Świat

Masajowie nie chcą się wynieść, więc Tanzania próbuje przesiedlić ich siłą

Ngorongoro graniczy ze słynnym parkiem narodowym Serengeti. Tanzania chce tam utworzyć rezerwat łowiecki dla zagranicznych myśliwych, ale najpierw musi wysiedlić rdzennych Masajów. Teraz próbuje to zrobić pod przymusem.

Lemoloo Jr*, masajski aktywista z północnej Tanzanii, mówi, że stopniowo gaśnie w nim nadzieja. Zaledwie w ubiegłym miesiącu aresztowano 33 osoby z jego społeczności, a 25 postawiono zarzut morderstwa w związku ze śmiercią policjanta, do której doszło 10 czerwca tego roku.

Od początku czerwca Masajowie protestują przeciwko skierowaniu na ich tereny rządowych sił porządkowych, których celem jest usunięcie Masajów z Loliondo w prowincji Ngorongoro na północy Tanzanii. Ojczyste ziemie i pastwiska Masajów, nomadycznego ludu pasterskiego, tradycyjnie rozciągają się od Kenii aż po Loliondo. Teraz jednak decyzją rządu pobliski Obszar Chroniony Ngorongoro ma zostać rozszerzony o 1500 km kwadratowych, a na tym nowym obszarze ma powstać rezerwat łowiecki.

Ekologiczny socjalizm bez wzrostu – tego trzeba Polsce i światu

Toczącemu się konfliktowi często towarzyszy przemoc. Zginęły już dwie osoby, policjant i osoba cywilna, zaś ponad 30 Masajów odniosło rany.

Lemoloo Jr twierdzi, że ranni musieli opuścić Tanzanię i udać się do Kenii, aby tam uzyskać pomoc lekarską, ponieważ dokumentacja w tanzańskich szpitalach jest rutynowo kontrolowana przez policję.

Masajskie targowisko. Fot. Malingering/flickr.com

Joseph Moses Oleshangay, obrońca praw człowieka z Ngorongoro, twierdzi, że 25 osobom, którym postawiono zarzuty, będzie trudno wybronić się przed sądem, ponieważ funkcjonariusze sił porządkowych skonfiskowali telefony komórkowe wszystkim, którzy dokumentowali zajścia.

Wśród aresztowanych znaleźli się „wybrani w wyborach radni z gmin w okręgu Loliondo oraz przewodniczący partii CCM [sprawującej w Tanzanii rządy – red.] z okręgu Ngorongoro”. Większość aresztowanych przebywa obecnie w więzieniu Kisongo, jednak według Lemoloo Jr policja zatrzymała także 19 innych osób, których miejsce pobytu nie jest znane – osoby te uznawane są za zaginione.

Biali i bogaci widzą nadzieję w masowym wymieraniu

„Jeśli rząd nadal będzie używał siły, nie zdołamy ocalić naszej ojczyzny” – powiedział Lemoloo Jr w rozmowie z magazynem openDemocracy. „Bez nacisków z zewnątrz rząd nie zasiądzie do negocjacji z rdzennym ludem Masajów”.

Loliondo leży na obszarze Wielkiego Rowu Wschodniego, na granicy Tanzanii i Kenii. Graniczy z Parkiem Narodowym Serengeti, znanym na całym świecie ośrodkiem safari, oraz większym Obszarem Chronionym Ngorongoro (znajdującym się na Liście światowego dziedzictwa UNESCO) i jest kluczową częścią oferty turystycznej Tanzanii.

Napięcia dotyczące Loliondo narastały już od 1992 roku, kiedy rząd Tanzanii udzielił wyłącznych praw łowieckich na obszarze rezerwatu Loliondo, obejmującego 4 tysiące kilometrów kwadratowych, spółce z siedzibą w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Otterlo Business Corporation (OBC) ma podobno powiązania z rodziną królewską w Dubaju.

Sprzeciwili się temu utrzymujący się z hodowli bydła Masajowie, twierdząc, że zagraża to ich prawom i źródłom utrzymania na ojczystych ziemiach. Koncesji udzielono na 99 lat, jednak w 2017 roku uchylono ją w związku z podejrzeniami o korupcję. Jeden z ministrów oskarżył OBC o próbę przekupienia jego i jego poprzedników.

Od tamtej pory doszło do trzech prób usunięcia Masajów z tych terenów: w 2009, 2013 oraz w 2017 roku. Przesiedlenia przeprowadzone w 2009 roku dotknęły ponad 20 tysięcy osób, przy czym co najmniej 200 masajskich domów zostało doszczętnie zniszczonych, jedna z kobiet miała zostać zgwałcona przez funkcjonariusza policji, a 50 tysięcy hodowanych przez Masajów zwierząt zostało pozbawionych pastwisk i wody.

Na obszarze 1500 kilometrów kwadratowych wciąż postępują przesiedlenia (całe Loliondo to 4 tysiące kilometrów kwadratowych). Niektórzy winą za nie obarczają rząd, który zawarł porozumienie z OBC, jednak część winy upatruje się także w działaniach UNESCO, ONZ-owskiej agencji zajmującej się obszarami chronionymi.

Blokada drogi i demonstracja społeczności masajskiej. Fot. Cyndy Sims Parr/flickr.com

Na początku 2022 roku niezależna amerykańska organizacja analityczna Oakland Institute podała, że „rządowy plan przesiedleńczy – stworzony pod dużym naciskiem Komitetu ds. światowego dziedzictwa UNESCO – zagraża przetrwaniu Masajów” żyjących na tych ziemiach, ponieważ ogranicza ich źródła utrzymania.

W kolejnych raportach UNESCO dotyczących Obszaru Chronionego Ngorongoro wymieniano „hodowlę/wypasanie zwierząt udomowionych” jako jedno z „zagrożeń” dla tych terenów. W marcu UNESCO oświadczyło jednak, że organizacja ta „nigdy nie apelowała o wysiedlenie stamtąd Masajów”. Magazyn openDemocracy skontaktował się z biurem UNESCO w Dar es Salaam, którego przedstawiciele poinformowali, że nie mogą komentować kwestii dotyczących projektu Loliondo.

Fabryka jest jak monstrum, które pożera wszystko

Według danych Banku Światowego w 2019 roku turystyka była branżą, która przyniosła Tanzanii największe przychody w walutach obcych, drugą co do wielkości branżą pod względem wkładu w PKB oraz trzecią pod względem wielkości zatrudnienia.

Maurus Msuha, dyrektor wydziału przyrody w Ministerstwie Turystyki, powiedział w rozmowie z openDemocracy, że Obszar Chroniony jest „poważnie zagrożony w związku z działalnością człowieka, która nasila się od momentu jego ustanowienia w 1959 roku”. Jak mówi, populacja mieszkańców Obszaru Chronionego Ngorongoro wzrosła w tym czasie z 8 tys. w 1959 roku do około 110 tys. w 2022 roku, zaś pogłowie hodowanych na tym terenie zwierząt zwiększyło się w tym samym okresie z niecałych 262 tysięcy do ponad miliona sztuk.

Oleshangay twierdzi z kolei, że „zdjęcia satelitarne pokazują, iż [masajscy] hodowcy zajmują jedynie 5 proc. całego tego rejonu”, a w związku z tym nie stanowią zagrożenia dla dzikiej przyrody. Według Oleshangaya obecne przesiedlenia „dotykają większej liczby osób” niż do tej pory. Amnesty International szacuje, że przesiedleniem może być zagrożonych aż 70 tysięcy Masajów.

Postturyści, czyli jak podróżować, żeby nie kolonizować

W rozmowie z magazynem openDemocracy miejscowi aktywiści powiedzieli, że 2291 osób z ludu Masajów uciekło już z tych terenów do Kenii, wielu jednak ma nadzieję, że jedynie tymczasowo. „Ci, którzy wyjeżdżają, biorą ze sobą niewiele rzeczy. Mają nadzieję, że wrócą. Zostali mężczyźni, aby pilnować ziemi i bydła” – powiedział należący do masajskiej społeczności Emmanuel Mlima*.

Wydaje się jednak, że aparat państwowy Tanzanii zamierza uniemożliwić im powrót. Urzędnicy argumentują, że przesiedlenie rdzennych mieszkańców jest kluczowe dla ograniczenia zgubnych wpływów rosnącej liczby ludności i związanej z tym działalności w regionie chronionym na mocy Ustawy o ochronie środowiska naturalnego z 2009 roku. Tych, którzy stawiają opór, rząd określa mianem „napływowych, nielegalnych imigrantów” z Kenii.

Wioska masajska. Fot. Güldem Üstün/Flickr.com

Christopher Timbuka, naczelnik ds. ochrony środowiska w Obszarze Chronionym Ngorongoro, w wywiadzie dla rządowej agencji informacyjnej powiedział, że 48 masajskich rodzin, co najmniej 233 osoby i towarzyszące im 899 sztuk bydła dobrowolnie osiedliło się w oddalonym o około 600 kilometrów rejonie Tanga w północno-wschodniej Tanzanii. Tanzańscy ministrowie poinformowali także zagranicznych dyplomatów oraz organizacje międzynarodowe, że Masajowie opuszczający Loliondo robią to z własnej woli, przenosząc się do nowych domów, które przydzielono im w Tanga.

Miliarderzy się bogacą, ubodzy biednieją. Czeka nas więcej krwawych konfliktów

To kolejny z komunikatów, którym masajscy aktywiści zadają kłam. „Do ludzi strzelano i brutalnie ich zastraszano. Każdy może zostać aresztowany. Przywódcy są zamykani w więzieniu i stawiane są im zarzuty, innych szuka policja. Czy to jest sytuacja, w której ludzie mogą tu pozostać?” – mówi Mlima.

Walka jednak trwa. W piśmie, pod którym podpisały się setki osób z ich społeczności, Masajowie zwracają się do społeczności międzynarodowej o pomoc, deklarując: „Nie pierwszy raz walczymy o poszanowanie naszych praw i ochronę życia naszego ludu – potrzebujemy trwałego rozwiązania i potrzebujemy go natychmiast. Nie odejdziemy stąd ani teraz, ani nigdy”.

* Imiona i nazwiska rozmówców zostały zmienione z uwagi na obawy przed represjami władz.

Artykuł opublikowany we współpracy z Egab. Tożsamość autorów jest znana redakcjom openDemocracy i Egab, nie ujawniamy jej jednak ze względów bezpieczeństwa.

**
Artykuł ukazał się w magazynie openDemocracy na licencji Creative Commons. Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij