Kraj

Zdejmij mundur, przeproś Joannę i podziękuj queerom

Nie zmarnujmy zwycięstwa Joanny wygładzoną opowieścią o bezradności wobec systemu, bo właśnie w takich narracjach Szymczyki tego kraju jako strona silniejsza czują się najlepiej. Sprawmy, by poczuli, że ta historia już nie należy do nich.

Z okazji wypadającego wczoraj dnia policjanta i policjantki naszym mundurowym życzę, by urwali się w końcu z łańcucha, na którym trzyma ich władza. Wiem jednak, że to marzenie ściętej głowy. Na razie polska policja nie potrafi bezpiecznie obsłużyć granatnika ani schwytać Jacka Jaworka, za to gdy pada hasło „aborcja”, nagle dostaje skrzydeł i w pastwi się nad bezbronną kobietą, która legalnie przerwała własną ciążę. Ta interwencja to nie był pokaz siły, tylko tchórzostwa.

Ale tchórzami są także ci, którzy bardzo nie chcą widzieć Joanny w tęczowych barwach.

Aborcja, nie policja. Zrób to sama i nie zostań złapana

Przyspieszony kurs utraty zaufania, odc. 2137

Nie od dziś wiadomo, że polska policja to rządowe psy gończe, gotowe zagryźć nieposłuszne patriarchatowi kobiety. Ale żeby tak głośno i bezczelnie ujadać o swojej niewinności w obliczu tylu dowodów na nadużycia? Tego Bareja, ba – Patryk Vega – by nie wymyślili. Powiedzieć „hańba” o wystąpieniu gen. Jarosława Szymczyka, komendanta głównego policji, to nie powiedzieć nic.

Ten sam funkcjonariusz, który niedawno został bohaterem memów przez swoje nieodpowiedzialne zabawy z granatnikiem, stwierdził, że policjanci, którzy eskortowali panią Joannę do szpitala, na miejscu otoczyli ją kordonem i zasugerowali popełnienie przestępstwa, zachowali się wzorcowo. Robili bowiem wszystko, by „ratować” jej życie. Kobieta według ich relacji chciała popełnić samobójstwo.

Ona twierdzi, że nie miała takich planów, choć rzeczywiście była w kryzysie psychicznym. Dlatego zadzwoniła do po wsparcie swojej psychiatrki, ta z kolei na numer alarmowy 112, a dalszą historię znacie już dzięki materiałowi wyemitowanemu przez TVN24, komentowanemu i aktualizowanemu przez wszystkie polskie media.

Reportaż powinien nazywać się: „jak szybko, skutecznie i bezpowrotnie stracić zaufanie do organów publicznych?”, odc. 2137. Ale ta tragiczna groteska na tym się nie kończy, lecz zmienia w festiwal zaprzeczeń, wygłaszanych m.in. ustami wspomnianego Szymczyka.

Gdybyśmy nawet (choć to trudne w przypadku tak bardzo skompromitowanej postaci publicznej) wzięli jego słowa na poważnie, rycerze w granatowych zbrojach wciąż wypadają fatalnie, skoro w sytuacji zagrożenia życia upokorzyli rzekomą niedoszłą samobójczynię, zmuszając ją do rozebrania się, zabierając jej komórkę i laptop oraz każąc kucać i kaszleć, by sprawdzić, czy przypadkiem nie ukryła komórki w pochwie albo odbycie.

Można się nabawić traumy od samego czytania. Nadal dziwi was to, że osoby potrzebujące wsparcia boją się po nie zgłaszać? Od policji, która niejednokrotnie już dała wyraz swojemu pogardliwemu stosunkowi do Polek, pałując je i pryskając gazem pieprzowym choćby na strajkach proaborcyjnych w 2020 roku, usłyszymy natomiast, że nic się nie stało, bo przecież „chodziło o sprawdzenie, czy [Joanna – przyp. red.] nie ma przedmiotów niebezpiecznych lub specyfiku, który zakupiła drogą internetową”. Pod płaszczykiem troski dochodzimy do sedna.

Nie chodziło o żadne ryzyko odbierania sobie życia, lecz o „ściganie” w pełni legalnej aborcji farmakologicznej i potencjalnego, już zabronionego pomocnictwa, o czym wiadomo od kilku dni dzięki relacji mediów i pani Joanny. O samej aborcji, podobno wcale niezwiązanej ze sprawą – jak utrzymują funkcjonariusze i broniący ich politycy – policja poinformowała w swoim oficjalnym, choć już skasowanym oświadczeniu.

Przerwanie własnej ciąży jest legalne. A policja i tak wybiera upokarzanie kobiet

Szymczyk uznał komunikat za nieprofesjonalny, bo ujawniający dane chronione, i zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji wobec autora. Dobry pan, mógł zabić albo coś wysadzić, ale wiemy, że po prostu próbuje mydlić nam oczy. Doprawdy nie wiem, kto daje się na to nabrać.

Kolejna queerowa baba chce szacunku

O sypaniu głowy popiołem nie ma więc mowy, bo zachowanie krakowskich policjantów nie budzi zastrzeżeń generała. Ba, Szymczyk „nie godzi się na publiczny lincz na jego ludziach”. Dodajmy, że takie wnioski formułuje on w chwili, gdy wciąż trwa wewnętrzne postępowanie sprawdzające, czy mundurowi przekroczyli swoje uprawnienia. Do obrony stróżów (nie)bezpieczeństwa rzucili się także rządowi oficjele, nakręcający spiralę hejtu, wylewającego się na panią Joannę.

Przecież nikt z nich nie powie głośno, że chore antykobiece prawo w Polsce doprowadza do tego, że lekarze i policjanci, zawody pożytku podobno publicznego, chcąc podlizać się władzy, implementując swoje konserwatywno-mizoginistyczne uprzedzenia w pracy, wybierając konformizm lub dając się zastraszać prokuraturze Ziobry – stają się oprawcami co najmniej połowy społeczeństwa. Nie mam już siły słuchać, że grozi im „lincz”.

Przedstawiciele rządu próbują też nakładać knebel na media, wszczynając przeciwko TVN-owi śledztwo w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Trzeba bowiem spojrzeć informującym o piekle kobiet dziennikarzom na ręce. Może są ubrudzone kampanią wyborczą, prowadzoną na rzecz opozycji?

Nie będę się jednak nad tym pochylać, bo znów stracimy z oczu Joannę i sytuację Polek na rzecz duopolowych, partyjnych wojenek. Ta sprawa przede wszystkim dobitnie pokazuje, jak nisko w łańcuchu pokarmowym znajduje się kobieta, którą – jak zwykle w takich sytuacjach – próbuje się dyskredytować na powtarzalne, znane w zasadzie od wieków sposoby.

Joanna może o sobie usłyszeć i przeczytać, że jest chorą psychicznie histeryczką albo zmanipulowaną ofiarą politycznego (w tym wypadku antypisowskiego) spisku. Poddana systemowej opresji obywatelka znów zostaje sprowadzona do roli przedmiotu, którym rządzą zaburzenia lub wpływowi mężczyźni.

Absurdalne, choć spodziewane ruchy rządu i jego popleczników idą jednak jeszcze dalej. Prawicowe gadzinówki roztrząsają na przykład fakt, że pani Joanna wspiera tęczowy i feministyczny aktywizm, a swoje postulaty wyraża także artystycznie, wcielając się w drag king. Słowem: kolejna queerowa bezczelna baba śmie domagać się publicznie szacunku i godności. Młodzież Wszechpolska twierdzi wprost, że Joanna jest „chorą umysłowo patoperformerką”, więc zapewne na ludzkie traktowanie nie zasługuje.

Natomiast w bardziej liberalnych mediach, które opowiedziały jej historię, zasługuje na takie odruchy jedynie wtedy, gdy ugrzeczni swoją tożsamość, bo w TVN-ie wątki queerowe nie pojawiają się w ogóle. Jest tam raczej klasyczna historyjka o biednej kobiecie, której mamy przede wszystkim współczuć. Pojawiają się i takie życzliwe komentarze, by na Joannę nie patrzeć przez pryzmat jej artystycznej persony. Ale w sumie dlaczego nie, skoro jej sztuka jest komentarzem do seksistowskiej i przemocowej rzeczywistości?

Historia Joanny to nie opowieść o słabości

Przypominam sobie okładkę „Wysokich Obcasów” z hasłem „Aborcja jest okej”. Wtedy wielu dziennikarzy i publicystek oburzało się na to „śmiałe” hasło. Piszę w cudzysłowie, bo w 2017 roku to naprawdę nie powinno wydawać się wielkim odkryciem, a jednak polski komentariat był jak zwykle niegotowy na przyznanie, że przerywanie ciąży to coś normalnego i powszechnego.

Redakcja podjęła jednak ryzyko i dziś aktywistki z Aborcyjnego Dream Teamu, które promowały slogan, są stałymi bywalczyniami mediów i nie szokują tak jak parę lat temu. Czy to nie czas, by kolejne mainstreamowe stacje, tytuły i portale sięgnęły po nową narrację – taką, w której nie epatuje się krzywdą i wstydem, ale ostro kontestuje się powinności płci albo pokazuje, że w ciążę mogą zachodzić nie tylko cis-kobiety?

Mężczyźni mogą płakać, być w ciąży i na okładkach

Na szczęście temperament i odwaga pani Joanny, która mówi wprost, że jest „ucieleśnieniem koszmarów prawicy”, nie pozwalają jej włożyć do szufladki ofiary. Budzą mój podziw. O ileż jednak mocniejsza byłaby to historia, gdyby tak barwna bohaterka mogła pojawiać się w mediach lubiących uchodzić za postępowe i znajdujących się w czołówce „marek najsilniej kojarzonych jako wspierające społeczność LGBT+”; gdyby mogła opowiedzieć historię queerowej artystki, która nie musi za nic przepraszać, niczego chować ani wpasowywać się w tak chętnie powielany obraz skrzywdzonej kobiety, który upodobały sobie nawet liberalne tytuły?

Piszę o tym nie dlatego, by unieważniać godną pochwały pracę dziennikarzy TVN-u, ale po to, by przypomnieć, że ten straszny queer, obalający role płciowe i ich binarny podział oraz posługujący się różnymi formami transgresji, ma swój wielki udział w rozmontowywaniu patriarchatu. Słowo, którym długo określano po prostu dziwaków i ekscentryków, a dziś używa się go w odniesieniu przede wszystkim do społeczności LGBTQ+, wydaje mi się szczególnie symboliczne w walce przeciwko terrorowi systemu i o prawa reprodukcyjne w Polsce.

Dlaczego? Bo właśnie osoby, które większość społeczeństwa chce wytykać palcami jako niepasujące do czegoś, co nazywamy normą (choć w istocie jest formą dyscypliny i przemocy), potrafią zmieniać rzeczywistość i się jej przeciwstawiać, przesuwając lub burząc granice systemowego uciemiężenia. Na ich działalności korzysta całe społeczeństwo, ale mimo to często ponoszą za nią wysoką cenę. Jak choćby Margot, która przypłaciła swoją walkę z transfobią karą ograniczenia wolności, jednocześnie sprawiając, że o niebinarności i transpłciowości zaczęli pisać w Polsce wszyscy.

Czas na dekryminalizację aborcji

Joanna jest dla mnie właśnie kimś takim. Kimś, kto nie boi się, nie przeprasza, zna swoje prawa, jest z siebie dumna, odmawia bycia ofiarą i nie ma żadnego oporu przed wskazaniem palcem swoich oprawców. Dlatego wzbudza tak wielką panikę wśród wszystkich, którzy żerują na kobiecym strachu, poczuciu winy, wstydzie, niewiedzy i braku pewności siebie. Czyli wszystkim, na czym trzyma się patriarchat, któremu pani Joanna wypowiedziała wojnę i ją wygrywa.

Nie zmarnujmy tego zwycięstwa wygładzoną opowieścią o bezradności wobec systemu, bo właśnie w takich narracjach Szymczyki tego kraju jako silniejsza strona czują się najlepiej. Sprawmy, by poczuli, że ta historia już nie należy do nich. Bo nie należy. Przerwanie ciąży to sprawa każdej z nas. Nie potrzebujemy cię już, lekarzu. Nie boimy się ciebie, policjancie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij