Historia, Kraj

Beatyfikacja Wyszyńskiego. „Prymas Tysiąclecia nie został poinformowany o Zagładzie”

Likwidacja społeczności żydowskich w okupowanej Polsce była wielkim krwawym spektaklem, rozgrywającym się na oczach polskich sąsiadów, którzy po wywiezieniu Żydów rzucali się na ich opuszczone mienie. Wyszyński twierdził jednak, że… Zagłada odbyła się „prawie” bez świadków. Nikt nic nie widział i nie słyszał. Dla każdego, kto ma choćby elementarną wiedzę, takie twierdzenie to horrendum! Esej prof. Jacka Leociaka.

Wiele wskazuje na to, że właśnie teraz nadeszła dla Kościoła w Polsce prawdziwie dobra zmiana. Mówił o tym już na początku 2016 roku przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Gądecki, deklarując z satysfakcją: „Nastąpił ogromny przełom. Po wojnie nie było jeszcze takiego zjednoczenia państwa i Kościoła”. Paradoks polega na tym, że okres, który dla Kościoła jest czasem głębokiego upadku moralnego i utraty autorytetu społecznego, jest zarazem czasem najsilniejszej pozycji politycznej i największych przywilejów, jakimi ta instytucja cieszyła się kiedykolwiek po wojnie.

Chciałbym spojrzeć na tę „piękną katastrofę” z punktu widzenia beatyfikacji Sługi Bożego Stefana Kardynała Wyszyńskiego.

Niezwykła to postać w naszej najnowszej historii. Zasługuje więc na to, żeby uważnie i krytycznie czytać to, co napisał, a nie tylko się nim zachwycać i modlić do niego. Wyszyński przeprowadził Umiłowaną Ojczyznę przez stalinowski komunizm, gomułkowską małą stabilizację i gierkowski realny socjalizm, a potem położył ją – męczeńską, heroiczną i nieskalaną – u stóp Papieża Polaka. Prymas Tysiąclecia i Papież Tysiąclecia są dla wielu historyków, publicystów i polityków Ojcami Założycielami „Solidarności”, są tymi, którzy przywrócili nam Polskę wolną i niepodległą, wprowadzili nas znów do Europy (w której – jak się podkreśla – zawsze byliśmy).

Dodałbym jeszcze jedną zasługę: duchową inspirację dla tych, którzy budują nam tutaj Katolickie Państwo Narodu Polskiego. Odnoszę bowiem wrażenie, że Polska, która w ocenie wielu teraz właśnie odzyskuje swoją prawdziwą narodowo-katolicką tożsamość, realizuje wielki duchowy testament Błogosławionego Prymasa Stefana Wyszyńskiego.

 

Stefan Wyszyński. Fot. Instytut Prymasowski/EpiskopatNews/flickr.com

Kościół jest „wszczepiony w Naród”

Wyszyński utożsamiał wolność Kościoła z wolnością Narodu (pisanego wielką literą). Zagrożenia dla Kościoła były zagrożeniami dla Narodu. Wywalczenie wolności dla Kościoła miało otwierać drogę do wszystkich innych wolności. W latach 70. ubiegłego wieku prymas coraz mocniej nie tylko domagał się od władzy państwowej wolności dla Kościoła, lecz pouczał rządzących, jak powinien wyglądać ład społeczny, na czym powinna opierać się moralność publiczna, jak należy kształtować prawa pracownicze, prawo budowlane, politykę demograficzną, społeczną, gospodarczą, jak przygotowywać Polaków do życia w rodzinie, czego uczyć w szkole.

Grabowski: Polscy policjanci często mordowali Żydów. Na własną rękę i z ogromną inicjatywą

W latach 1974–1976 wygłosiłWszystkie cytaty za: Stefan Wyszyński, Kazania świętokrzyskie (1974–1976), wstęp i opracowanie Rafał Latka, Beata Mackiewicz, ks. Dominik Zamiatała, Soli Deo, Warszawa 2021. w kościele Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie cykl konferencji, nazwanych później Kazaniami świętokrzyskim i uznawanych za summę prymasowskiego nauczania religijno-społecznego.

W styczniu 1974 roku mówił o prawach człowieka, których źródłem jest godność nadana mu przez Boga. Prawa człowieka są potwierdzeniem właściwości osoby ludzkiej „wszczepionych przez Stwórcę”. Wyszyński wśród podstawowych praw człowieka wymienił: prawo do życia, prawo do wolności, prawo do korzystania z wartości moralnych i kulturalnych, prawo do oddawania czci Bogu, do wolności religii, do swobody życia rodzinnego. Wśród praw w dziedzinie gospodarczej wskazał prawo do odpowiedniej pracy zarobkowej, sprawiedliwej za nią zapłaty i swobody wyboru w jej podejmowaniu, do godziwych warunków pracy – troszczył się szczególnie o kobiety pracujące: „matki i wychowawczynie narodu [tym razem małą literą – J.L.] w rodzinie domowej”. Mówił o prawie do zrzeszania się i do udziału w życiu publicznym.

To właśnie tę konferencję ze stycznia 1974 roku obszernie i aprobatywnie streszczał Adam Michnik w swojej głośniej książce Kościół – lewica – dialog (1977). Warto jednak zauważyć, że tak odważnie upominający się o prawa człowieka Wyszyński do końca życia pozostał bardzo krytyczny wobec ratyfikowanego w sierpniu 1975 roku przez 35 szefów państw i rządów Aktu końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, który zawierał m.in. wezwanie do poszanowania praw człowieka i podstawowych wolności. Był zdecydowanie przeciwny udziałowi Stolicy Apostolskiej w obradach KBWE i wyraźnie tym zdegustowany. Już po wyborze Wojtyły na papieża namawiał go do takich działań, „by naprawić złe wrażenie, wywołane podpisaniem układów w Helsinkach” – notował Ta część dziennika Zabłockiego pozostaje w maszynopisie. Cyt za: Ewa K. Czaczkowska, Kardynał Wyszyński. Biografia, Wydawnictwo Znak, Kraków 2013, s. 602. w swym dzienniku Janusz Zabłocki.

Cykl konferencji wygłoszony w styczniu 1976 roku poświęcony był podstawom „ładu życia i współżycia”, a konferencja trzecia tego cyklu dotyczyła zagadnienia: „Naród – Kościół – Państwo”. Horyzont czasowy rozważań Wyszyńskiego był milenijny: od chrztu Polski do czasów Edwarda Gierka. Tak mówił prymas 45 lat temu z ambony kościoła Świętego Krzyża: „Do tej rzeczywistości, która kształtuje się powoli w niezależne państwo polskie, w roku 966 przychodzi Kościół rzymskokatolicki”. I odtąd na przestrzeni tysiąca lat w Polsce niezmiennie trwa rodzina, Naród i Kościół. „W zmiennych losach społeczności politycznej, zwanej państwem, Kościół związał się przede wszystkim z rodziną i z Narodem”. Kościół dał Narodowi „stałość swej nauki ewangelicznej”, „zasady moralne, dzięki którym spokojnie mogło rozwijać się wychowanie Narodu”. Polska katolicka stała i stoi po jasnej stronie mocy, a wszelkie siły ciemności są na zewnątrz Polski. Prymas podkreślał, że zarówno wojen religijnych, jak i ekscesów – jak to nazwał – „pseudoreformacji” nie można „zaliczyć do produktu polskiego”, do „owocowania polskiego ducha – to był narzut”. „Narzutem” niepolskim jest zatem wszelkie zło. To, co polskie i katolickie, było i jest tożsame z tym, co dobre.

Zupełnie bez serca [rozmowa z Bożeną Keff]

czytaj także

Zupełnie bez serca [rozmowa z Bożeną Keff]

Zofia Waślicka-Żmijewska, Artur Żmijewski

Wyszyński zastrzegał się jednak, że nie głosi „jakiegoś odnowionego nacjonalizmu”, lecz tylko odsłania „zasadnicze elementy katolickiej moralności społecznej i politycznej”. Prymasowi nie chodziło o odnawianie nacjonalizmu, lecz o jego uzdrowienie. W końcu lat 60. mówił do posłów koła „Znak”: „Działajcie w duchu zdrowego nacjonalizmu: nie szowinizmu, ale właśnie zdrowego nacjonalizmu, to jest umiłowania narodu i służby jemu” – jak zapisałCyt. za Ewa K. Czaczkowska, op. cit, s. 378. w swoim dzienniku Janusz Zabłocki.

Kościół wychowuje Naród w oparciu o „prawo miłości”, w którym zakorzeniona jest „zasada sprawiedliwości społecznej”, a ta z kolei – „budzi nadzieję chrześcijańską”. Miłość, sprawiedliwość społeczna i nadzieja „stanowią bodźce moralne do rozwoju i postępu ludzkości”. Oprócz miłości Kościół przynosi Polsce „ład hierarchiczny”, „ład prawny” i ten najważniejszy – „ład nadprzyrodzony”, a dzięki temu „wszczepia się w życie Narodu”, „unaradawia się”. Rozumiem to mniej więcej tak: miłość jest niebiańskim tchnieniem Ducha Świętego, ale żebyśmy to tchnienie poczuli, niezbędny jest cały aparat biurokratyczny Kościoła, biskupi, kapłani, cały ten naziemny personel Pana Boga (określenie ks. Adama Bonieckiego). „Kościół Chrystusowy, wyposażony w takie pewniki, w takie moce nadprzyrodzone i ewangeliczne, trwał i nigdy nie opuszczał Narodu”.

„Bez żadnego udziału Niemców”. Jak polska granatowa policja mordowała Żydów

Kościół jest „wszczepiony w Naród”, a więc jest także wszczepiony w państwo. Wyszyński wyraźnie dystansuje się od XIX-wiecznego „wymysłu”, jakim jest „tak zwany rozdział Kościoła i państwa”. Przecież „całkowite oddzielenie Kościoła i państwa” nie jest możliwe, ponieważ „program taki dotyczy człowieka, który jest katolikiem, Polakiem i obywatelem swojego państwa. A więc zasada ta rozbija się o jedność osoby”. Nie można zatem rozdzielać Polaka od katolika i obywatela – argumentuje prymas – „podział taki jest sztuczny, jest próbą dzielenia jedności organizmu społecznego.

„Czego Kościół oczekuje od państwa?” – pytał Wyszyński z ambony świątyni na Krakowskim Przedmieściu w styczniu 1976 roku. I odpowiadał: „człowiek – jako osoba i jako członek Narodu i Kościoła – ma swoje prawa i związane z nim obowiązki”. Kościół i Naród oczekują więc od państwa, aby stało na straży tych praw, aby „nie narzucało obywatelom jakiejś ideologii »państwowej«”, […] aby państwo nie ateizowało obywateli przez system walki politycznej z religią, z Kościołem […]. Dla spokoju społecznego w naszej Ojczyźnie należałoby zaniechać oficjalnej ateizacji i programów ateistycznych czy laicyzujących w szkołach czy gdziekolwiek”. Walkę o przywrócenie wyrugowanej przez komunistów religii do szkół toczył prymas Wyszyński do końca swych dni. Nie dane mu było ujrzeć triumfalnego powrotu lekcji religii do świeckich szkół publicznych, ponownego zawieszania krzyży w klasach, katechetów opłacanych z budżetu państwa, starań, żeby religia stała się przedmiotem na egzaminach maturalnych, a ksiądz mógł być wychowawcą klasy.

W Kazaniach świętokrzyskich zarysował Wyszyński program integrystycznej, narodowo-katolickiej tożsamości polskiej. Namawiam na uważną lekturę tego tekstu. Można w nim odnaleźć pewne tony, które brzmią dziś z całą mocą w wypowiedziach Episkopatu in gremio czy też poszczególnych biskupów: od historiozoficznych tyrad abpa Jędraszewskiego, powołującego się na nieistniejącą kronikę nieistniejącego Kpinomira, po kazanie abpa Dzięgi podczas XII Ogólnopolskiej Patriotycznej Pielgrzymki Kibiców na Jasną Górę w styczniu 2020 roku. Powiedział tam Dzięga mniej więcej tyle: kto nie wierzy w Boga – nie jest Polakiem! Jeśli nie wierzysz, człowiecze, w Boga, to nie jesteś już „w tej wielkiej wspólnocie serca niepodzielonego, serca narodowej rodziny, narodowej wiary i narodowego czynu”.

Przedmurze

Polska była dla księdza, potem biskupa, kardynała i prymasa Stefana Wyszyńskiego przedmurzem chrześcijaństwa, bastionem, broniącym świata przed komunizmem. O niebezpieczeństwach komunizmu i bolszewizmu pisał dużo w latach 30. ubiegłego wieku. Wymieńmy przykładowo Katolicki program walki z komunizmem (1937) czy Inteligencja w straży przedniej komunizmu (1939). W artykule Nowy najazd komunizmu na Polskę („Ateneum Kapłańskie 1936, t. 38) przedstawiał tę walkę w kategoriach ostatecznych: jako starcie dobra i zła, miłości i nienawiści. Mistyczne ciało antychrysta, czyli komunizm, może być zwyciężone tylko przez Mistyczne Ciało Chrystusa, czyli Kościół.

Jasnogórskie Śluby Narodu z 26 sierpnia 1956 roku przygotowywał Wyszyński podczas internowania. Dla uwięzionego prymasa Polska rządzona przez komunistów stała się kolejny raz przedmurzem chrześcijaństwa. Viktoria wiedeńska z 1683 i zatrzymanie bolszewików nad Wisłą w 1920 teraz znajdowały swoje dopełnienie w obronie chrześcijańskiej duszy Narodu zagrożonej przez komunizm. Prymas czytał w więzieniu nie tylko Nowy Testament, dzieła z dziedziny historii Kościoła i mariologii, św. Tomasza z Akwinu i św. Jana od Krzyża, lecz także książki Henryka Sienkiewicza: Quo Vadis, Krzyżaków i całą Trylogię.

Sienkiewicz inspirował prymasa. W Zapiskach więziennychStefan Kardynał Wyszyński Prymas Polski, Zapiski więzienne, Éditions du Dialogue, Paris 1982, s. 119–120. pod datą 18 grudnia 1954 roku czytamy: „Za kilka dni Polska rozpocznie niezwykły Rok Jubileuszowy: 300 lat obrony Jasnej Góry. Gdy w listopadzie 1655 roku fale potopu dosięgły wałów Jasnej Góry, Ojciec Augustyn Kordecki tak mówił na wstępnej naradzie do zakonników i szlachty: »Szydzi z nas i pogardza nami nieprzyjaciel, pytając, co nam z dawnych cnót pozostało. A ja odpowiem: wszystkie zginęły, jednak coś jeszcze pozostało, bo pozostała wiara i cześć dla Najświętszej Panny, na którym to fundamencie reszta odbudowana być może…« (Henryk Sienkiewicz, Potop). […] Warto myśleć o obronie Jasnej Góry roku 1955. Jest to obrona duszy, rodziny, Narodu, Kościoła – przed zalewem nowych czarów. […] Obrona Jasnej Góry dziś – to obrona chrześcijańskiego ducha Narodu, to obrona kultury rodzimej, obrona jedności serc ludzkich – w Bożym Sercu, to obrona swobodnego oddechu człowieka, który chce wierzyć bardziej Bogu niż̇ ludziom, a ludziom – po Bożemu”.

Były miliony, nie ma milionów, nie ma nic. Trzeba zażydzić świat

czytaj także

Były miliony, nie ma milionów, nie ma nic. Trzeba zażydzić świat

Artur Żmijewski, Zofia Waślicka-Żmijewska

O idei przedmurza wspominałPowiedział to w homilii wygłoszonej 1 stycznia 1966 roku. Cyt. za: Tomasz Żukowski, Współzawodnictwo w nacjonalizmie. Spór między partią i Kościołem w roku 1966, „Kwartalnik Historii Żydów”, 2008, nr 4, s. 420. też prymas Wyszyński podczas obchodów Milenium Chrztu Polski: „Nadal będziemy […] zaświadczać o naszej obecności w świecie chrześcijańskim jako »przedmurze chrześcijaństwa« i »Polska zawsze wierna«”.

Polska pod rządami komunistów była więc dla Wyszyńskiego oblężoną na nowo Jasną Górą, której trzeba bronić. Teraz jednak groził Polakom już nie „potop” szwedzki, ale „zalew czerwony” Sformułowanie prymasa Wyszyńskiego „zalew czerwony” przytaczam za Ewą K. Czaczkowską, Kardynał Wyszyński. Biografia, s. 248..

Zwracam uwagę na znamienną ewolucję kościelnej metaforyki komunistycznego zagrożenia. Prymas Wyszyński zastosował metaforę akwatyczną, natomiast abp Jędraszewski sięgnął po metaforę sanitarno-epidemiczną. W 2015 roku, nawiązując do wiersza powstańczego poety Józefa Andrzeja Szczepańskiego pod tytułem Czerwona zaraza, wprowadził to sformułowanie do obiegu, z późniejszym wariantem „tęczowa zaraza” na określenie środowisk LGBT+. Nie zapominajmy też, że lansowana przez Prymasa Tysiąclecia idea przedmurza znalazła godnego kontynuatora w osobie Premiera Tysiąclecia Mateusza Morawieckiego, który w grudniu 2017 roku, tuż po objęciu stanowiska, zwierzył się Telewizji Trwam ze swego marzenia: „rechrystianizować Europę”, ponieważ „Europie brak zasad i wartości”.

Zwracam też uwagę na pokłosie myśli kardynała Wyszyńskiego, a raczej na jej narodowo-radykalną odsłonę. Myślę o współczesnym nawiązaniu do przedwojennej tradycji akademickich pielgrzymek narodowców na Jasną Górę. Pierwsza odbyła się w 1936 roku. Odmawiano wtedy Modlitwę o panowanie Chrystusa nad Polską oraz wznoszono okrzyki: „Niech żyje Obóz Narodowy!”, „Niech żyje Polska Narodowa, precz z Żydami!”. Podczas drugiej, w 1937 roku, młodzież złożyła Śluby Jasnogórskie. Nowe pokolenie narodowców wznowiło te pielgrzymki w 2014 roku. Odtąd co roku do stóp Czarnej Madonny przybywają członkowie Młodzieży Wszechpolskiej, Ruchu Narodowego, Obozu Narodowo-Radykalnego i mniejszych polskich ugrupowań nacjonalistycznych. W 2017 roku paulini z Jasnej Góry gościli delegację węgierskiego Jobbiku. Na wałach jasnogórskich płoną pochodnie, przed ołtarzem pochylają się sztandary z symbolem Falangi, a biskupi i księża głoszą do pielgrzymów Słowo Boże.

W 2018 roku w kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej przemówił ks. Roman Kneblewski, obficie cytując Henryka Sienkiewicza i powołując się na niezłomną antykomunistyczną postawę prymasa Wyszyńskiego. Przekonywał, że Bóg „powołał nas do bycia Polakami” i dlatego polski katolik musi być nacjonalistą. „Czystemu nacjonalizmowi” przeciwstawiał „chory nacjonalizm” i zapowiedział, że nazywanie polskich nacjonalistów faszystami powinno być karane.

Podczas VI Pielgrzymki Środowisk Narodowych na Jasną Górę w 2019 roku homilię w kaplicy Cudownego Obrazu wygłosił ks. Henryk Grządko. Mówił: „Jest napaść cywilizacyjna na Polskę. Ona dzisiaj polega na tym, że pod znakiem tęczowej flagi próbuje się okraść nas z wartości wewnętrznych, takich jak prawda, miłość, życie ludzkie, rodzina oparta na małżeństwie, moralność oparta na Ewangelii i Dekalogu. W zamian proponuje się nie wiadomo co, nie wiadomo w imię czego. Że można czynić zło. […] Mamy być tym miejscem, które broni wartości. Które pomaga naszym rodzinom, młodzieży, dzieciom obronić wartości”. Po Apelu Jasnogórskim narodowcy zeszli marszowym krokiem na jasnogórskie błonia. Tam odpalili race i sztuczne ognie oraz wykrzykiwali hasła: „Bóg, Honor i Ojczyzna”, „Prymas, Prymas Wyszyński” (na melodię kibolską), „Wielka Polska Katolicka, Wielka Polska Narodowa”.

W Macierzyńskiej Niewoli Maryi

Dwa miesiące po pogromie kieleckim, 8 września 1946 roku, prymas August Hlond wraz z całym episkopatem dokonał aktu poświecenia kraju Niepokalanemu Sercu Maryi na Jasnej Górze. W Sanktuarium Matki Boskiej Częstochowskiej 26 sierpnia 1956 roku biskupi pod nieobecność więzionego wciąż prymasa Wyszyńskiego (pusty fotel) złożyli Jasnogórskie Śluby Narodu, będące odnowionymi po 300 latach lwowskimi ślubami króla Jana Kazimierza, który oddał w opiekę Maryi cały naród.

Na tej samej Jasnej Górze 3 maja 1966 roku kardynał Wyszyński uroczyście ogłosił „Akt Oddania Polski w Macierzyńską Niewolę Maryi Matki Kościoła za Wolność Kościoła Chrystusowego”. Podczas Soboru Watykańskiego II kardynał Wyszyński zabiegał o uznanie Maryi za Matkę Kościoła. Na trzeciej sesji soborowej pojawił się z memoriałem do papieża Pawła VI, aby ten oddał w opiekę macierzyństwu Maryi Kościół i cały rodzaj ludzki. Wysiłki prymasa spełzły na niczym. Sobór ani nie ogłosił odrębnego dogmatu maryjnego, ani osobnego tekstu mariologicznego, a wątków maryjnych nie zgromadził w osobnym dokumencie, lecz zmieścił w konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen gentium. Według relacji Jerzego Zawieyskiego maryjne projekty Wyszyńskiego w soborowych dyskusjach nie tylko odrzucono, lecz wręcz wyśmiano Niepublikowany fragment dziennika Jerzego Zawieyskiego cytuję za Ewa. K. Czaczkowska, Kardynał Wyszyński. Biografia, s. 525..

Wreszcie sam Jan Paweł II w uroczystość Zwiastowania NMP 25 marca 1984 roku zawierzył cały świat Niepokalanemu Sercu Maryi. Akt ten dokonał się przed wizerunkiem Naszej Pani czczonym w Kaplicy Objawień w Fatimie, który papież – cudownie ocalony w zamachu 13 maja 1981 roku, czyli w dzień objawienia się Matki Boskiej Fatimskiej – nakazał sprowadzić do Rzymu, aby wyraźnie zaznaczyć, iż ceremonia jest spełnieniem prośby Naszej Pani z Fatimy, czyli poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi. Niemal dokładnie rok po uroczystościach w Watykanie wybrano Michaiła Gorbaczowa na sekretarza generalnego KC KPZR. Zaczął się rozpad Związku Radzieckiego.

Kolejne akty oddania Polski w Macierzyńską Niewolę powtarzają się do dziś. Dokonują ich nie tylko kościelni hierarchowie, lecz także świeccy urzędnicy państwowi. 8 lipca 2018 roku podczas pielgrzymki Radia Maryja na Jasną Górę premier Morawiecki zawierzył Polskę Czarnej Madonnie: „Jasna Góro, Czarna Madonno, miej w opiece naród cały, który żyje dla Twej chwały”. Prosił, aby Matka Boska otoczyła opieką „również tych, którzy nie kochają Polski aż tak mocno jeszcze, póki co, tak jak my tutaj, tak jak cała Rodzina Radia Maryja”. Nie tylko sam premier dokonuje aktu zawierzenia, czynią to również jego ministrowie. Minister zdrowia zawierza polską ochronę zdrowia Matce Boskiej. Minister energetyki zawierza Matce Boskiej polską energetykę.

Polski Kościół, który za czasów Bieruta i Gomułki był prześladowany i ograniczany w działaniu, za czasów Gierka kokietowany, ale wciąż trzymany na uwięzi, teraz triumfuje. Nikt już nie odmawia pozwoleń na budowę kolejnych świątyń. Mamy w Warszawie ogromną Świątynię Opatrzności Bożej w kształcie wyciskarki do soków. Mamy bazylikę Najświętszej Maryi Panny Licheńskiej w Licheniu – największą w Polsce i jedną z największych na świecie. Mamy betonową figurę Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata w Świebodzinie, trzy metry wyższą od słynnego pomnika Chrystusa w Rio de Janeiro. Mamy też największego betonowego Jana Pawła II w Częstochowie, prawdziwą ozdobę wśród tysiąca już z górą pomników Papieża Polaka rozsianych po polskich miastach i miasteczkach.

Biskupi i księża święcą asfalt autostrad, wozy strażackie, samochody policyjne, karetki pogotowia oraz tabor cywilny, studzienki kanalizacyjne i sztandary, tornistry i przybory do pisania, sale gimnastyczne i klasy szkolne, a z jadących majestatycznie samochodów święci się ulice polskich miast w czasie pandemii. Nawet Pendolino poleca nas ojcu Pio i karmi jego złotymi myślami wyświetlanymi na wagonowych monitorach. Poczta Polska zamienia swoje oddziały w sklepiki parafialne z dewocyjno-patriotyczną literaturą. I tak dalej, i tym podobne… Jak widać, kontestowany przez prymasa Wyszyńskiego „wymysł”, jakim jest rozdział Kościoła od państwa, powoli zanika.

Żydzi? Jacy Żydzi?!

Biskup Karol Wojtyła przygotował w 1962 roku na potrzeby wewnątrzkościelne elaborat o „Tygodniku Powszechnym”. Poprzedził go listem do prymasa Wyszyńskiego. Ciekawe jest to, co Wojtyła pisał wtedy o znanym przed wojną przyjacielu Żydów ks. Janie Piwowarczyku, od 1936 do lipca 1939 roku redaktorze naczelnym „Głosu Narodu”, po wojnie zaś pełniącym faktycznie funkcję naczelnego w założonym przez kardynała Sapiehę w 1945 roku „Tygodniku Powszechnym”, aż do swego odejścia w 1951 roku.

O przedwojennym stosunku ks. Piwowarczyka do Żydów w elaboracie Wojtyły oczywiście ani słowa. Raczej wyrazy uznania. Pisze bp Wojtyła: „Od strony kościelnej wszedł do »Tygodnika« ks. Jan Piwowarczyk, który był reprezentantem Kardynała i Kurii mającym za zadanie pilnować czystości doktrynalnej tego pisma […]. Wiadomo, że ks. Piwowarczyk sam był bardzo doświadczonym publicystą i w ciągu pierwszego siedmiolecia nadawał pismu charakter swoimi artykułami zmierzającymi w zasadniczej mierze do wykładu doktryny katolickiej, a między innymi katolickiej nauki społecznej”.

Uzupełnijmy więc. Tuż przed wojną ks. Piwowarczyk był przekonany, że Żydzi zagrażają niepodległej Rzeczpospolitej, że infekują zdrowy organizm narodowy żydowskimi miazmatami. Mają zgubny wpływ na wszystko, czego się dotkną. Dlatego muszą Polskę opuścić. W artykule pt. Także żydowski rasizm…, zajmującym połowę pierwszej strony „Głosu Narodu” (22.05.1938), dowodził: „Antysemityzm niemiecki, jak każdy zresztą antysemityzm, jest reakcją na zakusy żydostwa, na jego plany i na jego zdobycze w dziedzinie kulturalnej i gospodarczej. – Gdyby w Niemczech nie było żydów, to by nie było także antysemityzmu. Antysemityzm jest zawsze skutkiem, którego przyczyną zawsze jest żydowski imperializm”. To tylko drobny ułamek twórczości tego – jak go bp Wojtyła nazywa – bardzo doświadczonego publicysty. O umiłowaniu Żydów przez ks. Piwowarczyka pisałem obszernie w mojej książce Młyny boże. Zapiski o Kościele i Zagładzie.

Czy 18-letni Karol Wojtyła czytał w 1938 roku „Głos Narodu”? Nie mam pojęcia. Ale ks. Stefan Wyszyński miał w 1938 roku 37 lat. Był od sześciu lat redaktorem naczelnym teologicznego miesięcznika włocławskiego „Ateneum Kapłańskie”, a od roku członkiem Rady Społecznej przy Prymasie Polski kard. Hlondzie. Czy ks. Wyszyński mógł zatem nie znać „Głosu Narodu”? Czy to możliwe, że nie przeczytał ani jednego artykuł zamieszczonego w piśmie redagowanym przez ks. Piwowarczyka, zajmującego się przecież „społeczną nauką Kościoła”, którą ks. Wyszyński również się zajmował?

Nie sposób jednak przypuszczać, by ówczesny arcybiskup metropolita krakowski, 71-letni wówczas Adam Stefan Stanisław Bonifacy Józef Sapieha herbu Lis, nie znał publicystyki jednego ze swoich najbardziej zaufanych współpracowników. We wrześniu 1939 książę Sapieha powołał ks. Piwowarczyka na stanowisko rektora konspiracyjnego Arcybiskupiego Seminarium Duchownego. Znał go zatem świetnie. I ufał mu. Dlatego też w marcu 1945 roku, w Krakowie już „wolnym do Żydów”, powierzył ks. Piwowarczykowi, antysemicie, pieczę nad nowo założonym „Tygodnikiem Powszechnym”. Miał Piwowarczyk czuwać i „pilnować czystości doktrynalnej tego pisma” – jak to zgrabnie ujmuje bp Wojtyła.

W internecie krążą antysemickie cytaty z artykułów napisanych rzekomo przez Stefana Wyszyńskiego i opublikowanych w „Ateneum Kapłańskim”. Autorem tekstów, z których wybrano fragmenty o brzmieniu antysemickim, nie jest Wyszyński, lecz inni księża: ks. Józef Pastuszka i ks. Paweł Tochowicz. Wyszyński je tylko jako redaktor naczelny opublikował. Mnie bardziej interesuje to, co Wyszyński naprawdę napisał, a nie to, co pozwolił drukować. Myślę o broszurze jego autorstwa Jak uchrześcijanić handel dewocjonaliami, wydanej we Włocławku w 1936 roku. Tekst był wcześniej opublikowany w „Ateneum Kapłańskim”, t. 38, rok 1936, s. 486–501.

Zażydzenie handlu dewocjonaliami napawało troską nie tylko redaktora naczelnego „Ateneum Kapłańskiego”. Był to jeden z wątków przewijających się w ówczesnej publicystyce narodowo-katolickiej. Wyszyński na wstępie przywołuje dane statystyczne: aż 80 proc. hurtowni dewocjonaliów w Polsce znajduje się w rękach Żydów, co daje im ok. 60 milionów złotych dochodu rocznie. Ale to nie jest jeszcze najgorsze. Niedopuszczalne jest to, że przedmioty czci religijnej dla chrześcijan produkują i rozprowadzają niechrześcijanie. Dlatego Żydzi powinni być „usunięci z handlu dewocjonaliami”. Wyszyński proponuje utworzenie ogólnopolskiej organizacji broniącej interesów chrześcijańskich producentów i zwalczającej „czynniki obce”. Organizacja ta powinna zarejestrować związkowy znak ochronny, dzięki któremu można by było odróżnić produkt chrześcijański od niechrześcijańskiego. Następnie należałoby uzyskać od „Najdostojniejszego Episkopatu Polski” zakaz święcenia dewocjonaliów wyrabianych przez niechrześcijan, czyli po prostu przez Żydów. Takiego zakazu musieliby przestrzegać wszyscy księża (nie święcić produktów żydowskich) i wszyscy wierni (nie kupować od Żydów). Według mnie plan był genialny w swojej prostocie.

Papież Pius XII 4 marca 1946 roku mianował ks. Stefana Wyszyńskiego na biskupstwo lubelskie, święcenia biskupie przyjął Wyszyński 12 maja 1946 roku na Jasnej Górze, a 26 maja odbył się ingres nowego biskupa do katedry lubelskiej. Trzydzieści dziewięć dni po ingresie, 4 lipca 1946 roku w Kielcach wybuchł pogrom.

Tuż po pogromie nowy biskup lubelski spotkał się z delegacją Centralnego Komitetu Żydów Polskich, zabiegającą u niego o publiczne napiętnowanie antysemickich wystąpień, wzniecanych często – tak jak w Kielcach – jako reakcja na rzekomy mord rytualny. Wyszyński jednak nie wykluczył możliwości używania przez Żydów krwi dzieci chrześcijańskich na macę, powołując się przy tym na głośny proces Bejlisa z 1913 roku. Odniesienie tym bardziej absurdalne, że Bejlis został uniewinniony z zarzutów.

Wyszyński ogólnikowo potępił „wszelkie rodzaje mordów z punktu widzenia etyki chrześcijańskiej”, ale odmówił delegacji CKŻP wydania oficjalnej deklaracji Antyżydowskie wydarzenia kieleckie 4 lipca 1946 roku. Dokumenty i materiały, red. Stanisław Meducki i Zenon Wroca, Urząd Miasta Kielce, Kieleckie towarzystwo Naukowe, Kielce 1992, t. 1, s. 116–117. w sprawie „zajść kieleckich”.

Jego zachowanie nie odbiegało od standardowej reakcji polskiego Kościoła na pogrom kielecki. Jedynie biskup Kubina oświadczyłBp Kaczmarek i bp Kubina o pogromie kieleckim, „Gazeta Wyborcza – Świąteczna”, 1–2.03.2008 stanowczo: „Wszelkie twierdzenia o istnieniu mordów rytualnych są kłamstwem”. Takiej pewności nie miał już jednak biskup lubelski i Episkopat, który Kubinę skrytykował na sesji plenarnej we wrześniu 1946 roku.

Podczas wydarzeń marcowych 1968 roku i rozpętanej przez państwo bezprzykładnej kampanii antysemickiej (nazywanej wówczas antysyjonistyczną) prymas Wyszyński i Episkopat zabierali głos. Adam Michnik w książce Kościół – lewica – dialog polemizuje Adam Michnik, Kościół – lewica – dialog, Przedmowa Stefan Kisielewski, Posłowie ks. Józef Tischner, Biblioteka Gazety Wyborczej, 2011, s. 169 (cytuję wg wydania e-book). z rozpowszechnioną, lecz według niego skrajnie uproszczoną opinią, „jakoby Episkopat uznał ówczesne wystąpienia intelektualistów i młodzieży studenckiej za fragment wewnętrznego sporu między komunistami, zaś pogrom antyinteligencki i demagogię antysemicką za dalszy ciąg partyjnych porachunków”.

Pogrom marcowy

Michnik przytacza kościelne dokumenty z tego czasu: „Słowo Episkopatu Polski o bolesnych wydarzeniach” z 21 marca; kazanie kardynała Wyszyńskiego do nauczycieli i wychowawców 30 marca w Warszawie; kazanie wygłoszone w Wielki Czwartek 7 kwietnia, w którym – jak pisze Michnik – „kardynał Wyszyński podniósł problem antysemityzmu”; ogłoszone 3 maja „Słowo Episkopatu Polski”. Wprawdzie Michnik uznaje, że tym wystąpieniom można zarzucić „pewną niekonkretność, przesadną ogólnikowość, zbytnią lakoniczność” i przyznaje, iż zabrakło mu „jednoznacznego potępienia dla oficjalnie propagowanego antysemityzmu”, jednakże w mojej ocenie jest dla Wyszyńskiego i biskupów zbyt wyrozumiały.

W cytowanych przez Michnika dokumentach właściwie nie pada słowo „Żyd”. Nawet w kazaniu, które autor książki Kościół – lewica – dialog uznaje za bardzo mocne, kaznodzieja słowa na „Ż” nie wypowiada. „Jesteśmy świadkami przeżyć i widowisk tak bolesnych, że serce się wprost kurczy z bólu, gdy się na to wszystko patrzy. Wydaje się, jak gdyby dla pewnej kategorii ludzi zabrakło już miłości i prawa do serca. Dzieją się wśród nas fakty, które nie mogą się nawet w głowie pomieścić! […] Może to ja jestem winien, biskup Warszawy, bo niedostatecznie mówiłem o prawie, o obowiązku miłości i miłowania bez względu na mowę, język i rasę, żeby na Was nie padał cień potworny jakiegoś odnowionego rasizmu, w imię którego my rzekomo bronimy naszej kultury. Nie tą drogą!”

Dopiero w „Słowie Episkopatu Polski” z 3 maja 1968 roku pojawiają się „Żydzi”, ale w czysto propagandowym kontekście. Biskupi powielają obecne w całej ówczesnej prasie rytualne potępienia „środowisk zagranicznych”, oskarżających Polaków masowo ratujących Żydów o antysemityzm i Holokaust. Kościół niestety wpisał się w ten sposób w propagandę marcową. „Biskupi polscy myślą z głęboką przykrością o krzywdach, jakie dobremu imieniu naszego narodu wyrządza się przez niektóre środowiska zagraniczne. Usiłuje się mianowicie eksterminację Żydów, dokonaną w hitlerowskich obozach zagłady, przypisywać Polakom. Jest to straszliwa krzywda moralna, jeśli się zważy, że w obozach tych poniosły śmierć miliony Polaków. Przez pamięć o tych naszych rodakach, a także w oparciu o wszystkie dowody miłości bliźniego, jakie w okresie okupacji Polacy wyświadczyli prześladowanym Żydom, domagamy się przerwania tej kłamliwej i krzywdzącej propagandy oraz jej prowokowania”. Przykro to dzisiaj czytać. Znamy bardzo dobrze ten ton moczarowskiego antysemityzmu, który odzywa się w dzisiejszym dyskursie propagandowym.

Na koniec tych refleksji o „marcowym gadaniu” prymasa Wyszyńskiego przywołam dwa teksty, których Adam Michnik nie mógł znać, kiedy pisał Kościół – lewica – dialog. Jeden to wyciągnięty z archiwum IPN materiał operacyjny SB z inwigilacji Wyszyńskiego (a miał on wokół siebie mnóstwo donosicieli). Ale nie ja go wyciągam, lecz czyni to autorka monumentalnej biografii Wyszyńskiego Ewa K. Czaczkowska, a to jest ostatnia osoba, którą można posądzać o nieżyczliwy stosunek do prymasa (pracuje na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, jest autorką biografii siostry Faustyny Kowalskiej i ks. Jerzego Popiełuszki, publikuje m.in. w „Gościu Niedzielnym” i „Do Rzeczy”).

Barbara Engelking: Przestańmy mówić o pamięci, zacznijmy mówić o trosce

czytaj także

Otóż według tych materiałów Wyszyński miał twierdzić Ewa K. Czaczkowska, Kardynał Wyszyński. Biografia, s. 372., że opublikowanie jakiegoś listu w sprawie antysemityzmu stawiałoby „episkopat w trudnej sytuacji wobec władz państwowych, które, jeśli rzetelnie oczyszczają aparat administracyjny i naukowy z pewnych elementów, jakie się tam dostały – mogłyby zarzucić episkopatowi, że przeszkadza im”. Partia, „usuwając Żydów ze stanowisk”, w pewnym sensie ratuje się w opinii publicznej, gdyż „społeczeństwo przyjmuje to wszystko z sympatią”.

Przy całej ostrożności wobec donosów trudno będzie całkowicie zanegować, że taka czy podobna wypowiedź rzeczywiście padła. Ale nie mamy już tych wątpliwości, kiedy czytamy to, co napisał sam prymas Wyszyński w swoim dzienniku (Pro memoria) z 1968 pod datą 11 kwietnia. Zdumiewa mnie szczególnie jeden fragment, w którym diarysta wspomina o tym, że oczekiwał Ten zapis przytacza Ewa K. Czaczkowska (s. 378–379) za książką Petera Rainy Kardynał Wyszyński, t. 8, Czasy Prymasowskie 1967–1968, „von borowiecki”, Warszawa 1998, s. 166. Pro memoria Wyszyńskiego z 1968 roku nie zostały jeszcze opublikowane. Raina miał dostęp do całości. Oryginalne zapiski prymasa Stefana Wyszyńskiego są przechowywane w archiwum archidiecezji gnieźnieńskiej. od Gomułki jakiegoś porozumienia się ze studentami i ich obrony „przed UB, ORMO i niegodziwym aparatem sprzedawczyków w togach profesorskich”. Chciałbym bardzo wiedzieć, o jakich to „sprzedawczykach w togach profesorskich” myślał na kanwie wydarzeń Marca 1968 roku Wyszyński?

Pamięć to potężne i groźne narzędzie dla reżimów

Masoneria

Wicemarszałek sejmu Franciszek Mazur był w KC PZPR odpowiedzialny za sprawy Kościoła. Prymas Wyszyński zaproponował Mazurowi w 1953 roku wspólną walkę z masonerią. To była dalekosiężna strategia obrony Kościoła przed komunistami. Znalezienie wspólnego wroga.

Oto jak Wyszyński pisze Stefan Wyszyński, Pro memoria. Zapiski z lat 1948–1949 i 1952–1953, Wydawnictwo im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego Soli Deo, Wydawnictwo Księży Pallotynów Prowincji Chrystusa Króla Apostolicum, Ząbki–Warszawa 2007, s. 412–413. w swoim dzienniku o tej rozmowie z 14 stycznia 1953 roku: „Dotknę innej sprawy, która źle was ustawia wobec Kościoła w Polsce. Popełniacie błąd zasadniczy, mnożąc sobie wrogów. »Trybuna Ludu« głosi całemu światu, że biskupi, że papież to wrogowie Polski Ludowej. Przecież to na rękę tym wrogom. To im ułatwia zadanie. Oni powinni wam płacić honoraria! Niemcy przytakują waszej tezie – i mówią: nic dziwnego! Podobnie w Ameryce! Wracam raz jeszcze do masonerii. Bo masoneria całego świata też cieszy się z waszej tezy. Oni dziś przekonują komunistów, że powinni zlikwidować Kościół w Polsce. Bo masoneria też wierzy w to, że oni zwyciężą, podobnie jak wy. Ale chcą mieć pole bez konkurentów. I dlatego dziś zachęcają komunistów: zniszczcie Kościół, pozostanie nam tylko jeden wróg – komunizm. W tej chwili komunizm jest »wynajęty« przez masonerię wszechświatową do likwidowania Kościoła. Ilekroć musieliśmy występować przeciwko wam, bronić praw Kościoła, zawsze byliśmy pochwalani przez masonerię; bo w walce niszczał Kościół. Ale »gdyśmy się dogadywali« – zawsze rozpoczynano atak na biskupów. Bo »pokój religijny« w Polsce był nie na rękę masonerii. Masoneria to wspólny wróg – i nasz, i wasz; my się znamy na nim już od dawna; wy zdradzacie naiwność początkujących wobec masonerii. Nie bądźcie ich najmitami i nie załatwiajcie sprawy masonerii – vulgo kapitalistów”.

Wyszyński w zapiskach z tego czasu wspomina także o masonerii – złotej międzynarodówce, która chce zniszczyć Kościół – czarną międzynarodówkę za pomocą komunizmu – czerwonej międzynarodówki. Przyznam, że staję bezradny wobec tych zapisów. Mój prostoduszny umysł nie ogarnia tej misternej konstrukcji, jaką buduje na kartach swego dziennika Prymas Tysiąclecia.

Bezwzględna walka z żydomasonerią to główna doktryna wojenna przedsoborowego Kościoła, która ma się dobrze i dziś. Papieże w XIX wieku wydawali kolejne antymasońskie encykliki. Encyklikę najdłuższą, najbardziej szczegółową i najbardziej reprezentatywną dla stanowiska Kościoła rzymskokatolickiego potępiającego ex cathedra masonerię wydał Leon XIII w 1884 roku – Humanum genus. Oto szatan pod przewodem masonów walczy z Kościołem, chrześcijaństwem i z Panem Bogiem. Leon XIII wielokrotnie podkreślał związek między masonerią, socjalizmem i komunizmem, wzywając wszystkich chrześcijan do walki z masonami.

Mnie oczywiście nie dziwią antymasońskie fobie Wyszyńskiego. Podzielał je Kościół w Polsce międzywojennej, w którym Wyszyński wyrósł, wykształcił się i zaczął robić karierę. „Ateneum Kapłańskie”, którym kierował jako redaktor naczelny w latach 1932–1939, drukowało jeszcze przed I wojną rozprawy wybitnego znawcy masonerii bp. Pelczara. Wyszyński musiał znać jego fundamentalne dzieło Masonerya Józef Sebastyan Pelczar, Masonerya. Jej istota, zasady, dążności, początki, rozwój, organizacya, ceremoniał i działanie, wydanie czwarte znacznie rozszerzone, Kraków 1914, s. 401. Czytelnik może się zapoznać z najnowszym wydaniem dzieła Pelczara, przygotowanym w 1997 roku przez Wydawnictwo Wers z Poznania. (mam czwarte wydanie z 1914). Próbka stylu: „Sprzymierzeńcami i kierownikami masonerii są wreszcie żydzi. Sojusz ten jest rzeczą pewną […]. Żydzi nienawidzą z zasady i bez chęci pojednania się religii Chrystusowej, która ich opór przeciw Zbawicielowi świata potępia […]. Konsekwentnie żydzi dążą do tego, by podkopać byt religii Chrystusowej, której Kościół katolicki jest strażnicą i ogniskiem, a społeczeństwo chrześcijańskie poniżyć i osłabić, używając do tego wszelkich środków; ponieważ zaś masonerya zwraca, jak widzieliśmy, nienawiść swoją przeciw Kościołowi i stara się zedrzeć ze społeczeństwa cechę chrześcijańską, przeto łatwo wysnuć stąd wniosek, że żydzi utworzyli masonerię, jako jeden z pierwszorzędnych hufców w walce z chrystianizmem”.

J.T. Gross: Postawcie pomniki wywiezionym z miasteczek Żydom zamiast Kaczyńskiemu

Wyszyński w stalinowskiej Polsce proponuje więc komunistom wspólną walkę z masonerią! Idea walki z masonerią bardzo się podoba dzisiejszym endekom skupionym wokół „Polityki Polskiej”, „Myśli Polskiej”, a także publicystom „Najwyższego Czasu” (to salon, w którym przebywają m.in. Janusz Korwin-Mikke i Stanisław Michalkiewicz). Z lubością przytaczają na swoich portalach rozmowę prymasa z tow. Mazurem.

Masoneria nie znika z horyzontu myślowego kardynała Wyszyńskiego. Zainteresował mnie zdumiewający wpis w jego dzienniku pod datą 20 stycznia 1957 roku – dzień wyborów do Sejmu. Jak wiemy Stefan Wyszyński, Pro memoria. T. IV, 1956–1957, redaktor naukowy tomu Michał Białkowski, Instytut Pamięci Narodowej, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Warszawa 2020, s. 105., prymas publicznie poparł Gomułkę i zachęcał do głosowania bez skreśleń. Chcąc uniknąć fotoreporterów, wystarał się o zmianę wyznaczonej komisji i głosował w Pałacu Paca przy Miodowej. „I tutaj o godzinie 20.30 złożyłem swoją kartkę do urny. Wykreśliłem z niej wyraźnych masonów i nieprzyjaciół Kościoła świętego”.

Ciekawe, kogo Prymas Tysiąclecia wykreślił jako „wyraźnych masonów”? Ale ciekawość nasza musi być poskromiona. Wybory są przecież tajne.

Masoneria raz jeszcze powraca w słynnych Kazaniach świętokrzyskich. W ostatnim, trzecim cyklu kazań, wygłaszanym w styczniu 1976 roku, w Konferencji III. Naród – Kościół – Państwo prymas protestował między innymi przeciw odgórnie organizowanej przez państwo ateizacji. W tym kontekście mówił: „Usiłuje się zastąpić sakramentologię Kościoła, tworząc dla obywateli rytuał laicki. Przypomina on nieco rytuały lóż masońskich, upowszechnionych zwłaszcza w laickiej Francji. Byłoby to trochę poniżej naszej godności narodowej, gdybyśmy zapożyczali się od zlaicyzowanych masonów francuskich i tworzyli na ich wzór jakieś rytuały i obrzędy laickie, mające zastąpić pełne treści nasze przeżycia sakramentalne chrztu, bierzmowania czy małżeństwa”.

A może nie trzeba aż tak bardzo się dziwić antymasońskim wycieczkom kardynała Wyszyńskiego, skoro „niektórzy hierarchowie kościelni postanowili zezwolić na aktywność działaczy katolickich, którzy stworzyli coś, co można umownie nazwać »komórką antymasońską« – czytamy Tomasz Krok, Antymasońska komórka Episkopatu Polski (1946–1952), Wydawnictwo LTW, Łomianki 2018, s. 119–120. Podobna komórę utworzył w latach 30. na polecenie Watykanu dyrektor Katolickiej Agencji Prasowej ks. Zygmunt Kaczyński (tamże). w pionierskiej pracy Tomasza Kroka Antymasońska komórka Episkopatu Polski (1946–1952).

Nie, polskie elity nie ratowały Żydów

Założycielem komórki był Jerzy Krasnowolski, w jej ścisłym składzie byli Ludwik Tyborowski i Witold Sawicki. Korzystali oni z sieci informatorów, w większości nieświadomych swojej roli. Komórka została rozpracowana przez UB, a jej członkowie składali w śledztwie obszerne wyjaśnienia. Według tych zeznań Krasnowolski miał się spotkać z Wyszyńskim wiele razy, zarówno przed nominacją na prymasa, jak i po niej. Wyszyński odmówił finansowania działalności komórki, ale miał być zainteresowany wpływami masońskimi wśród duchowieństwa.

Ekspertem prymasa do spraw masonerii miał być członek antymasońskiej komórki Episkopatu profesor Witold Sawicki, autor opracowania pt. Organizacje tajne w walce z Kościołem, napisanego na przełomie lat 50. i 60. Książka zaliczana jest do klasyki tego typu literatury. W latach 60. krążyła jako anonimowy druk samizdatowy. W wolnej i niepodległej Polsce rzecz została opublikowana już pod nazwiskiem, w 2000 roku przez wydawnictwo WERS. Drugie wydanie jest ozdobą serii „Biblioteka Wszechpolaka” wydawanej przez Dom Wydawniczy „Ostoja” (Krzeszowice 2011). „Biblioteka Wszechpolaka” oferuje nam dziś wiele książek o masonerii, w tym pisma zebrane jednego z klasyków w tej materii – o. Kolbe.

Specjalista od masonerii bp Józef Sebastian Pelczar został beatyfikowany w Rzeszowie przez Jana Pawła II 2 czerwca 1991 roku, kanonizowany zaś również przez Jana Pawła II 18 maja 2003 roku w Rzymie. Inny specjalista od masonerii i Żydów o. Maksymilian Maria Kolbe został beatyfikowany przez papieża Pawła VI 17 października 1971 roku, a kanonizowany przez Jana Pawła II 10 października 1982 roku.

Myślę sobie, że błogosławiony Stefan Wyszyński będzie mógł w niebie porozmawiać sobie ze świętym Józefem Sebastianem Pelczarem i świętym Maksymilianem Marią Kolbem o masonerii i Żydach. A przysłuchiwać się będzie tej rozmowie święty Jan Paweł II.

Polscy poszukiwacze żydowskiego złota

czytaj także

„Potworna Tajemnica” Holokaustu

Książka katolickiego dziennikarza Andrei Torniellego Pius XII. Papież, który ratował Żydów jest klasyczną apologią (gr. ἀπολογία = „obrona”, „mowa obrończa”). Ale mnie nie interesuje teraz papież Pacelli – największy przyjaciel Żydów, lecz kardynał Wyszyński – Prymas Tysiąclecia.

Otóż Tornielli, watykanista piszący do katolickich gazet, mający swą własną audycję we włoskim Radio Maria działającym w diecezji mediolańskiej od 1983 roku, przytacza sensacyjny dokument. Jest to – jak twierdzi – nigdy dotąd niepublikowane świadectwo: zeznanie prymasa Wyszyńskiego złożone pod przysięgą 18 października 1968 roku w Warszawie w procesie beatyfikacyjnym Piusa XII. To, co pół roku po wydarzeniach Marca 68 mówi Wyszyński o zagładzie Żydów, jest (przynajmniej dla mnie) zdumiewające!

Oburzamy się na „Mein Kampf”, ale czcimy własnych antysemitów

Strategia apologetyczna Torniellego opiera się na paradoksie (którego apologeta najwyraźniej nie zauważa). Rzeczywista Zagłada była dla Piusa XII i dla całego Kościoła „Potworną Tajemnicą” (to sformułowanie niejednokrotnie pojawia się w książce). Ma to oznaczać, że – upraszczając – papież nic o toczącej się Zagładzie nie wiedział. Co jednak nie przeszkodziło mu intensywnie zajmować się ratowaniem Żydów przed Zagładą.

W podobnym duchu zeznajeAndrea Tornielli, Pius XII. Papież który ratował Żydów, tłumaczenie Lucyna Rodziewicz-Doktór, Wydawnictwo AA, Kraków 2015. Wyszyński: „Jeśli chodzi o »rozwiązanie« problemu żydowskiego, choć przewidziano je na samym początku hitleryzmu i zaplanowano jeszcze przed wybuchem wojny, zostało sumiennie zakamuflowane. Początkowo nikt nie był w stanie rozeznać się w kwestii prawdziwych intencji hitlerowców, nawet kiedy obozy zagłady (Vernichtungslager) już działały i organizowano getto w Warszawie. Oficjalna propaganda głosiła, że getto i obozy koncentracyjne dla Żydów są tworami prowizorycznymi, tylko na czas wojny, aby ochronić ludność żydowską. Masowa zagłada ludności żydowskiej odbywała się w absolutnej tajemnicy, a przeprowadzały ją stworzone w tym właśnie celu wyspecjalizowane oddziały. Pod koniec każdej operacji także oddziały były »likwidowane«, aby przy życiu nie pozostał ani jeden świadek. Dlatego ani polska, ani niemiecka opinia publiczna nie były poinformowane o tego rodzaju akcjach. Co więcej, nie dawano wiary pogłoskom, że prowadzone są takie działania. Świadków prawie nie było. Nic dziwnego zatem, że ani kraje europejskie, ani Stolica Apostolska nie posiadały odpowiednich informacji na temat systematycznej eliminacji narodu żydowskiego. Dopiero teraz, kiedy dostępne dokumenty o obozach koncentracyjnych, zwłaszcza zaś polskie dokumenty, zostały częściowo opublikowane, mamy dokładniejszy pogląd na to, co Niemcy robili z Żydami. Trzeba jednak dodać, że w obozach koncentracyjnych zabijano – i to w znacznej ilości – także ludność polską. Trzeba dodać, że Niemcy z dbałością zacierali zarówno ślady swojej działalności w obozach zagłady, jak i odnośną dokumentację. Ludność polska, która teraz już wie o planie zagłady, jest dzisiaj przekonana, że ani Stolica Apostolska, ani żadne międzynarodowe władze nie były w stanie powstrzymać nieokiełznanych nazistów, którzy dążyli do zrealizowania planu”.

Rozbrajająca sancta simplicitas Prymasa Tysiąclecia (nie został poinformowany o Zagładzie, podobnie jak Stolica Apostolska) idzie tu w parze z manipulacją. Wyszyński nie rozróżnia „obozów zagłady” i „obozów koncentracyjnych”. Pisze więc o „obozach koncentracyjnych dla Żydów”, a potem precyzuje, że „w obozach koncentracyjnych zabijano – i to w znacznej ilości – także ludność polską”. Fantazjuje, że niemieckie oddziały specjalne przeprowadzające masową eksterminację Żydów, były po każdej operacji likwidowane. Takiej bzdury przez 40 lat mojej pracy naukowej nigdy jeszcze nie spotkałem.

Najbardziej zdumiewające w ustach człowieka, który całą okupację spędził w Polsce, jest twierdzenie, że zagłada Żydów dokonana na ziemiach polskich odbyła się „prawie” bez świadków. Ergo – (prawie) nikt z mieszkańców okupowanych ziem polskich niczego nie widział, nie słyszał i nie wiedział. Dowiedzieliśmy się o tym wszyscy dopiero po wojnie. Dla kogoś, kto ma choćby elementarną wiedzę na temat przebiegu eksterminacji polskich Żydów podczas Akcji Reinhardt, takie twierdzenie to horrendum! To po prostu nieprawda! Wyszyński mija się z prawdą, zeznając pod przysięgą!

Akcje likwidacyjne społeczności żydowskich w niezliczonych miastach i miasteczkach okupowanej Polski były wielkim krwawym spektaklem, rozgrywającym się na oczach sąsiadów, którzy po wywiezieniu Żydów rzucali się na ich opuszczone mienie. Ci, którzy mieszkali w okolicach obozów zagłady, czuli dzień i noc trupi smród i widzieli czarny tłusty dym palonych ciał. W jednym Wyszyński ma rację: „ludność polska […] ani Stolica Apostolska […] nie byłyby w stanie powstrzymać nieokiełznanych nazistów”.

To „zeznanie” kardynała prymasa Wyszyńskiego jest wysoce bulwersujące. Ale kościelni hierarchowie z papieżami na czele są zawsze najgorzej poinformowani. Oni nigdy nic nie wiedzą, nic nie widzą. A dopiero potem leją krokodyle łzy.

Epilog

Kardynała Wyszyńskiego obdarzano różnymi tytułami. „Niekoronowanemu Królowi Polski” – taki napis widniał na szarfie wieńca złożonego przez związkowców „Solidarności” podczas pogrzebu prymasa 31 maja 1981 roku. Publicyści katoliccy pisali o nim „Defensor Patriae” lub „Interreks”, a poeta Jerzy Zagórski nazwał go w 1980 roku „Pater Patriae”. Jan Paweł II nadał mu tytuł Prymasa Tysiąclecia.

Dekret o heroiczności cnót Prymasa Tysiąclecia datowany jest 18 grudnia 2017 roku. Od tego dnia kardynałowi Wyszyńskiemu przysługuje tytuł „Czcigodny Sługa Boży”. 12 września 2021 w Warszawie odbędzie się uroczystość beatyfikacji kardynała prymasa Stefana Wyszyńskiego oraz s. Róży Czackiej. Kościół nazwie Wyszyńskiego błogosławionym i zezwoli na jego publiczny kult.

„Pogromy? To nie Polacy robili to Żydom, to komuniści”

Stefan Wyszyński był dwukrotnie kandydatem do Pokojowej Nagrody Nobla. Pierwszy raz w styczniu 1978 roku jego kandydaturę wysunął Mariano Rumor – przewodniczący Światowej Unii Chrześcijańskich Demokratów (nagrodę otrzymali wtedy Menachem Begin i Anwar Sadat). Drugi raz w 1979 roku – kandydaturę Wyszyńskiego zgłosił senat Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego przy poparciu koła poselskiego „Znak” (nagrodę otrzymała wtedy Matka Teresa z Kalkuty, od 2016 święta).

Kardynał Wyszyński był też jednym z „papabili” (kandydatów na papieża). Na konklawe w 1958 roku, po śmierci Piusa XII. Dostał podobno kilka głosów (papieżem został wtedy Angelo Giuseppe Roncalli – Jan XXIII). Był też ponoć wymieniany wśród kandydatów podczas konklawe w 1978 roku. George Weigel w książce Świadek nadziei. Biografia papieża Jana Pawła II przytacza słowa kardynała Franza Königa, który podczas głosowań zapytał Wyszyńskiego, czy nowym papieżem mógłby zostać Polak. Prymas odpowiedział: „O mój Boże, uważasz, że powinienem pójść do Rzymu. Komuniści by wówczas triumfowali”. König bezlitośnie sprostował, że chodzi mu o Wojtyłę. „Nie – odparł prymas – jest zbyt młody i nieznany, nigdy nie zostanie papieżem”. Dla przypomnienia: na konklawe w październiku 1978 roku papieżem został Karol Wojtyła.

**
prof. dr hab. Jacek Leociak – historyk literatury, kierownik Zakładu Badań nad Literaturą Zagłady w Instytucie Badań Literackich PAN, członek założyciel Centrum Badań nad Zagładą Żydów przy Instytucie Filozofii i Socjologii PAN, redaktor rocznika „Zagłada Żydów. Studia i Materiały”. Opublikował m.in.: Getto warszawskie. Przewodnik po nieistniejącym mieście (wspólnie z Barbarą Engelking), Doświadczenia graniczne. Studia o dwudziestowiecznych formach reprezentacjiRatowanie. Opowieści Polaków i Żydów, Spojrzenia na warszawskie getto, Biografie ulic, Młyny boże. Zapiski o Kościele i Zagładzie. Razem z Barbarą Engelking przygotował koncepcję galerii Zagłada w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij