Sukces „Parasite” jest symbolem końca dominacji anglojęzycznej popkultury, a przynajmniej – coraz bardziej nużącej hegemonii hollywoodzkiego kina.

Sukces „Parasite” jest symbolem końca dominacji anglojęzycznej popkultury, a przynajmniej – coraz bardziej nużącej hegemonii hollywoodzkiego kina.
„To nie był mesjasz, tylko bardzo niegrzeczny chłopiec”. Tekst w hołdzie zmarłemu 21 stycznia Terry’emu Jonesowi.
Dawno nie widziałem w kinie obrazu, który w tak przekonujący sposób, jak czyni to „1917” Sama Mendesa, pokazywałby demokratyczne braterstwo – pisze Jakub Majmurek.
Eksperymentalny film dokumentalny, w którym dawni pracownicy Ursusa odtwarzają jeden dzień z pracy zakładu, powalczy o jedną z najważniejszych nagród filmowych w Polsce.
Michał Sutowski poszedł obejrzeć trzecią część legendarnego filmu, żebyście wy już nie musieli.
Za kinem stoją pieniądze, o rozdziale których decydują ludzie o konserwatywnym światopoglądzie i jednorodnej demograficznie strukturze.
Finał sagi rodu Skywalkerów właśnie przekroczył magiczną granicę miliarda zarobionych dolarów. Nie zmienia to faktu, że to film na wskroś odtwórczy i nieznośnie zachowawczy.
Przeciwnicy „poprawności politycznej” tropią wszystko, co nie pasuje do ich wyobrażeń o świecie, czyli nie jest wystarczająco męskie, białe i heteroseksualne.
Może myślicie, że spowoduje go katastrofa klimatyczna? Dziś najczęściej to tak wyobrażamy sobie apokalipsę. Ale są też inne opcje.
Wbrew nadziejom niektórych pranie brudów we własnym domu przestało być już możliwą opcją. Olga Szmidt ogląda „The Morning Show”.
Film o facecie, który dla swej kurtki ze skóry daniela postanawia zniszczyć wszystkie inne kurtki świata? To mógł wymyślić tylko Quentin Dupieux.
Jeśli spodziewacie się poważnego potraktowania tematu zależności między władzą i wykorzystywaniem seksualnym w mediach, „The Morning Show” was rozczaruje.