Ale głosowaliśmy w blokach, więc część poprawek przepadła, a część przeszła w zestawieniu z innymi. Zasada zazwyczaj jest taka, że zblokowane są tylko poprawki jednoimienne, należące do tej samej dziedziny. Tej zasady tym razem jednak nie zastosowano i w jednym bloku znajdowało się ograniczenie uboju rytualnego i zapisy, które chcieliśmy odrzucić. Trzeba było więc wybrać to, co było najważniejsze.

W pierwszym głosowaniu było aż 13 zblokowanych poprawek, a ich przyjęcie powodowało odrzucenie 27 innych. W związku z tym trzeba wszystko jeszcze raz dokładnie przeanalizować i uporządkować przed czytaniem w Senacie. Cieszymy się jednak, bo udało się przeprowadzić zmiany ograniczające cierpienie zwierząt, zakaz hodowli norek, zakaz stosowania klatek obrotowych w uboju rytualnym i zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach. Przegłosowano też naszą poprawkę z ustawy Katarzyny Piekarskiej o psach policyjnych, czyli taką psią emeryturę.

Psią i końską?

Tak, ta poprawka dotyczy wszystkich zwierząt pracujących w służbach. Cały projekt ustawy, który już był złożony w Sejmie, wykorzystałyśmy jako poprawkę, którą przyjęła sejmowa większość. Niestety nie przeszła inna poprawka − ta, gdzie był bardzo dobrze skonstruowany system czipowania, z centralnym rejestrem w Izbie Lekarsko-Weterynaryjnej, w którym znajdowałyby się też informacje o wszystkich schroniskach w Polsce. Pozwoliłby on na sprawniejszą i bardziej efektywną kontrolę schronisk, dzięki czemu taka sytuacja jak w Radysach, gdzie psy trzymane były w strasznych warunkach, nie byłaby już możliwa.

Czemu się nie udało?

Marek Suski, przewodniczący Klubu Parlamentarnego PiS, stwierdził, że to dobry projekt, ale PiS to ma jeszcze nieprzemyślane i nieuzgodnione. Trochę na zasadzie, że jak nie nasze, to nie bierzemy. My oczywiście nadal będziemy zabiegać o poparcie tego projektu, on jest złożony do laski marszałkowskiej i czeka na rozpatrzenie przez Sejm.

Jest też sporo poprawek, które trzeba dopracować. No i pewne niedoróbki, czyli zapisy, które świadczą o dobrej intencji, ale mogą spowodować straty i utrudnienia dla wielu przedsiębiorców i opiekunów zwierząt. Ale cieszymy się, że ten pierwszy, najważniejszy krok został uczyniony.

Przemoc wobec zwierząt dzieje się w Polsce wszędzie

To jeszcze nie koniec, teraz uchwała trafi do Senatu…

Nawet gdyby Senat tę ustawę odrzucił, to wróci ona do Sejmu i Sejm musi uchwałę Senatu przegłosować. Później musi ją podpisać prezydent. I dopóki jej nie podpisze, to oczywiście jest jakaś możliwość jej zatrzymania. Jednak przełamana została blokada psychologiczna, która towarzyszyła nam od lat − przecież i podczas kadencji, gdy mieliśmy większość, PO składała ten projekt, i w ostatniej kadencji, kiedy już rządził PiS. Pokonanie tej bariery wydawało się niemożliwe. Tamte projekty były bardziej dopracowane, ten jest słabszy i skrócony. Ale to krok w dobrym kierunku.

A co wydawało się niemożliwe? Zakaz hodowli na futra czy ograniczenie uboju rytualnego?

I jedno, i drugie, w konsekwencji żaden projekt nie uzyskał poparcia, bo prawo własności, bo przemysł, bo biznes… Teraz jednak widać, że ludzie chcą zmiany. Udało się przeprowadzić zakaz hodowli norek i cyrki, które były dla nas bardzo ważne. Dlatego zdecydowaliśmy, że będziemy za tym głosować.

Mogliście zagłosować przeciw PiS-owi.

Nie. Co powiedzielibyśmy naszym wyborcom? Ludzie, szczególnie młodzi, nie chcą cierpienia zwierząt. Nie moglibyśmy głosować przeciw swojemu elektoratowi tylko po to, żeby patrzeć, czy i jak PiS się przewróci. Zagłosowaliśmy zgodnie ze swoim sumieniem. Jeśli można zrobić coś dobrego, to trzeba to zrobić. Nawet na wsi 75 proc. ludzi było przeciwnych hodowli zwierząt na futra.

Darcie futer na prawicy. Czy norki naprawdę obalą PiS?

Czy uchwała obejmuje tylko norki, czy wszystkie zwierzęta, które ludzie hodują na futra? Żeby w klatkach po norkach nie zamieszkały teraz np. lisy czy króliki…

Oczywiście to niemożliwe, bo ustawa mówi w art. 12 „Zabrania się chowu lub hodowli zwierząt futerkowych […] w celu pozyskiwania z nich futer”.

Myślę też, że popyt na futra spada. Wrażliwość i świadomość ludzka są coraz większe, świadomość krzywdy zwierząt przeważa, widać to po wskaźnikach GUS-owskich.

Futra z Polski sprzedawane są jednak w Chinach i w Rosji.

Nasz eksport też maleje, bo popyt spada wszędzie na świecie. Jednak jeśli decydujemy o zakazie chowu, to w europejski sposób. Moim zdaniem należy rozmawiać i doprowadzić do kompromisu. Przemysł widzi, że nie ma innego wyjścia, trzeba więc usiąść i uzgodnić zasady. My nie idziemy z nikim na wojnę.

Mała, schyłkowa branża

Tylko czy taki szybki tryb przeprowadzania ustaw w dwie noce sprzyja rozwiązaniu tej sprawy?

Baliśmy się, że jeśli dojdzie do jakiegokolwiek opóźnienia, to moment na wprowadzenie zmian minie. Było takie niebezpieczeństwo. Wybraliśmy więc mniejsze zło. Taki projekt powinien w Sejmie być dyskutowany co najmniej dwa miesiące, żeby był czas na konsultacje, na komisje i podkomisje − tak to kiedyś wyglądało. I dlatego mówiło się, że nie da się ustawy zbyt szybko przeprowadzać, bo traci się całościowy ogląd sprawy. Powinno się wysłuchać przedstawicieli przemysłu, przedstawicieli organizacji prozwierzęcych i zobaczyć, gdzie leży złoty środek.

W takim tempie − nieco ponad 24 godziny − chyba nie ma takiej możliwości.

Komisja trwała całą noc, wiadomo, że o trzeciej w nocy skupienie uwagi jest trudne, tylko jest głosowanie za albo przeciw. W tej sytuacji można jedynie zachować czujność, żeby okroić projekt z najgorszych zapisów. Teraz nad ustawą pracować będzie Senat, do tego czasu można spokojnie przygotować poprawki − pytanie brzmi, czy potem większość senacka przyjmie projekt.

Niezłomni obrońcy krwawego biznesu zerwiskórków

Pani wyszła przed Sejm do protestujących rolników.

Uważam, że obowiązkiem parlamentarzysty jest wysłuchanie wszystkich stron, a przedsiębiorcom, rolnikom i ludziom, którzy stracą pracę w wyniku tej ustawy, należą się godne odszkodowania. Rozmawiałam z przedstawicielami przemysłu futrzarskiego i oni mówią, że mogą zamknąć biznes, ale chcą odszkodowań, tak jak było to w innych państwach europejskich.

Nie wydłużenia vacatio legis?

Nie. Taką poprawkę składano na komisji, prześcigano się, kto da więcej. Grzegorz Braun mówił, że 30 lat, ktoś tam, że 10. My proponujemy rozwiązania, odszkodowania. W Norwegii, gdzie uznano taki zakaz za wywłaszczenie, przedsiębiorcy mogli ubiegać się o odszkodowania, żeby móc się przebranżowić.

Pod Sejmem byli też lobbyści Szczepan Wójcik i bardzo głośno krzyczący Marek Miśko, którzy przez swoje media straszą rolników, hodowców drobiu i bydła ekoterroryzmem.

Budowana jest narracja, że teraz norki, a potem cała reszta. Ale nawet gdybyśmy wszyscy byli gotowi przejść na wegetarianizm, to nie jest powód, by straszyć rolników zakazem hodowli zwierząt. To niepoważne wypowiedzi. Ja zasiadam w komisji rolnictwa i znam obawy rolników, wiem, jakie mają problemy. Trzeba znajdować rozwiązania − bo musimy produkować, jeśli nie chcemy przejść na wegetarianizm, i te farmy muszą prowadzić hodowlę.

Wzrost gospodarczy nie pomoże światu. Umiar mu nie zaszkodzi [polemika]

czytaj także

Również medialnie rozgrywana była sprawa artykułu, który pozwala na interwencyjne odbieranie zwierząt. Był on rolnikom przedstawiany jako zamach na ich własność. Czy organizacje mają prawo odbierać zwierzęta na dotychczasowych warunkach?

Ten zapis budzi największy niepokój, związany z możliwością jego nadużywania. Mam nadzieję, że podczas wysłuchania publicznego będzie czas na przedyskutowanie tego zapisu. Chcielibyśmy wrócić do pierwszego brzmienia, czyli art. 7 ustawy z 1991 r.

A co z notyfikacją? Konfederacja grzmiała z mównicy, że bez notyfikacji Komisji Europejskiej prawo jest wadliwe, każdy będzie je mógł zaskarżyć. Z kolei Katarzyna Piekarska mówi, że kolejność może być odwrotna i wciąż jest czas na notyfikację.

Marszałek Sejmu otrzymał stosowny wniosek. W prawie polskim brak jednak kompleksowej regulacji dotyczącej wykonywania określonych w prawie UE procedur notyfikacyjnych. W szczególności tych dotyczących trybu notyfikacji poselskich projektów ustaw.

To, co się jeszcze nie udało, to zatrzymanie transportu końmi do Morskiego Oka.

Będziemy ten problem analizować i jeszcze nad tym pracować.

A kwestia Rzecznika Praw Zwierząt?

Miałyśmy taki projekt złożyć, jest konsultowany, ale wydaje mi się, że i Lewica taki projekt złożyła. Mamy stanowisko posła Suskiego, że będzie nad tym pracował.

Jest zatem szansa, że kolejne prozwierzęce rozwiązania mogą znaleźć w Sejmie poparcie większości?

Tak. I możliwe, że będzie je już łatwiej przeprowadzić. Bardzo często takie „miękkie” ustawy nie przechodziły, bo były w pakiecie z tymi najbardziej kontrowersyjnymi, czyli właśnie np. zakazem uboju rytualnego. Teraz będzie można zrobić pełną nowelizację, już z niekontrowersyjnymi zmianami. Wtedy też będzie można spokojnie powołać sobie podkomisję i przygotować nowelizację, która uwzględni te wszystkie niuanse.

Z czego wynikła ta nagła możliwość przeprowadzenia zmian w sprawie zwierząt? Jak pani uważa?

Jeśli ktoś decyduje się na przeprowadzenie takiej ustawy i wie, że może być trudno, że ryzykuje utratę większości sejmowej, to jest to bardzo wysoka cena. Ten projekt pojawił się w momencie negocjacji koalicyjnych wewnątrz Zjednoczonej Prawicy. Myślę, że był to argument negocjacyjny i zagranie va banque. Takie „sprawdzam”, „policzmy się” i ustalmy w końcu, czy „pies macha ogonem, czy ogon psem”.

**
Dorota Niedziela – posłanka Koalicji Obywatelskiej, zastępczyni przewodniczącego Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, lekarka weterynarii.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij