Film, Michał Sutowski

Strasznie, kurwa, szkoda [Sutowski ogląda „Psy 3”]

„Ten film wygląda jak patriarchat, gdzie prawie każdy samiec ma impotencję”. Michał Sutowski poszedł obejrzeć trzecią część legendarnego filmu, żebyście wy już nie musieli.

Psy na rencie powinien się ten film nazywać. Byłych esbeków nie tylko nikt już nie szanuje („przez takich jak ty ludzie mi pluli na mundur”, to już w oryginale było), ale i nikt się nie boi. Jeszcze gorzej – nikomu nie są oni do niczego potrzebni.

Major Stopczyk, ten od „co wy tam palicie?”, dogorywa w szpitalu, inny pułkownik ma chyba demencję. Wolfa nikt nie pamięta (bo go służby zakonspirowały). Wyczyny Franza sprzed ćwierć wieku u dzisiejszych gangusów wywołują wzruszenie ramion, a niegdyś obrotny TW, zamiast kręcić wielkie biznesy, zmienia w spelunie kostki toaletowe.

Psy 3. W imię zasad to strasznie smutne dzieło.

Nie wiem, czy film Pasikowskiego mówi nam cokolwiek niebanalnego. Albo i banalnego, ale niechby chociaż błyskotliwie. Może tylko tyle, że Cezary Pazura zbyt wiele czasu spędził na planach tandetnych komedii, bo jednak jest to kawał dramatycznego aktora? Najpoważniejsza myśl, jaka wypływa z trzeciej części Psów, jest taka, że nie ma już żadnej postkomuny ani wielkiego układu, bo transformacja, globalizacja i Unia Europejska rozjechały te wszystkie dawne sitwy walcem. Nitki „szarej sieci”, które tak pracowicie tropili Kaczyński z Zybertowiczem, jeśli istniały, to dawno zostały już pozrywane.

Oto kobiety, które rzuciły na kolana najpotężniejszą mafię świata

W Psach 3 nie widać już wielkich mafii, międzynarodowego handlu bronią, przemytu amfetaminy dla całej Europy ani genialnych chemików. Są za to brutalni policjanci z komisariatu, trochę cwaniaki, trochę sadyści, którym przez przypadek umiera od paralizatora (również dość przypadkowy) przesłuchiwany. Jest policjant przystojny i z dużym powodzeniem u płci przeciwnej, ale jego poczciwość i praworządność sprawiają wrażenie – zwłaszcza że nie jest w tej branży nowy – że urwał się z choinki (i skoro ponoć „nie bierze”, to nie wiadomo, skąd ma na takie fajne BMW).

To jest po prostu film o facetach, którzy naprawdę nie są już nikomu do niczego potrzebni. Którym życie zleciało, jak nie w celi z debilami, to albo w gównianej pracy, albo w ciasnym mieszkaniu z czwórką nie wiadomo po cholerę spłodzonych dzieci, którym też zresztą w życiu nie wychodzi. A jednak wierni – tylko nie wiadomo komu, a jednak uczciwi wierni –tylko nie wiadomo po co. Greps Lindy o „zasadach” naprawdę nie przekonuje nikogo.

Jedyny sens życia widzą w szansie jego utraty, najlepiej z bronią w ręku. W wybuchowej ekspresji frustracji i rozpaczy, w pokazaniu – kałasznikowem i kanistrem z benzyną – że nie ma litości dla skurwysynów. Sami nie potrafią utrzymać rodziny albo ta w ogóle nie chce o nich słyszeć. W Psach pierwszych i drugich kobiety były dla bohaterów-samców trofeum, teraz już ich nawet nie obchodzą (poza tym – zgadliście – czy tę lub tamtą kiedyś kolega pierdolił).

No właśnie, kobiety. Ich wizerunek w trzecich Psach to już nie jest mizoginia, to po prostu autoparodia maczyzmu, chyba nieświadoma. Katalog postaci jest dość ograniczony: prostytutka (nawet sympatyczna, ale ją mordują), tancerki na rurze (trudno coś o nich powiedzieć), sprzedawczyni ze stacji benzynowej (śliczna, w sumie dobra dziewczyna), matka dwóch córek (co to ją Waldek Morawiec „zapoznał w bibliotece”), niepoważnie potraktowana przez dziadersa lekarka. No i jest jeszcze Andżela, po latach. Ta, co to Franzowi nie chciało się z nią gadać. Ma dowcip („Wiesz, Franz, jak się robi małe dziewczynki? Tak jak deski. Rżnie się duże”) równie subtelny, co Pasikowskiego wyobrażenie o stosunkach damsko-męskich.

Jak kobiety uczyły się mówić

To wszystko wygląda jak patriarchat, gdzie prawie każdy samiec ma impotencję. Gdzie zlecenie zabójstwa kosztuje cztery średnie krajowe. I gdzie niegdyś błyskotliwi reżyserzy najwyraźniej nie mają nic do powiedzenia, poza tym, że prawdziwi mężczyźni mają przerąbane.

Strasznie, kurwa, szkoda.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Michał Sutowski
Michał Sutowski
Publicysta Krytyki Politycznej
Politolog, absolwent Kolegium MISH UW, tłumacz, publicysta. Członek zespołu Krytyki Politycznej oraz Instytutu Krytyki Politycznej. Współautor wywiadów-rzek z Agatą Bielik-Robson, Ludwiką Wujec i Agnieszką Graff. Pisze o ekonomii politycznej, nadchodzącej apokalipsie UE i nie tylko. Robi rozmowy. Długie.
Zamknij