W 2019 roku Rafał Trzaskowski przekonywał, że zielona Warszawa to jeden z głównych priorytetów jego prezydentury. Niespełna rok później prezydent stał się twarzą sporu o dewastację przyrody w imię zapewnienia ochrony przeciwpowodziowej dla mieszkańców i mieszkanek stolicy. Aktywiści ostrzegają, że ratusz chce tak naprawdę zrealizować kolejną inwestycję drogową.
„Jesteśmy oburzeni działaniami i zaniedbaniami prezydenta Rafała Trzaskowskiego i podległych mu urzędników ratusza i rozważamy złożenie do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 181 Kodeksu karnego” – oświadczyli obrońcy przyrody zaangażowani w protesty przeciwko wycince drzew na obszarze Natura 2000.
Czy z warszawskiego Wybrzeża Helskiego znikną drzewa? Aktywiści protestują przeciwko wycince
czytaj także
Przedmiotem sporu jest unikatowy pas zieleni znajdujący się na dwukilometrowym odcinku nad Wisłą, od Portu Praskiego do okolic mostu Gdańskiego. To tutaj administracja obecnego prezydenta zamierza zrealizować wart blisko 80 mln zł i przygotowywany przez dekadę projekt, który odziedziczyła po poprzednikach. Zakłada on rewitalizację bulwarów wiślanych, budowę zabezpieczeń przeciwpowodziowych, w tym wału i muru, oraz remont tzw. praskiej Wisłostrady.
„Tu konają Twoje drzewa”*
Aby inwestycja w zaplanowanym pierwotnie kształcie mogła dojść do skutku, a nadwiślańskie tereny – zamienić się w plac budowy, wykonawcy musieliby wyciąć 500 drzew i kilkadziesiąt tysięcy krzewów, płosząc i pozbawiając tym samym siedliska liczne gatunki żyjących tam zwierząt – głównie ptaków, w tym gatunków chronionych.
czytaj także
Przeciwko takim rozwiązaniom wystąpili mieszkańcy miasta, ekolodzy, ornitolodzy, leśnicy, prawnicy, samorządowcy i przedstawiciele Porozumienia dla Pragi, Zielonego Mazowsza, Extinction Rebellion, Stowarzyszenia START, Miasto Jest Nasze i Greenpeace, a także kilku innych zaangażowanych społecznie organizacji. Protestom przewodził radny dzielnicy Praga-Północ, Grzegorz Walkiewicz, który zainicjował w sieci zbiórkę podpisów pod petycją wstrzymania przebudowy Wybrzeża Helskiego, jak również domagał się od władz miasta podjęcia dialogu w tej sprawie. Apel poparło w sumie ponad 9 tys. osób.
Choć obrońcom obszaru Natura 2000 nad Wisłą udało się uratować 200 z 500 drzew przeznaczonych do usunięcia, o całkowitym złożeniu toporów i pił władze Warszawy słyszeć nie chcą, zasłaniając się – jak to zwykle bywa w takich przypadkach – wizerunkowo skutecznym argumentem o dobru mieszkańców i walce z zagrożeniami powodziowymi.
czytaj także
Na pierwszy rzut oka postulaty prezydenta stolicy, który przekonuje, że bulwary trzeba zabezpieczyć przed powodzią, wydają się słuszne. Rafał Trzaskowski co rusz powtarza, że budowa muru chroniącego miasto przed wylewami Wisły to przeciwdziałanie tragedii, która może najdotkliwiej uderzyć w tereny okolicznych dzielnicy, głównie Pragi Północ. Czy jednak musi się to odbywać kosztem rujnowania przyrody?
„Te drzewa walczą z kryzysem klimatycznym”
Społeczników nie przekonuje teza o wymuszającym wycinkę zagrożeniu powodziowym. „W dobie kryzysu klimatycznego duże drzewa w mieście są na wagę złota. Prezydent Rafał Trzaskowski ewidentnie tego nie rozumie” – napisali aktywiści z Greenpeace pod nagraniem zamieszczonym w sieci, dokumentującym ścinanie drzew i krzewów na warszawskim Wybrzeżu Helskim. „Walka z kryzysem klimatycznym na poziomie dużego miasta oznacza konieczność radykalnych zmian, w podejściu do relacji człowiek–przyroda i w ogóle w sposobie myślenia o rozwoju miasta” – tak brzmi z kolei komentarz Dominiki Sokołowskiej opublikowany na stronie organizacji.
