Kraj

Manifa, aborcja, akademia – 20 lat w kontrze do panów w garniturach

Własny, odnaleziony w ostatnich dekadach głos kobiet jest bezkompromisowy, wynika ze świadomości własnej siły i przekonania o słuszności swoich myśli, uczuć, działań. Nie boi się zarzutu o histeryczność, zbytnią emocjonalność – pozwala sobie na nie, bo widzi w nich też wartość, jest merytoryczny, nieidący na ustępstwa, konsekwentny. Budzi on we mnie dumę i wzruszenie – zmienimy nim świat.

8 marca 2002 roku Traktem Królewskim przechodzi trzecia warszawska Manifa. Dziewczyny, kobiety, matki, córki, siostry, przyjaciółki idą pod dwoma hasłami – „Moje życie – mój wybór” oraz „3 razy TAK: TAK dla edukacji seksualnej, TAK dla antykoncepcji, TAK dla prawa do aborcji”. Jeszcze mnie na niej nie ma. Pierwszy raz w tym formującym dla mnie wydarzeniu wezmę udział dwa lata później. Pójdę z mamą. Następnego dnia lekko konfidencjonalnym tonem przyznam się do tego pani nauczycielce historii. Głęboko w sobie będę czuła, że wzięłam udział w czymś ważnym, ale też czymś, o czym w sumie nie wiem jak i czy opowiadać w swojej grochowskiej podstawówce.

Uwaga! W Polsce grasują seryjni płodofile

12 lat później, 3 października 2016 roku, idąc po Grochowie, będę mieć łzy w oczach. Każdy sklep, zakład fryzjerski, krawcowa przy ulicy mojego dzieciństwa ma wywieszoną kartkę o strajku kobiet. Wszystkie jesteśmy na placu Zamkowym. W 2020 widzimy się na Mickiewicza. Ale jesteśmy też na placach i ulicach w Choczewie, Gorlicach, Wadowicach, Łańcucie, Szczecinku (to tam najdzielniejsze dziewczyny na świecie nakrzyczały na księdza!). I mimo że w 2022 Manifa mogłaby pójść pod dokładnie tymi samymi hasłami co dwadzieścia lat temu, to wiem i czuję, że w kwestii praw kobiet i feminizmu zmieniło się przez ten czas wiele. Bo chociaż panowie w garniturach w różnych urzędach mogli nam nasze prawa przyznawać i cofać, to wykonałyśmy tytaniczną pracę, żeby być razem, znaleźć swój głos, nie wstydzić się, zawalczyć o to, co dla nas ważne. W tym tekście chcę te małe wielkie zmiany celebrować – należy nam się!

Obecność kobiet ociepla politykę? Polityczka i dziennikarka oglądają „Rząd”

Aborcja jest ok

Nie bez przyczyny we wstępie przywołuję wydarzenia dotyczące reakcji na zaostrzanie prawa aborcyjnego. Jest to dla mnie jedna z największych zmian ostatnich lat – to, co i jak mówimy i myślimy o aborcji, jak bardzo konsekwentne działania środowisk proabo mają realne przełożenie na jej społeczną akceptację. Pamiętam kluczowe dla mnie momenty w tym procesie. Oswajanie się z myślą, że doświadczenie aborcji nie musi być traumatyzujące, może przynosić jedynie ulgę związaną z pozbyciem się widma niechcianej ciąży. Od zawsze uznawałam prawo kobiet do aborcji za coś oczywistego i koniecznego, jednak lata w publicznych szkołach przesiąkniętych Kościołem zostawiły mi w głowie tę wątpliwość, ale też strach, że będę „skrzywdzona na zawsze”, „naznaczona wyrzutami sumienia i grzechem”.

Kluczowe w tej zmianie było kolejne przesuwanie granic – hasło Manify „Aborcja w obronie życia”, okładka „Wysokich Obcasów” z hasłem „Aborcja jest ok”, świadectwo Natalii Przybysz, działania Aborcyjnego Dream Teamu. Niesamowicie ważne dla mnie było jedno z seminariów odbywających się w Instytucie Studiów Zaawansowanych KP, na którym usłyszałam od Kingi Dunin i Macieja Gduli, że aborcja w wielu przypadkach jest wyborem za życiem – dobrym życiem tych, którzy już na świecie są, dbaniem o relacje, dzieci, ale i po prostu swój dobrostan psychiczny czy fizyczny.

I chociaż to wszystko w kontekście funkcjonującego, właściwie całkowitego zakazu aborcji wydawać się może mało ważne, to badania pokazują siłę tych działań – w sondażu Ipsos dla portalu OKO.press z listopada tego roku za prawem do aborcji do 12. tygodnia ciąży opowiedziało się 70 proc. badanych. Aborcje były, są i będą. A Polkom całkiem skutecznie idzie samoorganizacja w tej kwestii, opierająca się na wzajemnej pomocy, zaufaniu i siostrzeństwie.

Polska nauka jest kobietą

Wbrew temu, co widać na absurdalnym zdjęciu Rady ds. Szkolnictwa Wyższego, Nauki i Innowacji Prezydenta RP, polska akademia jest kobietą. Dużo się jeszcze musi na niej zmienić przy wyrównywaniu parytetów na kolejnych stopniach kariery, jednak wiem, że znów same, własną pracą, stworzyłyśmy system wzajemnego wsparcia i pomocy w naukowym rozwoju. Przynajmniej w polskiej humanistyce. Nie zliczę ilości badań, książek, grantów realizowanych przez polskie naukowczynie, które swoją innowacyjnością i rzetelnością biją na głowę to, co robili ich poprzednicy.

Jak nauka pomyliła się co do kobiet [rozmowa]

Często jest to możliwe dzięki samoorganizacji, międzypokoleniowemu przekazywaniu sobie wiedzy, ale też sposobów funkcjonowania w świecie naukowym, mentoringowi. Kobiety na akademii to też wprowadzanie nowych tematów i wątków – perspektyw mniejszościowych, queerowych, feministycznych. To często badania, które realnie zmieniają świat i dyskurs – wyciągają na powierzchnie zapomniane bohaterki, zwracają uwagę na kluczowe problemy i przeoczenia. Jedną z rzeczy, z których najbardziej jestem dumna w pracy w Wydawnictwie KP, to to, że te badania wydajemy, tworzymy platformę, by docierały one szerzej. I gdy przypominam sobie, że z jedną z naszych autorek osiem lat temu spotykałyśmy się na kompletach w KP wokół historii polskich komunistek, a niedługo wydamy jej drugą doskonałą książkę o seksualności w PRL – to myślę sobie, że znów zrobiłyśmy to dobrze.

Feminizm socjalny

Jeszcze kilka lat temu, opierając się na dyskursie medialnym, można by uznać, że głównym postulatem polskiego feminizmu jest zwiększenie liczby prezesek, polityczek i przedsiębiorczyń. To obraz upraszczający, ale przebicie się z wątkami socjalnymi do głównego nurtu feminizmu wydaje się kolejnym dużym kobiecym sukcesem.

Widać to chociażby po zainteresowaniu wznowieniem klasycznej książki bell hooks Teoria feministyczna. Wiemy i rozumiemy, że feminizm musi uwzględniać interesy kobiet z różnych klas, walczyć o najsłabsze, te, o których panowie w garniturach zapomnieli lub chcieliby zapomnieć. Za znak tej zmiany uznać można sukces tekstu Agnieszki Szpili Gdzie są te dzieci? W dupie – najchętniej czytanego artykułu ostatniego roku na krytykapolityczna.pl, docenionego zarówno przez czytelniczki, jak i środowisko dziennikarskie. Nie ma feminizmu bez uwzględnienia w nim osób z niepełnosprawnościami, ich opiekunek, kobiet z mniejszych ośrodków, migrantek, ale też zrozumienia, że realnie wszystkie jesteśmy ze sobą połączone w braniu odpowiedzialności za niewydolność tego państwa. Że jeśli rozejrzymy się, to tam, gdzie ono niedomaga, tam wkraczają kobiety. I tak jak mówi Szpila, musimy solidarnie żądać od niego działania, zaopiekowania się nami. Tak żebyśmy mogły w końcu odpocząć.

Feministki! Gdzie jesteście, gdy ojczyzna wzywa rezerwistów?

To tylko wycinek tego, co zmieniłyśmy przez ostatnie 20 lat. Jeśli miałabym poszukać dla tych procesów jakiejś ramy, byłoby to odnalezienie własnego głosu. Pamiętam, że gdy czytałam wywiady i rozmowy z pionierkami feminizmu w Polsce (wydawane też w naszej serii „Z Różą”), zawsze robiły na mnie ogromne wrażenie ich wspomnienia z kursu Wendo – opisy odnalezienia głęboko schowanej siły swojego głosu, takiego, który potrafi kogoś zatrzymać, krzyczeć ile sił, zmieniać świat. Coraz wyraźniej słyszę ten głos społecznie – w tekstach dziennikarek, przemówieniach, protestach, podcastach, pracach badawczych. Jest on bezkompromisowy, wynika ze świadomości własnej siły i przekonania o słuszności swoich myśli, uczuć, działań. Nie boi się zarzutu o histeryczność, zbytnią emocjonalność – pozwala sobie na nią, bo widzi w nich też wartość, jest merytoryczny, nieidący na ustępstwa, konsekwentny. Budzi on we mnie dumę i wzruszenie – zmienimy nim świat.

**
Wspieraj Krytykę Polityczną we wspólnej skutecznej pracy na rzecz Polski otwartej, solidarnej, zielonej. Podziel się swoją energią. Potrzebujemy jej. Wpłać teraz dowolną kwotę z okazji dwudziestej rocznicy KP lub zacznij nas wspierać regularnie. Liczy się każda złotówka. Dla wspólnego dobra pojedynczego człowieka. Dla ludzi takich jak Ty. Przepisujemy idee na rzeczywistość. Krytyka Polityczna.

**

Maja Głowacka – absolwentka socjologii i kulturoznawstwa w ramach kolegium MISH Uniwersytetu Warszawskiego. W Krytyce Politycznej zajmuje się promocją książek wydawnictwa. Jej zainteresowania spotykają się na przecięciu literatury i społeczeństwa, ze szczególną uwagą przygląda się wątkom klasowym i tożsamościowym. Publikowała m.in. w czasopiśmie „Widok. Teorie i Praktyki Kultury Wizualnej” oraz “Tekstach Drugich”.

Czas przeszły teraźniejszy

czytaj także

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Maja Głowacka
Maja Głowacka
Socjolożka
Maja Głowacka – absolwentka socjologii i kulturoznawstwa w ramach kolegium MISH Uniwersytetu Warszawskiego. Obecnie związana z Wydawnictwem Krytyki Politycznej. Jej zainteresowania spotykają się na przecięciu literatury i społeczeństwa. Z szczególną uwagą przygląda się wątkom klasowym i tożsamościowym. Publikowała m.in. w czasopiśmie „Widok. Teorie i Praktyki Kultury Wizualnej" oraz „Tekstach Drugich”. Prowadzi bookstagrama @nieczytalam
Zamknij