Zrozumienie emocji klimatycznych może pozwolić lepiej angażować ludzi w sensowne działania na rzecz głębokiej transformacji w stronę systemu bardziej kompatybilnego z potrzebami ludzi i środowiska. Dawid Krawczyk rozmawia z badaczką Michaliną Marczak.
Dawid Krawczyk: Depresja klimatyczna, lęk klimatyczny. To są tylko słowa, które dobrze wyglądają w gazetowym nagłówku, czy realne problemy, z którymi pracują psycholodzy w swoich gabinetach?
Michalina Marczak: Nie mamy do końca jasności pojęciowej, co oznaczają terminy depresja czy lęk klimatyczny. Jesteśmy dopiero na początku badań naukowych na ten temat. Jedną rzeczą jest to, że osoby z różnych przyczyn poddające się psychoterapii nierzadko wspominają o swoich obawach dotyczących zmiany klimatu, a inną to, że bardzo wielu ludzi, którzy nie zgłaszają problemów w codziennym funkcjonowaniu, ma potrzebę opisania silnych emocji, które odczuwają w związku ze zmianą klimatu. Sam fakt, że te określenia zyskały taką popularność, o czymś świadczy.
Wydaje mi się, że aby zrozumieć tę potrzebę, musimy cofnąć się do 2018 roku – wtedy wydarzyło się wiele w kwestii tego, jak postrzegamy zmianę klimatu.
Co dokładnie stało się akurat w roku 2018?
W związku z coraz bardziej widocznymi zmianami dookoła nas, rosnącą obecnością tematu zmiany klimatu w kulturze oraz opieszałością polityków w tej kwestii zmartwienie zmianą klimatu narastało już wcześniej − na przykład, kiedy Trump zapowiedział wycofanie się Stanów Zjednoczonych z porozumienia paryskiego w roku 2017.
Rok później dochodzi jednak do kilku istotnych wydarzeń. IPCC, czyli Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu przy ONZ, publikuje raport, w którym jasno i bez ogródek oświadcza, że jeszcze przed 2030 rokiem dotkną nas naprawdę ponure skutki zmian klimatu. Greta Thunberg rozpoczyna piątkowe strajki dla klimatu, a za nią miliony innych uczniów i uczennic na całym świecie. W tym roku powstaje też ruch Extinction Rebellion.
Pojawia się również publikacja, która wywołuje w czytelnikach silne emocje, przyciąga uwagę wielu ludzi. Jem Bendell, profesor ekonomii z brytyjskiego University of Cumbria, publikuje tekst Głęboka adaptacja: mapa nawigacyjna katastrofy klimatycznej.
Głód, zniszczenie, choroby, migracje i wojna. Tak, mowa o twoim życiu
czytaj także
Już po samym tytule można wnioskować, że to pewnie nie jest optymistyczna lektura.
Zdecydowanie nie jest. Bendell, patrząc na to, w jakim systemie politycznym żyjemy, uważa, że szanse na ograniczenie katastrofalnej zmiany klimatu są minimalne. Dlatego powinniśmy zmienić sposób myślenia i pogodzić się z tym, że upadek ludzkiej cywilizacji w wyniku zmiany klimatu jest nieunikniony. W swoich rozważaniach skłania ludzi do poszukiwania odpowiedzi na pytania, co jest tak naprawdę warte ocalenia i jak możemy to zrobić w sposób nadający znaczenie naszym zmaganiom. Scenariusze przyszłości w tekście Bendella są wstrząsające. Po lekturze można się załamać.
A pamiętasz swoje emocje po przeczytaniu tego tekstu?
Od wielu lat mam świadomość zachodzących w klimacie zmian, więc ten tekst nie wywołał u mnie aż tak silnej reakcji emocjonalnej. Wciąż jednak pamiętam poczucie beznadziei, kiedy ta świadomość zaczęła się we mnie pojawiać w okresie liceum. Pamiętam to poczucie, że idziemy w kompletnie złym kierunku, a nikt dookoła tego nie widzi.
Usłyszałaś coś podobnego, kiedy pytałaś mieszkańców Norwegii, co czują w związku ze zmianą klimatu?
Na pytanie: „Co czujesz, kiedy myślisz o zmianie klimatu?” ogromna większość w pierwszej kolejności odpowiadała: „smutek”, ale była to tylko część złożonego krajobrazu emocjonalnego doświadczenia zmiany klimatu. W ramach tego badania rozmawiałam z 33 osobami w Norwegii. Dotarłam do moich rozmówców, zamieszczając ogłoszenia, że poszukuję osób zaniepokojonych zmianą klimatu. Chciałam dotrzeć do jak najbardziej zróżnicowanej grupy pod względem płci i wieku. Celem tego badania było naszkicowanie mapy emocji związanych z troską o zmianę klimatu.
Czy ktoś przed wami pytał o coś podobnego?
Jedne z pierwszych wzmianek na ten temat pojawiły się prawdopodobnie w 2009 roku, w raporcie Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego o roli psychologii w zrozumieniu i ograniczeniu zmiany klimatu. Zasugerowano w nim, że świadomość zmiany klimatu może wpływać na zdrowie psychiczne i łączyć się z silnymi negatywnymi emocjami.
czytaj także
Późniejsze badania zaczęły pokazywać, z jak dużym obciążeniem emocjonalnym mogą łączyć się zmiany klimatu. Na przykład Ashlee Cunsolo z zespołem opisała wpływ zmiany klimatu na funkcjonowanie psychiczne rdzennych mieszkańców kanadyjskiej Arktyki, którzy już teraz na co dzień doświadczają skutków globalnego ocieplenia. Następnie razem z Neville’em Ellisem, który wcześniej badał reakcje psychiczne Australijczyków na zmiany w środowisku, ukuli pojęcie ecological grief, które opisuje intensywne uczucie żalu, związane z utratą gatunków, ekosystemów i krajobrazów, m.in. w wyniku zmiany klimatu. To pojęcie rozszerza zakres emocji, które możemy odczuwać wobec niepożądanych zmian w środowisku.
Z kolei Glenn Albrecht, australijski ekofilozof, by ułatwić ludziom opisanie swoich stanów emocjonalnych, proponuje następujące pojęcia: solastalgia, czyli tęsknota i smutek spowodowane utratą krajobrazów, do których byliśmy przywiązani; eco-anxiety, czyli niepokój wynikający z przewidywania skutków degradacji środowiska; terrafurrie − czyli wściekłość wymierzona w tych, którzy są odpowiedzialni za degradację środowiska.
Wymiary tego, jak psychologicznie dotyka nas zmiana klimatu, badała też dra Magdalena Budziszewska z Uniwersytetu Warszawskiego. Moje badania skupiają się na próbie dogłębnego opisania, zmapowania szerokiej gamy doświadczenia emocjonalnego życia w zmartwieniu dotyczącym zmiany klimatu. Zamiast zakładać, że ludzie mają symptomy zaburzeń lękowych lub depresyjnych, postanowiłam zapytać ich w sposób eksploracyjny, bez przyjmowania założeń teoretycznych, co czują i w jakim kontekście, by uzyskać więcej jasności pojęciowej, jeśli chodzi o sformułowania „lęk klimatyczny” bądź „depresja klimatyczna”.
Jakie krainy znajdziemy na tej emocjonalnej mapie, która wyłania się z rozmów przeprowadzonych w twoim badaniu?
Oprócz smutku, który jest najczęściej pojawiającą się emocją, w rozmowach dominują złość, obawy dotyczące przyszłości, poczucie winy, poczucie izolacji, bezsilność, zagubienie.
Zmiana klimatu to jednak bardzo szerokie zjawisko. Co konkretnie powoduje ten dojmujący smutek? Czy wynika on z lęku przed śmiercią? Z bezsilności wobec zmiany klimatu? Poczucia winy, że konsumując, dokładamy się do niszczenia planety?
Starałam się zidentyfikować przekonania związane z konkretnymi emocjami. Fakt wymierania gatunków, bezpowrotnego znikania całych ekosystemów i krajobrazów, czyli ogólnie strata, powoduje ogromny smutek, żal, poczucie beznadziei. Podobne emocje wywołuje świadomość, że przyszłe pokolenia nie będą miały takich możliwości jak obecne.
Są też przekonania, które prowadzą do rozdrażnienia, gniewu, złości. Wśród nich jednym z głównych jest poczucie niesprawiedliwości, a dokładniej fakt, że katastrofa najbardziej dotyka tych, którzy się do niej najmniej przyczynili – mniej zamożnych, przyszłe pokolenia czy świat zwierząt. Podczas gdy ludzie, którzy najbardziej są za nią odpowiedzialni, jak ogromne korporacje czy politycy ignorujący ten problem, wręcz zyskują na tym, co się dzieje. Przekonanie o opieszałości ludzi u władzy oraz o tym, że przedkładają oni pieniądze ponad dobro ludzi i planety, prowadzi do wściekłości, a postrzeganie społeczeństwa jako niedostatecznie zaangażowanego w sprawy klimatu budzi rozdrażnienie i poczucie osamotnienia.
Kolejny przykład − przekonania dotyczące tego, w jak dużym stopniu wpłynie na nas zmiana klimatu, różnicują doświadczane emocje. Wśród wielu badanych występowały obawa i niepewność dotyczące przyszłości, ale gdy nasz rozmówca był przekonany, że jesteśmy na progu absolutnej katastrofy, doświadczał rozpaczy i poczucia beznadziei.
czytaj także
Mówisz o lęku o przyszłe pokolenia. Czy ten lęk przekłada się na decyzję o zakładaniu rodziny?
Nie pytałam o kwestie reprodukcji wprost, ale to był motyw, który naturalnie pojawiał się chyba w każdym wywiadzie. Ludzie mieli ogromną potrzebę mówienia o dzieciach. Młodzi przeważnie deklarowali, że nie wyobrażają sobie posiadania dzieci, mimo że chcieliby je mieć. W ich opinii byłoby czymś niemoralnym sprowadzanie na świat dzieci, gdy ma się świadomość, w jakiej rzeczywistości przyszłoby im żyć.
A starsi rozmówcy? Rozmawiałaś też z przedstawicielami pokolenia boomerów.
Bardzo emocjonalnie podchodzili do tego tematu. Wielu opowiadało o swoich obawach ze łzami w oczach. Usłyszałam na przykład, że kiedy odwiedzają ich wnuki, to myślą głównie o tym, że teraz może jest przyjemnie, dzieci biegają, jedzą sobie lody, ale już niedługo, może nawet za kilka lat, te wnuki będą musiały mierzyć się ze strasznymi wyzwaniami. Słyszałam w tych wypowiedziach dużo smutku i poczucia winy.
Temat wątpliwości związanych z reprodukcją w kontekście zmian klimatu nie jest jeszcze dobrze zbadany, choć samo zjawisko ma już swoją nazwę − eco-reproductive concern, czyli zmartwienie ekoreprodukcyjne.
Przypominam sobie takie badanie przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych na próbie reprezentatywnej, z którego wynikało, że jedna czwarta Amerykanów planuje mieć mniej dzieci, niżby chciała. Duża część z tej grupy deklarowała również to, że martwią ją zmiany klimatu. W innym badaniu w USA, z próbą intencjonalną – brały w nim udział tylko osoby, które deklarowały, że uwzględniają zmianę klimatu w swoich wyborach reprodukcyjnych – ustalono, że główną przyczyną niechęci do posiadania dzieci było zaniepokojenie tym, jak będzie wyglądało życie przyszłych pokoleń w świecie silnie dotkniętym zmianą klimatu. To właściwie taki sam sposób rozumowania jak wśród moich rozmówców w Norwegii.
czytaj także
Mimo rosnącej świadomości związanej ze zmianą klimatu nie jest tak, że wszyscy się tym przejmują. Politycy, którzy negują jej istnienie, spokojnie wygrywają wybory na najważniejsze urzędy. Jak twoi rozmówcy sobie z tym radzą?
Czują się potwornie osamotnieni, mają wrażenie, że zmiana klimatu nikogo nie obchodzi. A kiedy poruszają ten temat w towarzystwie, to − mówiąc delikatnie − nie przysparza im to popularności. Jedna z rozmówczyń opowiedziała mi, jak jej koledzy i koleżanki z pracy dyskutowali o wakacjach. Jedni lecą tu, inni tam, a w niej się gotuje, że koniecznie muszą lecieć na koniec świata, produkując potężny ślad węglowy, choć mogliby pojechać na odpoczynek gdzieś blisko. Oczywiście, nie wypowiada tego na głos.
Te napięcia obecne są też nieraz w rodzinach i prowadzą do poważnych konfliktów, bo ktoś przejmuje się bardzo mocno kwestiami klimatycznymi, a ktoś inny wcale. Poczucie osamotnienia wiąże się też często z obniżonym poziomem zaufania wobec instytucji – bo to przecież one powinny działać tu i teraz, żeby ograniczyć skutki zmiany klimatu, a w opinii moich rozmówców nie robią tego wcale lub działają niewystarczająco.
czytaj także
Z tego, co mówisz, wynika, że osoby, z którymi rozmawiałaś, muszą mierzyć się z całym wachlarzem negatywnych emocji. Co robią, żeby osiągnąć chociaż minimum komfortu psychicznego?
Wszystkie osoby, z którymi rozmawiałam, były bardzo zaangażowane w działania mające na celu ograniczenie zmian klimatu. Robią, co mogą, na poziomie indywidualnym – rezygnują z latania, posiadania samochodu, wiele wyborów dokonują z myślą o tym, czy są przyjazne środowisku. Wielu moich rozmówców żyje tak, by unikać poczucia winy związanego z zachowywaniem się w sposób, według nich, szkodliwy dla klimatu. Czują napięcie, choćby kiedy są zmuszeni kupić coś, co ma wysoki ślad węglowy.
Jednocześnie na poziomie poznawczym zdają sobie sprawę, że nie powinni czuć się winni na każdym kroku, że tak naprawdę są nieuchronnie uwikłani w system, który nie pozwala ludziom żyć w sposób kompatybilny ze środowiskiem naturalnym. To z kolei jest źródłem frustracji i poczucia bezsilności.
Prawdziwe zrozumienie i poczucie siły wiele osób znajduje dopiero w grupach aktywistycznych. Aktywizm to dla wielu z nich przestrzeń, gdzie wreszcie spotkali się z ludźmi postrzegającymi kryzys klimatyczny w podobny sposób. Wreszcie przestali czuć się wykluczeni, samotni, inni. To, w połączeniu z przekonaniem, że walczą o sprawy najważniejsze, o egzystencjalnym znaczeniu, powoduje, że bardzo silnie angażują się w działania takich kolektywów jak np. Extinction Rebellion.
czytaj także
Jak wiele osób może ten klimatyczny niepokój odczuwać? Czy to nadal garstka, czy jednak doświadczenie to staje się coraz powszechniejsze?
Największy w historii sondaż opinii na temat zmian klimatycznych w 50 krajach, opublikowany w 2021 roku, pokazał, że 64 proc. ludzi uważa zmianę klimatu za sytuację kryzysową. W 2020 roku, pomimo globalnego rozprzestrzeniania się koronawirusa, zmiana klimatu pozostała jednym z najczęściej wymienianych zagrożeń w różnych krajach. Dużo trudniej jest natomiast powiedzieć, jaki odsetek ludzi jest silnie dotknięty emocjonalnie tą sytuacją.
Indywidualizacja winy za katastrofę klimatu – jeszcze większe świństwo, niż myślisz
czytaj także
Aktywizm to jedyne, co pozwala im walczyć z przygnębieniem?
Jedna z osób, z którymi miałam okazję rozmawiać, porównała swoje uczucia związane ze zmianą klimatu do diagnozy śmiertelnego raka. To był starszy człowiek, który ze łzami w oczach opowiadał o żalu, którego doświadcza, obserwując, że znany mu świat przyrody bezpowrotnie przemija. Z drugiej strony mówił, że kiedy patrzy na kwiaty, liście, owady, to odczuwa w sobie ogromną miłość do tego świata natury. Kontakt z naturą, momentami opisywany w kategoriach niemal duchowych, to coś, co daje wielu moim rozmówcom ukojenie.
Mówisz o duchowości. Czy kwestia zaangażowania religijnego jest tu istotna, czy osoby wierzące i niewierzące odpowiadają tak samo?
Istniejące badania pokazują, że troska o zmianę klimatu wciąż przebiega głównie po liniach ideologicznych i że wyrażają ją przede wszystkim osoby o poglądach lewicowych. Zatem można przyjąć, w pewnym uproszczeniu, że są to w większości ludzie niewierzący. Zgadzam się, że jest to ciekawe pytanie. Być może przyszłe badania powiedzą nam więcej na ten temat.
czytaj także
Rozmowy o emocjach wokół zmian klimatu przeprowadzone w Norwegii i w Polsce to tylko część badania, które prowadzisz. Jak wygląda jego następny etap?
Emocje mają ogromny wpływ na to, w jaki sposób widzimy rzeczywistość, jak podejmujemy decyzje, jak się zachowujemy, nie wspominając nawet o ich wpływie na zdrowie i dobrostan psychiczny. Dlatego celem moich badań jest zrozumienie, jaki jest związek emocji z zaangażowaniem w sprawy klimatyczne na różnych poziomach, a także jak rodzaj i intensywność odczuwanych emocji mają się do funkcjonowania psychicznego.
Współpracuję obecnie z zespołem z Instytutu Nenckiego Polskiej Akademii Nauk, który opierając się na moich badaniach w Norwegii, przeprowadził podobne wywiady w Polsce. Teraz na podstawie ponad 70 pogłębionych wywiadów i badań literaturowych wspólnie konstruujemy narzędzie psychometryczne do pomiaru emocji dotyczących zmiany klimatu. Za pomocą tego narzędzia przeprowadzimy badania na dużych próbach w Polsce i w Norwegii, które pomogą nam zbudować złożony, wielopoziomowy model emocji klimatycznych.
W planach są także badania eksperymentalne. Zrozumienie emocji klimatycznych może pozwolić lepiej angażować ludzi w sensowne działania na rzecz głębokiej transformacji w stronę systemu bardziej kompatybilnego z potrzebami ludzi i środowiska.
Mam również nadzieję, że pełniejszy obraz tego, jak emocjonalnie doświadczamy zmiany klimatu i jak wpływa to na naszą psychikę, będzie miał bezpośrednio wpływ na dyskurs polityczny. Troska ludzi o klimat rośnie, teraz potrzebujemy przede wszystkim radykalnych zmian politycznych i autentycznego zaangażowania polityków.
**
Michalina Marczak − psycholożka, naukowczyni społeczna i aktywistka. Prowadzi międzynarodowe badania nad emocjonalnym doświadczeniem zmiany klimatu w ramach doktoratu na NTNU – Norweskim Uniwersytecie Nauki i Technologii w Trondheim.
Piszemy o kryzysie klimatycznym: