Anna Lewandowska w wywiadzie dla magazynu „Forbes” oświadcza: „Pozytywne podejście do życia pozwala nam szybciej rozwiązywać wiele problemów i pokonywać większość trudności”. To jest zwyczajnie nieprawda – i to taka nieprawda, która szkodzi. Jednak milionerzy chętnie ją powtarzają.
OK, sprawdźmy to:
Straciłeś pracę i nie masz oszczędności?
Pozytywne podejście do życia pozwala nam szybciej rozwiązywać wiele problemów i pokonywać większość trudności!
Doświadczyłaś gwałtu?
Pozytywne podejście do życia pozwala nam szybciej rozwiązywać wiele problemów i pokonywać większość trudności!
Jesteś w ciąży, płód, który nosisz, jest uszkodzony, a ty nie masz możliwości wyjechać za granicę?
Pozytywne podejście do życia pozwala nam szybciej rozwiązywać wiele problemów i pokonywać większość trudności!
Jesteś w depresji?
Pozytywne podejście do życia pozwala nam szybciej rozwiązywać wiele problemów i pokonywać większość trudności!
A jeśli nie uda ci się pokonać trudności? To sorry, jesteś nieudacznikiem. Widocznie nie próbowałeś wystarczająco mocno pozytywnie podchodzić do życia, przegrywie.
Pozytywne myślenie nie pomoże, gdy nie masz pracy
Absurd? Pewnie. Bo absurdem jest stwierdzenie Lewandowskiej.
Jasne, są takie sytuacje, w których pozytywne myślenie rzeczywiście bywa pomocne, np. gdy się stresujemy przed ważną rozmową, randką czy wystąpieniem. Ale do poradzenia sobie z wieloma trudnymi problemami potrzebne są konkretne systemowe rozwiązania i dobre rady ich na pewno nie zastąpią. Powtarzanie „myśl pozytywnie” służy wyłącznie dyscyplinowaniu kogoś, komu i tak jest trudno. Człowiekowi zaś, który tak radzi, daje poczucie wyższości i stawia go w pozycji autorytetu.
Tymczasem pozytywne myślenie nie pomoże, gdy nie masz pracy. Pomoże renta, która pozwala godnie żyć, pomoże bezwarunkowy dochód podstawowy i dostępność dobrej, godnej pracy.
Pozytywne myślenie nie pomoże też, gdy doświadczyłaś gwałtu. Pomoże za to empatyczny prawnik, psychiatra i odpowiednio dopasowana psychoterapia dostępna natychmiastowo, a nie za kilka miesięcy czy lat.
Pozytywne myślenie nie sprawi, że z uszkodzonego płodu wyrośnie zdrowy bobas. Pozytywne myślenie nie sprawi również, że niechciana ciąża zniknie. Pomogłaby legalna aborcja, której niestety nie mamy.
Właśnie wprowadzono w Polsce niemal całkowity zakaz aborcji, od roku już trwa pandemia, wielu ludzi choruje, wielu osobom umarli bliscy, tysiące ludzi straciło pracę i nie ma żadnych oszczędności, jesteśmy zamknięci, poziom przemocy domowej wzrósł – a milionerka uśmiecha się i mówi, że mamy pozytywnie myśleć. Serio?
Mamy myśleć pozytywnie, kiedy świat się rozpada?
Takie oczekiwanie rodzi dodatkową presję i stres. Jak myśleć pozytywnie, kiedy świat się rozpada? Kiedy grozi nam utrata pracy lub ją straciliśmy? Kiedy od miesięcy nie widzieliśmy naszych bliskich? To dość oczywiste, że możemy odczuwać ból, niechęć lub wściekłość. Że nasze myśli nie będą różowolandrynkowe. Mamy czuć się winni z tego powodu? Mamy te uczucia wyprzeć, schować, ukryć?
Wypieranie trudnych emocji i myśli to jak zabieranie nam kawałka nas samych. Tracimy dostęp do prawdziwych reakcji naszego ciała i umysłu na trudne, stresujące sytuacje. Wyparcie nie sprawia, że przestają istnieć – one wszystkie w nas pozostają, krążą, nawarstwiają się. I nosimy ten ciężar w sobie. Ale zamiast głosu psychoterapeutek i lekarzy słyszymy szantaż od uśmiechniętych influencerek: „Uśmiechnij się”.
czytaj także
Czy uprzywilejowani mogliby wreszcie przestać nas instruować, narzucać nam swoje oczekiwania? Sami najlepiej wiemy, co myślimy, czujemy i czego chcemy. Uprzywilejowani nie mają pojęcia, jak wygląda życie większości – na jakiej podstawie zatem uznają, że mogą nam doradzać? To całkiem jak księża doradzający w kwestii seksu.
Ani jednych, ani drugich, ani księży, ani celebrytów nie chcemy w naszych głowach.
Czy ciężką pracą można osiągnąć sukces?
OK, ale może rzeczywiście praca i determinacja sprawiają, że „można wszystko”? Może celebrytki chcą dla nas dobrze i dzielą się swoją wiedzą? Może najwięksi bogacze zdobyli swoją fortunę pracą i wytrwałością?
Niestety, badania naukowe pokazują coś dokładnie odwrotnego. Thomas Piketty w przełomowej książce Kapitał XXI wieku wykazał, że zyski z kapitału rosną szybciej niż płace. To oznacza, że bogaci są coraz bogatsi, a biedni – coraz biedniejsi. Piketty przebadał w archiwach wykazy majątkowe, sprawy spadkowe i rejestry podatkowe z ostatnich trzystu lat w pięćdziesięciu krajach. I wyszło mu, że w ręce nielicznych trafia coraz większe bogactwo. A kariera „od pucybuta do milionera” jest coraz mniej realna. Z każdym rokiem, miesiącem, dniem – mniej i mniej. Świetnie to widać właśnie na przykładzie Anny Lewandowskiej.
Czy chcę powiedzieć, że osoby takie jak ona nie są pracowite? Ależ skąd! Mogą być bardzo pracowite – i zapewne są. Ale istnieją tysiące równie (lub bardziej) pracowitych osób, które nie mają własnych marek – bo po prostu nie miały tyle szczęścia. Ich mąż nie jest reprezentantem w piłce nożnej lub nie dostały swojego programu w telewizji. Są takie, które pracują po kilkanaście godzin w szpitalach, magazynach, aptekach, sklepach albo szwalniach, wykonując często cięższą i ważniejszą społecznie pracę (walczą o zdrowie i życie ludzi), a zarabiają kilkanaście lub kilkadziesiąt razy mniej niż celebrytki.
Czy w tym kontekście słowa celebrytki publikowane na łamach ogólnokrajowych mediów o tym, że pozytywne nastawienie pozwala zmienić życie, nie jest jak policzek wobec każdej takiej osoby?
czytaj także
W programie Rozenek cudnie chudnie widzimy, jak jedna z czołowych polskich celebrytek, Małgorzata Rozenek stara się schudnąć po ciąży. Rozenek opowiada w nim o wytrwałości. W komentarzach podkreślała też, że jak ktoś chce, to można wszystko.
Odważne słowa jak na osobę, która przy schudnięciu korzysta z pracy dietetyczki, prywatnej trenerki na każde zawołanie i prywatnego lekarza. Za chudnięciem Rozenek wcale nie stoi wyłącznie jej wytrwałość i chęci – ale wielkie pieniądze.
„Uśmiechnij się” – tak czasem brzmi przemoc
Hasło „myśl pozytywnie” zakłada, że problem znajduje się w myśleniu. Czyli w nas, a nie w świecie, w którym żyjemy. Ze światem wszystko jest w porządku, to my źle czujemy, źle myślimy. Za tym hasłem stoi wezwanie, żebyśmy nie ufali własnym zmysłom, ale posłuchali dobrych rad tych, którym się udało. To przerzucanie winy na nas, bylebyśmy nie wycelowali oskarżenia w realnie winnych – czyli tych decydujących i czerpiących zyski z naszego poczucia winy.
Rady w stylu „pozytywne podejście do życia pozwala nam szybciej rozwiązywać wiele problemów” są jak „uśmiechnij się”, które kobiety co rusz słyszą od napastujących je mężczyzn. I mają identyczne skutki – odbierają nam poczucie kontroli i sprowadzają do biernych przedmiotów, które można dowolnie oceniać i karcić. Od słuchania takich rad nastrój nam się wcale nie poprawia, nie czujemy się wzmocnione ani wysłuchane. Raczej zrugane, jak krnąbrny dzieciak, który nie odrobił lekcji.
Bo tak jak mężczyźni lubią upupiać kobiety, tak bogaci uwielbiają infantylizować „zwykłych ludzi”. Zaczepki obcych mężczyzn wobec kobiet nazywamy już wprost przemocą seksualną – a konkretniej „catcallingiem”, w którym mieszczą się gwizdy, głośne komentarze czy seksistowskie odzywki. Podobnie czas zacząć nazywać przemocą ekonomiczną zaczepki obcych milionerów wobec „zwykłych ludzi”. Manipulacje faktami i dobre rady wygłaszane w ogólnopolskich mediach to zaczepki, które sprawiają, że przestajemy czuć się bezpiecznie na świecie, bo widzimy, że nie ma dla nas miejsca i traktuje się nas przedmiotowo, ale i zaczynamy czuć się winni i pozostawieni sami sobie, bez wsparcia. Winni tego, czego jesteśmy ofiarami.
Dlaczego to jest przemoc ekonomiczna? Bo przenosi obciążenie za trudne warunki życia, wyzysk i przemoc na ludzi, którzy się z nimi zmagają. Czyli na ofiary. To identyczny zabieg jak mówienie o krótkiej spódniczce, gdy w grę wchodzi przemoc seksualna.
Wiemy już dobrze, że winny jest gwałciciel, nie krótka spódniczka. Powiedzmy więc wprost także to: winny jest wyzyskujący, nie pracownik. Winny jest eksmitujący, nie lokator. Winny jest system, w którym milionerzy mówią nam o pozytywnym myśleniu, a nie człowiek, który – pozytywnie myśląc lub nie – po prostu nie ma tyle szczęścia co milionerka.
Hej, kochani! Kupcie ten krem, bo inaczej nie dbacie o zdrowie. Całuski!
To oczywiście nie dotyczy tylko Anny Lewandowskiej. „Myśl pozytywnie” to jedno z naczelnych zawołań neoliberalizmu, jego mitów i stereotypów, które służą wyłącznie dyscyplinowaniu tych, którzy nie mieli wystarczająco dużo szczęścia, by wylądować w jednym procencie najbogatszych.
„Hej, kochani!” – mówią influencerzy z wielkimi uśmiechami i wielkimi zasięgami, by „umilić” dzień obserwującym – mimo iż nie znają ich, a na pewno nie są ich „kochanymi” i w większości przypadków mają ich gdzieś (ale nie ich pieniądze). Po czym wrzucają reklamę towaru, po którym twoja skóra ma być piękna i zdrowa. Przerobione zdjęcie pokazuje właścicielkę marki i jej idealną skórę, żeby obserwujący czuli się jak gówno i zrozumieli, że muszą kupić ten produkt. A jeśli tego nie zrobią, tym bardziej mają się czuć jak gówno – bo nie dość dbają o siebie i swoje zdrowie.
Czują się tym gorzej, że przecież celebryci są dla nich tacy mili, mówią do nich „kochani”, „całuski” i życzą im miłego dnia – a im, niewdzięcznym, wcale to nie pomaga.
Bo nie ma pomagać. Ta cała słodkość i pozytywne myślenie to lukier na wielkiej kupie zawstydzania i wywoływania kompleksów, które niszczą nam zdrowie psychiczne. Widzimy uśmiech, ufamy osobie, po czym dostajemy plaskacza w twarz. I mamy jeszcze za niego zapłacić i podziękować. I czuć się źle, że niewystarczająco pozytywnie myślimy.
czytaj także
Czemu to służy? Niestety, w głównej mierze – zarabianiu na naszym poczuciu winy i kompleksach. Osoby przekonane, że są winne, leniwe i wciąż za mało robią, będą chętniej kupowały kolejne towary i usługi.
Jak zmienić świat? Zamiast uśmiechu – wsparcie i solidarność
Może milionerom wystarczy pozytywne myślenie – bo resztę już mają. I może milionerzy przekazują sobie takie wyświechtane banały, żeby się motywować. Ich sprawa. Ale po co drukować to w gazetach, których w większości nie czytają milionerzy? Skoro milionerzy mają gdzieś nasze problemy, dlaczego my mielibyśmy się przejmować ich problemami?
Problemy bogaczy nie są naszymi problemami. My mamy inne potrzeby – i inne działania niż uśmiech mogą spowodować zmianę naszego życia. Nam przyda się lepsza ochrona zdrowia, dostępna opieka nad dziećmi, niższe czynsze i wyższe wynagrodzenia. Nie osiągniemy tego pozytywnym nastawieniem, tylko organizowaniem się, wspieraniem i troską o siebie samych i siebie nawzajem. A także dawaniem sobie przestrzeni na różne myśli i emocje, które nie zawsze są pozytywne.
Jesteśmy ludźmi i jesteśmy równi. I nie będziemy się uśmiechać, gdy jesteśmy krzywdzeni. Ani myśleć pozytywnie o systemie, w którym krzywda jest tak znormalizowana, że jej nie widać – a zamiast niej widać uśmiechnięte celebrytki na okładkach, które dają nam rady, nie wiedząc nic o naszym życiu.