Kraj

Koronawirus zabija instytucje kultury. Czy rząd wyciągnie do nich rękę?

Czeka nas kryzys, w obliczu którego staną całe rzesze pracowników o nieunormowanej i skomplikowanej sytuacji zawodowej, prekariuszy zatrudnionych na śmieciówkach i pozostawionych bez środków do życia. Pandemia będzie trudnym czasem dla sektora kultury i uderzy nie tylko w artystów. Mam jednak wrażenie, że ministerialni decydenci nie do końca rozumieją ten problem – mówi nam posłanka Razem, Daria Gosek-Popiołek, która apeluje do Piotra Glińskiego o wsparcie dla pracowników kultury.

W ramach walki z rozprzestrzenianiem się w Polsce koronawirusa rząd zdecydował o odwołaniu wszystkich wydarzeń artystycznych w najbliższych tygodniach. W trosce o powszechne bezpieczeństwo anulowano setki koncertów, spektakli, wystaw i spotkań autorskich. Zamknięto teatry, galerie, muzea i lokalne domy kultury. W efekcie szanse na powstrzymanie pandemii rosną, ale jednocześnie pustoszeją portfele i konta tysięcy artystów i pracowników poszczególnych instytucji, którym COVID-19 odbiera często jedyne źródło utrzymania.

Daria Gosek-Popiołek. Fot. Adrian Grycuk CC: Wikipedia Commons

– Mówiąc o pracownicach i pracownikach kultury mamy do czynienia z co najmniej kilkoma grupami. Znajdują się w nich, rzecz jasna, znani artyści, którzy są w stanie utrzymać się samodzielnie nawet wtedy, gdy nie grają koncertów czy spektakli, ale nie stanowią oni większości. Przed największymi wyzwaniami stoją w tym momencie osoby o dość złożonej sytuacji zawodowej, uzależnionej przede wszystkim od liczby dawanych występów – wyjaśnia nam Daria Gosek-Popiołek.

Posłanka Lewicy, która przez wiele lat pracowała w kulturze jako kierowniczka Klubu Jędruś Ośrodka Kultury Kraków-Nowa Huta, a także jako podwykonawczyni i realizatorka grantów w innych instytucjach kultury, zwraca uwagę, że artyści, muzycy, tancerze, aktorzy, ale i personel techniczny – chociażby w teatrach – są zwykle zatrudnieni w niepełnym wymiarze godzin, na cząstkach etatów, i stale zarabiają co najwyżej najniższą krajową. – Niskie wynagrodzenia rekompensują im dodatki wypłacane za każdy dany spektakl czy inny występ. Jednak w momencie, gdy przedstawienia się nie odbywają, te osoby zarabiają tyle, ile mają na swoich umowach, czyli na przykład 1000 zł na rękę miesięcznie – precyzuje polityczka.

Zawisza: Koszty kryzysu nie mogą być przerzucone na barki pracowników i pracownic

Nie mniej dotkliwie skutki pandemicznych obostrzeń odczują pozostali pracownicy instytucji kulturalnych, określani jako animatorzy, a także realizatorzy programów grantowych prowadzonych przez ministerstwo i takie instytucje, jak Narodowe Centrum Kultury. Pod tymi definicjami kryją się przedstawiciele i przedstawicielki różnych profesji, zatrudnieni na umowach zleceniach i umowach o dzieło, a także posiadający jednoosobową działalność gospodarczą lub mikrofirmy.

– Ta grupa pracowników w obecnej sytuacji została pozbawiona jakichkolwiek źródeł finansowania. Umowy, które posiadają, w żaden sposób nie chronią ich praw, ponieważ z uwagi na swoje często pozaartystyczne kwalifikacje takie osoby nie mają oficjalnych relacji z instytucjami kultury. Zwykle nie posiadają żadnych związków zawodowych, często są to pojedyncze osoby w mniejszych miejscowościach, które nie mogą liczyć na żadne szersze lub instytucjonalne wsparcie. Przykładem może być instruktorka fitness, która prowadzi zajęcia dla mam w lokalnym domu kultury. Trudno oczekiwać, by taka osoba dostała jakąkolwiek pomoc, np. od ministra Glińskiego, bo ona na mocy samej definicji nie jest pracownikiem kultury, ale już w praktyce – owszem, bo ma przecież umowę z domem kultury – wyjaśnia Daria Gosek-Popiołek, wskazując, że instytucje kultury w Polsce pełnią bardzo różnorodne funkcje, niekoniecznie związane z tradycyjnie rozumianym dostępem do kultury i sztuki. To często ośrodki spotkań, w których można na przykład wziąć udział w zajęciach sportowych, kursach językowych czy warsztatach psychologicznych. Widać to zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, gdzie domy kultury funkcjonują w sposób specyficzny, organizując wydarzenia aktywizujące i wspierające lokalną społeczność na wielu płaszczyznach i w zróżnicowanych dziedzinach.

– Rząd musi więc uznać, że w dyskusji o pomocy polskiej kulturze chodzi nie tylko o interes artystów, osób, które występują na scenie i działają w związkach wspierających działalność twórczą. Pomocy potrzebują też ludzie, którzy są związani z instytucjami kultury w bardzo nieoczywisty sposób. Jeżeli oczekujemy od instytucji kultury, że będą szły z duchem czasu, będą dynamicznie się rozwijać i mieć charakter interdyscyplinarny – a tego też wymaga przecież od nich system grantowy – to musimy sobie zdać sprawę, że przekrój osób pracujących w polskiej kulturze jest i musi być bardzo szeroki. Potrzebujemy więc gwarancji i finansowego zaplecza, które w sytuacjach kryzysowych, takich jak najbliższe miesiące, pozwoli tym ludziom na przeżycie – twierdzi nasza rozmówczyni. – Niestety mam wrażenie, że ministerstwo kultury wcale nie chce rozpoznać bardzo skomplikowanej sytuacji związanej z prekarną pracą w kulturze, która dotyczy przecież ogromnej grupy osób – dodaje posłanka.

Chcemy większej reakcji UE na koronawirusa? Dajmy jej narzędzia

Wprawdzie 13 marca na stronie resortu kultury pojawił się list od ministra Piotra Glińskiego, w którym polityk zachęca twórców znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej do ubiegania się o pomoc socjalną. Po przeanalizowaniu wniosku widać jednak, że dotyczy ona głównie osób o udokumentowanym dorobku artystycznym. Tymczasem rozwiązań, które obejmowałyby szerszą grupę pracowników kultury i odpowiadałyby na kryzys wywołany koronawirusem na razie nie przedstawiono. Piotr Gliński twierdzi, że ministerstwo nad nimi pracuje, zaś osoby prowadzące przedsiębiorstwa i jednoosobową działalność gospodarczą „mogą korzystać z przygotowywanych przez rząd narzędzi ochrony i wspierania przedsiębiorców dotkniętych ograniczeniami działalności”.

„Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że czasowe zawieszenie działalności instytucji kultury pociąga za sobą poważne i dotkliwe konsekwencje dla środowisk twórczych i artystycznych. Dlatego analizujemy możliwości pozyskania dodatkowych środków publicznych i wypracowania nowych narzędzi przeciwdziałania zagrożeniu finansowemu, które już dziś sygnalizują w swych apelach organizacje środowiskowe i indywidualni twórcy” – napisał minister, do którego prośby o rekompensatę strat wystosowali już m.in. przedstawiciele Związku Artystów Scen Polskich oraz Związku Zawodowego Aktorów Polskich.

O reprezentację interesów wszystkich grup pracowników kultury wystąpiła natomiast Daria Gosek-Popiołek. W piśmie wystosowanym do Piotra Glińskiego posłanka wskazała też, że dotychczas rząd w zaprezentowanych przez Jadwigę Emilewicz czy Mateusza Morawieckiego pakietach osłonowych zdążył zaproponować rozwiązania dla pracowników, przedsiębiorców i firm, ale głównie tych działających w ramach prywatnego sektora. O finansowanych w dużej mierze przez państwo i samorządy instytucjach o zupełnie innej specyfice działania niż komercyjne przedsiębiorstwa nie było na razie mowy, dlatego polityczka domaga się systemowej ochrony dla osób współpracujących właśnie z tymi podmiotami i pozbawionych finansowego zabezpieczenia w czasie pandemii. W swoich postulatach przedstawicielka Lewicy podkreśla, że jej zdaniem konieczne jest wydanie rozporządzenia, zgodnie z którym możliwe byłoby dokonanie zmian w harmonogramach wydarzeń artystycznych i kulturalnych finansowanych ze środków otrzymanych w ramach programów grantowych, a także by w przypadku niezrealizowania projektu z powodu epidemii instytucja nie była zobowiązana do zwrotu wydatkowanych do tej pory środków lub do płacenia kar.

Koronawirus obala mity indywidualizmu

– Na pewno kluczowe jest zaproponowanie ze strony rządowej wsparcia finansowego dla osób, które mogą udowodnić, że od dłuższego czasu współpracowały z instytucjami kultury bądź takich osób, które są wpisane w projekty grantowe. Posiadamy środki weryfikacji takich umów (nawet ustnych), a poza tym wydaje mi się, prosta solidarność osób pracujących w kulturze i nią zarządzających pozwoliłaby bez trudu określić, kto z daną instytucją współpracował, a kto nie – wskazuje posłanka i dodaje, że bez strony rządowej jakiekolwiek działania na rzecz pracowników kultury są skazane na porażkę. Nawet pomysły stworzenia tzw. funduszu solidarnościowego, który zaproponowali ostatnio członkowie Kultury Niepodległej, mogą – zdaniem naszej rozmówczyni – okazać się niewystarczające.

– Przykładem jest to, jak działał fundusz powołany w trakcie strajku nauczycieli. Była to inicjatywa całkowicie oddolna i na wypłaty dla strajkujących ledwie udawało się uzbierać. A trzeba pamiętać, że mieliśmy wtedy do czynienia z mniejszą skalą i bardziej skonsolidowanym środowiskiem, które ma określoną strukturę i jest dość dobrze zorganizowane i zsolidaryzowane. Teraz mówimy o rozrzuconych po całej Polsce tysiącach pracowników, którzy sami pewnie nie zdają sobie sprawy z tego, jak wiele ich łączy. Bez wsparcia rządowego, bez nadania temu środowisku struktury i przyznania funduszy, którymi zarządza odpowiedni organ – np. wojewoda albo samorządy – nie widzę szansy na rozwiązanie kryzysu – mówi Daria Gosek-Popiołek i jednocześnie zwraca się do zarządów instytucji kultury: – Tam, gdzie się da, apeluję do dyrektorów i dyrektorek placówek o czujne monitorowanie kwestii związanych z grantami. Ważne jest, by nie odwoływać dotowanych programów, a jedynie zmieniać harmonogramy i zapewnić realizację planów dla danej instytucji na czas „po epidemii”. Placówki mogą też negocjować wypłacanie zaliczek swoim pracownikom i współpracownikom. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że budżety są trudne do ułożenia i zarządzania, zwłaszcza w sytuacji, gdy poszczególne instytucje nie prowadzą swojej działalności, lecz mogą w tym momencie liczyć tylko na te środki, które otrzymują w ramach dotacji – stwierdza posłanka.

Co na to minister Gliński? Odpowiedzi na postulaty Darii Gosek-Popiołek jeszcze nie sformułował, ale w swoim ostatnim liście zaadresowanym do artystów przedstawił własne życzenia, pisząc że liczy „na solidarność środowisk twórczych ze społeczeństwem i zaangażowanie ich autorytetu oraz popularności w promowanie metod walki z pandemią”. „Wierzę, że dacie Państwo przykład, jak w poczuciu obywatelskiej odpowiedzialności za wspólny los sprostać dramatycznemu wyzwaniu, wobec którego wszyscy stoimy. Tak, jak to już nieraz bywało w naszej trudnej historii, gdy Wielcy Artyści pełnili rolę duchowych przewodników w czasach próby” – dodał szef resortu kultury. Ciekawe tylko, czy tę próbę przejdzie on sam i reszta zarządzających kryzysem wraz z nim polityków.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij