Unia Europejska

Francja to barometr kryzysu, w którym znalazł się kapitalizm

Francuzi i Francuzki wyznają kult sztuki życia, czytają, oglądają i konsumują na potęgę. Jak te fragmenty opisu pogodzić z tym, co w ostatnich dniach było widać na ulicach Francji po śmierci Nahela, nastolatka zastrzelonego przez policjanta?

Ogień rewolty we Francji wygasa, policja informuje, że już druga noc minęła bez większych incydentów. Wiele wskazuje na to, że już niebawem 13 lipca w strażackich remizach jak co roku odbędą się bale ludowe, a 14 lipca – święto rewolucji odznaczy defilada wojskowa na Champs Élysées i koncert oraz sztuczne ognie na Polach Marsowych.

Republika jest jedna i niepodzielna, w jakiej jest jednak kondycji? Czy rzeczywiście, jak lubią fantazjować przedstawiciele polskiej prawicy, Francja upada pod naporem migrantów i nieuchronnej „wielkiej wymiany”? Wszak koncepcję tę sformułował Francuz, Jean Raspail – jego Obóz świętych to ulubiona lektura Viktora Orbána.

Syndrom oblężonej rasy, czyli o co chodzi z wielkim zastąpieniem

Kto woli lepszą literaturę, może sięgnąć po Michela Houellebecqa, by potwierdzić swoje przekonanie, że douce France, słodka Francja się kończy. Najpoczytniejszy, a przynajmniej najbardziej znany francuski pisarz podbija reakcyjną narrację bliską takim politykom, jak Eric Zemmour i Marine Le Pen, choć przecież przyjaźni się także z Bruno Le Maire’em, ministrem gospodarki i finansów, a w wolnym czasie pisarzem. Le Maire jest nawet bohaterem najnowszej powieści Houellebecqa.

Życie kończy się śmiercią, więc po co rodzić dzieci? [nowy Houellebecq i bezdzietność z wyboru]

Jak jest więc z Francją? Szukanie odpowiedzi to ulubione zajęcie Francuzów, narodu bardzo niezadowolonego ze swojego życia, słynącego z wysokiego spożycia antydepresantów i jednocześnie z kultu sztuki życia polegającego na równoważeniu pracy i konwiwialności, towarzyskości polegającej na wspólnym jedzeniu, uczestnictwie w kulturze i innych cielesnych przyjemnościach.

Francuzi spędzają przeciętnie 2 godziny i 11 minut dziennie na jedzeniu, piciu i siedzeniu przy stole, rekord wśród krajów OECD (dane z 2018 roku). Le repas gastronomique des Français, czyli wystawny posiłek połączony z celebrą, został w 2010 roku wpisany na Listę światowego dziedzictwa UNESCO. Towarzyskość nie przeszkadza jednak Francuzom efektywnie pracować – produktywność pracy ciągle plasuje Francję w światowej czołówce.

Francja też może pochwalić się firmą o najwyższej wycenie giełdowej w Europie – to koncern LVMH wart 430 mld euro. Zajmuje się produkcją i dystrybucją dóbr luksusowych, od torebek po szampana. Widać Francuzi potrafią zamienić swoją sztukę życia w dobry biznes. Bernard Arnault, szef LVMH, dysponuje drugą po Elonie Musku fortuną na świecie, czasami nawet go wyprzedzając. Warto też dodać, że Francja jest krajem najchętniej odwiedzanym przez turystów, zjechało ich tam w 2022 roku 82,6 mln.

O przywiązaniu Francuzów do tradycyjnych form kultury już pisałem, analizując fenomen niskiego czytelnictwa książek w Polsce. We Francji ciągle się czyta na potęgę, nawet przeciętny gimnazjalista czyta grubo ponad 20 książek rocznie. I masowo chodzą Francuzi do kina – w 2022 roku sprzedało się we Francji 152 mln biletów, sporo, ale do średniej przedcovidowej, czyli ponad 200 mln jeszcze trochę (w Polsce w 2022 roku sprzedało się 42,8 mln biletów).

Sfrustrowani obywatele kontra bezkarni policjanci. Jak nie-imigranci wywołali spór o imigrację

Jak te fragmenty opisu pogodzić z tym, co w ostatnich dniach było widać na ulicach Francji po śmierci Nahela, nastolatka zastrzelonego przez policjanta? Telewizyjne obrazy szokują, liczby także – blisko 6 tys. podpalonych samochodów, ponad tysiąc budynków, ponad 10 tys. śmietników, ponad 700 rannych policjantów i żandarmów. Szokują, czy jednak mogą dziwić? Wystarczy przypomnieć sobie film Nędznicy Ladja Ly czy Athena Romaina Gavrasa.

Kto ma więcej zapału, może sięgnąć po literaturę socjologiczną – dobrze opisuje przemiany francuskiego społeczeństwa i wynikające stąd napięcia oraz konflikty. Wiele z nich ujawniło się z pełną siłą podczas prezydentury Emmanuela Macrona – żółte kamizelki, czyli bunt prowincji i pauperyzującej się niższej klasy średniej; protesty pracownicze przeciwko podwyżce wieku emerytalnego; teraz bunt młodzieży pochodzenia imigranckiego przeciwko wykluczeniu.

Dołożyć jeszcze należy nowe ruchy, zwłaszcza inspirowane ekologią z Soulèvement de la terre na czele. Ruch ten został niedawno rozwiązany przez rząd za nadmierny radykalizm, pisałem o tym w Antymatriksie. Cóż, Francja jako jedno z centrów nowoczesnego świata i kapitalizmu jest także miejscem, gdzie w pierwszej kolejności ujawniają się symptomy systemowego kryzysu, w który współczesny kapitalizm osuwa się od lat.

Tyle tylko, że te uniwersalne symptomy zatarcia silnika akumulacji wyrażają się w lokalnym kodzie, którego najważniejszą we Francji cechą jest rewolucyjna tradycja uprawiania polityki polegająca na silnym zaangażowaniu, silnych emocjach i gotowości na mniej lub bardziej bezpośrednie użycie przemocy. Rewolucyjna przemoc protestujących spotyka się z przemocą służb policyjnych, co prowadzi do eskalacji rzadko spotykanych w innych państwach demokratycznych.

Jednocześnie jednak ciągle energia konfliktu nie wychodzi poza ramy republikańskiej wspólnoty i świeckiej religii polegających na przekonaniu, że Republika jest jedna i niepodzielna. Jak długo trwać będzie to przekonanie, Francja będzie sobie radzić z wybuchami gniewu, traktując je jako sposób politycznego komunikowania napięć społecznych i politycznych wymagających reform systemu. I ta przebudowa systemu polegająca na ciągłym eksperymentowaniu z różnymi formami demokratycznego partycypowania na poziomie lokalnym i krajowym trwa.

Cesarz na górze śmieci. Macron pogrąża Republikę

Równocześnie trwają próby konsolidacji systemu kapitalistycznego poszukującego nowego reżimu akumulacji, co z kolei skłania elity polityczne do sięgania po coraz bardziej autorytarne sposoby dyscyplinowania grup niezadowolonych z nowych form podziału pracy, kapitału i wynikających stąd nierówności. To wszystko do czasu, gdy napięcia nie urosną do rewolucyjnego poziomu. Gdyby nawet jednak doszło do rewolucji, odbędzie się ona w ramach Republiki, a nie przeciwko niej.

Emmanuel Macron, ubiegając się o prezydenturę po raz pierwszy, występował pod hasłem rewolucji. Szybko z roli naczelnego rewolucjonisty przekształcił się w wielkiego pacyfikatora zajmującego się uśmierzaniem społecznego gniewu. Jeśli jednak ograniczy się tylko do tego, nie zajmie ważnego miejsca w historii. Może stać się inaczej, jeśli potrafi wykorzystać tę kipiącą energię do przekształcenia Francji i jej systemu społeczno-politycznego zgodnie z wyzwaniami wynikającymi z obecnego, uniwersalnego kryzysu. Sowa Minerwy wylatuje jednak o zmierzchu, przekonamy się za jakiś czas.

*

Tekst pierwotnie ukazał się na blogu Antymatrix.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Edwin Bendyk
Edwin Bendyk
Dziennikarz, publicysta, pisarz
Dziennikarz, publicysta, pisarz. Pracuje w tygodniku "Polityka". Autor książek „Zatruta studnia. Rzecz o władzy i wolności” (2002), „Antymatrix. Człowiek w labiryncie sieci” (2004), „Miłość, wojna, rewolucja. Szkice na czas kryzysu” (2009) oraz „Bunt Sieci” (2012). W 2014 r. opublikował wspólnie z Jackiem Santorskim i Witoldem Orłowskim książkę „Jak żyć w świecie, który oszalał”. Na Uniwersytecie Warszawskim prowadzi w ramach DELab Laboratorium Miasta Przyszłości. Wykłada w Collegium Civitas, gdzie kieruje Ośrodkiem badań nad Przyszłością. W Centrum Nauk Społecznych PAN prowadzi seminarium o nowych mediach. Członek Polskiego PEN Clubu.
Zamknij