Kraj

Po co PiS-owi komisja ds. rosyjskich wpływów? Oto cztery teorie

Jeśli zamiast Tuska, zwłaszcza przy protestach USA i ewentualnych spadkach sondażowych, komisja uderzy w Brauna i Korwin-Mikkego, to nikt za bardzo nie będzie ich bronił.

Po co właściwie PiS-owi ta autorytarna komisja? Pytanie, które zadają sobie publicyści i wyborcy, wydaje się coraz ciekawsze, zwłaszcza gdy widzimy, że Duda musi się tłumaczyć Amerykanom, PiS musi się tłumaczyć Unii Europejskiej, a wyborcy, nawet ci niezainteresowani polityką, zgłaszają akces do marszu 4 czerwca. Po co PiS-owi ta – jak zauważa Marcin Meller – „nowa Beata Sawicka”?

Istnieją przynajmniej cztery wytłumaczenia tego kroku, i to takie, które nie są ze sobą sprzeczne, a czasem są wręcz kompatybilne.

Czy Andrzej Duda wie, co podpisał? Ten ananas jest naprawdę trujący

Pierwsze z nich to „teoria polaryzacji”, którą głoszą w mediach Grzegorz Sroczyński, Michał Kolanko, Xavier Woliński czy Marcin Kędzierski. Według nich najlepszym paliwem dla PiS-u jest wieczny manicheizm PiS kontra PO, a największym zagrożeniem – jakakolwiek trzecia droga. Nie może istnieć nic poza dupolem, bo właśnie na tym duopolu PiS wygrywa wybory. A że opozycja mądrze się podzieliła i nie wszystkich dało się wrzucić do worka z Tuskiem, to trzeba tym workiem mocniej potrząsnąć.

Autorytarna komisja lex Tusk nadaje się do tego idealnie. Już wszyscy liderzy idą razem na marsz, w tym nawet przedstawiciele Razem i Agrounii. PiS dostaje nie tylko jedną, nomen omen, platformę do bicia, ale nagle nikt już nie rozmawia o drożyźnie, edukacji, cenach mieszkań czy rakietach w lesie. Znowu słychać tylko kon-sty-tu-cja.

Owszem, być może zaraz jedność się skończy, ale tuż przed wyborami PiS znowu będzie mógł, np. poprzez wezwanie na przesłuchania, wprawiać opozycję w bojaźń i drżenie. I znów nikt nie będzie mówił o kosztach życia.

Druga opcja, „teoria przygotowanej zemsty”, wskazywana jest przez Andrzeja Stankiewicza, który uważa, że raport komisji jest już od dawna gotowy.

To by tłumaczyło częste wizyty służb w archiwach pałacu i pewność, z jaką Duda podpisał ustawę. Owszem, PiS oskarżał Tuska od dawna, ale nigdy nie miał pasa transmisyjnego, po którym przebiłby się z przekazem poza swoją banieczkę informacyjną. Komisja taką arenę daje, rzecz jasna, nie tylko Tuskowi, ale także członkom komisji, więc profesjonalnie przygotowany raport z odpowiednio dobranymi dowodami trudniej będzie zlekceważyć niż kolejną rewelację „Gazety Polskiej”. Dodatkowo PiS miałby swoją zemstę za Smoleńsk, a jeśli partia nie utrzyma władzy, jesień będzie na to ostatnim momentem.

Autorytarny prezent dla Donalda Tuska

Trzecią teorią jest „teoria fakapu”, którą opisuje Patryk Michalski z Wirtualnej Polski. Komisja, owszem, miała być, ale podobna do komisji reprywatyzacyjnej, gdzie członkowie wydają decyzję administracyjną, a ta jest zaskarżana do sądu administracyjnego. W przypadku komisji ds. badania rosyjskich wpływów ścieżka kontroli sądowej okazuje się o wiele trudniejsza. Nie ma automatycznego zawieszenia wykonania decyzji na skutek skargi, a nawet terminy na przesłanie decyzji do sądu mogą sprawić, że przed wyborami decyzja o zastosowaniu środków zaradczych, czyli po prostu kar, zostanie wykonana.

PiS miał ponoć tą komisją rozpocząć kampanię pół roku temu, ale prace w komisjach i kolejna radosna twórczość legislatorów sprawiły, że dziś nawet komentujący ustawę pisowscy ministrowie nie do końca wiedzą, nad czym głosowali. Można wierzyć, że dla PiS-u konstytucja jest niczym, ale stosunki z USA tuż przed wyborami są jednak bardzo istotnym elementem kampanii bezpieczeństwa, czego najlepszym dowodem są panika i kłamstwa po znalezieniu rakiety. Tymczasem stosunki z USA się pogarszają na tyle, że prezydent i szef MSZ muszą się tłumaczyć Amerykanom. Duda właśnie zapowiedział, że znowelizuje ustawę, co oznacza, że teoria zepsutego projektu i obaw przed USA jest coraz bardziej prawdopodobna

Czy PiS jest gotowy na przemoc?

Wreszcie czwarta, chyba najmniej dyskutowana teoria, a mianowicie „teoria ataku w Konfederację”. Jeśli zamiast Tuska, zwłaszcza przy protestach USA i ewentualnych spadkach sondażowych, komisja uderzy w Brauna i Korwin-Mikkego, to nikt za bardzo nie będzie ich bronił. Większość opinii publicznej raczej głośniej lub ciszej przyklaśnie walce z „ruską onucą”. Mało tego, PiS będzie mógł wreszcie wyczyścić przedpole przed spodziewaną koalicją z Mentzenem i Bosakiem. Oczywiste jest, że młode wilczki chciałyby wyrzucić starych, ale wciąż nie mają ku temu siły. Skompromitowanie Brauna przez komisję byłoby dla nich idealnym prezentem wyborczym i otwierało na oścież wrota do współpracy.

Bez względu na to, która teoria jest bliższa prawdy, trudno nie odnieść wrażenia, że komisja w takim kształcie jest fortepianem, na którym PiS może wygrać dowolną melodię. Dla PiS-u problem jest jednak nie w tym, że nie ma na czym grać, ale w tym, że coraz bardziej traci słuch społeczny. I od kilku miesięcy kampanijnie fałszuje, czemu dziwić się nie powinniśmy. W końcu za kampanię odpowiadają ci sami geniusze od spotów z sędziami, co ponoć kradli kiełbasę, więc raczej niczego innego poza rąbaniem w klawisze bym się nie spodziewał.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Galopujący Major
Galopujący Major
Komentator Krytyki Politycznej
Bloger, komentator życia politycznego, współpracownik Krytyki Politycznej. Autor książki „Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij