Kraj

Minus jeden [wyróżnienie w konkursie Mój #CzarnyProtest]

Publikujemy jeden z dziesięciu tekstów wyróżnionych w konkursie Mój #CzarnyProtest. Wkrótce kolejne wyróżnione teksty.

Konkurs Mój#CzarnyProtest ogłoszony przez Wielką Koalicję za Równością i Wolnością miał być konkursem na opowiadanie związane z doświadczeniem udziału w protestach. Okazał się konkursem na osobiste wyznania kobiet, które mają już dosyć. Opisują własne, indywidualne, prywatne doświadczenia, które wyprowadziły je na place miast i miasteczek, w obronie godności i w proteście nie tylko przeciwko konkretnym regulacjom prawnym, ale przede wszystkim przeciwko temu, jak są traktowane i jak muszą żyć.

Patriarchat, który wyłania się z tych tekstów, stoi na dwóch nogach. Jedna to tradycyjna, katolicka rodzina, narzucane przez nią wzory życia, role i przekonania. Druga to szeroko rozumiane państwo, które trudno nazwać przyjaznym. Instytucje publiczne, takie jak często pojawiająca się w tych opowieściach służba zdrowia, to nie są miejsca przyjazne, a kobiety są tu lekceważone i poniżane.

Kinga Dunin

Równość i wolność to więcej niż prawo do aborcji

***

Bim! Komputer sygnalizuje nową wiadomość. To na Dziewuchach informacja, że kolejny protest przed nami. Uśpione już po poprzedniej manifestacji wątpliwości budzą się na nowo.

– I na co ci to? – przemawia rozsądek. – Zostaw młodym protesty. Jak się ma siódmy krzyżyk na karku masz prawo do ciepłego pledzika, książki i kota u boku.

Niby tak. Żadna z Dziewuch marnego słowa nie powie, gdy mnie na proteście nie będzie. Ale… Właściwie ja jedna mogę. Ja jedna nie mam nic do stracenia. Jeśli nie ja, to od nas nie będzie nikogo. Córka na drugim końcu świata, synowa drży o pracę i co prawda nie próbuje mnie powstrzymywać, ale sama się nie wyrywa. Wnuczka ma dziesięć lat i polityka – na szczęście – jest jej obca. Zostaję ja.

– Nie, to bez sensu – kolejna fala buntu dochodzi do głosu. – Po co mi to? Mam swego bloga, emeryturę i te koty… Podpisałam umowę na nowe książeczki dla dzieciaków. O! Właśnie! Mam obowiązek. Trzeba przysiąść fałdów przed klawiaturą. Nie będzie mnie, będą inne, młodsze. Obejrzę ten zryw w telewizji – postanawiam.

– Kurczę, ale przecież na zebranie mogę się przejść, co mi tam. Zobaczę, co planują. Ten przepływ energii, gdy grupa gorączkowo szuka pomysłów, gdy ludzie przekonują się, spierają. To lepsze niż spa. To znaczy wyobrażam sobie, że lepsze, nie byłam… No, dobra, to nic nie kosztuje, na zebranie zajrzę.

Coming out, czyli wyjście z szafy [Mój #CzarnyProtest]

W pomieszczeniu tym razem wyjątkowo tłumnie. Większość twarzy znam, kilkoro nieznajomych przedstawia się. Może zapamiętam. B. – jak zwykle pełna energii – z błyskiem w oku referuje ustalenia.

– Magda zapewnia nagłośnienie, Wiktoria poprowadzi zbiórkę na Dom Samotnej Matki w Policach, mamy bębny i szczudlarki. Będzie grupa, która zaśpiewa Pieśń Czarownic… Hasła i transparenty też mamy. Ludzie z pewnością doniosą swoje. Co by tu jeszcze…

Odzywa się młody człowiek. Mówi z namysłem, widać, że idea rodzi się na poczekaniu.

–  Mam taką belę papieru, ze sześćdziesiąt metrów tego będzie… Gdyby tę belę ułożyć… Na stołach, na deskach… Można by umożliwić ludziom spisywanie na gorąco wrażeń, emocji, życzeń…

Niemal wyczuwalna fizycznie iskra przeskakuje między obecnymi. Padają szybkie podpowiedzi:

– To by mogło tworzyć gazetę…

– Poproszę chłopaków, nadrukują zdjęcia z poprzednich protestów…

– Mam! Głos Suwerena! Mamy tytuł!

– Dobra, ten tytuł chłopaki nadrukują także…

– Markery! Trzeba przygotować dużo markerów. Ludzie się wpiszą między tymi fotografiami…

Głosy cichną, emocje opadają chwilowo. Ludzie robią notatki. Gospodarze przynoszą kolejne kubki z gorącą herbatą.

Coś mi przychodzi do głowy.

Wózkowa [III miejsce w konkursie Mój #CzarnyProtest]

czytaj także

– Pamiętacie, jakie fantastyczne wrażenie robiły te czerwone karty, które tłum jednocześnie podniósł w górę na poprzednim proteście? Wtedy to była czerwona kartka dla rządzących, a gdyby im teraz wystawić oceny? Jasna sprawa, że byłyby to jedynki…

Pomysł przechodzi. Jasny gwint! I po co mi to? Trzeba te jedynki wydrukować. Moja drukarka padła. Do kogo z tym iść? Ale już podnoszą się ręce. Ten deklaruje dwieście, ta sto. Mało. No, nic. Napiszę na Dziewuchach. Pewno ktoś jeszcze się zadeklaruje.

Wieczorem jest odzew. Monika będzie drukować w pracy. Po trochu, żeby nie podpaść szefowej. Głupio byłoby stracić pracę za jedynki. Są jeszcze dwa zgłoszenia. Przysypiam już, kiedy pojawia się myśl: – A jeśli przyjdzie nie tysiąc, a dwa, albo trzy tysiące? Matko Boska, a to się wpakowałam! Nerwowo łapię za słuchawkę telefonu.

– Synu! Potrzebuję jedynek! Dużo. Dużych! Takich na A-4, w arialu…

– Mamo, jakie jedynki, spałem już… Dobrze, dobrze, wydrukuję. Tak, przywiozę ci…

Ósmy marca jest pochmurny i zimny. W pobliżu Placu Solidarności jest bar, w którym można dostać za darmo gorącą kawę albo herbatę. Właściciele solidaryzują się z Protestem. Ale na to nie ma czasu. Pojawiają się „rozdawacze”. Krążymy między ludźmi, którzy łapczywie chwytają jedynki. Niemal wszyscy reagują podobnie:

– Jedynka! To za dużo. Takich z zerem nie macie? A najlepiej minus jeden…

Czuję jak oni. Zbiorowa energia to coś co sprawia, że zapominam o swoim peselu, pledzie i klawiaturze, która tym razem będzie musiała poczekać. Obserwuję jak spora grupa ludzi podchodzi do stołów z Głosem Suwerena. Zanim wpiszą tam swoje życzenia i uwagi pod adresem tego, co funduje nam polska rzeczywistość, czarnymi, grubymi markerami zamaszyście dopisują ten minus przed swoimi jedynkami.

Tłum gęstnieje. Już jest tysiąc, może dwa? Potem okaże się, że były trzy tysiące. Kobiety, mnóstwo kobiet, ale mężczyzn też niemało. W pobliże placu podjeżdża autobus ze słuchaczkami Uniwersytetu Trzeciego Wieku z pobliskiego miasteczka. Ale tym razem jest też mnóstwo młodych kobiet, dziewcząt, dzieci… Z daleka widać ekipę szczudlarek. Słychać miarowy łoskot drewnianych łyżek, którymi dziewczyny walą w bębny… Jest moc. Aparatura Magdy działa bez zarzutu. Rozlega się Pieśń Czarownic. Po plecach przebiega mi dreszcz i nie jest to dreszcz zimna…

No, dobrze, następny protest odstąpię młodszym.

Przed oczyma przez moment staje mi drobna buzia mojej wnuczki, która ze śmiechem woła: – Babciu, bierzesz z kosza czarną parasolkę. Pewno znów idziesz na protest…

Może pójdziemy obie?

 

Mój #CzarnyProtest

 

Nam się zaczęło pod dupą palić… Kim są organizatorki czarnego protestu?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij