Świat

Nie wyrzucajcie koszulki z Alexandrią Ocasio-Cortez

Lewicowa posłanka do Kongresu Alexandria Ocasio-Cortez zagłosowała przeciwko konfiskacie majątków rosyjskich oligarchów. Nie był to jednak głos „za Putinem”, ale przeciwko rażącym i rasistowskim praktykom amerykańskiej policji. Ani to pierwsza, ani jedyna polityczka, która w polityce zagranicznej kieruje się problemami własnych wyborców.

Alexandria Ocasio-Cortez ściągnęła na siebie furię wschodnioeuropejskiej lewicy, kiedy wraz z największymi szajbusami Partii Republikańskiej zagłosowała przeciw rezolucji wzywającej prezydenta Bidena do konfiskaty majątków powiązanych z Putinem rosyjskich oligarchów. Choć jej biuro tłumaczyło, że za tą decyzją stała między innymi niechęć do poszerzania prerogatyw władzy wykonawczej poza wytyczone konstytucją granice, to rozczarowanie pozostało.

Felerne głosowanie to przykład – tylko i aż – działania wizerunkowego, bo rezolucja nie była prawnie wiążąca, a osiągnięty efekt jest w dużej mierze przeciwny do zamierzonego. Choć nie da się go bronić, to warto je zrozumieć – i zachować proporcje w krytyce.

O tym, że coś poszło nie tak, było wiadomo, gdy po Twitterze zaczęły krążyć zdjęcia z wynikami głosowania. Jasno wynikało z nich bowiem, że cztery osoby z tzw. ekipy, Alexandria Ocasio-Cortez, Ilhan Omar, Rashida Tlaib i Cori Bush, zagłosowały przeciwko odbieraniu mienia rosyjskim oligarchom objętym sankcjami i przekazania tych środków na odbudowę Ukrainy. O sprawie napisał serwis The Hill i – nieprzegapiający okazji, żeby przyłożyć w lewicę – „Newsweek”.

Większość krytyki skupiła się na najbardziej rozpoznawalnej AOC. W mediach społecznościowych pojawiły się przerobione zdjęcia ze słynnej gali w Metropolitan Museum of Art, gdzie nowojorska posłanka wystąpiła w białej sukni z napisem „Tax the rich”. W przerobionej wersji słowo „tax” (opodatkować) zostało przekreślone i zastąpione słowem „save” (ratować), a na końcu dodano „Russians”: „Save the rich Russians”. AOC skrytykowali między innymi Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Franek Sterczewski oraz ukraiński dziennikarz Taras Bilous (który swój wątek na ten temat skasował, ale o powodach tej decyzji za chwilę).

Z szajbusami pod rękę

Jedną z przyczyn, dla której sprawa wyglądała jak poważny kryzys PR-owy, było towarzystwo, w jakim znalazła się „ekipa” – a to było naprawdę fatalne. Cała czwórka głosująca na „nie” po stronie republikańskiej to oddani zwolennicy Trumpa, w dodatku ze słabością do Putina – część najbardziej odklejonego od rzeczywistości skrzydła Partii Republikańskiej.

Marjorie Taylor Greene przedstawiać nikomu chyba (niestety) nie trzeba. Głosiła – i wciąż głosi – teorie spiskowe, rozsiewa islamofobiczne i antysemickie brednie oraz wzywa do użycia przemocy i popiera zabójstwa czołowych demokratów. W sprawie Ukrainy powtarzała rosyjską propagandę o amerykańskim zamachu stanu w 2014 roku i twierdziła, że wojnę sprowokowała sama Ukraina.

