Świat

Musk pomógł Erdoğanowi, trzęsienie ziemi nie przeszkodziło

Niedzielne głosowanie w Turcji było wyjątkowe przynajmniej pod jednym względem – po raz pierwszy odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich. Faworytem pozostaje Recep Erdoğan, który osiągnął wynik powyżej oczekiwań i niemal zapewnił sobie reelekcję. Jego rywal Kemal Kılıçdaroğlu ma przed sobą bardzo trudne zadanie.

W połączonych wyborach prezydenckich i parlamentarnych turecka opozycja stanęła przed najlepszą od dwudziestu lat szansą na odebranie władzy Erdoğanowi i jego Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Szeroki sojusz od socjaldemokratów po liberalnych nacjonalistów wystawił do wyścigu po fotel prezydencki Kemala Kılıçdaroğlu, a poparcia udzieliła mu również kurdyjska lewica.

Okoliczności sprzyjały kandydatowi opozycji, do trudnej sytuacji ekonomicznej kraju w ostatnich miesiącach doszło bowiem tragiczne trzęsienie ziemi. Walka z jego skutkami okazała się festiwalem niekompetencji władz i przez pewien okres nastroje zdawały się wskazywać na rychłą porażkę AKP. Urzędujący prezydent pokazał jednak, że wciąż ma mocne karty w zanadrzu, wygrywając pierwszą turę z blisko połową wszystkich głosów.

Turecka lekcja demokracji

czytaj także

Turecka lekcja demokracji

Daron Acemoglu, James A. Robinson

Skuteczna mobilizacja zwolenników Erdoğana…

Kulminacyjnym momentem kampanii przywódcy Turcji, sprawującego urząd prezydenta już dwie kadencje, był wielki wiec w Stambule, na którym pojawiło się ponad milion zwolenników AKP. Krytycy zwracali uwagę, że za takim pokazem siły stało ściągnięcie ludzi z całego kraju przy użyciu tysięcy autobusów, ale Erdoğan udowodnił swoją wciąż wysoką popularność. Obywatelom przedstawił się jako gwarant stabilności i niedawne kryzysy tego obrazu najwidoczniej nie naruszyły.

Wielu Turków (jeśli nie większość) uwierzyło w rządową narrację wokół trzęsienia ziemi, a więc za winnych zaniedbań i błędów uznali wszystkich poza rządem. Tak samo przekonujące okazały się obietnice pokonania rekordowej inflacji czy obniżenia poziomu bezrobocia. Lata mijają, problemy kraju narastają, ale Erdoğan cały czas może liczyć na pomoc skutecznej machiny propagandowej – obejmuje ona zmonopolizowane przez AKP instytucje publiczne oraz większość mediów, ze znacznie utrudnioną działalnością gazet i stacji opozycyjnych.

Nie znaczy to, że obóz prezydencki swoją władzę zawdzięcza wyłącznie kontroli nad przekazem. Faktem jest istnienie szerokiej bazy społecznej, całkowicie wiernej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju. Do twardego elektoratu Erdoğana należą przede wszystkim religijni mieszkańcy prowincji, którzy przez dekady rządów kemalistycznych elit czuli się ignorowani. Obecnie wielu z nich nawet nie pamięta epoki sprzed władzy AKP, w czym upatrywano szansy na demobilizację tradycyjnych wyborców Erdoğana. Jednak o ile młodzi rzeczywiście częściej wybierali Kılıçdaroğlu, o tyle prezydentowi udało się utrzymać lojalność swoich dotychczasowych zwolenników, przekonując ich o ryzyku związanym z ewentualnym zwycięstwem niejednorodnej opozycji.

…oraz szereg nieczystych zagrań względem opozycji

Niedługo przed wyborami Twitter zgodził się na „ograniczenie dostępu do niektórych treści” w Turcji na żądanie miejscowych władz. Elon Musk wprowadzenie cenzury uzasadniał ryzykiem całkowitego zablokowania jego serwisu, ignorując przy tym zarówno własne deklaracje dotyczące wolności słowa, jak i tradycje Twittera, który w przeszłości w takich sytuacjach odmawiał.

Z tego rodzaju utrudnieniami opozycja miała do czynienia przez całą kampanię wyborczą, a dzień głosowania przyniósł kolejne próby wpływania władz na przekaz medialny oraz same wyniki. Początkowo mówiono o druzgocącym zwycięstwie Erdoğana ze względu na zliczenie głosów konserwatywnej prowincji jako pierwszej. Co prawda w wielu krajach typowe jest ogłaszanie wyników z dużych miast na samym końcu, ale w Turcji celowo grano na zwłokę.

Kto odbuduje Turcję z gruzów?

Opozycja oskarżyła władze o wielokrotne wymuszanie ponownego liczenia głosów (czasem po kilkanaście razy) w okręgach zdominowanych przez zwolenników Kılıçdaroğlu. Potencjalnie celem mogło być zdemobilizowanie wiadomościami o pewnym zwycięstwie Erdoğana obywatelskich obserwatorów, patrzących na ręce urzędnikom liczącym wyniki w lokalnych komisjach. Najwyższa Rada Wyborcza nie cieszy się bowiem wysokim zaufaniem opozycji, w której kandydatów już wcześniej uderzały wątpliwe decyzje tego organu.

Tym razem mimo starań władz dojdzie do drugiej tury, pierwszej w historii tureckich wyborów prezydenckich, będących głosowaniem powszechnym dopiero od 2014 roku.

Druga tura jeszcze większym wyzwaniem niż pierwsza

Kılıçdaroğlu zebrał 45 proc. głosów, co jest wynikiem rekordowym dla kontrkandydata Erdoğana, ale trudno mówić o sukcesie. Sondaże dawały opozycji większe poparcie, a tymczasem w nowym parlamencie AKP wraz z sojusznikami dalej będzie dysponowała większością mandatów. Druga tura wyborów prezydenckich jest więc jedyną szansą na odebranie władzy Erdoğanowi, który w przypadku zwycięstwa zachowa pełnię władzy. Prezydentowi brakuje jedynie części głosów oddanych na trzeciego z kandydatów.

Ostatnim elementem wyborczej układanki jest Sinun Oğan, mający poparcie 5 proc. wyborców. W przeszłości należał do ultranacjonalistycznej MHP, która obecnie jest koalicjantem AKP. Można się więc spodziewać, że Oğan prędzej poprze konserwatywnego prezydenta, chociaż na razie nie złożył jednoznacznych deklaracji. Zaznaczył jednak, że nie zamierza współpracować z żadną siłą sprzyjającą Kurdom, a to duży problem dla Kılıçdaroğlu, który nie osiągnąłby tak dobrego wyniku, gdyby nie wsparcie lewicowo-kurdyjskiej koalicji. W wyborach parlamentarnych dostała ona ok. 11 proc. głosów.

Poszerzenie i tak mocno podzielonej koalicji opozycyjnej wygląda na niemożliwe, a nawet ono nie zagwarantuje zwycięstwa. W tych wyborach wszystko wydawało się działać przeciwko Erdoğanowi: kryzys gospodarczy, sytuacja międzynarodowa, trzęsienie ziemi… Jednak prezydent odniósł kolejne, wręcz „cudowne” zwycięstwo. Być może pomogła mu w tym niezdolność opozycji do przedstawienia spójnego programu, zaproponowania konkretnych rozwiązań na dręczące Turcję problemy. Bardzo różne partie połączyła jedynie chęć odbudowy demokratycznego systemu parlamentarnego, ale to najwidoczniej nie wystarczy.

Turcja blokuje wstęp Szwecji i Finlandii do NATO. Dlaczego?

Na korzyść Kılıçdaroğlu zadziała naruszenie wizerunku Erdoğana jako niepokonanego i nienaruszalnego – po raz pierwszy będzie musiał walczyć w drugiej turze wyborów. Aby zwyciężyć, lider opozycji musi w ciągu najbliższych dwóch tygodni przekonać Turków, że mimo wrogiego parlamentu będzie w stanie rządzić stabilnie i podnieść ich poziom życia. Jeśli mu się to nie uda, kolejną szansę opozycja otrzyma dopiero za pięć lat – ale wówczas okoliczności do przejęcia władzy mogą być już mniej sprzyjające.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Artur Troost
Artur Troost
Student UW, publicysta Krytyki Politycznej
Student historii i socjologii na Uniwersytecie Warszawskim. Publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij