Kraj

Czy Lewica wykorzysta umizgi do „liberalnej” Konfederacji?

„Paradygmat pokazowej empatii” w polskiej polityce odchodzi w cień. Przerażeni politycy centroprawicy, czyli PO, Hołowni i Kosiniaka, rzucą się teraz na nowego św. Graala – czyli na populizm wolnorynkowy. A to zostawi wreszcie trochę miejsca na lewicy.

Jak to Konfederacja? Co z tą Konfederacją? Konfederacja będzie rządzić! – oglądanie tego spektaklu byłoby nawet śmieszne, gdyby nie to, że o potencjale partii Mentzena mówiło się od dawna i jakoś nikt nie chciał wyciągać wniosków, które teraz próbują wyciągać wszyscy.

Konfederacja – dzieci kukurydzy III RP

Czego to się nie naczytamy o Konfederacji, która ma swoje poparcie zawdzięczać ciemnemu polskiemu kołtunowi, antyukraińskości, zaczadzeniu! Tymczasem powody nie są trudne do uchwycenia, ponieważ poparcie wzrosło nagle i gwałtownie, a w takim wypadku zawsze łatwiej jest wyekstrahować kluczowe czynniki sukcesu. Więc nie, raczej nie tyle antyukraińskość ma tu kluczowe znaczenie, ile wiele błędów „opozycji demokratycznej”, która robi wszystko, by tym razem na prawo od PiS wyrosła trzecia siła.

Owszem, Mentzen wykonał swoją pracę. Schował Korwina i Brauna, brutalnie przejął władzę w części Konfederacji, zainwestował w kampanię w internecie i złagodził przekaz, robiąc z siebie drugiego Petru, a może i nawet młodego Tuska, gdy ten zakładał Platformę i krzyczał o swoim 3×15. Mentzen nie krzyczy już o Żydach, skasował swoje pomysły o tym, żeby można było zawierać związki małżeńskie, których rozwiązanie jest możliwe tylko za zgodą jakiegoś biskupa. Wszystko to dało mu pewien skok sondażowy, ale to właśnie opozycja zrobiła bardzo wiele, żeby w tym pomóc.

Gdy opozycja robi kampanię na Twitterze i po stacjach telewizyjnych, Mentzen targetuje ją na odbiorców wszystkich mediów społecznościowych, również TikToka czy Facebooka. Od tygodni jestem zalewany krindżowymi żarcikami Mentzena, który owszem, wciąż wygląda na tych filmikach, jakby go ojciec wziął pierwszy raz do restauracji po maturze, ale to on jako jedyny robi politykę w sieci na tak dużą skalę.

Co jednak ważniejsze, sam przekaz opozycji był taki, że dosłownie wystawiła ona Mentzenowi własny elektorat na tacy. Tusk postanowił zjeść lewicę parlamentarną, więc zrobił pewien zwrot w lewo i nagle zaczął mówić językiem umiarkowanej socjaldemokracji. To pozwoliło przejąć kilka punktów procentowych od Lewicy, ale nie spowodowało przepływów od wyborców PiS, którzy Tuska po prostu nienawidzą. Przede wszystkim jednak całkowicie schowało skrzydło Nowoczesnej.

Tymczasem utrzymywanie w KO Nowoczesnej, a wcześniej jej samodzielne trwanie, było przez ostatnie lata gwarantem tego, że na radykalnie liberalnej stronie nic nie wyrośnie poza tradycyjnymi szurami od Korwina.

Jednak nie tylko Tusk swoją lewicowością na pokaz odsłonił wolnorynkową flankę – jego medialno-ideowe zaplecze robiło wszystko, aby do współpracy wciągnąć Hołownię i stworzyć podział na dwa obozy. To z kolei pozwoliło Mentzenowi grać jedyną prawdziwą nielewicową opozycję antysystemową. Systemem jest przecież zarówno PO i jej satelickie ugrupowania, jak i PiS i jego przystawki. Wobec tego jedyną wolnorynkową opozycją wobec tych dwóch „lewackich” ugrupowań jesteśmy my – brzmi dziś padający na podatny grunt przekaz Konfederacji.

Uwaga! W Polsce grasują seryjni płodofile

Dodatkowo ideologiczne ramy pod neoliberalną nowomowę Mentzena dawały i wciąż dają liberalne media. Kilka dni temu redaktor Głuchowski z „Gazety Wyborczej” mówił o tym, że do pilnowania swoich pieniędzy wybrałby Mentzena, a lamenty o tym, że państwo przez długi i rozdawnictwo się zaraz rozpadnie, są powtarzane z maniackim uporem, chociaż od dawna wiadomo, że to bzdury. Z drugiej strony praktyczne ramy dla wzrostu poparcia wolnorynkowej Konfederacji daje PiS, który złodziejstwo i szabrowanie majątku wspólnego wzniósł na poziom niespotykany od lat 90.

Wieczna krytyka idei państwa przez liberalne media i wieczna praktyka okradania tego państwa przez PiS, a także porzucenie wyborców wolnorynkowych na rzecz próby zepchnięcia Lewicy pod próg i upupienie „antysystemowego” Hołowni – to wszystko razem, przy sprytnym rebrandingu Konfederacji, dało nam dzisiejsze wyniki sondażowe.

W tej sytuacji rozpoczyna się wielkie okręcanie. Nagle Tusk mówi językiem bardziej wolnorynkowym, Hołownia też zacznie się wychylać jeszcze bardziej na prawo. Kosiniak przypomni sobie o tym, że był za likwidacją przymusowego ZUS-u. Nagle, jak przewiduję od kilku dni, ktoś serio rzuci pomysł podatku liniowego. Media co prawda będą pokazywać prawdziwą twarz partii Kai Godek, ale na pierwszy plan znowu wysuną się Gadomski, Głuchowski, Stefaniak, Balcerowicz i jego FOR.

Dla Lewicy to będzie szansa. Największym jej nieszczęściem, zwłaszcza od momentu powstania partii Razem, jest to, że nastąpiło zjawisko, które można nazwać „paradygmatem pokazowej empatii” w polskiej polityce. Najpierw PiS z 500+, a potem kolejne partie rzuciły się na politykę socjalną niczym na mitycznego Świętego Graala. Wszyscy (poza Konfederacją) zaczęli, zwykle na pokaz, ubolewać nad losem biedniejszych. Tym samym na ich tle Lewica wyglądała coraz bardziej blado, a skoro nie widać różnicy między, dajmy na to, Maciejem Gdulą a troskliwym Donaldem Tuskiem, który przecież się zmienił – to po co przepłacać?

Teraz jednak wszystko się zmieni. Przerażeni politycy centroprawicy, czyli PO, Hołowni i Kosiniaka, rzucą się na nowego Świętego Graala – czyli na populizm wolnorynkowy. A to zostawi wreszcie trochę miejsca na lewicy. Bo to nie tak, że nagle cała Polska pokochała wolny rynek. To tylko kilka procent wyborców, z różnych względów kluczowych, przeszło do Konfederacji. Gdy więc Tusk i reszta rzucą się do całowania stóp wolnorynkowców, gdy Balcerowicz zakrzyknie: „a nie mówiłem!”, Lewica dostanie w ręce samograj.

Czy Lewica zaprzepaści antyklerykalną szansę?

Mało tego, po stronie wyborców PO, Hołowni czy PSL-u pojawią się coraz częstsze głosy, że może i ta Konfederacja paskudna, ale damy im tylko Ministerstwo Finansów i zawrzemy z nimi koalicję – najważniejsze, żeby PiS stracił władzę, walka toczy się przecież o demokrację. I tutaj też Lewica ma silne karty. Im więcej będzie głosów takich jak ten Trzaskowskiego, że ma z wyborcami Konfederacji podobne poglądy ekonomiczne, tym będzie łatwiej zbierać rozproszony elektorat lewicowy.

Tym bardziej że Korwin-Mikke ogłosił właśnie, że jest gotów do koalicji z Tuskiem.

Hasło „Tylko my nie wejdziemy w koalicję z Kają Godek i Korwinem” może być całkiem nośne społecznie po centrolewicowej stronie. Czy jednak Lewica zdoła narzucić taką narrację? Do tej pory to raczej jej zawsze coś narzucano. Pytanie, czy partia zdoła porzucić mrzonki o wspólnej liście i zaatakować Tuska, Hołownię i Kosiniaka za ich spodziewaną miłość do wolnego rynku. Być może pora iść na wojnę. Ale nie z Mentzenem, a z resztą liberalnej opozycji, która, przy radosnych okrzykach swoich mediów, będzie do wyborców Mentzena już za chwilę robiła podchody.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Galopujący Major
Galopujący Major
Komentator Krytyki Politycznej
Bloger, komentator życia politycznego, współpracownik Krytyki Politycznej. Autor książki „Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij