Kraj, Weekend

Gdy choroba jest atutem. Kim są asystenci zdrowienia?

– O kursie na asystenta zdrowienia dowiedziałam się od psycholog. Powiedziała mi: „Jak pani jest takim czołgiem, którego nic nie powali, nawet choroba psychiczna, to niech pani spróbuje tego” – mówi Ewa.

Pilotaż reformy psychiatrii wprowadził do pracy w centrach zdrowia psychicznego asystentów zdrowienia. To osoby, które same przeszły kryzys psychiczny lub chorują psychicznie, ale od dłuższego czasu są w remisji. Ich rolą jest towarzyszenie pacjentom w zdrowieniu, a zasobem własna historia chorowania i zdrowienia. Bywają nazywani ekspertami przez doświadczenie.

– W psychiatrii wiemy, że nie samym leczeniem człowiek wraca do życia. Potrzebne są inne motywacje – mówi profesor Jacek Wciórka, jeden z autorów reformy psychiatrii. – I tu jest miejsce dla asystenta zdrowienia, człowieka, który dysponuje podobnym doświadczeniem, przez co stanowi żywy przykład, że jest wyjście z tej sytuacji, postrzeganej przez pacjenta jako trudna czy bez wyjścia. Oczywiście wymaga to pracy, zaangażowania, współdziałania z różnymi ludźmi.

Profesor zwraca też uwagę, że asystenci stanowią wyłom w stereotypie dzielącym specjalistów pracujących w dziedzinie psychiatrii i pacjentów na dwie przeciwstawne grupy: my – terapeuci i oni – pacjenci. Przez swoje doświadczenie asystenci zdrowienia nie tylko oferują pacjentowi zrozumienie, jakiego nie dostanie od nawet najlepszego specjalisty, który nigdy nie doświadczył psychozy czy głębokiej depresji. Są też pomostem pomiędzy światami terapeutów i pacjentów. Według profesora Wciórki rola asystentów zdrowienia w reformowanej psychiatrii jest nie do zastąpienia.

– Ten proces nie zaczął się w Polsce. Na świecie funkcjonują asystenci zdrowienia i stanowią poważną siłę. W zasadzie żaden rozwinięty system ochrony zdrowia psychicznego już nie funkcjonuje bez wprowadzenia asystentów zdrowienia do oferty leczniczej, do procesu terapii.

W Hajnówce na początku 2021 roku jest dwoje asystentów: Ewa i Krzysztof. Obydwoje przeszli kurs przygotowujący do pracy w tej roli.

Krzysztof

Krzysztof ma trzydzieści siedem lat, krótkie ciemne włosy, okulary. Chodzi lekko pochylony do przodu, jakby był zamyślony. Podczas rozmowy kilka razy wtrąca zdania po angielsku i niemiecku lub tytuły książek związane z poruszanym tematem. Zaprosił mnie do pokoju, w którym urzęduje w czwartki. Przychodzi parę minut po dziewiątej, wychodzi tuż po piętnastej (ma umowę-zlecenie z centrum na dwadzieścia pięć godzin pracy miesięcznie). W inne dni to gabinet psychiatrów. Stół z komputerem (używają go lekarze), przy nim krzesła, pod oknem dwa żółte wygodne fotele. Tu może spokojnie rozmawiać z osobami takiej rozmowy potrzebującymi.

O asystentach zdrowienia dowiedział się, gdy ruszył pilotaż centrów zdrowia psychicznego. Zgłosił się do doktora Kononiuka [Piotr Kononiuk – ówczesny, do czerwca 2021 roku, koordynator centrum zdrowia psychicznego w Hajnówce – przyp. KP] jesienią 2019 roku.

– Krzysztof był pierwszą osobą, od której usłyszałem o asystentach. Porozmawialiśmy o tym, wziąłem jego numer i jakiś czas leżał w szufladzie biurka. Aż zadzwoniłem, pojechaliśmy na szkolenie i mamy asystentów – opowiada w skrócie lekarz.

Jak poprawić zdrowie psychiczne w XXI wieku?

W relacji Krzysztofa ta sama historia jest wielowątkowa. Rozpoczyna się, gdy jako dwudziestoletni mężczyzna zaczął się leczyć u psychiatry (prosi, by nie podawać rozpoznania) i usłyszał, że z pracą może mieć problem. Był 2004 rok. Słowa lekarza, które wtedy padły w zaciszu gabinetu psychiatrycznego, okazały się prorocze. Ale najpierw miała miejsce walka na studiach. Krzysztof leczył się nieregularnie, przez co o mały włos nie zawalił pierwszego roku. Szybko wyciągnął wnioski, postanowił nie przerywać leczenia. Skończył historię na Uniwersytecie w Białymstoku, czuł się dobrze (nigdy go nie hospitalizowano), ale o pracę było trudno.

– Najgorzej się działo po kryzysie finansowym 2008 roku. Gdy w naszym regionie ktoś dostał się na staż, trzeba było się cieszyć. O pracy na etat nie było mowy – wyjaśnia.

Przetrwał dzięki rencie. Trochę zarabiał na stażach, trochę na śmieciówkach. Zaangażował się w lokalną spółdzielnię socjalną. Bywały i długie okresy bezrobocia. Bez pracy pozostawał od 2018 roku, a bardzo chciał pracować. Zyskał nową nadzieję, gdy natknął się na informację, że powstał zawód asystent zdrowienia.

Kurs dla asystentów odbywał się w Krakowie. Zaczął się latem 2020 roku, trwał do grudnia. Prowadziło go Stowarzyszenie Otwórzcie Drzwi. Przyjęcie do grona uczestników zajęć poprzedzała rozmowa kwalifikacyjna. Kandydatom na asystentów zdrowienia w hajnowskim centrum zdrowia psychicznego Kononiuk towarzyszył w podróży na tę rozmowę, a na miejscu ich rekomendował.

– Stresowałem się, ale uspokoiłem się po pytaniu o diagnozę i przebieg leczenia. Pani ze stowarzyszenia zadawała je zupełnie poważnie. Nagle zdałem sobie sprawę, że to, co gdzie indziej jest problemem, powodem do stygmatyzacji, tu działa na moją korzyść. Paradoksalnie moje doświadczenie chorowania i zdrowienia, coś, co gdzie indziej bywa przeszkodą, w tym zawodzie jest moją mocną stroną – mówi z uśmiechem.

Kurs był podzielony na dziesięć weekendowych zjazdów. Dla Krzysztofa łatwiejsze się okazały moduły teoretyczne, więcej trudności sprawiały te, które angażowały emocje i sięgały do doświadczenia choroby.

Ciemna dolina schizofrenii

czytaj także

Ciemna dolina schizofrenii

Katarzyna Prot-Klinger

Krzysztof jako asystent zdrowienia pracuje od stycznia 2021 roku. Dyżuruje w centrum zdrowia psychicznego raz w tygodniu, w tym czasie jest dostępny, gdyby któryś z pacjentów potrzebował rozmowy. Do początku lutego (kiedy odwiedziłam hajnowskie centrum) świeżo upieczony asystent zdrowienia skompletował biblioteczkę z książkami o chorowaniu i zdrowieniu, która ma być na oddziale dziennym, przygotowywał też gazetkę na temat asystentów zdrowienia wiszącą w poczekalni. Jeśli chodzi o dzielenie się swoim doświadczeniem twarzą w twarz, miał jednego klienta. Za kilka dni wygłosi referat w oddziale dziennym hajnowskiego centrum. Potem chciałby utrzymywać z pacjentami z dziennego stały kontakt. Chodzić z nimi na spacery, może grać w ping-ponga.

Po spotkaniu z Krzysztofem pytam koordynatora centrum w Hajnówce, z czego wynika takie ostrożne angażowanie asystentów zdrowienia i czy może nie jest zbyt zachowawcze. Słyszę w odpowiedzi, że to czas na okrzepnięcie w nowej roli.

– Tu trzeba dużo samodzielności – mówi lekarz. – Chciałbym, żeby asystenci sami sobie wypracowali miejsce pracy, zorganizowali je.

Ewa

Sposobów na stworzenie swojej przestrzeni pracy aktywnie szuka Ewa. Długie blond włosy, niebieska kredka podkreślająca kolor oczu. Jest po pięćdziesiątce, ale energii mógłby jej pozazdrościć niejeden dwudziestolatek. Przyjmuje mnie w domu. Odbiera telefon. Oddzwania szefowa środowiskowego domu samopomocy. Ewa przekonuje ją, że zaproszenie asystenta zdrowienia do ŚDS-u z prezentacją to dobry pomysł. Choć szefowa nie jest pewna, ustalają wstępnie termin i godzinę prezentacji Ewy.

Ewa przeszła kurs razem z Krzysztofem. Podczas zajęć poczuła się jak w rodzinie. Nie bez znaczenia było, że pierwszy raz w życiu mogła swobodnie mówić o swojej chorobie. Mocno zapadły jej w pamięć słowa wypowiedziane przez inną kursantkę: „Nikt nie kocha tak jak osoba ze schizofrenią”. Ewa powtarza je kilka razy w czasie naszej rozmowy.

Pierwszy raz trafiła do szpitala, gdy miała dwadzieścia dwa lata. Pamięta, że był to ciepły lipiec 1989 roku, szpital w Rybniku. Właśnie skończyła studium nauczycielskie w Katowicach, w garści miała uprawnienia nauczyciela przedszkola, praca w zawodzie już na nią czekała. Diagnoza schizofrenii pogrzebała jej marzenia o pracy z dziećmi.

– W szpitalu dostałam końskie dawki leków i stopniowo zdrowiałam.

Po wyjściu z lecznicy pożegnała życie na południu kraju, wróciła do Hajnówki, do mieszkania mamy. Przez rok nie wychodziła z domu.

– Czytałam książki, tyłam i użalałam się nad swoim zmarnowanym życiem.

Uzyskała stopień niepełnosprawności, rentę. Z programu dla niepełnosprawnych dostała pracę w zakładzie stolarskim. Wyprowadziła się od matki i po trzech miesiącach znów znalazła się w szpitalu.

– Miałam problemy ze snem, wszystko robiłam perfekcyjnie, to mnie wykańczało psychicznie i fizycznie.

W szpitalu w Choroszczy spędziła trzy miesiące. Wspomina, jak wyglądali ona sama i inni pacjenci na dużych dawkach leków. Wstaje z fotela i pokazuje, jak dreptała w miejscu i jak ślina leciała jej z ust.

– Wiele osób tak chodziło – mówi. – Jak zombie. Była taka pacjentka, Tamarka, też chodziła po korytarzach, w kółko, małymi kroczkami, patrzyła niewidzącym wzrokiem. Inni pacjenci wykorzystywali ją w toalecie, ona oczywiście tego nie zgłaszała, bo nie wiedziała, co się z nią i wokół niej dzieje.

Niech nikogo nie uspokaja spadek liczby samobójstw w pandemii

Po wyjściu ze szpitala czekała Ewę znana już ścieżka: powrót do mieszkania matki, praca (teraz w sklepie z kosmetykami), własne pieniądze, wyprowadzka od matki. Kolejne zmiany, tym razem w sprawach sercowych. Znalazła chłopaka, wyszła za mąż. Rozwiodła się. Szybko znów wyszła za mąż. I w tym punkcie historia Ewy na kilkanaście lat przestaje wirować jak w kalejdoskopie. Poza jednym epizodem, na początku drugiego małżeństwa.

– Zaszłam w ciążę. Ze względu na dziecko nie chciałam brać leków. Zapytałam lekarza, pozwolił je odstawić, ale pod kontrolą. Wszystko było w porządku, urodziłam. Kiedy córka miała cztery miesiące, wróciła psychoza. Potem już bardzo skrupulatnie pilnowałam dawek, nie chciałam więcej wracać do szpitala.

To była jej ostatnia hospitalizacja, dwadzieścia lat temu. Przez całe dzieciństwo córki Ewa była blisko dziecka, skupiona na jego rozwoju. Była mamą troskliwą, która gotuje, karmi, wozi na zajęcia. Mąż prowadził firmę budowlaną. Ewa wspomina, że jej nie wspierał, często wypominał, że ma „żółte papiery”; jej zdanie, jako chorej psychicznie, się nie liczyło. Czuła się poniżana.

– Ale kiedy on zaczął pić i coraz bardziej pogrążał się w alkoholizmie, to ja, ta chora psychicznie, miałam siłę, żeby mu pomagać, wyciągać go z bagna – mówi Ewa. – W sumie to jego choroba alkoholowa spowodowała, że sama stanęłam na nogi.

Po kilkunastu latach małżeństwa poszła na terapię dla dorosłych dzieci alkoholików (piła również jej matka), jeździła do psychologów i psychiatrów. Wzmocniona terapeutycznie, zaczęła szukać sposobów na powrót do pracy. Poszła na kurs pracownika biurowego, po którym podjęła staż w administracji szpitala, ale nie zakończył się zatrudnieniem. Kolejny kurs, tym razem staż w rejestracji medycznej, zaowocował pracą etatową.

– Pracuję tam siedem lat – przyznaje z uśmiechem.

W tym czasie uzyskała uprawnienia masażystki, skończyła dwuletnią szkołę w tym kierunku. Dwa lata temu się rozwiodła, wcześniej wyprowadziła się od męża i zamieszkała w wynajętym mieszkaniu.

– Zdobyłam nowy zawód, mając pięćdziesiąt dwa lata – mówi z dumą.

Kurs asystenta zdrowienia zrobiła, gdy miała pięćdziesiąt trzy. Kiedy u niej byłam, listonosz przyniósł dużą kopertę. W środku znajdował się dyplom ukończenia kursu.

Owsiak stracił tysiaka, ochrona zdrowia zyskała 7 mld zł (nie z WOŚP)

– O kursie na asystenta zdrowienia dowiedziałam się od psycholog. Powiedziała mi: „Jak pani jest takim czołgiem, którego nic nie powali, nawet choroba psychiczna, to niech pani spróbuje tego” – mówi Ewa. Pomysł spodobał jej się od razu. – Chcę pomagać ludziom – zapewnia spokojnie. Uważa, że każdy jest kreatorem swojego życia i że to ważne, by osoby z podobnym doświadczeniem wzajemnie się wspierały.

Odkąd ma obowiązki jako asystentka zdrowienia w hajnowskim centrum zdrowia psychicznego, czuje się potrzebna i pożyteczna. Na razie doktor Kononiuk skierował do niej jedną klientkę. Ewa po rozmowach z nią widzi sens tej pracy i swojego zaangażowania. Chce, żeby było więcej osób, z którymi będzie rozmawiać w tej roli. Dlatego zgłosiła się do ŚDS-u z prezentacją.

– Ludzie w kolejnym miejscu dowiedzą się, kto to jest asystent zdrowienia. Jeśli ktoś będzie chciał zostać ze mną w kontakcie, jestem do dyspozycji – zapewnia.

Ewa jest pełna nadziei, mówi, że zależy jej na tej aktywności, bo to nie tylko pomaganie innym, ale i kolejny element jej własnego zdrowienia.

Jej entuzjazm nie opadł po krótkiej rozmowie z szefem oddziału całodobowego. Zapytała, czy jako asystentka zdrowienia mogłaby wejść na ten oddział. Lekarz wskazał kartkę przyklejoną na drzwiach z informacją o zakazie wstępu dla osób, które nie są personelem medycznym.

– Asystent zdrowienia to nie jest personel medyczny – odpowiedział stanowczo ordynator. Dodał, że z ich zatrudnianiem na oddziale całodobowym poczeka, aż ta kwestia zostanie uregulowana prawnie. Na razie jest za dużo niedopowiedzeń.

Legislacja i życie

– Ta wątpliwość dotycząca statusu asystenta zdrowienia jest podnoszona też przez innych lekarzy – słyszę od Anny Bielańskiej, psychoterapeutki z wieloletnim doświadczeniem w pracy z osobami w psychozach, prezes krakowskiego Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Psychiatrii i Opieki Środowiskowej. Bielańska jest też jedną z osób prowadzących zajęcia w ramach kursu dla asystentów organizowanego przez Stowarzyszenie Otwórzcie Drzwi, który ukończyli Ewa i Krzysztof.

– Chodzi o tajemnicę lekarską, o to, czy asystent zdrowienia może mieć dostęp do historii choroby. Nas wszystkich, którzy pracujemy z pacjentami, pielęgniarkę, psychologa, lekarza, obowiązuje tajemnica lekarska. Jest oczywiste, że asystentów także, ale w związku z tym, że kwestia tego zawodu jest prawnie nieuregulowana, są lekarze, którzy mają wątpliwości. Inni natomiast bez problemu zatrudniają asystentów także na oddziałach całodobowych.

Anna Bielańska zaznacza, że dla niej nie jest problemem wprowadzenie asystenta zdrowienia do zespołu, jego uczestnictwo w zebraniach, gdzie omawia się poszczególne przypadki. Przyjmuje, że wystarczy umowa z asystentem, że jego też obowiązuje tajemnica lekarska. Ale rozumie opór niektórych lekarzy, bo to nowa sytuacja, dotąd niespotykana w Polsce, że były pacjent staje się częścią zespołu leczącego.

– Oni mają coś, czego nam wszystkim brakuje. To doświadczenie – mówi psychoterapeutka. – Doświadczenie kryzysu, głębokiego, psychotycznego. Doświadczenie wyjścia z niego, niektórzy mają przecież za sobą kilkukrotne kryzysy, lata chorowania. To jest ogromny zasób, z którym mogą pracować na rzecz pacjentów, jeżeli tylko mogą i chcą robić z tego użytek przez dzielenie się tym doświadczeniem, opowiadanie o nim.

Pogadaliśmy o chorobie. I co teraz?

czytaj także

Według Bielańskiej to, że kwestia asystentów zdrowienia nie jest jeszcze uregulowana, nie przeszkadza we wdrażaniu ich do współczesnej psychiatrii.

– Życie zawsze wyprzedza legislację i to jest okej – śmieje się i dodaje: – My w Krakowie zawsze staramy się nie czekać na regulacje prawne, bo możemy się nie doczekać.

Rolę asystentów zdrowienia psychoterapeutka widzi nie tylko w towarzyszeniu w zdrowieniu osobie chorej, daniu jej nowej nadziei, ale też w pomocy zespołowi w dotarciu do tego człowieka.

– Bo czasem jest to bardzo trudne – podsumowuje.

W polskim prawie o asystentach zdrowienia jest jedynie wzmianka, ale ona otwiera im drzwi do pracy w reformowanej psychiatrii. To zapis w rozporządzeniu ministra zdrowia w sprawie programu pilotażowego w centrach zdrowia psychicznego. Dokument określa ich jako „osoby udzielające świadczeniobiorcom wsparcia psychicznego” oraz wymienia wśród „osób zatrudnionych w centrum w ramach działalności podstawowej” obok tych wykonujących zawody medyczne, pracowników socjalnych i osób, które uzyskały tytuł specjalisty w dziedzinie zdrowia publicznego lub tytuł licencjata albo magistra na kierunku studiów w zakresie zdrowia publicznego.

W Ministerstwie Zdrowia sprawdzam status prawny asystenta zdrowienia jako zawodu. Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska z Biura Komunikacji resortu informuje mnie, że taki „zawód” nie jest uwzględniony ani w rozporządzeniu ministra pracy w sprawie klasyfikacji zawodów i specjalności na potrzeby rynku pracy, ani w rozporządzeniu ministra edukacji w sprawie ogólnych celów i zadań kształcenia w zawodach szkolnictwa branżowego oraz klasyfikacji zawodów szkolnictwa branżowego. Natomiast do Ministerstwa Zdrowia wpłynął wniosek Fundacji Wspierania Rozwoju Społecznego Leonardo o włączenie do Zintegrowanego Systemu Kwalifikacji (ZSK) kwalifikacji rynkowej pod nazwą wspieranie osób doświadczających kryzysów psychicznych w procesie zdrowienia, skrót nazwy: asystent zdrowienia.

„Przedmiotowa kwalifikacja adresowana jest do osób, które mają za sobą doświadczenie psychozy i uczestniczyły w psychoterapii własnej, a w czasie zdobywania kwalifikacji są w remisji objawowej” – pisze Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska. Wniosek Fundacji Leonardo przeszedł konsultacje środowiskowe, nadal jest procedowany. Podsumowując: „kwalifikacja jest przedmiotem prac w Ministerstwie Zdrowia i cały czas jeszcze może być zmieniana” – czytam w odpowiedzi z Biura Komunikacji.

*
Fragment książki Anety Pawłowskiej-Krać Głośnik w głowie. O leczeniu psychiatrycznym w Polsce, która właśnie ukazuje się nakładem Wydawnictwa Czarne.

**
Głośnik w głowie okładkaAneta Pawłowska-Krać (ur. 1977) – dziennikarka, socjolożka, absolwentka Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. Autorka opracowania Doświadczenie religijne jako konsekwencja konwersji religijnej, które stanowiło część książki Doświadczenie religijne pod redakcją Tadeusza Doktóra. Publikowała m.in. w „Dużym Formacie” i „Zwierciadle”. Była związana z mediami regionalnymi, w tym z bialskim „Słowem Podlasia” i radomskim tygodnikiem „7 Dni”. Autorka reportaży radiowych emitowanych na antenie katowickiego Radia eM. Pracowała w redakcjach informacyjnych Radia Rekord i Meloradia. Jest reporterką Informacyjnej Agencji Radiowej Polskiego Radia. Jej reportaż Głodny i zły znalazł się w 2018 roku w finale konkursu o Nagrodę im. profesor Elżbiety Tarkowskiej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij