Kraj

Jak kolejny raz nie zaorać afery? Willa+ powinna być serialem

Fot. Adrian Grycuk/Wikimedia Commons

W zalewie kapitalistycznej rozrywki odbiorca może obejrzeć coś na platformie streamingowej, posłuchać podcastu, obejrzeć kolejne widowisko sportowe albo poczytać o aferze ministra. Żeby go jednak tym zainteresować dłużej, trzeba nie tylko wygrać konkurencję z innymi rodzajami rozrywki, ale i sprawić, żeby jednej afery nie porzucił dla najnowszej.

Przed nami kolejna afera, tym razem sponsorowana przez ministra Czarnka. Pokazuje ona znakomicie, jak w praktyce wygląda uwłaszczenie politycznego środowiska. Zakładasz na szybko fundację, dostajesz z funduszu ministra kilka milionów na siedzibę z możliwością jej użycia komercyjnego po kilku latach. Gdy ten czas mija, masz po prostu lokal za kilka milionów, który możesz wynajmować, sprzedawać, a na koniec fundację zamknąć. Słowem, za kilka lat, dzięki Czarnkowi, zostajesz faktycznym milionerem. A państwo i jego kasa? Jebać państwo. Ono jest tylko, żeby je doić.

Zdelegalizować PiS? Jak powinny wyglądać powyborcze rozliczenia

Sprawa jest bulwersująca i ma szansę na bycie zapamiętaną na dłużej. Także dlatego, że Czarnek nie rozdał pieniędzy na działania statutowe, ale na konkretne lokale użytkowe. A korzyść w postaci konkretnego lokalu w konkretnym budynku wyborca może wyobrazić sobie łatwiej niż abstrakcyjne cyfry.

Ale mimo tak znakomitych kart Czarnkowi może się upiec, bo dziennikarze, którzy odkryli aferę, popełniają podobny błąd, jaki popełniali ich poprzednicy. To niezrozumienie, że od tego, co stanowi sedno afery, ważniejsze jest to, jak zostanie ona podana. A podana nie powinna być tak, jak to się robiło dawniej w mediach papierowych.

Przede wszystkim media mają do wyboru dwa rozwiązania. Albo podają wszystko naraz, albo po kawałku; robią aferalny film albo serial. Przy czym to właśnie seriale, a nie filmy, zatapiają polityków najskuteczniej, bo zatopienie aferalnego polityka jest pochodną czasu, który poświęcają mu media i ich odbiorcy. Oburzenie publiki nie jest stymulowane jednorazowo, ale w określonych odstępach czasu. Siłą rzeczy zainteresowanie nie znika po pierwszym odbiorze.

Jeśli afera jest tylko filmem – zdarzeniem jednorazowym – to lada moment musi być porzucona. Na horyzoncie pojawia się nowa. Odbiorca porzuca obejrzany film i kieruje się do kolejnego. Pięć minut aferalnej wrzawy znika, a o polityku wszyscy zapominają i ma święty spokój. Dlatego aferzyści biorą zwykle media na przeczekanie, wiedząc, że lada moment pojawi się coś, na co znów rzuci się oburzona publika.

Ale do serialu trzeba mieć materiał i nie każda afera ten warunek spełnia. Na szczęście Willa+ spełnia znakomicie. Oto mamy bowiem co najmniej kilkanaście fundacji i kilkanaście dofinansowań – a więc każda fundacja może być przedmiotem jednego odcinka. Dzisiaj grillujemy fundację, która powstała kilka dni przed przyznaniem dotacji. Za kilka dni grillujemy inną fundację i jej powiązania z danym politykiem. Za tydzień kolejna fundacja, tym razem założona przez twitterową gwiazdę, która narzeka na wysokie koszty prowadzenia działalności. Słowem – kompletny sezon z konkretnymi bohaterami.

Jednocześnie nawet najlepszy serial nie może się przebić, jeśli nie będzie odpowiedniej jakości. Widzieliśmy to przy aferze Srebrnej, która była tak zawile komentowana, tak szczególarska, że odbiorca się w tym wszystkim gubił. Dodatkowo wrzucane były całe stenogramy bez przypisów, brakowało wykresów wzajemnych powiązań, filtrowania najważniejszych wątków – co sprawiło, że serial okazał się zbyt męczący dla odbiorcy i łatwo było go porzucić.

Prawa nie można pisać pod Kaczyńskiego, ale…

Last but not least, każdy serial powinien być odpowiednio promowany. Zapowiedzi w socialach, interakcje z bohaterami afer, filmiki promocyjne – to wszystko wydaje się oczywistym sposobem „sprzedaży” afery. Piszę „sprzedaży”, ponieważ owszem – dziennikarstwo śledcze już od dawna jest uczestnikiem kapitalistycznego infotainmentu. Nie przypadkiem najgłośniejsze dziennikarskie transfery ostatnich lat to te dotyczące dziennikarzy śledczych. Nie przypadkiem to teksty o aferach zbierają najwięcej klików.

W zalewie kapitalistycznej rozrywki odbiorca może obejrzeć coś na platformie streamingowej, posłuchać podcastu, obejrzeć kolejne widowisko sportowe albo poczytać o aferze ministra. Żeby go jednak tym zainteresować dłużej, trzeba wygrać konkurencję nie tylko z innymi rodzajami rozrywki, ale i sprawić, żeby jednej afery nie porzucił dla najnowszej.

Mam wrażenie, że dziennikarze nadal nie do końca mają tego świadomość. Dlatego piszą ważny tekst o aferze Czarnka i myślą, że to koniec. Ale że wykładają wszystko naraz, to też nie dziwne, że za 2–3 tygodnie nikt już o tym nie będzie pamiętał. Dlatego jeśli chcesz, aby o wykrytej przez ciebie aferze mówiono dłużej, musisz długofalowo stymulować oburzeniem swoją publikę. Na tym opiera się świat kapitalistycznej rozrywki.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Galopujący Major
Galopujący Major
Komentator Krytyki Politycznej
Bloger, komentator życia politycznego, współpracownik Krytyki Politycznej. Autor książki „Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij