Gospodarka, Świat

Globalizacja okazała się wielką ściemą. Czy z deglobalizacją pójdzie nam lepiej?

Ci, którzy przez cztery dekady promowali globalizację, całkowicie ją spartaczyli. Zamiast korzyści z połączonej gospodarki globalizacja przyniosła jeszcze więcej animozji na świecie i jeszcze większe zyski zachodnim korporacjom. Ale uwaga, bo deglobalizację też da się spartolić.

DAVOS – Pierwsze spotkanie Światowego Forum Ekonomicznego po dwóch latach przerwy przebiegło w zupełnie innej atmosferze niż wiele konferencji w Davos, jakie miałem okazję oglądać jako uczestnik od 1995 roku. Nie chodziło tylko o to, że zamiast lśniącego śniegu i błękitnego styczniowego nieba mieliśmy puste stoki i majową mżawkę. Zmiana polegała raczej na tym, że forum, które tradycyjnie promowało globalizację, teraz koncentrowało się przede wszystkim na jej zgubnych skutkach: przerwanych łańcuchach dostaw, inflacji cen żywności i energii oraz systemie ochrony własności intelektualnej, który sprawił, że miliardy ludzi nie otrzymały szczepionek przeciw COVID-19 tylko po to, by kilka firm farmaceutycznych mogło zarobić dodatkowe miliardy dolarów.

Wśród proponowanych rozwiązań pojawiły się na przykład alternatywy dla offshoringu: „reshoring” albo „friend-shoring”, czyli przenoszenie procesów wytwórczych z powrotem do kraju macierzystego albo przynajmniej „zaprzyjaźnionego”. Padają też propozycje wprowadzenia w życie „polityk przemysłowych w celu zwiększenia potencjału produkcyjnego państwa”. Minęły już czasy, gdy wydawało się, że wszyscy chcą pracować nad stworzeniem świata bez granic. Nagle uznano, że przynajmniej niektóre granice państwowe są niezbędne dla rozwoju gospodarczego i bezpieczeństwa.

Od globalizacji do „Wielkiego Rozpadu”

czytaj także

U niegdysiejszych orędowników niepohamowanej globalizacji ta wolta wywołuje dysonans poznawczy, ponieważ propozycje nowych polityk oznaczać muszą, że obowiązujące od dawna reguły międzynarodowego handlu zostaną naciągnięte lub złamane. Nie mogąc pogodzić koncepcji friend-shoringu z zasadą wolnego, niedyskryminacyjnego handlu, większość liderów biznesu i polityki uciekła się w Davos do powtarzania frazesów. Praktycznie nikt nie próbował dokonać rachunku sumienia. Mało kto zastanawiał się, jak i dlaczego sprawy przybrały tak zły obrót, albo poświęcił czas na refleksję nad błędną, hiperoptymistyczną logiką, która przyświecała osobom heroicznie lansującym globalizację w czasach jej największych triumfów.

Oczywiście, nie sama globalizacja i nie tylko ona jest problemem. Cała gospodarka rynkowa okazała się mało odporna na wstrząsy. De facto zbudowaliśmy samochody bez kół zapasowych w bagażniku. Obniżyliśmy dzięki temu cenę początkową o kilka dolarów, ale nie przyszło nam w ogóle do głowy, co zrobimy w razie awarii na drodze. Dopóki gospodarka przeżywała tylko drobne perturbacje, system dostaw „just in time”, czyli na styk, był wspaniałą innowacją w logistyce, ale w czasie pandemii i lockdownów doprowadził do katastrofy, ponieważ wywołał całą kaskadę problemów z niewystarczającą podażą (tak jak wtedy, gdy brak mikroprocesorów spowodował brak nowych samochodów).

Cicha rewolucja w polityce gospodarczej

Jak ostrzegałem w książce z 2006 roku pt. Wizja sprawiedliwej globalizacji, rynki bardzo słabo radzą sobie z „wycenianiem” ryzyka – z tego samego powodu, dla którego nie biorą pod uwagę ceny emisji dwutlenku węgla. Spójrzmy na Niemców, którzy postanowili uzależnić swoją gospodarkę od dostaw gazu z Rosji, ewidentnie niewiarygodnego partnera handlowego. Teraz mierzą się z przewidywalnymi (i przewidzianymi w przeszłości) problemami.

Adam Smith rozumiał już w XVIII wieku, że kapitalizm nie jest samowystarczalnym systemem, ponieważ występuje w nim naturalna tendencja do powstawania monopoli. Jednak odkąd prezydent USA Ronald Reagan i brytyjska premier Margaret Thatcher wprowadzili nową erę „deregulacji”, zwiększanie się koncentracji rynku stało się normą, i to nie tylko w najbardziej rzucających się w oczy sektorach, takich jak e-commerce i media społecznościowe. Problemy z dostępem do mleka dla niemowląt, jakie pojawiły się w USA na początku tego roku, też były skutkiem monopolizacji. Kiedy koncern Abbott musiał zawiesić produkcję z powodów bezpieczeństwa, Amerykanie bardzo szybko zorientowali się, że ta jedna firma kontrolowała prawie połowę krajowego rynku.

Polityczne implikacje fiaska globalizacji ukazały się na tegorocznym Davos w pełnej krasie. Gdy Rosja najechała Ukrainę, Kreml spotkał się z natychmiastowym i niemal powszechnym potępieniem. Ale trzy miesiące później kraje rozwijające się i z grupy rynków wschodzących (EMDC) przyjęły mniej jednoznaczne stanowiska. Wiele z nich podkreśla hipokryzję Stanów Zjednoczonych, które domagają się pociągnięcia Rosji do odpowiedzialności za agresję, mimo że w 2003 roku dokonały inwazji na Irak pod fałszywym pretekstem.

Davos. Fot. Marcel Giger/snow-world.ch/flickr.com

Kraje EMDC przypominają też bardziej współczesną historię szczepionkowego nacjonalizmu w Europie i USA, która uwidoczniła się między innymi w formie regulacji ochrony własności intelektualnej, które Światowa Organizacja Handlu narzuciła krajom rozwijającym się 30 lat temu. A to właśnie państwa EMDC ponoszą teraz największy ciężar wyższych cen energii oraz żywności. Te ostatnie wydarzenia, w połączeniu z długą historią niesprawiedliwości, dyskredytują zachodnie wezwania do obrony demokracji oraz międzynarodowej praworządności.

Hiperglobalizacja umarła. Niech żyje (lepsza) globalizacja

Oczywiście, wśród krajów, które nie chcą „bronić demokracji” wraz z Ameryką, jest wiele państw niedemokratycznych. Jednak nie dotyczy to wszystkich. Ameryka straciła mocny mandat, by stanąć na czele walki o demokrację, przez własne błędy – od systemowego rasizmu, przez flirt administracji Trumpa z autorytaryzmem, po nieustanną kampanię Partii Republikańskiej dążącej do zmniejszania udziału niektórych grup wyborców w głosowaniu, aż po szturm skrajnej prawicy na Kapitol z 6 stycznia 2021 roku.

Najlepsze, co teraz mogą zrobić Stany Zjednoczone, to okazać większą solidarność z krajami EMDC, czyli pomóc im w radzeniu sobie z rosnącymi w piorunującym tempie kosztami żywności i energii. Można to zrobić przez relokację tak zwanych specjalnych praw ciągnienia (aktywów rezerwowych Międzynarodowego Funduszu Walutowego) i wspieranie szerokiego uwolnienia ochrony patentowej w kontekście COVID-19 w Światowej Organizacji Handlu.

W kapitalizmie nie ma wyjścia z długów. Nadciąga gigantyczny kryzys

Ponadto wysokie ceny żywności i energii prawdopodobnie mogą wywołać w wielu ubogich krajach kryzysy zadłużenia, co nałoży się na już istniejące tragiczne nierówności, jakie uwidoczniła pandemia. Jeśli Ameryka i Europa chcą pokazać prawdziwe światowe przywództwo, powinny nie stawać już po stronie wielkich banków i kredytodawców, którzy skłonili wiele państw, by zaciągnęły większe długi, niż są w stanie unieść.

Światowe forum ekonomiczne w Davos. Fot. Paul Kagame/flickr.com

Po czterech dekadach promowania globalizacji widać już wyraźnie, że uczestnicy zjazdów w Davos całkowicie spartaczyli zarządzanie całym tym procesem. Miał on przynieść dobrobyt zarówno krajom rozwiniętym, jak i rozwijającym się. Jednak przemiany w gospodarce, które potencjalnie mogły być korzystne dla wszystkich, przyniosły tylko jeszcze więcej animozji na świecie i jeszcze większe zyski megakorporacjom z globalnej Północy. „Ekonomia skapywania”, czyli teza, że zwiększanie majątku bogatych automatycznie przyniesie zyski wszystkim, była wielkim oszustwem, za którym nie stała żadna teoria ani dowody.

Zanim spłoniemy, czeka nas era deglobalizacji

Tegoroczne Davos jest niespełnioną szansą. Mieliśmy okazję do poważnej refleksji nad decyzjami i rozwiązaniami politycznymi, które doprowadziły świat tu, gdzie dziś jesteśmy. Teraz, kiedy czasy świetności globalizacji przeminęły, możemy tylko mieć nadzieję, że będziemy lepiej zarządzać tym procesem w fazie schyłkowej niż w okresie jego rozwoju.

**
Copyright: Project Syndicate, 2022. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożył Maciej Domagała.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Joseph E. Stiglitz
Joseph E. Stiglitz
Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii
Ekonomista, laureat Nagrody Nobla z ekonomii w 2001. Profesor Columbia University. Był szefem Zespołu Doradców Ekonomicznych Prezydenta Stanów Zjednoczonych i głównym ekonomistą Banku Światowego.
Zamknij