Republikanie w poszukiwaniu duszy. Fenomen Marjorie Taylor Greene

O Madisonie Cawthornie niedawno było głośno w kontekście jego twierdzeń, jakoby miał być zapraszany przez waszyngtońskich polityków na orgie podsypywane koksem. Ci, którzy śledzili sprawę Kyle’a Rittenhouse’a, pamiętają go jednak jako gościa, który uniewinnienie młodego zabójcy dwóch osób potraktował jako zielone światło do brania prawa w swoje ręce i zachęcił swoich sympatyków, żeby „pozostali uzbrojeni i niebezpieczni”, a samemu Rittenhouse’owi zaproponował staż w swoim biurze. Zełenskiego Cawthorn nazwał „thug” (zbirem), a rząd Ukrainy określił „niesamowicie złym” i narzucającym „ideologię woke”.

Pozostała dwójka jest nieco mniej znana poza USA, ale Greene i Cawthornowi nie ustępują. O Thomasie Massie z Kentucky już w 2019 roku magazyn „ThinkProgress” pisał, że jest najbardziej sprzyjającym Kremlowi kongresmanem: spotykał się z Marią Butiną (skazaną w 2018 roku za to, że bez wymaganej rejestracji działała jako „agentka Rosji”), a po inwazji na Ukrainę głosował przeciwko sankcjom. Chip Roy z Teksasu jest antyszczepem i uważa, że prawdziwą zbrodnią przeciwko ludzkości jest szczepionka przeciwko COVID-19, a nie mordowanie cywilów w Ukrainie.

Ten biały typ ze spluwą to nie jest terrorysta

Głosowanie ręka w rękę z prokremlowskimi szajbusami przeciwko konfiskacie majątku powiązanych z Kremlem oligarchów musiało więc wyglądać fatalnie.

Ani ideologiczne zaczadzenie, ani podkowa

Nie pomagał fakt, że cztery lewicowe polityczki są związane z organizacją Democratic Socialists of America, której reakcja na rosyjską inwazję pozostawia bardzo wiele do życzenia. DSA od początku obarczała odpowiedzialnością za wojnę amerykański imperializm i ekspansję NATO oraz bredziła o „uzasadnionych rosyjskich interesach związanych z bezpieczeństwem” (nie wspominając o interesach i bezpieczeństwie Ukrainy). Na jednoznaczną krytykę Rosji zdecydowała się dopiero po masakrze w Buczy, której nie dało się już zaprzeczyć. Mimo to osoby związane z DSA wciąż powielają rosyjską propagandę na Twitterze. (W tym miejscu warto podkreślić, że związany z DSA Bernie Sanders od samego początku zachowywał się jak należy).

Nieprzychylni twierdzili, że głosowanie nad konfiskatą majątków to kolejny przykład ideologicznego zaczadzenia amerykańskiej lewicy, która powiela zimnowojenne wzorce i nie jest w stanie zrozumieć, że na świecie może istnieć inna niż USA potęga o imperialnych ambicjach. Dla centrystów był to żywy dowód na prawdziwość teorii podkowy, zgodnie z którą różnice między skrajną prawicą a skrajną lewicą są w zasadzie kosmetyczne. Bardziej przychylni, w tym niżej podpisany, zwyczajnie nie byli w stanie zrozumieć, jakie uzasadnienie stało za głosowaniem przeciwko, zwłaszcza że do tej pory Ocasio-Cortez popierała wszystkie sankcje przeciw Rosji.

Zachód chce nam objaśniać świat. Czego nie wie o Europie Wschodniej?

Pierwsze i drugie wyjaśnienie, zwłaszcza wobec AOC, na której skupił się gniew, nie są uczciwe. Aż do feralnego dnia Ocasio-Cortez głosowała w sprawie Ukrainy zgodnie z rozumem i godnością człowieka. Między innymi poparła całkowite uniezależnienie się od rosyjskiej ropy – czego nie można powiedzieć o Ilhan Omar. Trudno więc mówić o ideologicznym zaczadzeniu.

Teoria podkowy też słabo się sprawdza. Dotychczasowych działań Ocasio-Cortez (i Omar) w żaden sposób nie można porównać do antydemokratycznych i realnie niebezpiecznych działań Greene czy Cawthorna. Warto też przypomnieć, że 18 lat temu jednym z krytyków polskiego zaangażowania w inwazję na Irak był Roman Giertych. Jak jedno głosowanie nie uczyniło z niego miłującego prawa człowieka pacyfisty i lewaka, tak jedno głosowanie nie czyni z Ocasio-Cortez sojuszniczki amerykańskiej skrajnej prawicy.

Niezadowalające tłumaczenie

Kiedy na AOC spadły gromy, jej biuro wystosowało na Twitterze oficjalny komunikat z wyjaśnieniem. Przypomina w nim, że Ocasio-Cortez uczestniczyła w przygotowywaniu sankcji przeciw Putinowi i jego ludziom. Powodem, dla którego tym razem AOC oddała głos przeciw, miał być fakt, że rezolucja wzywała Bidena do naruszania praw wynikających z czwartej poprawki do konstytucji, która zabrania „nieuzasadnionej konfiskaty mienia” obywateli. Zdaniem posłanki tworzyłoby to niebezpieczny precedens w kraju, w którym i tak już wiele osób cierpi z powodu przepadku majątku bez wyroku sądowego (civil forfeiture). Za głosowanie i to wyjaśnienie pochwalił zresztą AOC libertariański magazyn „Reason”.

Uzasadnienie to jednak nie jest do końca zadowalające. Czwarta poprawka do konstytucji zabrania nieuzasadnionej konfiskaty majątku i przeszukań prowadzonych z pominięciem odpowiednich procedur prawnych. Obecna uchwała Kongresu jednak wylicza kilka warunków, które muszą być spełnione: oligarchowie muszą podlegać sankcjom za działania związane z korupcją, łamaniem praw człowieka czy zaangażowaniem w wojnę w Ukrainie, a ich majątek można będzie konfiskować dopóty, dopóki trwa rosyjska inwazja na Ukrainę.

Przepadek majątku bez wyroku sądowego, na który powołało się biuro AOC, faktycznie jest skandaliczną praktyką. W skrócie, jest to przejęcie własności (samochodu czy domu) osób podejrzanych o popełnienie przestępstwa lub innego nielegalnego czynu bez wyroku sądu. Najczęściej dzieje się tak na podstawie oceny samych funkcjonariuszy policji. Zarekwirowana własność jest nierzadko sprzedawana, a pieniądze zasilają budżet policji. Odzyskanie skonfiskowanego mienia często jest niemożliwe, nawet kiedy podejrzana osoba okazuje się zupełnie niewinna.

Łatwo sobie wyobrazić, jaką pokusę nadużyć to generuje. Nietrudno też się domyślić, że prowadzona w ten sposób konfiskata mienia najczęściej spotyka tych, którzy według stereotypów policji zwykle robią coś złego, czyli biednych, czarnych Amerykanów i Latynosów, którzy nie mają środków, żeby walczyć o swoje prawa przed sądem.

Ocasio-Cortez jest mocno zaangażowana w walkę z takimi praktykami konfiskowania majątku, za co jej chwała. Jednak uchwała, której się sprzeciwiła, ma z nimi niewielki związek, ponieważ dotyczy tylko obcokrajowców objętych sankcjami za wspieranie Putina i za korupcyjne związki z Rosją. Nie uderza w biednych: jednym z warunków, które muszą być spełnione, aby mogło dojść do konfiskaty majątku, jest to, że musi on wynosić co najmniej 5 milionów dolarów. Mediana majątku boomerów (to ci, którym na loterii życia się powiodło) w USA to mniej niż 266 tys. dolarów, a mediana majątku osób w wieku poniżej 35 lat to niecałe 14 tys. Osoby mające co najmniej pięć baniek do ubogich nie należą.

Prawdą jest, że władza wykonawcza często wykorzystuje wojnę do poszerzania swoich prerogatyw poza normalnie dopuszczalne granice, czego najlepszym dowodem jest niesławna ustawa PATRIOT Act, przegłosowana po atakach z 11 września. Obawy przed „efektem bumerangu” też są uzasadnione: badacze wielokrotnie zwracali uwagę, że imperialny charakter urzędu prezydenta USA w sprawach międzynarodowych z czasem prowadził do wzrostu uprawnień i prerogatyw na polu polityki wewnętrznej. Jednak nawet w przypadku obaw wobec utworzenia – kolejnego zresztą – precedensu dającego wiele władzy prezydentowi i egzekutywie poza głosowaniem przeciw pozostaje przecież możliwość wstrzymania się od głosu.

Tyle masz praw, ile pieniędzy

czytaj także

Tyle masz praw, ile pieniędzy

Kim Phillips-Fein

Było to najpewniej głosowanie obliczone na konkretny efekt wizerunkowy. Nieprzychylni powiedzą, że AOC zdecydowała się na ten ruch, aby zwrócić na siebie uwagę w czasie, w którym uwaga opinii publicznej zajęta jest sprawami, którymi nowojorska posłanka się nie zajmuje. To możliwe, choć nie trzeba się tutaj doszukiwać chęci wzbudzenia kontrowersji. Dla osoby walczącej z nadużyciami ze strony władzy wykonawczej – w tym wypadku z rażąco niesprawiedliwą konfiskatą mienia – głosowanie za uchwałą mogłoby być trudne do wytłumaczenia.

Właśnie dlatego Taras Bilous wycofał się ze swojej ostrej krytyki Ocasio-Cortez, choć podkreślił, że wciąż się z nią nie zgadza. Gest ten nie był skierowany do mieszkańców Europy Wschodniej, Ukraińców ani Rosjan. Był skierowany do wyborców z Bronksu i Queens. Wygląda na to, że podejmując decyzję, by zagłosować przeciwko rezolucji, AOC źle rozpoznała dominujące w USA emocje. Amerykanie bowiem w znakomitej większości są zwolennikami ostrego kurs wobec Kremla, a poparcie dla sankcji rośnie. Gdyby dobrze rozpoznała emocje, to nie musiałaby się ze swojego głosu przeciw tłumaczyć w mediach społecznościowych.

Z perspektywy wschodnioeuropejskiej nie da się obronić głosu AOC. Jest on rozczarowujący i wpisy Dziemianowicz-Bąk czy Sterczewskiego nie powinny dziwić. Należy jednak podkreślić, ten błąd nie przekreśla dotychczasowego poparcia AOC dla sankcji – o czym pamiętać powinni wszyscy gotowi wrzucić ją do jednego worka z Noamem Chomskym (który tak odleciał, że Donalda Trumpa nazwał „mężem stanu” pragnącym odrodzenia Partnerstwa dla Pokoju), całkiem skompromitowanym, powielającym rosyjską propagandę „Monthly Review” czy w oczywisty sposób manipulującym „Jacobinem”. Jedno głosowanie to też nie to samo co ociąganie się z nazwaniem rzeczy po imieniu przez DSA czy autentyczny podziw, jaki dla Putina czuje duża część amerykańskiej prawicy, z Donaldem Trumpem na czele.

Po słusznej krytyce Ocasio-Cortez można już odpuścić, a wysiłki skupić na pomocy potrzebującym i atakach na prawdziwych szkodników, bo i jednych, i drugich jest sporo. Nie wyrzucajcie koszulki z AOC, z pewnością jeszcze się przyda.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jan Smoleński
Jan Smoleński
Politolog, wykładowca w Ośrodku Studiów Amerykańskich UW
Politolog, pisze doktorat z nauk politycznych na nowojorskiej New School for Social Research. Wykładowca w Ośrodku Studiów Amerykańskich UW. Absolwent Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Budapeszcie. Stypendysta Fulbrighta. Autor książki „Odczarowanie. Z artystami o narkotykach rozmawia Jan Smoleński”.
Zamknij