Unia Europejska

Gniew rolników może być (i bywa) zielony

Zorganizowane przez francuskich rolników blokady sparaliżowały ruch na autostradach, a w pewnym momencie odcięły stolicę od reszty kraju. Zainspirowało to farmerów z reszty Europy do rozpoczęcia analogicznych protestów, często określanych jako antyunijne i antyekologiczne. Czy słusznie?

Mogłoby się wydawać, że w Unii Europejskiej protesty farmerów powoli stają się codziennością. Traktory wyjechały na ulice i autostrady nie tylko we Francji, ale też w Hiszpanii czy Polsce. W Holandii konflikt na wsi trwa od kilku lat i chociaż w ostatnich miesiącach sytuacja się nieco uspokoiła, wynika to w dużej mierze z nadziei, że potencjalny rząd Wildersa zrezygnuje z planów redukcji emisji azotanów, co jest niezbędne, lecz godzi w interesy wielu rolników.

Monbiot: Populizm agrarny. Skrajna prawica przejmuje protesty rolników

W oczach wielu komentatorów batalia holenderskich farmerów jest typowa w swoim antyekologicznym charakterze i powiązaniu z nacjonalistycznym populizmem. Takie podejście jest nadmiernym spłycaniem tematu i nieświadomym wsparciem prawicy, dążącej do zawłaszczenia ruchów rolniczych. W niektórych państwach rzeczywiście udało się jej zmonopolizować narrację, narzucić wizję starcia strudzonych chłopów z „zielonym eurokołchozem”, ale nie jest to uniwersalna reguła. Wystarczy wspomnieć, że protesty rolników we Francji wsparły nie tylko lewicowe partie, ale nawet lokalny Greenpeace i miał on ku temu dobre powody.

Marsz rolników na Paryż

Rozpoczęte niecały miesiąc temu protesty francuskiej wsi początkowo miały lokalny i oddolny charakter. Spontaniczne akcje podjęte na południu przez oksytańskich farmerów szybko rozlały się na cały kraj i w praktycznie wszystkich regionach zaczęło dochodzić do blokad dróg, wjazdów traktorów do centrów miast, wylewania gnojówki przed prefekturami czy zakłócania działalności supermarketów lub ośrodków przemysłu przetwórczego.

Biedni i źli Niemcy. Kryzys gospodarczy znów karmi prawicowy populizm

Za organizację kolejnych działań zabrały się związki zawodowe rolników, takie jak lewicująca Confédération paysanne, bliższa prawicy Coordination rurale oraz dominujący FNSEA, reprezentujący przede wszystkim zamożnych farmerów i będący głównym przedstawicielem wsi w rozmowach z rządem. Wspólnie postanowiono o blokadzie Paryża poprzez wstrzymanie ruchu na wszystkich autostradach prowadzących do stolicy. Władze zareagowały rozmieszczeniem oddziałów żandarmerii, której zadaniem było udaremnienie ewentualnych prób wdarcia się traktorów i kombajnów do miasta, ale na tym poprzestano – administracja Macrona jest znana z brutalnego tłumienia protestów, jednak rolników traktuje wyjątkowo łagodnie.

Jest to po części spowodowane tym, że o ile w sektorze rolnym pracuje tylko kilkaset tysięcy ludzi, o tyle jego znaczenie społeczne jest znacznie większe, podobnie jak popularność. Według sondaży blisko 90 proc. Francuzów popiera protesty, jeszcze więcej ma pozytywną opinię o rolnikach, a z polityki rolnej rządu nie są zadowoleni nawet wyborcy Macrona. Jednocześnie żadna inna partia nie jest uznawana za wyraźnie lepszą alternatywę, co pokazuje, że gra pozostaje otwarta dla wszystkich aktorów politycznych.

„Czy po nas już tylko czarna dziura zostanie?” Rolnicy patrzą w przyszłość

Źródłem farmerskiego gniewu są głównie czynniki ekonomiczne. Rosnące koszty prowadzenia gospodarstw uderzają zwłaszcza w drobnych rolników, borykających się z szeregiem problemów – od niechęci młodszego pokolenia do przejmowania ciężkiego zawodu rodziców po plagę samobójstw wśród tych, którzy się na to zdecydowali. Jednym ze skutków jest postępująca koncentracja kapitału ziemskiego w rękach wielkich posiadaczy, ale i oni demonstrują swoje niezadowolenie.

Farmerzy kontra Bruksela?

Jeśli prześledzimy protesty trwające w licznych krajach UE – szczególnie silne są one np. w Hiszpanii, Grecji lub Bułgarii – to dostrzeżemy podobne motywy. Rolnicy skarżą się na wysokie koszty, niskie zarobki, ale też na politykę unijną. To ostatnie prowadzi do powszechnego przedstawiania fali protestów jako buntu przeciwko Brukseli, europejskiemu „Zielonemu Ładowi” oraz ekologii jako takiej, co jest prawdą tylko częściowo.

Rzeczywiście do głównych żądań należą chociażby rezygnacja z planów ograniczenia stosowania pestycydów lub utrzymanie cen paliwa rolniczego na obecnych poziomach, wbrew ekologicznym zamierzeniom UE. Równie ważna (a może nawet ważniejsza) jest jednak chęć powstrzymania importu taniej żywności spoza Unii. Producenci z państw nieobjętych surowymi regulacjami mierzą się ze znacznie niższymi kosztami i mogą dzięki temu z powodzeniem sprzedawać swoje wytwory niższej jakości, wyprodukowane w szkodliwszy dla środowiska sposób.

Na przekór własnej zielonej retoryce Unia sprzyja temu procederowi, podpisując umowy o wolnym handlu z kolejnymi państwami oraz sojuszami gospodarczymi. Obecnie w agendzie jest porozumienie z Mercosur, skupiającym większość Ameryki Południowej, w tym kraje znane z niezwykle rozległej hodowli przemysłowej.

Monbiot: Okrutne fantazje dobrze odżywionych

czytaj także

Między innymi dlatego francuscy rolnicy zyskali poparcie miejscowego Greenpeace’u. Ekolodzy wraz z lewicą wskazują, że w parze z zieloną transformacją powinna iść pomoc dla wsi, aby umożliwić jej dostosowanie się do zmian. Kluczowa dla agroekologicznego programu byłaby właśnie obrona lokalnej produkcji organicznej, ale to uderza nie tylko w plany UE, ale też w interesy wpływowej części farmerów. Wspomniane FNSEA lobbuje za rolnictwem intensywnym i utrzymaniem systemu dopłat premiującego największe, najbogatsze gospodarstwa, a to czyni ich bliższymi rządzącym (również unijnym), niż mogłoby się wydawać po spojrzeniu na ostre protesty z ostatniego miesiąca.

Jak przeprowadzić zieloną transformację bez podpalania wsi

Paryż i Bruksela w odpowiedzi na farmerskie poruszenie zgodziły się utrzymać ulgę podatkową na diesla do maszyn rolniczych i zastopować wprowadzanie limitów na stosowanie pestycydów, a więc poczyniono ustępstwa głównie w domenie ekologii. Rząd Francji dla uspokojenia rolników wspomina o rewizji umowy z Mercosur, ale Unia nie zamierza zmieniać swojego ogólnego kursu. Co najwyżej rykoszetem może oberwać Ukraina, bowiem ograniczenie importu jej żywności (zwolnionego od ceł po rosyjskiej inwazji) będzie łatwiejszym środkiem doraźnym dla władz UE.

Produkcja żywności w Europie: data ważności dawno minęła

czytaj także

Więcej wysiłku wymagałoby szersze zrewidowanie polityki rolnej, obecnie zbytnio nastawionej na wspieranie wielkich gospodarstw, produkujących intensywnie, nieekologicznie i z myślą o globalnym eksporcie. W tym miejscu rozchodzą się interesy różnych grup rolników. Francuskie protesty rozpoczęły się niezależnie od głównego związku rolnego, którego liderzy następnie próbowali przejąć kierownictwo nad ruchem, aby wynegocjować ustępstwa w kwestiach polityki ekologicznej i odtrąbić zwycięstwo. Rezultat jest dla wielu rolników niesatysfakcjonujący, w czym swojej szansy upatruje lewica.

Główną bolączką wsi nie są Zielony Ład czy strategia „od pola do stołu”, lecz brak odpowiedniego wsparcia dla rolników, z których liczni chętnie przestawiliby się na produkcję ekologiczną, gdyby warunki temu sprzyjały.

Unijna polityka rolna jest atakowana z dwóch stron – chociaż silniejsze są głosy sprzeciwu wobec jej elementów „eko”, to istnieje alternatywna krytyka, skupiająca się na niesprawiedliwie rozdzielanych dotacjach czy szkodliwej w skutkach liberalizacji. Ta druga twarz wiejskich protestów jest w gruncie rzeczy zielona i może okazać się niezbędnym sojusznikiem w walce o neutralność klimatyczną wsi.

Po reakcji władz Francji i UE na wydarzenia ostatnich tygodni widać, że chętniej poświęcą one ekologię niż wolny handel i system premiujący najbogatszych. Zadaniem lewicy powinna być walka o odwrócenie tych priorytetów, a ewentualna porażka w wypromowaniu progresywnej narracji dotyczącej problemów wsi popchnie rolników w objęcia skrajnej prawicy i jej antyekologicznego programu, co w wielu krajach jest już niestety faktem.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Artur Troost
Artur Troost
Doktorant UW, publicysta Krytyki Politycznej
Doktorant na Uniwersytecie Warszawskim, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij