Pokazywane na festiwalu WATCH DOCS dokumenty odnoszą się do problematyki praw człowieka na wiele różnych sposobów, coraz częściej nie zapominając o ochronie całej planety. Do 20 grudnia wybrane filmy można obejrzeć online.
12 grudnia zakończył się festiwal Watch Docs. Prawa Człowieka w Filmie. Prawa człowieka, nie wchodząc w szczegóły, sprowadzają się do tego, że każdy powinien być bezpieczny i wolny, o ile nie ingeruje to w cudzą wolność.
Festiwalowe dokumenty odnoszą się do tej problematyki na wiele różnych sposobów, coraz częściej nie zapominając też o ochronie całej planety. Z Zatoki cieni (reż. Richard Ladkani) dowiemy się na przykład, jak w Zatoce Kalifornijskiej ekolodzy i rozmaici aktywiści walczą o ocalenie endemicznie występujących tam ryby totoaba i morświna kalifornijskiego. Pęcherz pławny totoab jest jakimś astronomicznie drogim przysmakiem Chińczyków, a biedny morświn jest zbyt podobny do totoab. Kłusownictwo i handel kontroluje mafia meksykańska.
Zacznijmy jednak od czegoś optymistycznego i utrzymanego w klimacie wręcz bajkowym.
*
Ewangelia Eureki (reż. Michael Palmieri, Donal Mosher)
Eureka Springs to małe (2 tys. mieszkańców) miasteczko w Arkansas. Za to znajduje się tam największa w Stanach Zjednoczonych figura Chrystusa. Miasto zawdzięcza ją Geraldowi Smithowi – rasiście i nacjonaliście, który także w latach 60. zapoczątkował tam tradycję ogromnych przedstawień pasyjnych. Jego spadkobiercy pozbyli się z ich scenariusza elementów antysemickich i widowiska te stały się największą atrakcją turystyczną miasteczka. Naprawdę imponujące. Statyści duzi i mali, owieczki, osiołki, a na koniec wspaniałe wniebowstąpienie Jezusa. Robi wrażenie.
Poznajemy też kulisy i zaplecze tej produkcji, ale pokazane życzliwie, choć wiadomo, że zajrzenie za fasadę mogłoby posłużyć cynizmowi. Wśród widzów mocno starsza, wciąż wyraźnie zakochana w sobie para. Ona jest transkobietą, a jej doświadczenie religijne to egzorcyzmy, którym została poddana w wieku szesnastu lat. Równolegle obserwujemy, co dzieje się w klubie gejowskim. Tam odbędzie się chrześcijańskie drag queen show. Będzie piosenka: Nie wymodlicie z nas gejów, ale też inne, już bardziej religijne. Chrześcijańska zabawa, może niezbyt grzeczna, ale też bez żadnych wielkich ekscesów. I obie te imprezy zupełnie bezkolizyjnie współistnieją ze sobą. Zobaczymy też nabożeństwo dla osób LGBT+ i ich rodzin.
W tym czasie odbywa się w miasteczku referendum, którego prawnej istoty nie zrozumiałam, ale w czym rzecz, jest jasne. Po jednej stronie są obrońcy tolerancji, po drugiej rozmaite „ratujmy dzieci”, ze szczególnym uwzględnieniem niebezpieczeństwa, które może czyhać na małe dziewczynki w koedukacyjnych toaletach. Tolerancja zwycięża w stosunku 2 do 1. Nice!
Podobnie optymistycznie wygląda sytuacja w Tęczowych rodzinach, filmie o gejach wychowujących dzieci – adoptowane, z surogacji, po rozwodzie, po którym żona związała się kobietą.
czytaj także
*
Bóg (reż. Christopher Murray, Josefina Buschmann, Israel Piment)
Mimo że ten film nikogo nie ocenia, a jest po prostu zapisem różnych wydarzeń w przestrzeni publicznej, prezentuje się mniej optymistycznie. Chile, wizyta papieża Franciszka. Jego jednak właściwie nie zobaczymy – czasem z daleka, na ekranie telewizyjnym albo na ulicznym telebimie obojętnie mijanym przez przechodniów. Nie wszyscy jednak pozostają obojętni. Z jednej strony oglądamy przygotowania do wizyty. Przejawy latynoskiej, czasem ekstremalnej religijności. Demonstracje pro-life. Oraz jarmarczną oprawę, gadżety, flagi, obrazki, papież z włóczki (cudny), tekturowe szablony do zdjęć z papą. Nie wiem czemu, ale tam to jakoś piękniej wygląda niż tutaj kult JP2.
Z drugiej zaś strony wszyscy ci, chyba jednak jest ich mniejszość, których wizyta papieża nie cieszy. Przeciwnicy restrykcyjnego prawa antyaborcyjnego, aborcja jest w Chile karana. LGBT. Walczący z pedofilią w Kościele. Rdzenni mieszkańcy, lud Mapucha, którzy mają pretensje o całą historię i zapewne słusznie czują się dyskryminowani, próbują ożywić dawne kulty. Płonie kilka małych kościołów.
Przenieśmy się jednak dużo bliżej, gdzie konflikt, tym razem polityczny, ale z Kościołem też ma sporo wspólnego, dotyka nas bezpośrednio.
*
6…5…4…3… Na ulicy (reż. Robert Kowalski)
Nie będę w tym wypadku udawała bezstronnej komentatorki, bo ten film – naprawdę dobrze zrobiony – autentycznie mnie wzruszył. Opowiada o polityce, która przeniosła się na ulice i jej kilku aktorkach i aktorach. Znanych (Kasprzak, Suchanow) albo mniej znanych osobach, które miały co w życiu robić, ale któregoś dnia nie wytrzymały i wyszły na ulicę, żeby zaprotestować przeciwko łamaniu Konstytucji. Organizowały lub brały udział w większych i mniejszych demonstracjach. Czasem jednoosobowych, jak Beata Kotkowska, sprzedawczyni ze spożywczaka, która sama wystawała pod sądem w Gnieźnie. Wynoszeni przez policję, czasem atakowani. A z drugiej strony państwowe miesięcznice smoleńskie, flagi z falangą, bariery i kordony policyjne.
Czy to ma sens, coś dało? Nie daj bóg zaszkodziło, bo psuje nam opinię? A może oni za bardzo liberalni? Albo inteligenccy czy z klasy średniej, a to, jak wiadomo, grzech. Nie stawiam temu filmowi takich pytań, bo po prostu jestem po stronie protestujących. I podziwiam ich determinację.
Nie da się jednak ukryć, że wciąż znajdujemy się w świecie względnie luksusowych problemów, chociaż może ryby totoaba i morświny by się z tym nie zgodziły.
*
Birma. Anatomia dyktatury (reż. Karen Stokkendal Poulsen)
To dokument, który nie skupia się na dramacie Rohingów, muzułmańskiej mniejszości z Birmy, chociaż jest to niezwykle istotne dla stawianych w nim pytań. Widzimy jednak spaloną ziemię, ludzi przedzierających się przez granicę do Bangladeszu, padają liczby – 900 tys. uchodźców. Nie wiadomo, ilu zabitych. Od przynajmniej dwóch lat wiadomo, że dochodzi tam do ludobójstwa i że jest to katastrofa humanitarna, wobec której społeczność międzynarodowa jest zupełnie bezradna, a może należy powiedzieć: bezczynna. Przeprowadzana jest tam czystka etniczna, której jasnym celem jest pozbycie się tej obcej buddyjskiej większości grupy.
Rohingjowie: najbardziej prześladowana mniejszość świata ginie na naszych oczach
czytaj także
Film stara się nam w prosty sposób wyjaśnić, kto tak naprawdę rządzi w tym kraju. I czy na pewno jest to Aung San Suu Kyi, szefowa rządu, przywódczyni demokratycznych reform, które nastąpiły po zakończeniu wojskowej dyktatury. Przypomnijmy, że to laureatka Pokojowej Nagrody Nobla z 1991 roku za działania na rzecz praw człowieka. Wobec tragedii Rohingów chętnie byśmy ją jej odebrali. A była taką idealną laureatką – mądra, wykształcona w Oksfordzie, gdy dostawała nagrodę, przebywała w areszcie domowym. Jak to możliwe, że do tego dopuściła?
Znalazłam w filmie trzy odpowiedzi. Birmą nadal rządzą wojskowi, jest to wpisane w ustrój. Aung San Suu Kyi wcale nie jest do nich tak daleko, również z powodu jej pochodzenia. Jest córką generała, który wywalczył niepodległość Birmy i zginął w zamachu, kiedy była mała. Wychowała się w wojskowo-postkolonialnych elitach. I wreszcie jest też zakładniczką własnej popularności, działania wobec Rohingów mają ogromne społeczne wsparcie.
Niestety w filmie nie poznamy jej odpowiedzi na zarzuty, poza gładkimi zdaniami z publicznych wypowiedzi. Jak widać, prawa człowieka kończą się tam, gdzie zaczyna się walka o władzę.
*
Na koniec dobra wiadomość dla tych, którzy nie zdążyli nic zobaczyć. Do 20 grudnia można obejrzeć siedem festiwalowych filmów online, m.in. recenzowane na naszej stronie Wyzwolenie i kilka z wymienionych wyżej.
czytaj także
A Dobre wiadomości to czeski dokument o panu, który w niezależnej telewizji internetowej szczuje na uchodźców, a prywatnie jest miłym, ciepłym i dobrym oszołomem, z jakąś trudną traumą z dzieciństwa.
**
Krytyka Polityczna jest patronem festiwalu WATCH DOCS.