Kraj

Co może ugrać opozycja na aferze wizowej (i dlaczego nie więcej?)

Coraz więcej wskazuje na to, że do demokracji nie dorosły te partie, które nadal nie rozumieją, iż aferami wyborca swoich dzieci nie nakarmi, a podwyżką pensji minimalnej i owszem.

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że afera wizowa niemal spadła opozycji z nieba. Na miesiąc przed wyborami, kiedy nawet letni wyborcy zaczynają się wreszcie bardziej interesować polityką, okazuje się, że łapówkę od polskiego MSZ można było kupić sobie polską wizę na straganie w krajach Afryki czy Azji.

Sam wątek korupcji wizowej nie musi być dla wyborców szokujący, albowiem akurat do korupcji za PiS przyzwyczaili się chyba już wszyscy. Szokujące jest jednak to, że na kanałach YouTube pokazywane są filmiki, gdzie obcokrajowcy w tych swoich „muzułmańskich brodach”, które przecież są prawicowym symbolem wojny cywilizacyjnej, machają przed nosem dokumentami z polską pieczęcią i polskim orzełkiem. Istnieje pewien fetysz urzędowego dokumentu i gdy nagle ten dokument wala się po azjatyckich bazarach, wyborcy mogą mieć uzasadnione poczucie upadku powagi państwa polskiego.

Gdy dodamy do tego fakt, że afera wizowa całkowicie rozbija fundament pisowskiej kampanii wyborczej, opartej na straszeniu zalewem emigrantów po przejęciu władzy przez Tuska i zapewnianiu bezpieczeństwa przez rząd Kaczyńskiego, nie powinno dziwić, że w PiS zapanował strach. Histeryczne orędzie marszałkini Witek, będące odpowiedzią na poprawne, acz nudne wystąpienie marszałka Grodzkiego, jest tego najlepszym dowodem.

I to właśnie ten pisowski strach może być pierwszym argumentem za tym, że opozycja aż tak wiele na aferze wizowej nie ugra. PiS rzuci bowiem z jeden strony wszystkie siły na rozmywanie afery, a z drugiej będzie wyjątkowo stanowczy w aresztowaniach i reagowaniu na wszelkie „nieprawidłowości”.

To pierwsze już się dzieje. Ujawnienie przez Błaszczaka rzekomo znanego już wcześniej planu obrony na Wiśle na wypadek wojny jest bezprecedensowym skandalem, ale może się też okazać skandalem wielce skutecznym. Nawet jeśli Lech Kaczyński miał popierać ten dokument, to dla wyborców ze ściany wschodniej prezentowana przez PiS wizja Tuska, który nie będzie ich bronić, przy toczącej się wojnie za wschodnią granicą może być dla PO zabójcza.

Z drugiej strony liczne aresztowania i zwalnianie wszystkiego i wszystkich z MSZ będzie prezentowane jako wypalanie wszystkiego do gołej ziemi. Przy dotychczasowej obronie swoich, na przykład generała Szymczyka z policji, taka bezwzględność w walce z nimi może się wyborcom spodobać.

Kluczowe jednak mogą okazać się nie tyle działania PiS, co działania opozycji. Afer, które ostatecznie miały pogrążyć rząd, mieliśmy multum. Ktoś dziś pamięta aferę Srebrnej albo wille ministra Czarnka, aferę Narodowego Centrum Badań i Rozwoju albo aferę z respiratorami? Kto pamięta afery uderzające w bezpieczeństwo, jak w przypadku nieodnalezionych rakiet? Żadna z nich PiS-u nie obaliła i gdyby nie samobójczy politycznie ruch z zaostrzeniem przepisów aborcyjnych, PIS pewnie nadal celowałby w okolice 40 proc.

Afera wizowa, owszem, może niektórych wyborców PiS zatrzymać w domu, ale nie odrobi za opozycję jej pracy. Przede wszystkim dlatego, że wyborcy, dla których afery są powodem do porzucenia PiS, już dawno się od tej partii odwrócili. PIS przetrwał, bo pozyskał kilka milionów nowych.

Oprócz tradycyjnego żelaznego elektoratu przyszli ci, których Sierakowski z Sadurą nazywają cynicznymi, a ja – oportunistycznymi. To wyborcy, którzy popierają partię warunkowo – na tyle, na ile zostanie zaspokojny ich indywidualny interes. Nie mają złudzeń co do strony moralnej PiS, ale doskonale potrafią obliczyć zawartość własnego portfela. Od tradycyjnego wyborcy różnią się tym, że polityków wszystkich opcji mają za podejrzane indywidua, więc głosują na tych, którzy poprawią ich indywidualny los.

Mamy problem, jak sprawić, żeby populiści kogoś jeszcze przerażali

Gdy więc weźmiemy sobie taką rodzinę z dwójką dzieci, która gdzieś na polskiej prowincji zarabia dwie pensje minimalne, to właśnie Kaczyński obiecał im 4200 pensji minimalnej do stycznia i po 800 zł na każde dziecko. Dzięki podwyżce zyskują więc 1200 brutto plus 1600 na dwójkę dzieci. Czy opozycja oczekuje, że ci wyborcy machną na to ręką, bo przez Wawrzyka ileś tam osób mogło na polskich wizach wjechać nawet nie do Polski, ale do USA? Wolne żarty.

Opozycja lewicowa wiedziała to od zawsze, opozycja liberalna uczyła się tego przez 8 lat: pozyskać takich wyborców można tylko przebijając ofertę. Zeszłotygodniowe konwencje, całkiem dobre przyjęte, były tego najlepszym dowodem. Brak opodatkowania do 6 tysięcy pensji, dzień pracy krótszy o godzinę, zapłata podatku od każdej faktury dopiero po tym, jak kontrahent za fakturę zapłaci – to wszystko są pomysły, które mogą zainteresować oportunistycznego wyborcę. Tylko on najpierw musi te postulaty usłyszeć, a później uwierzyć w ich wykonanie.

Jak kolejny raz nie zaorać afery? Willa+ powinna być serialem

Tymczasem opozycja, zwłaszcza liberalna, zamiast młotkować przekaz o tym, jak bardzo po jej wygranej poprawi się los wyborcy, znowu rzuciła się do uganiania za kolejną aferą, która tym razem już na pewno pognębi PiS. Miesiąc, podczas którego można opowiadać o programie, o tym, co zmiana władzy może dać korzystnego dla portfela wyborcy, zostanie znowu zaprzepaszczony na ganianie aferalnego króliczka.

I choć sam postulowałem, żeby zrobić serial z willami Czarnka, to nadal uważam też, że problem z każdą nową, jeszcze większą aferą jest taki, że opozycja nie potrafi konsekwentnie narzucać narracji, bo co chwila skacze z kwiatka na kwiatek, jakby sama nieprzekonana co do politycznych możliwości płynących z kolejnych skandali. Problem jednak w tym, że o ile czarnkowe wille nadają się do rozciągnięcia na rok wyborczy, to już niekoniecznie da się je wykorzystać w ten sposób miesiąc przed finiszem kampanii, gdy PiS rozpoczął festiwal socjalnych obietnic.

Po prostu: gdy twój rywal zaczyna zrzucać pieniądze z helikoptera, ty albo robisz to samo, albo wypadasz z gry. Czy to oznacza, że afera wizowa zostanie zapominana? Niekoniecznie, będzie przecież młotkowana przez wszystkie liberalne media i to, czy Tusk, Czarzasty czy Hołownia powiedzą o niej coś więcej, wiele nie zmieni.

Wiele natomiast zmieni to, czy w obliczu afery wizowej wyborca otrzyma od opozycji konkretną ofertę dla własnego portfela. Tym bardziej że wg badań przeprowadzonych dla Rzeczpospolitej 24 proc. wyborców wciąż o aferze nie słyszało (choć to się pewnie lada moment zmieni), a blisko 40 proc. nie uważa, żeby mogła ona wpłynąć na notowania PiS. Być może więc wyborcy wiedzą coś, czego nadal nie chcą zrozumieć politycy opozycyjni – że aferami swoich dzieci wyborca nie nakarmi, a podwyżką pensji minimalnej i owszem.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Galopujący Major
Galopujący Major
Komentator Krytyki Politycznej
Bloger, komentator życia politycznego, współpracownik Krytyki Politycznej. Autor książki „Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij