Kraj

Nauczyciele, opowiedzmy naszą historię!

szkola

Musimy wam tę historię wykrzyczeć w twarz, a wy będziecie musieli nas wysłuchać. To pewnie nie będzie bardzo przyjemne, bo i nie jest to tylko radosna opowieść. Ale istota strajków i protestów, o czym trochę już zapomnieliśmy, polega właśnie na tym, że są uciążliwe i wywołują zamieszanie.

Uczenie to mało efektowna sprawa. Wypisał się marker suchościeralny, trzeba iść po nowy. Drukarka się zepsuła? Naprawiamy metodą siłową lub „na zaklęcie”, chociaż żaden z kierunków, które ukończyło się na UJ, nie uczył nas, jak to robić. Śmieszny rysunek na tablicy. Noszenie wielkich przedmiotów i przewożenie ich w metrze w godzinie szczytu opanowane do perfekcji: kredki, brystol, kwiatek doniczkowy do sali, książki. Przerwy wykorzystywane na ksero i zajmowanie przy nim kolejki (bo jest tylko jedno i się psuje), rozmowy z dzieciakami, dyżury przy szkolnej toalecie, codzienna obowiązkowo zimna kawa, która czeka na nas w pokoju. Wspierające rozmowy z koleżanką, która „ma tak samo z drugą h”.

Obiad na kolację. Nieustanny kłopot z podziałem czasu na wolny i ten w pracy: oglądam serial, a myślę o tym, jak podzielić jutro grupy na polskim; sprawdzam prace, ale próbuję również uczestniczyć w życiu towarzyskim. Mejl od dawnej uczennicy. Papiery, stosy papierów, szukanie papierów. Choroba krtani. Głupawka po 10 godzinach pracy. Ta jedna rozmowa z uczniem, która sprawia, że nagle odczuwamy sens tej roboty. Nieustanny stres, że się nie daje rady, nie wyrabia z czasem, chociaż przecież staramy się z całej siły. I pasek z pensji. I pasek z pensji.

Zapewne każdy zawód ma swoje grepsy, memy, powiedzenia, insajderskie żarty, które śmieszą tylko to grono. O specyfice pracy nauczyciela decyduje jednak nieuchwytność tej roboty, bo przecież, jak głoszą komentarze w internecie: płacą nam niezależnie od tego, czy nauczymy skutecznie czy nie. Wielki i jakoś widoczny spektakl zwany lekcją, chociaż rzeczywiście ważny, to tylko mały ułamek całego doświadczenia. Tyle że do tej pory raczej zachowywaliśmy całość tej opowieści tylko dla siebie.

Jest 2018 rok. Czego uczy polska szkoła?

Przez wiele lat, także za poprzednich rządów, nasze pensje były w stagnacji, a chęć snucia opowieści o naszym zawodzie tonęła w ogólnym marazmie. Ikonicznie uśmiechnięta postać Anny Zalewskiej wypłat nam nie podwyższyła, zaczęła tylko zapewniać, że to zrobi. A to w końcu o wiele bardziej skuteczne w przekazie, a przy tym nie obciąża budżetu. Przy okazji wydłużyła ścieżkę awansu zawodowego o 5 lat, co pogorszyło i tak już fatalną sytuację młodych nauczycieli.

Zabrała się też za rozwalanie ustroju szkolnego i programu. Lekceważąc protesty i apele, a także ponad 900 tysięcy podpisów zebranych za referendum w sprawie gimnazjów, nie tylko podważyła poczucie bezpieczeństwa uczniom i rodzicom czy zdezorganizowała pracę samorządom, ale też stworzyła instytucję nauczyciela objazdowego, składającego etat z pracy w kilku miejscach. To wtedy właśnie ludzie uczący pierwszy raz na taką skalę zaczęli odchodzić z zawodu, a przynajmniej poważnie o tym myśleć. Zaczęli też pierwszy raz się buntować. Ale przed wszystkim – zaczęli o sobie opowiadać.

W sieci i w mediach powstaje ferment. W grupach fejsbukowych i w listach do redakcji nauczyciele opisują swoją sytuację, wspierają się i kłócą, dzielą zarówno przykrymi, jak i radosnymi przypadkami z pracy, niektórzy opowiadają dramat rzucania uczenia po często kilkunastu latach pracy. Udostępniają memy i żarty, wcześniej w takiej skali dostępne głównie na stronach anglojęzycznych. I porównują swoje paski – zamazują numer konta i wklejają zdjęcia przelewów. Niby wszyscy już dawno wiedzieli, że rzekome „5 tysięcy” to ordynarna propaganda rządzących, także poprzednich, liczących nam wypłaty łącznie z nigdy nieotrzymywanymi dodatkami, ale co innego wiedzieć i dusić się ze wstydu, a co innego wysyłać swoje paski na fanpage TVN-u.

Chaos w systemie edukacji. Rok drugi [rozmowa z Justyną Suchecką]

Nikt nie chce być już nauczycielem z opowieści z lat 90.: garsonka, szary sweter i herbata w szklance z koszyczkiem, a potem wakacje i nieróbstwo. Media wmówiły wszystkim, że najmniej użyteczna społecznie praca, nawet jeśli polega na wstukiwaniu przez cały dzień tej samej kombinacji klawiszy, ale odbywa się w korporacji, start-upie czy banku, pachnie prestiżem i splendorem, praca nauczyciela zaś jest dla jakichś dziwaków w szarych swetrach. Chcemy opowiedzieć tę historię na nowo.

Media wmówiły wszystkim, że praca nauczyciela jest dla jakichś dziwaków w szarych swetrach.

Tymczasem gdzieś tam, niezależnie od strajkowego fermentu, toczy się dyskusja o lepszej szkole. Takiej, która będzie umiała kształcić ludzi radzących sobie później w świecie, która nie będzie dzieliła dzieci na lepsze i gorsze, nauczy współpracy, a przekazywana w niej wiedza nie będzie podzielona na przedmiotowe szufladki, tylko będzie całością. Marzymy o edukacji, która będzie traktowała dzieciaki indywidualnie, skutecznie poradzi sobie z przemocą, nauczy, jak mądrze korzystać z nowych technologii. Ostatnia reforma podstawy programowej dosypała tylko więcej wiedzy z zakurzonych książek. Ale to, czy bliżej nam w dyskusji o szkole przyszłości do anarchistycznego podejścia Ivana Illicha z książki Odszkolnić społeczeństwo czy raczej wizji piewcy kreatywności Kena Robinsona, to jedno. Inna rzecz, czy będziemy mieli w ogóle o czym rozmawiać.

Sadura: Zerwijmy z tradycją zaczynania każdej reformy edukacji od zaorania tego, co zbudowali poprzednicy

Nie będziemy bowiem w stanie zbudować lepszej szkoły, bazując na dwóch tysiącach złotych pensji oraz poczuciu niepewności, lęku, upokorzenia i wstydu wobec wszystkich, którzy zarabiają lepiej. Na pewno nie zrobimy tego bez nauczycieli: ani bez doświadczonych (którzy po prostu będą z zawodu odchodzić), ani bez młodych – otwartych na nowe doświadczenia, którzy nie będą mieli ani jednego powodu, żeby ten zawód wybierać.

Młodzi nauczyciele słyszą: „Jeśli wam tak źle, to zmieńcie pracę”

Strajk to próba opowiedzenia naszej historii. Tyle lat ją ukrywaliśmy, wstydziliśmy się jej. Na razie udało nam się powoli odbudować nadwątlone przez lata rządów PO–PiS-u poczucie wspólnoty, nauczycielskiej tożsamości i dumy.

Musimy wam tę historię wykrzyczeć w twarz, a wy będziecie musieli nas wysłuchać. To pewnie nie będzie bardzo przyjemne, bo i nie jest to tylko radosna opowieść. Ale istota strajków i protestów, o czym trochę już zapomnieliśmy, polega właśnie na tym, że są uciążliwe i wywołują zamieszanie – dlatego spotykają się z krytyką. Musimy to jednak zrobić, nie tylko żeby ocalić własną godność, ale też dlatego, że nikt od nas nie wie lepiej, że inaczej polska edukacja będzie skazana na degradację, a żadne dyskusje, „jak ją ulepszyć”, nie będą miały sensu.

Nauczyciele! Nie wierzcie, że władza nie ma pieniędzy

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Justyna Drath
Justyna Drath
Nauczycielka
Absolwentka polonistyki i filmoznawstwa na UJ. Nauczycielka, działaczka społeczna, członkini ZNP i uczestniczka Kongresu Ruchów Miejskich. Była członkinią partii Razem. Broniła Krakowa przed likwidacją szkół i Młodzieżowych Domów Kultury. Współtworzyła kampanię referendalną komitetu Kraków Przeciw Igrzyskom. Organizowała działania na rzecz demokracji lokalnej, kierowała klubem Krytyki Politycznej, pomagała w organizacji Manify.
Zamknij