Tak padają drzewa na Wybrzeżu Helskim w Warszawie. W dobie kryzysu klimatycznego, duże drzewa w mieście są na wagę złota. Prezydent @trzaskowski_ ewidentnie tego nie rozumie.
Komentarz D. Sokołowskiej z #Greenpeace: https://t.co/nbGuqgWD8T #klimat #Trzaskowski #stopWycince pic.twitter.com/bCucomJmTj
— Greenpeace Polska (@Greenpeace_PL) February 14, 2020
– Nikt nie zaprzecza konieczności zabezpieczenia Pragi przed powodziami. Głównym problemem, z którym zetknęła się tzw. strona społeczna, było zaskoczenie brakiem konsultacji – mówi nam Marcin Bachman, warszawski radca prawny działający na rzecz ochrony przyrody. Przeciwnicy rozważają podjęcie działań prawnych zmierzających do wykazania, że prezydent Trzaskowski narusza przepisy.
– Naszym zdaniem doszło tutaj do kilku zaniedbań ze strony ratusza. Ostatnie konsultacje społeczne dotyczące tego projektu były bowiem prowadzone kilka lat temu i – w naszej ocenie – nie uwzględniały na tamtym etapie zachodzących zmian klimatycznych, które dotyczą Warszawy. Wydaje się wręcz, że wszystkie badania, jakie zostały wykonane, jeśli chodzi o realizację inwestycji, nie biorą pod uwagę obecnego kontekstu i sytuacji, jaką mamy dziś. Wystarczy spojrzeć przez okno, by to dostrzec. Oczywiście wiemy, że w zeszłym roku prezydent ogłosił program klimatyczny dla miasta [Strategia adaptacji do zmian klimatu dla m. st. Warszawy do roku 2030 z perspektywą do roku 2050 – przyp. red.], ale co z tego, skoro teraz bierze się za projekt nieprzystający do skonstruowanych przez siebie wytycznych – dodaje radca prawny Marcin Bachman.
Nikt nie zaprzecza konieczności zabezpieczenia Pragi przed powodziami.
Bachman przypomina również, że konsultacje społeczne służą m.in. zebraniu opinii ekspertów, którzy są w stanie ocenić szkodliwość środowiskową danego przedsięwzięcia, jak również zaproponować inwestorom alternatywne, nieszkodliwe dla przyrody lub mniej inwazyjne rozwiązania. Na etapie przygotowania inwestycji nie było jednak wariantowania, a prace dotyczyły tylko jednego projektu.
„Piłą nie ochronisz klimatu”
– Druga kwestia, która jest dla nas bardzo istotna, to fakt, że projekt modernizacji bulwarów był przygotowywany aż przez 10 lat, a nawet dłużej, jeżeli wziąć pod uwagę wcześniejsze zablokowanie tej inwestycji. To długi okres jak na takie zadanie inwestycyjne – podkreśla nasz rozmówca. – I tu pojawia się pytanie: co tak naprawdę przez te 10 lat władze Warszawy zrobiły w celu zabezpieczenia przeciwpowodziowego dla tego odcinka Wisły? W narracji, która płynie ze strony ratusza, jest to przecież najbardziej zagrożony powodzią fragment miasta, który trzeba błyskawicznie wyposażyć w zabezpieczenia. Tymczasem o jego zagrożeniu słyszymy dopiero przy okazji protestów dotyczących wycinki, a sama budowa muru ma potrwać… 2 lata.
Dlatego też społecznicy przystępujący do rozmów z ratuszem zaproponowali rozwiązania, które nie wymagałyby ingerencji w obszar chronionego pasa zieleni, ale zapewniłyby bezpieczeństwo warszawiaków i warszawianek. #PlanRatunkowyDlaDrzew przygotowali aktywiści we współpracy z naukowcami z różnych dziedzin, m.in. ekologiem prof. Wiktorem Kotowskim z Wydziału Biologii na Uniwersytecie Warszawskim czy hydrolożką Barbarą Grzebulską z Koalicji Ratujmy Rzeki.
JAK URATOWAĆ PRZYRODĘ I ZAPEWNIĆ OCHRONĘ PRZED POWODZIĄ??
Prezentujemy #PlanRatunkowyDlaDrzew nad Wisłą, który strona społeczna przekazała w poniedziałek prezydentowi @trzaskowski_. Dziś i jutro cd. rozmów. Liczymy na mądrość i ugodowość Prezydenta! https://t.co/QN4JB1pIu0 pic.twitter.com/lIKlNOnHKt
— Miasto Jest Nasze ??♻️ (@MiastoJestNasze) February 12, 2020
Eksperci z koalicji aktywistów negocjujących z ratuszem oraz Przemysław Pasek z fundacji „Ja Wisła” wskazywali na możliwość zakupu tzw. mobilnego systemu ochrony przeciwpowodziowej, który jest stosunkowo tani i skuteczny, co z pewnością mogłyby potwierdzić inne europejskie miasta (np. Kolonia, Budapeszt, Kraków, Kazimierz Dolny) od lat korzystające z takiego rozwiązania.
„Koszt zakupu dla Pragi systemu IBS, najnowocześniejszej metody Mobilnego Systemu Ochrony Przeciwpowodziowej, o długości 2000 m i wysokości 165 cm wynosi: 7 mln zł, czas realizacji: dziesięć tygodni. W tym przypadku nie trzeba wycinać ani jednego drzewa. System mobilnych metalowych grodzi stawia się tylko w czasie zagrożenia powodzią bezpośrednio na jezdni Wybrzeża Helskiego i Szczecińskiego” – wyjaśnił na swoim Facebooku Przemysław Pasek z fundacji.
czytaj także
– Postulowaliśmy, by dosunąć mur przeciwpowodziowy do zachodniej strony jezdni, tak żeby ścieżka rowerowa i chodnik znajdowały się bezpośrednio wzdłuż drzew, a mur przeciwpowodziowy odgradzał by je od drogi – wyjaśnia Marcin Bachman. Wówczas mogłoby się to odbyć bez wycinki na obszarze Natura 2000. Dodatkowo zabezpieczyłoby to spacerujących przed samochodami, a dzieci uchroniłoby przed spalinami (wdychają one najwięcej osadzających się przy powierzchni ziemi pyłów zawieszonych oraz substancji wydobywających się z rur wydechowych samochodów, które często są na ich wysokości).
To nie wszystko. – Zachęcaliśmy też władze miasta, by budowę samego muru realizować z poziomu jezdni, a nie z poziomu międzywala, od strony Wisły, czyli tam, gdzie obecnie znajdują się drzewa – dodaje Bachman. – To ma ogromne znaczenie, bo żeby dostać się z ciężkim sprzętem na teren międzywala, trzeba rosnącą tam roślinność usunąć lub zniszczyć.
Ostatecznie władze miasta przystały na propozycję użycia innych maszyn i sposobu prowadzenia prac, co ma pozwolić na ograniczenie ingerencji w obszar Natura2000 na szerokości około 2,5 m na obszarze wycinki wzdłuż wału i w konsekwencji uratuje około 70 drzew. Niestety, ww. modyfikacje, w świetle dewastacji obszaru, która nastąpi, mają charakter czysto kosmetyczny.
Plan ekspertów strony społecznej na uratowanie Natury 2000 został odrzucony, co reprezentujący władze miasta rzecznik, Kamil Dąbrowa, tłumaczył ryzykiem opóźnienia terminu rozpoczęcia prac nad inwestycją oraz znaczącym wzrostem jej kosztów.
Taka argumentacja pozwala domniemywać, że najważniejszą motywacją ratusza są pieniądze i zobowiązania wobec wykonawców projektu, lecz także poszerzanie infrastruktury miejskiej zgodnie z przestarzałymi i nieekologicznymi zasadami rozwoju urbanizacyjnego i przy aprobacie nastawionych głównie na zysk deweloperów. Interes tych ostatnich wydaje się zresztą nie bez znaczenia przy okazji wycinki nad Wisłą.
– Odcinek pomiędzy Portem Praskim a mostem Gdańskim zdominował dyskusję o tym, co dzieje się na bulwarach – mówi Marcin Bachman. – Tymczasem pod hasłem obrony przeciwpowodziowej Warszawy realizuje się tak naprawdę kolejną inwestycję drogową, która służy podpięciu rozbudowującego się właśnie Portu Praskiego do obecnej infrastruktury drogowej.
Przypomnijmy, że Port Praski i jego okolice – obszary również należące do Natury 2000 – będą najprawdopodobniej zabudowywane przez spółki deweloperskie, m.in. tę należącą do Zygmunta Solorza-Żaka. Plany i wizualizacje osiedli, które mają powstać na tych terenach, można bez trudu znaleźć w sieci i przekonać się, że przestrzeń ta będzie się składać głównie ze szkła i betonu. Połacie naturalnej roślinności mogą więc zostać – jeśli nie w całości, to na pewno w ogromnej części – zlikwidowane.
Deweloperzy zapewne przewidzą też miejsce na nasadzenie zieleni, jednak – co widać na projektach – nie będzie ona dominować na tych terenach. Spółka Port Praski Nowe Inwestycje, która zamierzała wznieść nad Wisłą kilka apartamentowców, w zeszłym roku dostała odmowę zabudowy tego obszaru, ale nic nie wskazuje na to, by projekt trafił do kosza. Najpewniej czeka go po prostu kilka lat przestoju.
„Warszawa chce oddychać”
Marcin Bachman wskazuje też na inny niebezpieczny aspekt inwestycji podejmowanych przez władze Warszawy. Ingerencja w tereny nadwiślańskie i próby regulacji czy wpływania na kształt rzeki mogą się skończyć dla miasta fatalnie. – Konstrukcja planowana przez ratusz zakłada, że przestrzeń tzw. międzywala zostanie zacieśniona – komentuje prawnik. – Wpłynie to na podniesienie poziomu rzeki, która, zwłaszcza w okresie wezbraniowym, będzie stwarzać zagrożenie powodziowe dla miasta.
Bachman dodaje także, że w obecnym kształcie inwestycja jest sprzeczna z uchwałą nr LXII/1667/2018 m.st. Warszawy z dnia 1 marca 2018 roku, w której napisano, że „Dolina Środkowej Wisły włączona została do europejskiej sieci ekologicznej Natura 2000. […] Na obszarze specjalnej ochrony ptaków Dolina Środkowej Wisły zabronione jest podejmowanie działań mogących pogorszyć siedliska przyrodnicze oraz negatywnie wpłynąć na gatunki, dla których obszar ten został wyznaczony […]”.
Wycinka, która trwa właśnie nad Wisłą, wiąże się ze zniszczeniem siedlisk ptaków chronionych – m.in. pełzacza, kowalika, sikory, bogatki, modraszki i dzięcioła dużego, wśród których są gatunki wpisane do Czerwonej księgi gatunków zagrożonych Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody. Teren przeznaczony pod budowę muru i wału przeciwpowodziowego to także miejsce życia jeży, również znajdujących się pod ochroną.
Rozpoczęte w lutym usuwanie drzew i krzewów zamieszkiwanych przez te zwierzęta odbywało się ponadto bez nadzoru ornitologicznego. Miasto broni się zezwoleniem na prace, które otrzymało od Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Ta stwierdziła, że przedsięwzięcie nie będzie znacząco oddziaływać na środowisko, jednak pod uwagę wzięła tylko zniszczenie 10 gniazd sroki i wrony siwej.
Tymczasem, jak twierdzi Bachman, wizja lokalna ornitologa, reprezentanta strony społecznej, wykazała obecność na tym terenie także kilkunastu innych gatunków. – Z jednej strony z ratusza płynie bardzo dużo deklaracji odnośnie do szacunku do przyrody – mówi prawnik. – A z drugiej prezydent nie ma problemu z tym, żeby dokonywać wycinki na tak ogromną skalę.
czytaj także
Pierwotny plan nasadzeń zastępczych przewidywał posadzenie około 70 drzew w miejsce planowanych do wycięcia 500. Aktywiści w toku rozmów z ratuszem wynegocjowali około 700 nowych drzew do posadzenia. To jednak nie jest wystarczające. Sprawność pochłaniania dwutlenku węgla przez stuletni buk równoważna jest analogicznej sprawności pochłaniania CO2 przez około 1700 dziesięcioletnich drzew. Załóżmy, że średnia wieku wycinanych drzew to około 50 lat i każde z nich powinno być zastąpione 500 drzewami 10-letnimi. Realizowana wycinka 300 drzew powinna być więc skompensowana nasadzeniem blisko 150 tys. drzew 10-letnich…
„Trzaskowski, nie bądź Szyszko”
„Rafał Trzaskowski sprawnie wygłasza obietnice i deklaracje, ale poważnego egzaminu w kwestii ochrony dzikiej przyrody nie zdał. Wycinka nad Wisłą to jednak tylko czubek góry lodowej. Niszczenie enklaw dzikiej zieleni, wyższość interesów deweloperów nad potrzebami lokalnych społeczności i przyrody, brak odważnej, proklimatycznej i prospołecznej polityki transportowej – obecny prezydent nie pokazał jeszcze, że potrafi i chce zmierzyć się z tymi błędami odziedziczonymi po poprzednikach. Te tematy będą jednak powracać, wywołując coraz większy gniew mieszkańców i mieszkanek Warszawy” – pisze Dominika Sokołowska z Greenpeace.
czytaj także
Ta sama aktywistka zastanawia się, czy „piła i siekiera to strategia klimatyczna, którą Rafał Trzaskowski chce proponować innym polskim miastom w kampanii wyborczej”. Prezydent Warszawy niedawno został bowiem jednym z głównych doradców w kampanii prezydenckiej Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. A jeszcze rok temu w miejskim planie adaptacji do zmian klimatu pisał: „Czy miasta mogą odegrać istotną rolę także w walce z globalnym ociepleniem? Jestem przekonany, że tak. Ważne są tu inwestycje w transport publiczny, poprawę efektywności energetycznej i odnawialne źródła energii, zazielenianie stolicy, oszczędzanie zasobów wodnych, a także walka o czyste powietrze. Na kolejne kroki trzeba patrzeć przez soczewkę klimatyczną i edukować mieszkańców. Warto myśleć również o przyrodzie, ponieważ jesteśmy jej częścią”.
Dziś prezydent stolicy faktycznie stał się częścią przyrody: jego nazwisko znalazło się na pozostałościach wszystkich wyciętych na praskim brzegu Wisły w Warszawie drzew. „Tu byłem – Rafał Trzaskowski” – tym zdaniem upamiętnili go aktywiści Greenpeace.
czytaj także
Po nagłośnieniu sprawy wycinki na Pradze Północ ratusz zapowiedział zmiany w kwestii gospodarowania miejską roślinnością. Na początek Warszawa jako pierwsze miasto w Polsce wprowadziła internetowy monitoring zieleni, czyli mapę z wyszczególnionymi drzewami i krzewami na terenie stolicy. Oprócz listy gatunków roślin i ich umiejscowienia można tu też uzyskać informacje o planowanych wycinkach oraz planach nasadzeń zastępczych. Miasto planuje też stworzyć dokument określany Kartą Praw Drzew. Pytanie tylko, czy w przyszłości zrezygnuje z inwestycji, które te prawa łamią?
W ocenie Marcina Bachmana ratusz, za pośrednictwem „Gazety Wyborczej”, pochwalił się internetowym monitoringiem drzew, który jest w użyciu od 2018 roku. – Z tej mapy korzystałem już w 2019 roku identyfikując planowane przez Trzaskowskiego drzewa do wycięcia – mówi nasz rozmówca. – Z pewnością nie jest to więc nic nowego, zaś informacja prasowa GW ma na celu jedynie polepszenie wizerunku ratusza, który jest obecnie pod ostrzałem aktywistów krytykujących źle przemyślaną i fatalnie przygotowaną inwestycję. Jeżeli obecność tej mapy w Internecie miałaby być w zamyśle ratusza pomocna dla mieszkańców, którzy chcieliby ustalić, że drzewa na Wybrzeżu Helskim i Wybrzeżu Szczecińskim zostały przeznaczone do wycinki, to wyjaśniam, że na tej mapie te drzewa nie są oznaczone jako drzewa do wycinki – tłumaczy radca prawny. Wynika to z faktu, że wycinka jest realizowana w ramach specustawy drogowej, w związku z czym nie były składane wnioski o wycięcie poszczególnych drzew i nie wydana została żadna indywidualna decyzja na wycięcie konkretnego drzewa. – GW w sprawie wycinki drzew na Pradze jest tubą propagandową ratusza. Dlaczego? Mogę się domyślać, ale z pewnością relacje GW są nieobiektywne i dalekie od zasad rzetelnego dziennikarstwa – wyjaśnia.
Rafał Trzaskowski zastał Warszawę zieloną. Czy zostawi betonową?
Do tej pory nie udało nam się skontaktować z prezydentem. Opublikujemy komentarz w tej sprawie, gdy tylko go otrzymamy.
* Użyte nagłówki to hasła, które znalazły się na transparentach przeciwników wycinki
***
Materiał powstał dzięki wsparciu ZEIT-Stiftung Ebelin und Gerd Bucerius.