Przypadki anafilaksji, czyli mogącej prowadzić nawet do śmierci organizmu reakcji na szczepionkę, są wykorzystywane do siania dezinformacji. Jak jest naprawdę ze zgonami po podaniu szczepionki na koronawirusa? Sprawdziliśmy.
Rozmowa z ludźmi niechętnymi powszechnym szczepieniom jest trudna i niejednoznaczna. Argumenty padające z ich strony bywają absurdalne (wszczepianie chipów) albo zwyczajnie nieprawdziwe – jak te mówiące o autyzmie, który rzekomo jest skutkiem szczepień. Poza tym w dyskusji o szczepieniach po stronie osób wobec nich sceptycznych jest mnóstwo histerii i nadmiernych emocji. Potrafią one wyolbrzymiać pojedyncze, zwykle prawdziwe przypadki i ekstrapolować je na całą, złożoną sytuację.
Pojawiają się też argumenty poniżej pasa, według których zwolennicy powszechnych albo przynajmniej masowych szczepień odpowiadają pośrednio za każdy ewentualny zgon, który nastąpi w ich wyniku. Trudno racjonalnie i spokojnie rozmawiać z kimś, kto ci wmawia podniesionym tonem, że odpowiadasz za ciężkie komplikacje poszczepienne jakiegoś zupełnie nieznanego ci dziecka, a prawdziwości tego przypadku nie jesteś nawet w stanie na gorąco zweryfikować.
Koronawirus: Bill Gates, 5G i zapach gotującego się nietoperza
czytaj także
Tylko że samych obaw o zdrowie czy życie swoje i najbliższych absolutnie nie należy lekceważyć. Zdrowie człowieka to temat, który w sposób naturalny budzi emocje. Jego utrata uniemożliwia prowadzenie dotychczasowego życia i jest osobistym dramatem dla konkretnej osoby, choć z punktu widzenia całej społeczności niedostrzeganym. Sprawę komplikuje też fakt, że nie wszystkie argumenty przeciwników szczepień są wydumane i kompletnie nieprawdziwe. Ryzyko wstrząsu anafilaktycznego, czyli ciężkiej reakcji alergicznej na któryś ze składników szczepionki, który w skrajnych przypadkach może doprowadzić do śmierci, choć jest minimalne, to występuje realnie. A w przypadku szczepionek na COVID-19 może być wielokrotnie większe niż przy szczepionkach na grypę.
Jedenaście na milion
Jedno z największych badań dotyczących ryzyka wstrząsu anafilaktycznego zostało przeprowadzone przez grupę naukowców z USA. Przebadali oni ponad 25 milionów podanych dawek szczepionki na grypę i znaleźli 33 przypadki anafilaksji wywołanej szczepieniem. Wskaźnik wstrząsów anafilaktycznych był więc bardzo niski – zaledwie 1,31 przypadku na milion podanych dawek. Wskaźnik ten różnił się zależnie od rodzaju szczepionki. Inaktywowana trójwalentna szczepionka dawała 1,35 wstrząsu na milion dawek, a inaktywowana monowalentna 1,85 przypadku. Obie więc zawierały w sobie nieaktywnego wirusa grypy – pierwsza jednak aż trzy różne jego typy, a druga tylko jeden.
W przypadku szczepionek Pfizera i BioNTech na COVID-19 sprawa wygląda jednak nieco inaczej. Amerykańska agencja Centers for Disease Control and Prevention (CDC) przeanalizowała 1,9 miliona podanych dawek w okresie 14–23 grudnia 2020 roku. CDC przyjrzała się bliżej ponad 4 tysiącom doniesień o niepożądanych odczynach poszczepiennych. Wśród nich zidentyfikowano 175 przypadków, które mogły spełniać kryteria ciężkiej reakcji alergicznej. Ostatecznie 21 przypadków uznano za faktyczne wstrząsy anafilaktyczne w reakcji na przyjęcie szczepionki Pfizera. Może się to wydawać niezmiernie mało, ale to oznacza, że wskaźnik wstrząsów wyniósł 11,1 przypadku na milion. A więc znacznie więcej niż przy szczepionkach na grypę.
W związku z ryzykiem wystąpienia reakcji alergicznych na szczepionkę na COVID-19 w izraelskim szpitalu Sheba Medical Center ruszył program pilotażowy szczepienia osób mających poważne alergie. Cytowana przez „Jerusalem Post” prof. Nancy Agmon-Levin przyznała, że szczepionki na COVID-19 powodują więcej wstrząsów anafilaktycznych niż tradycyjne szczepionki – te drugie powodują zwykle jeden wstrząs na milion, a te pierwsze jeden na 100 tysięcy. Poza tym oprócz wstrząsów występują znacznie częściej mniej groźne reakcje alergiczne. W Izraelu zidentyfikowano 63 przypadki reakcji alergicznych na 1,6 miliona podanych dawek. Dwa z nich skończyły się poważnym wstrząsem anafilaktycznym.
Faktyczne przeciwwskazania
Jak to wygląda w Polsce? Niepożądane odczyny poszczepienne (NOP) notuje się raz na 10 tysięcy dawek, a zagrażające życiu wstrząsy anafilaktyczne raz na milion. W przypadku szczepionek na COVID-19 do 13 stycznia odnotowano 64 NOP-y na niecałe 370 tysięcy podanych dawek. 52 z nich miały przebieg łagodny, w 12 przypadkach reakcja poszczepienna była poważniejsza. W kilku przypadkach wystąpiła utrata przytomności, a mężczyzna z Krakowa musiał być hospitalizowany.
czytaj także
Co istotne, NOP-y występowały głównie wśród kobiet – zaledwie cztery przypadki na 64 dotyczyły mężczyzn. Większość z tych poważniejszych NOP-ów także nie wyglądała groźnie (przynajmniej w opisie) i wiązała się przede wszystkim z dusznością, suchością w ustach i tachykardią (zaburzeniem rytmu pracy serca). Ale pięć z nich już tak – mowa o utracie przytomności, ograniczonym kontakcie z otoczeniem czy drastycznym spadkiem ciśnienia krwi. W przeliczeniu dawałoby to więc ok. 14 poważnych reakcji alergicznych na milion dawek. Nieco więcej niż w USA, ale porównywalnie. Za to znacznie więcej niż w przypadku szczepionek na grypę.
Co w takiej sytuacji radzą lekarze? Według dr hab. Ewy Augustynowicz z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wcześniej przebyte wstrząsy anafilaktyczne są przeciwwskazaniem do szczepienia na COVID-19. „Osoby, u których takie reakcje wystąpiły, nie powinny być szczepione przeciw COVID-19 ze względu na zbyt duże ryzyko wystąpienia tego ciężkiego działania niepożądanego. Taka wiedza wynikała z oceny badań klinicznych, na których podstawie szczepionka została dopuszczona do obrotu” – stwierdziła Augustynowicz. Nieco inną rekomendację wydało British Society for Allergy and Clinical Immunology. Według BSACI pacjenci, którzy przeszli kiedyś wstrząs anafilaktyczny, powinni być szczepieni preparatem Oxfordu i AstraZeneca.
Felerny glikol
Dlaczego brytyjskie towarzystwo medyczne poleca szczepienie takich pacjentów brytyjskim preparatem? To akurat nie powinno budzić podejrzeń. Najprawdopodobniej za reakcje alergiczne po szczepieniu na COVID-19 odpowiada glikol polietylenowy (PEG), który jest składnikiem obu dostępnych na razie szczepionek na bazie mRNA. Czyli preparatów Pfizera i Moderny. Szczepionka AstraZeneca najprawdopodobniej ma niższą skuteczność niż dwie wyżej wymienione, jednak nie zawiera glikolu polietylenowego. W obu szczepionkach mRNA nanocząsteczki chemicznie przyłączone są do PEG, by zwiększyć stabilność preparatu. PEG było używane do tej pory w bardzo wielu produktach codziennego użytku – np. w pastach do zębów i szamponach – jako zagęszczacz. Do tej pory uważano, że PEG jest neutralne biologicznie, jednak najnowsze badania pokazują, że niekoniecznie. Według badania z 2016 roku aż 72 proc. ludzi ma przeciwciała na PEG, a więc podanie go do organizmu może powodować reakcję immunologiczną.
Niestety przypadki anafilaksji po szczepionce na COVID-19 są wykorzystywane do siania dezinformacji. Pojawiające się w przestrzeni publicznej historie o zgonach spowodowanych szczepionką są nieprawdziwe. Amerykańskie media społecznościowe były zalane informacją o śmierci pielęgniarki z Alabamy, która została zdementowana przez Departament Zdrowia Publicznego z tego stanu: „żadna osoba, która przyjęła szczepionkę na COVID-19 w Alabamie, nie umarła”. Śmierć 91-letniego pensjonariusza domu opieki w Szwajcarii również nie była powiązana z przyjętą pięć dni wcześniej szczepionką, lecz z licznymi chorobami, na które cierpiał pacjent, oraz jego zaawansowanym wiekiem. Podobny smutny zbieg okoliczności dotyczył 85-letniego mężczyzny, który zmarł w Szwecji.
82 razy mniejsze ryzyko
W reakcji na pojawiające się niepożądane odczyny poszczepienne po szczepieniu na COVID-19 polski rząd utworzył fundusz odszkodowawczy. Odszkodowania będą wynosić od 10 do 100 tysięcy złotych, zależnie od wagi uszczerbku na zdrowiu. Do odszkodowania kwalifikować się będą osoby, które w reakcji na szczepienie były hospitalizowane lub doznały wstrząsu anafilaktycznego. Według słów ministra Niedzielskiego na 250 tysięcy podanych dawek dotychczas tylko jedna osoba kwalifikowałaby się do odszkodowania z utworzonego funduszu. Zapewne chodzi o hospitalizowanego mężczyznę z Krakowa.
Ryzyko wstrząsu po szczepionce na COVID-19 może się wydawać śmiesznie niskie. Zakładając, że będzie ono podobne do tego w USA, to jeden przypadek na 100 tysięcy podanych dawek jest wynikiem, który łatwo zbagatelizować. Ryzyko śmierci na COVID-19 jest przecież zupełnie nieporównywalne. Do 10 stycznia na COVID-19 zmarły 82 osoby na 100 tysięcy mieszkańców. Można więc powiedzieć, że ryzyko wstrząsu po szczepieniu jest 82 razy niższe niż ryzyko zgonu na COVID-19. A przecież liczba zgonów cały czas rośnie. Statystycznie rzecz biorąc, decyzja o zaszczepieniu się jest bez wątpienia racjonalna, a świadome unikanie szczepienia wręcz przeciwnie.
czytaj także
Nie zmienia to faktu, że są w społeczeństwie osoby, dla których szczepionka może wiązać się z ryzykiem reakcji alergicznej. Jest ich na tyle mało, że wykluczenie ich ze szczepienia nie zagrozi odporności populacyjnej, a może im uratować zdrowie, a w skrajnych przypadkach nawet życie. I tacy pacjenci nie powinni ponosić z tego tytułu żadnych negatywnych konsekwencji – np. utrudnionego dostępu do systemu ochrony zdrowia.
Fatalnie by się stało, gdyby lekarze bagatelizowali wcześniejsze wstrząsy anafilaktyczne i próbowali szczepić wszystkich, obawiając się oporu pacjentów albo im nie ufając. Przecież każdy taki przypadek będzie wykorzystywany do propagandy antyszczepionkowej. Dokładny wywiad przed szczepieniem zwiększy za to zaufanie społeczne do akcji szczepień, które na szczęście ostatnio rośnie.