Istniejące w krajach Afryki zakazy wymierzone w osoby LGBTQ+ zostały zaimportowane z Zachodu. Posłużyły kolonizatorom do unieważnienia rdzennych form kultu, sposobu zawierania małżeństw, systemów rodzinnych i innych elementów afrykańskich kultur.
Od kilku tygodni media w Ghanie wypełnia homofobiczna retoryka. Pojawiła się w reakcji na to, że w styczniu tego roku społeczność LGBT+ w Ghanie otworzyła nowe biuro i zorganizowała zbiórkę pieniędzy oraz porady prawne. Przygrywką do tej sytuacji był rok 2019, kiedy to Narodowa Koalicja na rzecz Praw Seksualnych Człowieka i Wartości Rodzinnych (w skład której wchodzą m.in. rada chrześcijan, plemienni przywódcy, konferencja Episkopatu, rada zielonoświątkowa i charyzmatyczna, Atta-Mills Institute i Koalicja Organizacji Muzułmańskich w Ghanie) sprzeciwiła się propozycjom wprowadzenia kompleksowej edukacji seksualnej do programu nauczania w szkołach, twierdząc, że jest to próba propagowania praw osób LGBT+ w Ghanie. Rząd ugiął się pod presją i odrzucił ten pomysł, jednak skala niezgodnych z prawdą przekonań i nieporozumień, które rozprzestrzeniły się na skutek tamtych wydarzeń i które są w dalszym ciągu rozpowszechniane, wskazuje na palącą potrzebę edukacji seksualnej.
czytaj także
Część komentarzy bazuje na starym jak świat stwierdzeniu, że wszystko, co wykracza poza stosunki heteroseksualne i binaryzm płciowy, jest „niezgodne z naturą”. Całkowicie ignorują przy tym liczne dowody na to, że relacje homoseksualne i interseksualność są czymś naturalnym od zarania dziejów. Inni zaklinają się, że społeczność LGBT+ jest wrogiem chrześcijaństwa, islamu i innych religii, nie bacząc na to, że ich wyznawcy cudzołożą, kłamią, zdradzają, kradną i dopuszczają się wszystkich grzesznych czynów, których zabrania im ich wiara. Cytują fragmenty z Pisma, takie jak: „Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość!” (Kpł 18, 22), chociaż nie potrafią jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy powinniśmy również kamienować panny młode niebędące dziewicami (Pwt 22, 13–30) albo podważać autorytet kobiet w rolach przywódczych, jak nakazuje 1 Tm 2, 12: „Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić nad mężem lecz [chcę, by] trwała w cichości”.
Nie mniej istotne jest to, że w pluralistycznym społeczeństwie przekonania religijne są sprawą prywatną i nie mogą być wyznacznikiem tego, jak mają żyć inni. Czy nie to właśnie odróżnia nas od fanatyków pokroju Boko Haram, wierzących, że wszyscy powinni podporządkować się normom religijnym lub zginąć?
To, że w styczniowym wydarzeniu brali udział ambasadorowie Australii, Unii Europejskiej i Danii, przedstawia się jako wyraźny sygnał, że bogate i wpływowe państwa Zachodu usiłują narzucić Ghanie ideologię LGBT+. Tymczasem to właśnie zakazy wymierzone w związki jednopłciowe zostały zaimportowane z Zachodu, gdy brytyjscy kolonizatorzy wprowadzili prawo zakazujące „sodomii” w ówczesnym Złotym Wybrzeżu. W tym świetle komentarze określające związki jednopłciowe mianem „obcego” importu są smutnym świadectwem nieznajomości kolonialnej historii i historycznego, stosunkowo tolerancyjnego podejścia do różnic na tle płciowym i seksualnym, widocznego choćby w pojęciach kwadwo besia i obaa barima (co tłumaczy się z grubsza jako mężczyznę o typowo kobiecych cechach i zachowaniu, i na odwrót).
czytaj także
Ironia jest tym większa, jeśli retorykę tę powiążemy z islamem i chrześcijaństwem, religiami pochodzącymi odpowiednio ze Wschodu i z Zachodu, które posłużyły kolonizatorom i handlarzom niewolników do unieważnienia naszych rdzennych form kultu, sposobu zawierania małżeństw, systemów rodzinnych i innych elementów naszej kultury. Tylko za kadencji Donalda Trumpa Kościół ewangeliczny, organizacje konserwatywne i inne grupy ze Stanów Zjednoczonych wydały co najmniej 280 milionów dolarów na całym świecie, by wpłynąć na rozwiązania prawne i stanowisko opinii publicznej w kwestii praw seksualnych i reprodukcyjnych. Tyle, jeśli chodzi o argument, jakoby rzecznicy praw osób LGBT+ byli sponsorowani przez Zachód.
Obecna sytuacja to podręcznikowy przykład paniki moralnej, podsycania gorączki lub irracjonalnego lęku w społeczeństwie wywołanego atakiem na tradycje, obyczaje i wartości społeczne oraz potrzebą ich obrony. Słowem kluczem jest tu „irracjonalność”, bo panika moralna często opiera się na niczym niepopartych obawach. One same są przeważnie dziełem wpływowych polityków, duchownych i mediów, a ich celem bywają zazwyczaj bezsilne i marginalizowane grupy społeczne.
Według koncepcji socjologa Stanleya Cohena proces powstawania paniki moralnej składa się z pięciu etapów, które bez trudu można wyodrębnić w trwającej w Ghanie kampanii przeciw LGBT+. Po pierwsze, w odpowiedzi na „występek”, jakim była zbiórka pieniężna i otwarcie przestrzeni dla wspólnoty celem zapewnienia ochrony i wsparcia osobom, których prawa są łamane, członkowie tej społeczności zostali określeni jako dewianci i zagrożenie społeczne większe od COVID-19. Po drugie, społeczność ta jest opisywana i pokazywana w sposób karykaturalny i absurdalny po to, aby zasiać lęk i rozpowszechnić kłamstwa na jej temat. Po trzecie, ten przekłamany obraz, który serwuje się opinii publicznej, nawołuje do poczynienia kroków przeciwko domniemanemu zagrożeniu. Po czwarte, urzędnicy państwowi zaczęli ów „problem” nagłaśniać i niczym echo powtarzać jego „rozwiązania”. Nakłonili prezydenta, by zajął stanowisko przeciwne osobom homoseksualnym, zamknął ich biura, wprowadził kary za działanie na rzecz praw osób LGBT+ i usunął zagranicznych ambasadorów, którzy je popierają. W końcu, na piątym etapie, orędownicy paniki moralnej osiągnęli swój cel. 24 lutego policja zrobiła nalot na biuro organizacji LGBB+, dokonując jego zamknięcia, po czym prezydent Ghany Nana Akufo-Addo publicznie zdeklarował się jako przeciwnik legalizacji małżeństw jednopłciowych.
I chociaż obecna sytuacja nie nastraja do optymizmu, to jeszcze nie koniec. Nieprzypadkowo prezydent powiedział, że „małżeństwa jednopłciowe nie zostaną nigdy zalegalizowane za [jego] kadencji”, a nie „w tym kraju”. Pomimo konstytucyjnego zakazu „obcowania płciowego wbrew naturze” kwestia legalności związków jednopłciowych w Ghanie nie jest rozstrzygnięta, o czym przekonują eksperci.
W obecnym klimacie Ghańczycy otwarcie deklarujący swój status narażają się na ostracyzm, a nawet agresję ze strony rodziny i społeczeństwa. Mimo to pochód ku pełni praw dla osób LGBT+ właśnie się rozpoczął. I ostatecznie zwycięży, tak jak idea równości płci i ras, zniesienie niewolnictwa i inne postulaty, które kiedyś uważano za niemożliwe do zrealizowania. Nawet teraz, po raz pierwszy w historii, ruch na rzecz praw osób LGBT+ w Ghanie otrzymał wyrazy wsparcia i solidarności od przedstawicieli różnych środowisk.
czytaj także
To poparcie będzie rosnąć w siłę, gdy tylko więcej osób zrozumie, że nie trzeba być gejem czy lesbijką (ani opłaconym agentem, jak sugerują niektórzy), by zaangażować się w ruch na rzecz praw osób LGBT+. Tu chodzi o przyjęcie za dogmat podstawowych praw człowieka – w tym przekonania o tym, że wszyscy ludzie są równi i muszą być traktowani w sposób godny i sprawiedliwy, bez względu na tożsamość etniczną, religijną, seksualną, płciową i każdą inną. Poparcie dla tej sprawy ma zasadnicze znaczenie dla utworzenia sprawiedliwego, otwartego i tolerancyjnego społeczeństwa.
**
Sam Okyere wykłada socjologię na Uniwersytecie w Nottingham. Do jego zainteresowań naukowych należą socjologiczne, antropologiczne i polityczne aspekty dzieciństwa, praw dziecka, praw człowieka, sprawiedliwości społecznej, (nie)równości, globalizacji, migracji, rasizmu i tożsamości.
Artykuł opublikowany w magazynie openDemocracy na licencji Creative Commons. Z angielskiego przełożyła Anna Opara.