Dania dołączyła do krajów, które zabraniają noszenia chust zasłaniających twarz. Wracają dyskusje i protesty.
Z początkiem sierpnia Dania dołączyła do krajów, które zabraniają noszenia chust zasłaniających twarz. Zgodnie z nowym prawem, zasłanianie twarzy w miejscach publicznych będzie karane grzywną 1 tys. koron (około 134 euro) i dziesięciokrotnością tego w przypadku recydywy.
Zwolennicy prawa mówią, że nie jest ono wymierzone w żadną religię. Zabrania ono noszenia nie tylko burki i nikabu, które zasłaniają twarz, ale też kominiarek, masek czy sztucznych bród. Spod zakazu wyłączone są z kolei maski ochronne, odzież zimowa, kaski motocyklowe czy maski karnawałowe lub na Halloween. Hidżab czy czador, również islamskie nakrycia głowy dla kobiet, nie są objęte zakazem, ponieważ nie zasłaniają twarzy. Minister sprawiedliwości zaapelował do policji, by egzekwowała obecne prawo „w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem” (cokolwiek to znaczy).
Amnesty International, z kolei, oceniło, że zakaz narusza prawo do ekspresji i prawo do wolności religijnej, które będzie miało szczególnie negatywny wpływ na muzułmanki noszące nikaby i burki, bo w efekcie zamknie je w domach. I chociaż litera prawa nie jest wymierzona w muzułmanki, to klimat w jakim powstaje nie jest bez znaczenia. Duńskie prawo przyjęto na fali antyimigranckich sentymentów związanych z tzw. kryzysem uchodźczym wywołanym m.in. wojną domową w Syrii.
Szacuje się, że w Danii twarz zasłania około 200 muzułmanek.
New normal
Oprócz Danii, pięć innych krajów europejskich wprowadziło zakazy zasłaniania twarzy w miejscach publicznych. Mniej restrykcyjne regulacje obowiązują w Holandii (zakaz zasłaniania twarzy w budynkach publicznych i w środkach transportu publicznego) i w Norwegii („zakaz burki” w szkołach i na uniwersytetach). Lokalne przepisy ograniczają prawo do zasłaniania twarzy lub noszenia religijnych nakryć głowy we Włoszech, w Hiszpanii i w Szwajcarii. Pomysły ogólnokrajowych ograniczeń pojawiają się również w innych krajach.
Bobako: Muzułmański antysemityzm? Istnieje, lecz służy też oczyszczaniu się Europejczyków z winy
czytaj także
Niewiele zmienia obecność w tym zestawieniu dwóch w większości muzułmańskich krajów: Bośni i Hercegowiny oraz Kosowa. W Bośni i Hercegowinie od 2016 osoby zatrudnione w wymiarze sprawiedliwości nie mogą nosić symboli religijnych, w tym hidżabów i innych nakryć głowy. W obu krajach islam jest religią większości społeczeństwa (w Bośni i Hercegowinie to 51 proc. a w Kosowie aż 96).
Te dwa kraje są wyjątkami, bo w przypadku reszty zakazy były odwoływaniem się do ksenofobicznych sentymentów. Fakt, że dotyczyły relatywnie marginalnej liczby osób, tylko podkreśla, że chodziło o ich przekaz symboliczny, a nie o faktyczny efekt.
Pierwsze próby
Pierwsze zakusy ograniczające nakrycia głowy kobiet miały miejsce jeszcze na początku tego wieku. W 2003 roku odbyła się pierwsza konfrontacja. Dwie dziewczynki zostały zawieszone za noszenie chust w szkole. Obowiązujące prawo pozwalało na noszenie chust w szkołach, pod warunkiem, że nie było to „agresywne” albo mające na celu nawrócenie innych osób i było elementem zasady sekularyzmu i ścisłego rozdziału państwa od religii.
czytaj także
Ówczesny premier Francji Jean-Pierre Raffarin stanął po stronie władz szkoły twierdząc, że „szkoła to nie miejsce na propagandę – ani religijną, ani polityczną”. Warto przypomnieć, że w tym czasie ministrem spraw wewnętrznych Francji był Nicholas Sarkozy. Uchodził za hardlinera i sugerował, że muzułmanki będą musiały pozować bez nakryć głowy do zdjęć do dowodów osobistych. W 2004 roku Francja zakazała noszenia jakichkolwiek wyraźnych symboli religijnych (w tym chust, ale też krzyży czy kip).
Mniej więcej w tym samym czasie władze Stuttgartu nie pozwoliły urodzonej w Afganistanie kobiecie uczyć w lokalnej szkole ze względu na noszoną przez nią chustę. Niemiecki sąd konstytucyjny uznał, że żadne prawo nie zabrania noszenia w szkole chust, ale dodał, że lokalne władze mogą takie prawa ustanowić. Od tego czasu połowa z 16 landów w jakiś sposób ograniczyła prawo noszenia chust przez nauczycielki publicznych szkół.
Od „obrony liberalizmu”…
Zakazy noszenia zasłon twarzy rozpoczęły Francja i Belgia w 2011 roku. We Francji dekretem premiera Francoisa Fillona zabroniono noszenia nikabu lub burki w miejscach publicznych. Fillion argumentował, że osoby zasłaniające twarzy stawiają się „w sytuacji wykluczenia i podległości niezgodnej z zasadami wolności, równości i ludzkiej godności obowiązującymi w Republice Francji”.
Zgodnie z literą, dekret zakazywał noszenia jakichkolwiek zasłon twarzy, w tym kominiarek, ale bardzo szybko określono go „zakazem burki”. W efekcie zasłony twarzy są legalne jedynie w domach, w miejscach kultu religijnego lub w prywatnych samochodach (pod warunkiem, że nikab lub burka nie zasłaniają – zdaniem policji, nie noszącej – pola widzenia). Szacuje się, że około 2 tys. kobiet z ponad pięciomilionowej mniejszości muzułmańskiej nosi burki lub nikaby.
czytaj także
Zakaz został zaproponowany przez członka partii komunistycznej, ale jego największym czempionem był wspomniany już Sarkozy, który umizgiwał się wtedy do elektoratu Frontu Narodowego zdobywającego dzięki islamofobicznym hasłom wysoką popularność (Marie Le Pen porównała muzułmanów modlących się przed meczetami we Francji do nazistowskiej okupacji).
Niektóre miejsca na południu Francji poszły o krok dalej i zakazały noszenia burkini – stroju kąpielowego zasłaniającego całe ciało – na plażach. Internet obiegły filmy, na których francuscy policjanci nakazują kobietom wyjście z wody i rozebranie się.
Belgia przyjęła podobne prawo jeszcze w 2010 roku ale weszło ono w życie dopiero trzy miesiące po francuskim zakazie. Tak jak w przypadku Francji, nie specjalnie ukrywano prawdziwy cel. Liberalny deputowany do belgijskiego parlamentu Daniel Bacquelaine stwierdził, że nie można przyznawać prawa do patrzenia na innych komuś, kto sam nie jest widoczny, i dodał: „Noszenie burki jest nie do pogodzenia z otwartym, liberalnym i tolerancyjnym społeczeństwem”.
W 2014 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka podtrzymał francuski zakaz uznając, że konkretna idea wspólnotowego życia to uzasadniony cel dla takiego przepisu. W 2017 podtrzymany został Belgijski przepis.
…do ochrony przed islamem
Zakazy zasłaniania twarzy w miejscach publicznych wprowadzono również na Łotwie i w Bułgarii w 2016 roku oraz w Austrii w 2017 roku.
Łotewski minister sprawiedliwości Dzintars Rasnacs mówił o celu zakazu wprost: ochrona przed imigrantami i uchodźcami, których kraj miał przyjąć w ramach decyzji UE. „My chronimy nie tylko łotewskie wartości kulturowe i historyczne ale też historyczne i kulturowe wartości Europy” – mówił.
W Bułgarii z kolei zakaz przedstawiano jako jeden ze środków bezpieczeństwa przeciwko ewentualnych atakom terrorystycznym. Łamiące zakaz kobiety są narażone na grzywnę w wysokości 77 euro i ryzykują czasową utratę prawa do zasiłków i świadczeń. Mniejszość muzułmańska w Bułgarii – szacuje się, że to około 12 procent populacji, ale większość kobiet nie zasłania twarzy – uznała zakaz za próbę zbicia przez rządzącą nacjonalistyczną prawicę politycznego kapitału na rosnącej islamofobii.
W Austrii zakaz zasłaniania wprowadzono oficjalnie po to, by wspomóc integrację muzułmanów. Przepis był kompromisem między rządzącymi w kolacji socjaldemokratami i chadekami, który miał powstrzymać rozłam i przedwczesne wybory. Nie dość, że nic z tego nie wyszło – wybory odbyły się jeszcze w tym samym roku – ale też okazał się kompletną porażką jako „sposób na integrację”. Egzekwowanie prawa polegało głównie na upominaniu przez policjantów przypadkowych ludzi noszących maski smogowe lub zasłaniających twarz szalikami. W jednym przypadku policjanci musieli kazać aktorowi przebranemu za królika zdjęcie maski. Królik był maskotką programu informacji dla młodzieży parlamentu austriackiego.
Szacuje się, że w Austrii nie więcej niż 150 kobiet zasłania twarze.
Wprowadzony właśnie w Danii zakaz zasłaniania twarzy w miejscach publicznych wywołuje po raz kolejny dyskusje i protesty. Kilka dni temu ulicami Kopenhagi przeszedł marsz sprzeciwu wobec nowego prawa.