Po lutowym ataku Rosji na Ukrainę internet rozpaliły poszukiwania artykułów pierwszej potrzeby dla ludzi uciekających przed wojną. Gdy już się zadomowili, ruszyły poszukiwania indywidualne – między innymi instrumentów muzycznych. Kiedy Bayraktar, bezzałogowy rozpoznawczo-bojowy aparat latający, okazał się skuteczny w walce z Rosją, Ukraińcy uczcili go piosenką. O ukraińskiej muzykalności czasów wojny opowiadają muzycy.
2 marca, potężny ostrzał w pobliżu placu Konstytucji w Charkowie i potężna potrzeba, by zrobić coś: dla ludzi, dla miasta, na przekór wojnie i okupantowi. Z realizacją czekali do 20 marca, bali się, że mróz uszkodzi wiolonczelę. Musieli się spieszyć, bo między strzałami, wybuchami, syrenami mieli tylko chwilę. Wybrali miejsce w pobliżu opery, tam jeszcze nie tak dawno pracował Denis.
Bach to zawsze dobry pomysł
Zasypany gruzem chodnik, w tle resztki budynku z wypalonymi dziurami okien. Denis Karaczewcew w czerni w skupieniu gra piątą suitę Bacha, fotograf Aleksander Osipov nagrywa. Dwa dni później, w dniu urodzin wiolonczelisty z Charkowa, publikują nagranie w internecie. Razem z nim manifest, deklarację miłości do miasta, które będzie wymagało odbudowy, więc trzeba już teraz na nią zbierać. Podają numery kont.
Miał to być tylko raz, ale skoro tylu ludzi z tylu krajów zareagowało, sam wybitny Yo-Yo Ma udostępnił ich nagranie, to co mieli dalej robić? Zaplanowali kolejnych sześć wykonań. Denis poprawia mnie, kiedy mówię o koncertach. Nie było publiczności, wszyscy się przecież wtedy ukrywali.
Denis zagrał Bacha w zrujnowanym biurowcu, na boisku koszykówki wystąpił w koszulce Sokołów z Charkowa, a gdy na ulicy było zbyt niebezpiecznie, zagrał na stacji metra Sportivna, czyli w głównym schronie Charkowa.
– Bach to zawsze dobry pomysł. To muzyka uduchowiona, łącząca w sobie i tragizm naszej obecnej sytuacji, i nadzieję na zwycięstwo, i miłość do wszystkich ludzi – tłumaczy wiolonczelista.
Rozmawiamy, kiedy finałowa, siódma część jest już opublikowana, Ukraina właśnie wygrała Eurowizję, a ukraińskie wojsko wyzwoliło Charków. Projekt Denisa i Saszy zdobył rozgłos, którego się nie spodziewali, i pozwolił na zebranie środków, których sobie nie wyobrażali.
Co dalej? Coś innego, bo czas i emocje są już inne. Wojnę Denis przełożył też na swoją muzykę. W domowym studiu nagrał kilka utworów, nad aranżem pracowali jego starzy znajomi z Kijowa – tak powstał minialbum Kharkiv. Songs of war, jego solowy debiut. Sporo. I pomyśleć, że kiedy wybuchła wojna, a on się zastanawiał, co może zrobić dla innych, najpierw skorzystał z możliwości, jakie dawało mu posiadanie samochodu, a dopiero potem z tego, że jest zawodowym muzykiem.
Nie zaśpiewasz, kiedy nie możesz oddychać
Olesia Rodina, która w przedwojennym życiu uczyła gry na gitarze, uważa, że instrumentalistom jest łatwiej. Tłumaczy, że gra na instrumencie to praca ciałem, to wyćwiczone ruchy, które można wykonać w każdej chwili. To oczywiście też otwieranie serca i mówienie do innych, ale wciąż czynność, do której wystarczą mięśnie. Śpiew to praca na innym poziomie. Nie można śpiewać z ciężarem na piersiach, a przynajmniej ona nie mogła przez pierwsze dwa miesiące wojny. Któregoś dnia szła przez park, patrzyła na leżące pod drzewami gałęzie i – jak mówi – przypomniała sobie piosenkę o nieszczęśliwej miłości. Wtedy po raz pierwszy znowu zaśpiewała.
Żadnej społecznej fascynacji kulturą rosyjską w Ukrainie nie będzie
czytaj także
To mogły być Magiczne skrzypce. Siła ptaka z tekstem Jurija Rybczyńskiego: opowieść o miłości do skrzypka i jego muzyki, miłości nieszczęśliwej, bo muzyka okazała się przeznaczona dla kogoś innego. Wiem, że Olesia lubi tę piosenkę, widzę, że nie tylko ona. Jesteśmy daleko, ale z wami, płaczemy z wami, niech dobro i miłość zwyciężą – mówią świeże komentarze pod różnymi wersjami utworu na YouTubie. Wciąż przybywa nowych wykonań, bo to popularna piosenka na koncertach dla Ukrainy.
Nowe wpisy pojawiły się też pod innymi piosenkami z gatunku tych, które wszyscy znają: Czerwona ruta, nagranie z festiwalu z Moskwy w 1971 roku, w komentarzach: „Boże pomóż nam przetrwać te nędzne czasy”. Utwór z czasu drugiej wojny światowej o idących w bój i gwiaździstej, jasnej nocy, a pod nim świeże wpisy: „Gdyby tylko ktoś wiedział, że teraz wszystko tak się potoczy. Że nasi bracia nas zaatakują”, „Boże chroń Ukrainę i ukarz Putina!”. Ukraińcy w kraju i za granicą odszukują te i inne szlagiery, na koncertach widać śpiewający tłum.
Wsparcie w szlagierach
– Ludzie potrzebują muzyki, ona może nas uchronić przed rozpadem – tłumaczy Mikołaj Rodin, piosenkarz, który uczy się powstających teraz wojennych ukraińskich piosenek i składa w ten sposób program Muzyka schronów. Planuje jeżdżenie z nim najpierw po kraju, potem po świecie, a na razie śpiewa jak może: na zorganizowanych koncertach i na ulicach, dla cywilów i dla wojska – choć to ostatnie nie zawsze jest możliwe – na żywo i przez internet. Mówiąc o zapotrzebowaniu na muzykę, ma na myśli jej słuchanie, granie i tworzenie. Zbiera instrumenty muzyczne, nawet uszkodzone, naprawia je i dostarcza żołnierzom, bo oni też chcą grać.
I często grają, nieraz zyskując odbiorców i sojuszników na świecie. Potwierdzają to liczne remiksy i dziesiątki milionów odtworzeń Czerwonej kaliny. Tę tradycyjną ukraińską piosenkę zaśpiewał w Kijowie Andrij Chływniuk z zespołu Boombox. Wybuch wojny przerwał jego trasę koncertową w USA. Artysta wrócił do kraju i przyłączył się do walki. O kalinie zaśpiewał w militarnym ubraniu, z przewieszonym przez pierś karabinkiem, na opustoszałym i doskonale cichym placu Sofijskim w Kijowie. Zdalnie dograły się inne znane ukraińskie głosy, m.in. Jamala, Tina Karol, Dima Kadnay i Natalija Mohyłewska, która opublikowała nagranie na swoim kanale na YouTubie – od 1 kwietnia odtworzone zostało ponad 13 mln razy. Fragment śpiewu Chływniuka wykorzystał m.in. zespół Pink Floyd w piosence Hey, hey, rise up – pierwszym utworze zespołu od 1994 roku. Zyski z piosenki mają zostać przekazane na pomoc Ukrainie.
Pomocowy charakter ma też współpraca brytyjskiej gwiazdy – Eda Sheerana, który z ukraińskim zespołem Antytila nagrał nową wersję swojej piosenki 2step. Trzech z czterech członków zespołu zaangażowało się w działania militarne już w 2014 roku, w lutym 2022 zasilili obronę terytorialną. Taras Topolia, wokalista, tekst piosenki napisał w czasie działań wojennych w Borodziance, swoją część teledysku Antytila nagrała kamerką GoPro w drodze na front w Kijowie.
Żaden „dobry Rosjanin” nie ma dziś prawa mówić w imieniu Ukrainy
czytaj także
Wsparciem dla Ukrainy mają być też środki pochodzące ze sprzedaży statuetki, którą przywieźli do Ukrainy członkowie Kalush Orchestra – zwycięzcy tegorocznej Eurowizji.
Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa
Eurowizję w tym roku oglądała cała Ukraina. Jak nigdy wcześniej – mówi Denis Karaczewcew. – Chociaż ten rap to nie moja stylistyka – zaznacza przywiązana do folkowych i rockowych brzmień Olesia Rodina. – My tego potrzebowaliśmy: i tego zwycięstwa, i tego, by w takim miejscu, w czasie takiej imprezy, Kalush powiedział o Azowstalu – uważa Pawło Warenycia, lider zespołu Epolets.
Eurowizja, show bardziej polityczny niż muzyczny, dała Ołehowi Psiukowi, wokaliście Kalush Orkiestra, szansę wypowiedzenia się na scenie dwojako: powiedział o Mariupolu i zaśpiewał o uczuciach ukraińskich matek żyjących w strachu o walczących synów.
Inni artyści też starają się opowiedzieć wojnę piosenkami, jak Pawło Warenycia, który w swoim Krzyku zestawia ciszę miast przerażonych syrenami i milczenie Rosjan, którzy nie sprzeciwiają się agresji.
czytaj także
24 lutego Pawło wracał do Odessy z Dniepra, gdzie nagrał nową płytę Epolets. Tej płyty na razie nie ma i nie będzie – do kiedy? Do lepszych czasów. Pawło nie robi planów, mówi, że tego nauczyła go wojna. Wojna zmieniła mu też plan dnia: w marcu i częściowo kwietniu codziennie rano szedł do kawiarni swojego kolegi, razem jechali na zakupy, a potem gotowali posiłki dla wojska. W kwietniu udało się usprawnić aprowizację wojska i nie było dalszego zapotrzebowania na ich gotowanie, więc teraz zajmuje się zbieraniem środków medycznych i dostarczaniem ich na front.
Muzyki w pierwszych tygodniach wojny ani nie tworzył, ani nie słuchał. Zbyt boleśnie przypominała mu o życiu, którego już nie miał. Napisał Krzyk, nagrał z gitarą i wrzucił na Instagram, bo chciał podzielić się swoimi uczuciami. Okazało się, że nie były to tylko jego uczucia, więc zespół przygotował piosenkę w lepszej jakości. Pawło nagrywać wokalu w domu nie mógł, bo syreny. Znalazł miejsce w porcie, gdzie może pracować – choć nie jest to w Odessie najbezpieczniejszy wybór. Nagrywa swoją część, wysyła do kolegi w Dnieprze, ten dogrywa bas, też uciekając przed syrenami. Krok po kroku zdalnie składają piosenkę, do której wokalista robi animowany teledysk.
Facebook to moja broń
Pawło z czasem wrócił do słuchania muzyki, nawet już jakiś film obejrzał i grał na PlayStation. Przypomniał sobie, że zbiera winyle. Nowa normalność. Teraz pracuje nad piosenką o utracie domu, zbiorowym doświadczeniu Ukraińców i Ukrainek, no i nad lekami, żeby się przydać. Jego media społecznościowe to farmaceutyczna tablica ogłoszeń: co ma, czego potrzebuje, jak sortuje, jak pakuje i dostarcza.
– Mój Facebook, mój Instagram to moja broń. Nie umiałbym nic zrobić z kałasznikowem, ale wiem, jak i kiedy pisać posty, co publikować, żeby pomóc.
Nie on jeden. Piosenkarka Natalija Mohyłewska ze swoim ponadmilionowym gronem obserwatorów dzieli się zaleceniami: namawia do schodzenia do schronów, gdy wyją syreny, do unikania terenów leśnych, zwłaszcza w pobliżu miast, z powodu min. Pokazuje metro, miasto, ludzi, nagrywa tradycyjne piosenki i zapewnia, że Kijów z ranami i bliznami kocha nawet bardziej.
Inna wokalistka, Tina Karol, pokazuje prawie dwóm milionom obserwatorów, jak pozuje w Cannes w ukraińskiej haftowanej koszuli, a na Dzień Matki publikuje swoje wykonanie popularnej kołysanki z przejmującą animacją opowiadającą m.in. o tym, ile dzieci zginęło do tej pory przez wojnę.
Internetowa wspólnota jest czasem tak potrzebna jak ta rzeczywista, a dla Ukraińców i Ukrainek, którzy są poza granicami kraju, często to podstawowa forma wsparcia i współprzeżywania.
Wojna w Ukrainie: czy lewica ma pomysł na bezpieczeństwo międzynarodowe?
czytaj także
Ci, którzy zostali w Ukrainie, robią coraz więcej dla integracji i pokrzepienia. Koncerty, warsztaty, spotkania tam, gdzie to możliwe, czyli przede wszystkim tam, gdzie jest metro, najlepszy schron. We Lwowie metra nie ma, ale są inne bezpieczne miejsca, a przede wszystkim, jak twierdzi Pawło, cały świat artystyczny, ludzie kreatywni, hipsterzy.
W Dnieprze i okolicach, gdzie mieszka Max Paragraph i Olesia Rodina, jest względnie bezpiecznie, a lokalni mieszkańcy zachęcają uciekinierów z innych regionów do integracji. Również – jeśli nie głównie – muzyką i muzykowaniem.
– Koncert dla dzieci już był dwa razy, ale z dziećmi to jest łatwa sprawa, trzeba je zabawić, zająć na chwilę. Koncert dla dorosłych dopiero będzie i to wymaga przygotowań, musimy się nastawiać na poruszenie głębokich uczuć, na to, że będziemy raczej razem płakać niż się bawić – opowiada aktywna w wolontariacie Olesia.
Max zna to poruszenie. Jeszcze 22 lutego zapowiadał na Facebooku koncert w Dragobracie w Karpatach: kapelusz, wąs i gitara gotowe na 24 lutego! Zaplanowany wieczór z country się wtedy nie odbył, ale koncert poniekąd tak, chociaż muzyk przyjechał tylko zabrać przygotowane instrumenty. Było tam wtedy trochę znajomych, byli i pierwsi uciekinierzy, wszyscy przestraszeni, prosili, żeby grał. Były stare piosenki ukraińskie, trochę coverów światowych hitów, które pasowały do sytuacji. Płakali wszyscy razem, przytulali się i śpiewali.
Sztuczka umysłu
Jak może, to koncertuje. Zbiera na wojsko, na uchodźców, którzy dotarli do Dniepra z bardziej dotkniętych wojną regionów. Zaangażował się też w projekt muzyczny z innymi muzykami.
– Każdego dnia śledzisz wiadomości, tracisz od tego rozum, energię. Tworzenie pozwala znaleźć spokój. Może to taka sztuczka mojego umysłu, ale umiem się teraz skoncentrować, znajduję przestrzeń do tworzenia, pomaga mi to.
Max zwraca uwagę na to, że teraz jest też dobry czas dla ukraińskich artystów: nigdy nie było tak łatwo publikować nowych utworów, ich umieszczanie na serwisach streamingowych idzie znacznie szybciej niż wcześniej, jest większe zainteresowanie, więc można przy okazji zrobić coś dobrego – głównie zbierać środki na Ukrainę i przypominać, wciąż przypominać o wojnie.
W muzyce, którą teraz tworzy Max, wszystko jest związane z Ukrainą, wojną, syrenami. Jak mówi, nie jest to inspiracja, raczej doświadczenie, które przekłada na muzykę i dzieli się nią z tymi, którzy to doświadczenie znają – by pokazać im, że nie są sami, i z tymi, którzy obserwują z daleka, żeby lepiej zrozumieli.