To nie tak, że ofert do młodych nie było – były, ale w wielu przypadkach nieadekwatne do potrzeb. Julija i Swieta, które od początku angażowały się w działania pomocowe, opowiadają na przykład o stanowiskach komputerowych do nauki w warszawskim Pałacu Kultury, które stały puste, bo tak naprawdę nikomu nie były potrzebne.
I żyć śpieszyć się trzeba; kochać śpieszyć się trzeba; uważaj, by tego nie przespać – Oleks tłumaczy wersy wytatuowane cyrylicą na swoim przedramieniu i objaśnia, że to słowa Wasyla Symonenki, ukraińskiego poety zamordowanego w latach 60. przez sowiecką milicję.
Spotykamy się na zajęciach prowadzonych przez Grupę Wolne w Bazie – tęczowej knajpce niedaleko warszawskiego Zbawiksa – i rozmawiamy o doświadczeniach uchodźczych i migracyjnych. Oleks składa origami, za chwilę postawi na moim notesie małego czarnego łabędzia.
*
Nawet 200 tysięcy uczniów i uczennic z Ukrainy może znajdować się poza jakimkolwiek systemem edukacji – alarmowało jeszcze kilka miesięcy temu Amnesty International.
Równe szanse edukacyjne dla uczniów i uczennic z Ukrainy w polskiej szkole? Na razie to fikcja
czytaj także
To oznacza, że w Polsce może żyć nawet 200 tysięcy młodych Ukraińców i Ukrainek, które nie uczęszczają do żadnej szkoły. I nawet jeśli ta liczba jest przeszacowana, to duża grupa młodych uchodźców i uchodźczyń faktycznie staje się dla polskiego państwa niewidzialna.
Bo mimo że młodzież ukraińska na uchodźstwie w Polsce jest objęta obowiązkiem edukacji, to jeśli rodzice zadeklarują, że ich dzieci kontynuują naukę w Ukrainie – zdalnie – to z takiego obowiązku zostają zwolnione. Ale tego, czy naukę w Ukrainie faktycznie kontynuują – państwo polskie już nie sprawdza. I niewiele o tych młodych ludziach wie.
Gdzie więc są i co robią młodzi ludzie z Ukrainy w Warszawie?
*
Spotykają się w Parku Świętokrzyskim – taka informacja pojawiła się jakiś czas temu w Warszawie. Siedzą na ławkach w cieniu drzew, może wypiją piwo, a niektórzy wypalą po papierosie, ale w zasadzie nie robią nic złego. Po prostu spędzają czas w swoim gronie.
Park Świętokrzyski znajduje się tuż za Pałacem Kultury, pieszo z Dworca Centralnego dosłownie kilka minut, blisko obie linie metra – łatwo więc tu się dostać i wszędzie można stąd pojechać. Blisko też do centrum handlowego Złote Tarasy, więc gdy pogoda się psuje, można posiedzieć przy kubku coli w strefie gastronomicznej. O specyfice i dynamice tej miejscówki opowiadają mi Andrzej Orłowski z GPAS-u, czyli streetworkerskiej organizacji Grupa Pedagogiki i Animacji Społecznej Praga-Północ, oraz Swieta i Julija, animatorki Spoko Cafe, klubokawiarni prowadzonej przez organizację.
– Można tam złapać pierwsze kontakty po przyjeździe do Polski – na przykład idąc z dworca i słysząc język ukraiński – mówi Swieta.
– Są też parkowe grupy telegramowe – dodaje Julija.
– To młodzież swobodna – mówi Andrzej Orłowski. I próbuje doprecyzować, co ma na myśli: – Mniej nadzorowana przez rodziców, może i mniej zaopiekowana. To także młodzież w grupie potencjalnego ryzyka, narażona na kontakt z przemocą czy używkami.
Dodaje też to, co można powiedzieć o młodzieży spotykającej się w Bazie: – Jeśli ktoś całe dnie spędza w parku, to coś już o nim mówi.
I owszem.
*
Wracam do rozmowy z Oleksem w Bazie.
– Przyjechałem do Polski przed wojną, mieszkałem pod Warszawą, wpadłem w depresję. Nie miałem żadnego życia, tylko praca – dom, praca – dom. Nie miałem żadnych znajomych ani przyjaciół. Dopiero gdy się przeprowadziłem do Warszawy i zacząłem przychodzić do Bazy na warsztaty fotograficzne, nawiązałem znajomości.
Taką historię w Bazie usłyszę kilkukrotnie.
Od Sofii: – Przyjechałam 6 marca zeszłego roku. Nie znałam wtedy jeszcze nikogo.
Od Diany: – Nie miałam nawet z kim wyjść na spacer. Szukałam nowych znajomych, ale do momentu przyjścia do Bazy nie wiedziałam, gdzie mam ich znaleźć.
A od Saszy: – Ja z kolei od dwóch lat studiuję w Polsce wzornictwo. Miałam znajomych, ale samych Polaków – a brakowało mi kontaktu z Ukraińcami.
czytaj także
*
Działania Grupy Wolne, a także GPAS-u, który prowadzi Spoko Cafe, są odpowiedzią na naturalną potrzebę kontaktu z rówieśnikami. Z członkiniami Grupy – mówiąc o sobie jako o grupie, używają rodzaju żeńskiego – rozmawiam podczas Wolnego Czwartku.
– Brałyśmy udział w różnych inicjatywach, na rzecz uchodźców i migrantów, chciałyśmy też zrobić coś swojego – mówi Bartek. – Najpierw był pomysł wielkiego pikniku dla rodzin, ale potem zauważyłyśmy, że wśród wielu grup uchodźczych to młodzież wydaje się najbardziej zaniedbana.
Grupa Wolne prowadzi zajęcia plastyczne Wolne Rysunki oraz Wolne Czwartki, zajęcia otwarte: wyjścia, filmy, prezentacje, imprezy kulturalne. Ale podstawowym założeniem Grupy jest „sieciowanie” – czyli mówiąc językiem nieaktywistycznym: stworzenie miejsca, w którym będzie można poznawać nowych ludzi.
czytaj także
Bartek: – Chcemy łączyć osoby migranckie z osobami miejscowymi.
Ala: – Już sama Baza doskonale odpowiada na potrzeby osób, które tu przychodzą.
Sara: – I to nie tylko dlatego, że jest tu tęczowo i queerowo. Dużo młodych osób mówiło, że nie ma dla nich miejsca bez alkoholu. Także dlatego jest to dla nich bezpieczna przestrzeń.
Ani oferta Grupy Wolne, ani Spoko Cafe nie są w żaden sposób komunikowane jako kierowane wyłącznie do uchodźców i uchodźczyń z Ukrainy, jednak to właśnie oni dominują w tych miejscach. Ale gdy rozmawiamy w trakcie Wolnego Czwartku, właśnie trwa Maslenica, czyli białoruskie święto wiosny, a wspólnie z młodzieżą ukraińską i polską przygotowuje je Swiat – chłopak z Białorusi.
Konfliktów na tle narodowościowym więc nie ma – co cieszy, tym bardziej że uchodźcy ukraińscy nierzadko wyrażali pretensje do Białorusinów, kojarząc ich jako sojuszników Putina. W końcu to z terytorium Białorusi poleciały rakiety na początku pełnoskalowej inwazji – choć przecież sami Białorusini czy w kraju, czy w Polsce na uchodźstwie nie mieli z tym nic wspólnego.
Bartek: – Jeśli zdarzały się konflikty, to językowe – w gronie samej młodzieży z Ukrainy, która posługuje się równolegle językiem ukraińskim i rosyjskim.
Sara: Dla części z nich był to język retraumatyzujący – a dla innych język używany w domu.
Ala: Mamy zasadę, że można używać każdego języka, ale mamy też zasadę agree to disagree – czyli: osoba może nie chcieć dostawać komunikatów w danym języku.
Bartek: Tego problemu nie rozwiążemy, choć dużo nad tym radziliśmy. Eksperci z Polskiego Forum Migracyjnego, którzy wspierają nas psychologicznie, podpowiedzieli: więcej się ruszać – czyli prowadzić więcej aktywności, bo aktywność rozładowuje napięcie.
czytaj także
*
Aktywność, także fizyczna, to język, którym posługiwali się pracownicy GPAS-u, by nawiązać pierwszy kontakt z młodzieżą w Parku Świętokrzyskim.
Andrzej Orłowski mówi o tzw. niskim progu wejścia, czyli: zamiast organizowania konkretnych czasem specjalistycznych warsztatów, które wymagają określonych umiejętności albo pewnej dozy otwartości i śmiałości, na przykład z fotografii czy nauki tańca – paletka i piłka.
– Byliśmy obecni w Parku Świętokrzyskim w zasadzie do zimy – opowiada Orłowski. – A gdy przyszła zima, udało nam się otworzyć klubokawiarnię Spoko Cafe. Młodzież parkowa już nas znała, byli więc pierwszymi klientami.
czytaj także
Stowarzyszenie, podobnie jak Grupa Wolne, rozpoznało pewną lukę w pomocy udzielanej osobom z Ukrainy – zorientowało się, że najmniej zaopiekowaną grupą wśród uchodźców jest właśnie młodzież.
Choć to nie tak, że ofert do młodych nie było – były, ale w wielu przypadkach nieadekwatne do potrzeb.
Julija i Swieta – obie pochodzą z Ukrainy, mieszkały już w Polsce, gdy zaczęła się otwarta agresja Rosji przeciw Ukrainie, i od początku angażowały się w działania pomocowe – opowiadają mi na przykład o stanowiskach komputerowych do nauki w warszawskim Pałacu Kultury, które stały puste, bo tak naprawdę nikomu nie były potrzebne.
Rozpoznanie potrzeb jest kluczowe, ale aby to dobrze zrobić – trzeba wiedzieć, ile jest potrzebującej uwagi młodzieży, co to jest za młodzież i z jakimi trudnościami się spotyka.
*
Na pierwszy rzut oka Baza i Spoko Cafe mają różnych klientów. Baza: tęczowi artyści i tęczowe artystki, alternatywna młodzież. Spoko Cafe: dziewczyny z mocnym makijażem, którym dodają sobie lat, i krótko obcięte chłopaki popalające fajki za rogiem. I choć faktycznie są to różne środowiska, to przecież istota ich problemów i ich doświadczenia są podobne.
To nie może być kolejna wojna, do której świat się przyzwyczai
czytaj także
Grupa Wolne opowiada o tym, co zasłyszały na zajęciach.
Ala: – Czasem ktoś powie o tęsknocie albo że martwi się, bo mama wraca. Słyszymy też, że są drogie mieszkania, że całymi dniami stoi się w kolejce, by złożyć wniosek o kartę pobytu.
Sara: – Ale pamiętam też taką sytuację: zrobiłam naklejkę – człowiek wciska sobie palce do oczu i podpis „mieszkam w Polsce”. Swiat nie rozumiał, o co chodzi. „Przecież w Polsce jest super” – mówił.
W Polsce jest super, to samo powiedział mi Oleks, a Sofija i Diana podkreślają, że odkąd znalazły swoich przyjaciół i przyjaciółki, czują się dobrze, choć nie jest lekko.
Diana: W internecie można się naczytać… Ale ja sam się nie spotkałam z żadnymi negatywnymi komentarzami, choć moja mama i siostra już tak. Usłyszały na ulicy: „spierdalajcie do swojego kraju, to nie miejsce dla was, Polska jest tylko dla Polaków”. Przykro, naprawdę. Przecież oni nic o nas nie wiedzą, nie wiedzą, jak to jest stracić dom, rodzinę, zostawić przyjaciół i wyjechać do obcego kraju. Ja nikomu tego nie życzę.
Takie komentarze się zdarzają – ale z tego, co mówią młodzi ludzie, nie jest to reguła, a pojedyncze przypadki.
– Różni są ludzie – podsumowują.
– Oni przeżywają strasznie trudny czas – wskazują słusznie Julija i Swieta z Spoko Cafe. Dlatego w obu miejscach – Bazie i Spoko – można zapisać się na konsultacje psychologiczne, można szukać też innych form wsparcia. W obu miejscach też młodzież jest sama dla siebie wsparciem.
*
Rozmowy schodzą na szkołę.
Ala z Grupy Wolne: – Widzimy dużą różnicę między tymi, którzy uczą się online, a tymi, którzy chodzą do polskiej szkoły. Ci z zajęć online mają większe problemy z językiem, sami też mówią, że siedzą ciągle w domu, że nie mają znajomych.
Julija i Swieta ze Spoko Cafe uzupełniają ten obraz, mówiąc, że w polskich szkołach trudno mówić o głębokiej integracji.
Swieta: – Z moich obserwacji wynika, że tej integracji nie ma.
Julija: – W najlepszym przypadku jest to wzajemny szacunek, o zawiązywaniu przyjaźni nie słyszałam.
czytaj także
A czy są konflikty?
Julija: Raczej nie. Ukraińska młodzież wybiera bezpieczne i komfortowe dla siebie kontakty, z osobami, które mówią w tym samym języku i mają te same doświadczenia.
Animatorki Spoko Cafe opowiadają też, jak w praktyce wygląda nauka online.
Julija: Przychodzą do nas osoby, które uczą się zdalnie w szkołach ukraińskich, w trybie regularnym lub zaocznym. Ale widzimy, że w praktyce tej nauki nie ma.
Wynika to z problemów szkół w Ukrainie, które borykają się z przerwami w dostawie prądu lub alarmami przeciwlotniczymi. Ale także z trudnego położenia, w jakim ta młodzież nagle się znalazła – z sumy doświadczeń ich i ich rodzin, sytuacji ekonomicznej, konieczności dzielenia czasu między naukę i pracę czy zajmowanie się młodszym rodzeństwem. Do tego dochodzi też prawo wieku, w którym – co naturalne – chętniej spędza się czas z rówieśnikami niż nad książkami.
Swieta: – Są też osoby, które naukę zaoczną robią tak, że raz na dwa tygodnie ściągną pracę z internetu i gotowe.
Julija: – A przecież edukacja w sytuacjach kryzysowych służy ustabilizowaniu życia, narzuceniu powtarzalności, przewidywalności – a w tym wypadku tego nie ma.
Nie ma nie tylko w sytuacji, gdy osoba całkowicie wypada z systemu, ale także gdy nauka jest kontynuowana nieregularnie, po łebkach.
Julija: Zastanawiam się, jakie są dla nich dalsze możliwości? I tak w polskim systemie są klasę niżej, więc kiedy osoba opuści rok, to później dołączy do grupy o dwa lata młodszej. 16-latka w klasie 14-latków? Przecież w tym wieku dwa lata to ogromna różnica!
czytaj także
*
Diana, którą spotkałem w Bazie, uczy się w liceum i jest zadowolona, ale nie planuje kontynuować nauki na wyższej uczelni. Mówi, że nie chce ciągnąć kasy od rodziców, więc zamierza iść do pracy. Ma już doświadczenie jako kelnerka i baristka.
Sofija studiuje na Uniwersytecie Warszawskim, a gdy wcześniej uczyła się języka – na kursach, a potem na indywidualnych korepetycjach – dużo czasu spędzała sama w domu.
Oleks pyta mnie o pracę dla fotoreportera, bo sam fotografuje.
Młodzież w Spoko Cafe czasem umawia się na wspólną naukę, odrabianie lekcji lub przygotowanie do egzaminu ósmoklasisty.
Młodzież w Bazie przygotowała „Zinę” – magazyn artystyczny z poezją, opowiadaniami, rysunkami.
Kreatywność kipi, ale słyszę też o zawieszeniu – między jedną rzeczywistością, uchodźczą, a drugą, ukraińską, z nadzieją szybkiego powrotu. O młodych ludziach, którzy żyją tu i teraz i nie wiedzą, co dalej, w poczuciu tymczasowości.
Na usta cisną się pytania o działania państwa – w szkołach i poza nimi.
– Nie wiem, co robi państwo – wiem, co robią oddolne organizacje – mówi Oleks. – Robią bardzo dużo, aby młodzież z Ukrainy, z Białorusi i z Polski się za-przy–ja–ciół–liła – mozolnie składa nowe słowo i śmieje się z uzyskanego efektu.
*
Później znajdę go wśród zdjęć na instagramowym profilu Spoko Cafe, gdzie także chodzi na zajęcia.
W końcu – żyć spieszyć się trzeba.